Władysław Panasiuk – List z Chicago
Wspomnienia „myśląc o moim ojcu”
Dobra pamięć nie wystarczy, by mieć dobre wspomnienia…
„Nikt nie kocha Ojczyzny dlatego, że wielka, ale dlatego, że własna”.
Ojczyzna to jedyne miejsce na Ziemi, do którego najchętniej każdy powraca. To piękno, które nie sposób opisać, to kraj potrafiący nieustannie powracać w snach. Miejsce gdzie człowiek przyszedł na świat, nie ma równego sobie i nieważne czy to wielkie miasto czy maleńka wieś. Każdy wyrasta niczym drzewko, oswaja się z otoczeniem, koduje obraz okolicy w pamięci i dochodzi do wniosku, że piękniejszego nigdzie nie ma.
Ojcowizna – skrawek ziemi, po której chodzili rodzice, miejsce stawiania pierwszych kroków. To właśnie tam pozostały najpiękniejsze wspomnienia, odrobina radości i garść nieugaszonego bólu. Szczególnie na obczyźnie często lubimy powracać; do tych pól złoconych, wierzb rosochatych i upojnych maciejek. Powracamy do łąk pachnących sianem, dawno przekwitłych bzów i za mgłą pozostawionych wąskich jak wstęga ścieżek. W pamięci zabłąkany stary dom ze słomianą czupryną i dymem przylepionym do pochylonego komina. Ojczyzna, ojcowizna, a więc wszystko to, co kojarzy się z młodością, z początkiem życia, z rodzicami i rodzeństwem.
– Nasi ojcowie – często w ten sposób wyrażamy się o rodzicach, co jak można z łatwością zauważyć dominującym jest słowo ojciec. Matka jest dla dziecka najważniejszą osobą, nosi je pod sercem i potrafi kochać jak nikt. Ojciec niemniej ważny, mający pieczę nad całym domem, dobrze jak jest wzorem do naśladowania, stanowi prawo, którego nikomu przekroczyć nie wolno. Nawet najsurowszy ojciec potrafi kochać swoje dziecko. Oczywiście wszędzie są wyjątki, lecz o nich nie będę się rozwodził. Być surowym wcale nie oznacza złym. Jeśli żałujesz rózgi, nie potrafisz zadbać o przyszłość swoich dzieci”. Wiem, że ktoś mi zarzuci świadomą dyscyplinę, ale ja upieram się przy swoim i do rózgi wciąż powracam. Brak dyscypliny doprowadził do niesamowitego rozluźnienia. Wszystko zaczyna się od domu, od rodziców. Tu otrzymuje się pierwsze szlify i dobre słowo, z którym można udać się wszędzie, nawet w daleką życiową podróż. Drzewko trzeba nachylać, formować póki małe, nie należy naginać starych drzew, a już na pewno nie można ich przesadzać. Te są już niepodatne i będą rosły jak dotychczas. Dawniej mówiono, że dzieci wychowuje system, z czym się trudno zgodzić, na pewno ulica, jeśli rodzice nie mają dla dziecka czasu. „Nie naoliwi, a potem się dziwi „- no właśnie potrafimy zadbać o sprzęt, dom, samochód – dlaczego zatem brakuje nam czasu dla własnych dzieci? Wychowanie i dobre wykształcenie to największe skarby, (prezenty) jakie dziecko może otrzymać od rodziców. Nie pieniądze, nie dom, samochód: te tylko mogą ułatwić egzystencję, ale czy bogactwo potrafi ofiarować mądrość? Niekoniecznie człowiek bogaty może być szczęśliwym, wiem, że tylko mądrość potrafi postawić człowieka w komfortowym położeniu. Wiedzieć – znaczy mieć i to powinno wystarczyć jako wkład, który będzie zawsze procentował. Jako ojciec zawsze powtarzałem swoim synom: bierzcie przykład tylko z lepszych i mądrzejszych. Zło nie może być żadnym wzorem, a niewiedza przewodnikiem. Brak rozsądku i dyscypliny nie wróży godziwej przyszłości, a już na pewno nie sprzyja podróżowaniu przez życie. Droga życiowa jest pełna znaków, które należy odczytać prawidłowo, by nie przekroczyć niedozwolonych zasad. Nie ma takiej szkoły, która mogłaby z sukcesem zastąpić ojca i matkę, nauczyć podstaw mających zasadność do końca życia. Cechy nabyte w domu rodzinnym, albo ułatwiają życie, albo wloką się za nami do ostatnich dni. Nauczyć miłości i dobroci mogą tylko rodzice, a wszyscy wiemy, że bez miłości można tylko rąbać drzewo i kuć stal.
* * *
Mój dom rodzinny nie należał do zamożnych, ale na pewno mieszkał w nim duch uczciwości i skromności, o którą tak dzisiaj zabiegamy. Żyliśmy biednie jak większość ludzi, był to bowiem okres powojenny. Wschodnie tereny nie należały do zamożnych i tak pozostało do dnia dzisiejszego. Mamę mieliśmy wspaniałą, czego nigdy nie zapominam. Jej życie przesiąknięte było wojennymi i powojennymi tragediami: śmierć najbliższych, pożary. Mimo tego była pogodna, tylko matki potrafią być takie.
Wojny nigdy nie przynosiły szczęścia, choć obecnie mówi się o misjach pokojowych, witaniu napastników kwiatami. My to już przerabialiśmy…Każda wojna jest inna i każda taka sama.
Zawieruchy wojenne zabierały życie wielu ludziom, nie ominęły też rodziców mego ojca. Pozostał mu tylko dziadek, który kilka razy odwiedził go w domu dziecka, wkrótce i on odszedł, i ojciec (jako dziecko) pozostał na łasce sióstr zakonnych prowadzących ów dom. Sierota zdany na los i opatrzność Boga, który zastąpił rodziców. Tylko dzięki Bogu ojciec mógł wyrosnąć na dobrego i uczciwego człowieka. Bieda jest twardą nauczycielką życia, lecz zanim czegoś nauczy potrafi dokuczyć. Kiedy wypisano ojca z domu dziecka musiał szukać pracy, o którą podobnie jak dzisiaj było niełatwo. Przynajmniej w tym względzie pozostaliśmy w tym samym miejscu. Poszedł na służbę do bogatych gospodarzy, którzy jak się okazało byli dość skąpi. Gdyby bogaty należał do rozrzutnych sam stałby się biedakiem. Mój ojciec pracował za marny dach nad głową i byle jaką strawę, niewolnictwo również potrafiło przetrwać. Tak błąkał się przez wiele lat, przeżył dzięki nadziei, która podobno ostatnia umiera.
Wielokrotnie cudem uchodził z życiem podczas ulicznych (łapanek) i dziesiątkowań przeprowadzanych przez Niemców. Czasami myślę jak uczciwy i cichy człowiek może przezwyciężyć tak ciężkie warunki, przejść wyboistą drogę stworzoną przez drugiego człowieka. Gdzie leży siła i ta niesamowita odwaga, która zamienia się w wytrwałość. Skąd w drobnym człowieku tyle zdrowia, energii i nadziei na lepsze jutro. Szukamy bohaterów wśród znanych ludzi, ale nie zwracamy uwagi na najbliższych. Ile wśród nas jest heroizmu, ile człowieczeństwa. Najwięcej bohaterów mieszka z nami lub w sąsiedztwie, tych mało znanych, o których tylko Bóg pamięta. Czy nie jest odwagą stawienie czoła życiowej biedzie, niepowodzeniom jakie gotują miłościwie nam panujący? Czy poświęcenie się wychowaniu dzieci w niedostatku nie jest czymś wielkim? Czy wszczepienie miłości w serca nie wymaga trudu i odwagi? Tych pytań jest o wiele więcej, pytań, których nigdy sobie nie zadajemy. Gdyby wszystkie dzieci wzorowały się na dobrych rodzicach, znikłyby problemy jakie nas dotykają. Mój ojciec był wzorem do naśladowania, potrafił wszczepić w nas odwagę i pokazał jak można iść przez życie nie krzywdząc po drodze innych. Nigdy nie widziałem ojca zataczającego się: nie miał żadnych nałogów, nigdy nie kombinował. Żył uczciwie z pracy rąk, lubił czytać, znał wiele bajek i piosenek z młodości, która nie była dla niego zbyt łaskawa.
Ojciec trzymał w domu dyscyplinę, co wcale nie oznacza, że nas nie kochał. Choć miał niewiele potrafił rozdzielać sprawiedliwie, a to już należy do trudniejszych sztuk. Najwięcej dają ci, co mają niewiele. Każdy z nas chciałby usłyszeć podobne słowa o sobie, ale czy my na nie zasługujemy? Zbyt mało rozmawiamy z naszymi rodzicami, kiedy chcą nas słuchać, gdy odejdą zostajemy z wyrzutami sumienia. Przez tyle lat nie znalazłem okazji, by podziękować ojcu za włożony trud, za wychowanie. Moje cygańskie życie ciągle pozostawia mnie na rozdrożu, czy na pewno idę w dobrym kierunku? Sam nie wiem!
Moi synowie mieszkają w Polsce, rozmijaliśmy się po drodze, nasze rozmowy były zbyt krótkie, ciągle niedokończone. Niewielka była moja rola w ich wychowaniu, choć wyrośli na dobrych ludzi. Nie moja to jednak zasługa, lecz żony. Dumny jestem z moich dzieci, a co zaniedbałem niech Bóg mnie osądzi, tylko On wie jak bardzo ich kocham.
Myśląc o moim ojcu – maluję go na tym samym płótnie gdzie w cieniu polskich lip błądzi moja młodość, gdzie owoce kuszą zapachem, gdzie przemawia lodowatym głosem stara, kamienna studnia. Studnia, z której wodę czerpał mój niezapomniany ojciec.