Krystyna Habrat – NIie lubię asertywnych!

0
167

Krystyna Habrat

NIie lubię asertywnych!

 

Piotr Michałowski

Tytuł miał być inny: LUBIĘ LUBIĆ LUDZI, bo taką własnie filozofię wyrabiam sobie od dawna, ale wciąż wychodzi inaczej. Zdaje się, że takie to teraz czasy.

Jednak lubić jak najwięcej – to sympatyczna zasada. I praktyczna. Każdemu błogo na sercu, gdy czuje, że lubi. Ludzi i rzeczy. Bliźnich i nieznajomych, którzy nawet nie są tego świadomi. Ale małe dzieci zaraz to wyczuwają, bo mijane na ulicy na nasze życzliwe spojrzenie, powiększone uśmiechem, reagują podobnie, śmieją się głośno, gaworzą, pokrzykują, wyciągają do nas rączki, oglądają się za nami. Ich mamy również pogodnieją.

Ostatnio, gdy z parkowej ławki w Rabce obserwowałam przechodzących, zauważyłam, że wiele kobiet się do mnie uśmiecha, nawet pozdrawia i chętnie nawiązuje kontakt. Myślałam, że pewnie jestem do kogoś podobna. Potem pani, u której kupiłam niebieską bransoletkę, już po sfinalizowaniu zakupu, powiedziała, że przypominam jej babcię, bo ta zawsze była uśmiechnięta, a to już rzadkie. E tam, sprzedająca mówi tak, by sobie zaskarbić przychylność klientów. Może, ale było w Rabce dużo dobrych, życzliwych ludzi, jak chyba wszędzie, gdzie żyje się spokojnie. Mnie też tam było dobrze i tryskałam miłością do bliźniego…

Zaraz, ale to nie miało być o mnie! Stąd nawet tytuł nie ten zamierzony wcześniej, słodki: ”Lubię lubić ludzi”, ale mniej sympatyczny o nielubieniu. Przecież nie będę pozować na słodką, bo słodkich się zjada, zresztą to wszystko nie o mnie.

   Jednak wspomnę jeszcze o pobycie latem w Dźwirzynie nad morzem, gdzie również wszyscy wydawali się nad wyraz uprzejmi i sympatyczni. Pewnie wypoczywający byli w stanie bezstresowym i odczuwali błogostan bez trosk, kłopotów, a to sprzyja życzliwości do innych i jest zaraźliwe. Leniwe wylegiwanie się na piasku plaży, słońce, szum morza i jod w powietrzu, jeszcze to wspaniałe poczucie powiększają. Jeśli kasy starcza, a ma się jakiś dach nad głową i jeść dają, często nawet smacznie, jak w moim ośrodku, gdzie i warunki lokalowe były super, to czego chcieć więcej?! W takiej sytuacji zapomina się o szarej codzienności i zmartwieniach zostawionych gdzieś w miejscu zamieszkania. Ale jakie to rozkoszne usłyszeć od właścicielki ośrodka na powitanie, że czytała nasze (no, niech będzie – moje) opowiadania oraz felietony w internecie i się jej podobały. Chciała być miła. Z pewnością, a jednak i ja wzorem filozofa Władysława Tatarkiewicza, który pisał o czymś podobnym, wolę ludzi miłych, pełnych empatii, którzy starają się nam sprawić przyjemność, niż takich nadmiernie szczerych. O tym zresztą dalej. Ale napomknę jeszcze o sprzedawczyni swetrów z owczej wełny z Rabki, co chcąc mnie namówić na kupno takiego, skrytykowała ten, co miałam na sobie, że nie z prawdziwej wełny. Nie wiedziała, że był kupiony w tej okolicy, może nawet w jej kiosku kilka lat wcześniej (niestary przecież, a noszony dumnie od wielkiego dzwonu), ale wykazała się brakiem empatii i zniechęciła do   zakupów u niej.

Czasem więc lepiej być odrobinę nieszczerym i mówić komuś same miłe rzeczy, ale tylko czasem. Są wyjątki. Wczoraj powstrzymałam się przed komplementami wobec poleconego mi tekstu, bo tym razem mniej mi się podobał, a nawet wcale, ale przed totalną krytyką się powstrzymałam. Autor nie mógł powstrzymać wielkiego rozczarowania. Trudno, ocena zwykłego czytelnika, jak ja, jest subiektywna, ale nie powinna mydlić oczu. Oczywiście nadmierna krytyka byłaby tu niewskazana, bo takie oceny mogą ferować jedynie uznani krytycy. Czy jednak i oni się nigdy nie mylą?

 

Tyle o lubieniu ludzi, ale jest jeszcze lubienie rzeczy. Nie w sensie ich posiadania i gromadzenia, ale cieszenia się nimi na każdym kroku. Cieszy smak kawy porannej, gdy dopiero rozkręcamy się do aktywności dnia, piękno przyrody, Zaczerwieniony liść jesienią na alejce parkowej, ptak na gałęzi, ciekawa książka, jaką niesie się do domu, by czytać w ponure wieczory, gdy za oknem czarno i zimno. A jeszcze lody w przytulnej kawiarence, ciekawa rozmowa w miłym towarzystwie i to wszystkiego, co każdy lubi, co wzrusza i zostaje w pamięci na długo. Jakże głaszcze nasze serce takie lubienie. Tego wszystkiego, ale i wielu, wielu innych rzeczy, spraw i sytuacji Takie drobiazgi, takie przyjemności życia, stanowią o naszym szczęściu.

 

No, więc pora wreszcie powiedzieć o nielubieniu ludzi asertywnych.

Asertywność to moda lat ostatnich, gdy mniej mówi się o inteligencji, jako właściwości umysłu, a więcej o specyficznej cesze osobowości – inteligencji emocjonalnej. Być asertywnym znaczy, nie dać się wykorzystywać, nie być ofiarą losu, ale umieć wybronić swój punkt widzenia, potrafić bronić swojego interesu. Niby proste, a jednak nie.

Najpierw, kto zawsze dawał się wodzić za nos, taką ofiarą zwykle pozostaje. Choćby nie wiem ile treningów zaliczył, zmieni się nie za bardzo. Mówi się, że najbardziej poświęcający się rodzice mają najbardziej egoistyczne dzieci. Ci rodzice nigdy nie przestaną być tacy.

Nie wiem, czy trening asertywności przerobi szybko osobę, która zawsze bała się czegoś komuś odmówić. Zwykle od takich inni tego oczekują. Nawet wygłaszają pokrętnie, że ona lubi ciągle urządzać święta i zapraszać wszelkich wygodnickich wykorzystywaczy. Że można jej zawsze podrzucać swe pociechy i samemu iść do kina lub na bal, bo ona kocha dzieci. Że zawsze ma pieniądze i każdemu pożyczy, zresztą sama nie ma wygórowanych potrzeb, bo żyje skromnie. Są więc ludzie uczynni, którzy zawsze mają obowiązek innych nakarmić, podwieźć samochodem, odwiedzić z wałówką w szpitalu. Im nie wypada mieć wymówek. Im nie wybacza się, gdyby raz zawiedli. Bo oni muszą. Wszyscy to wiedzą i tego od nich oczekują.

Ja mam na to określenie: „syndrom Feli”, na wspomnienie pewnej sceny w stołówce studenckiej. Jedna z dziewcząt zgubiła bloczki na obiad, ale zaraz inna ją pocieszała: „Nie przejmuj się, ja też niedawno zgubiłam boczki, to jadłam obiad z Felą, albo z Marysią, Jadzią. Teraz też Fela ci pomoże, Marysia, Jadzia. Prawda?” Siebie jakoś pominęła. I nie było to przeoczenie. Szybko przekonałam się, że ona zawsze oczekiwała czegoś od innych. Musieli jej coś pożyczać, poratować, nakarmić. Oczywiście nic w zamian nie dawała, bo przyparta do muru, akurat w tej chwili nie mogła, a nie mogła nigdy. Od pomagania była przeciez Fela. Bloczków też raczej nie zgubiła, ale nie wykupiła, oszczędzając parę groszy. Tylko „syndrom Feli” ma krótkie nogi. Od takich, co zawsze wymagają czegoś od innych, ale nic od siebie nie dają, ludzie się odwracają. Ta dziewczyna też wkrótce narzekała na dotkliwą samotność i tak zostało.

Jedni pomagają, inni tego wymagają. Raz, drugi i dziesiąty spełnia się czyjeś oczekiwania, ale w końcu przychodzi moment, gdy musimy powiedzieć: nie. Może w obawie, by ten ktoś wlazł nam na głowę, albo naprawdę tym razem nie możemy. Przecież oczekiwania innych bywają zaskakujące. Dalsze rodziny wymagają, by wynieść się z własnego mieszkania do teściowej, a oni przyjadą ze swoimi dziećmi i spędzą w nim urlop. Każą się wozić, choć ich samochód, niezepsuty, stoi. Tłumaczą: raz wy, raz my, ale jakoś wychodzi, że zawsze my. Biorą nasze komórki, choć mają własne, i to nie na chwilę, dwie… Ktoś nie lubi gotować, ale ja dla nich powinnam… I ja urządzać im święta…

Kiedy wreszcie miarka się przebierze i raz nie możemy spełnić ich kaprysów, ogłaszają, że jesteśmy ludźmi nieuczynnymi, że postępujemy haniebnie i ogłaszają nas wrogami. Do czasu. Póki znów czegoś nie potrzebują. Liczą, że wystraszeni szybko teraz ulegniemy.

Czy takich ludzi można nazwać asertywnymi, bo jasno stawiają swoje wymagania? Nie, raczej egoistami. Wielu głosi potrzebę bycia asertywnym, a chodzi im o zaspakajanie własnego ego.

Tymczasem asertywność ma swoje granice i są one tam, gdzie zaczyna się interes drugiej osoby. Tego niejedna „asertywna” osoba nie chce wiedzieć, bo wygodnie jej wymagać wszystkiego od innych, chronić swoje interesy, mówić każdemu prawdę prosto z mostu i nie dbać, czy nie robi się komuś przykrości. A już dążność do sprawiania komuś przyjemności poprzez miłe słowo, złagodzenie jakiejś opinii odrobiną nieszczerości, to nie w stylu tak asertywnego.

Pamiętam starszą panią, która chełpiła się, że ona mówi każdemu prawdę prosto w oczy. Nie dbała, czy jej prawda jest prawdziwą prawdą, nie mówiąc o tym, czy to potrzebne tak. Zresztą zmierzał się z taka prawdą Ibsen w swych dramatach, a szczególnie z „Dzikiej kaczce”. A ta pani też nie wyszła na swoich prawdach za dobrze, gdy odchodzili od niej bliscy, ogłaszając, że nie można z nią wytrzymać. Szczerość nie zawsze jest cnotą.

Brałam kiedyś udział w warsztatach asertywności, a pojechałam na nie na prośbę dobrej koleżanki, która próbowała takie warsztaty organizować i ciągle się jej grupa rozpadała. Ta też się rozpadła, a koleżanka przestała być dobra, a nawet koleżanką. Przesadziła w asertywności i tak nas wszystkie 11 ćwiczyła, że szybko baby nieomal rzucały się jedna na drugą z pazurami i wkrótce nie chciały na siebie nawzajem patrzeć, ani się znać. Dalekie to było od wyrobienia w sobie podręcznikowej asertywności.

Władysław Tatarkiewicz w swych wspomnieniach pisał, że woli ludzi miłych, którzy nawet odrobina będą nieszczerzy, niż tych naprawdę szczerych. Mnie tez było przyjemnie, gdy właścicielka nadmorskiego pensjonatu powiedziała mi kilka miłych słów pod adresem moich tekstów w internecie, a wcale nie musiała, bo już przyjechałam i zapłaciłam, a było tam na tyle dobrze, iż jeszcze pojadę. Pani z drobna biżuterią, też nie musiała mi już mówić komplementów, bo bransoletkę już zapłaciłam. Ale jest na szczęście w ludziach jeszcze coś takiego, co nazywa się: empatia, czyli wczuwania się w czyjeś przeżycia.

Człowiek z wysoka empatią raczej nie zrobi nikomu przykrości, ale zawsze się stara zrobić przyjemność. Oczywiście nie zawsze to się udaje, ale podsumowując powiem: zawsze od asertywnych wolę ludzi z empatią. Od bardzo asertywnych ja uciekam.

PS

Chyba dziś zaprezentowałam bardzo przyziemny i kobiecy punkt widzenia. Panów to nie zainteresuje. Mają na głowie większe sprawy: politykę, gospodarkę, ale wszystko zaczyna się od spraw małych i przyziemnych, od tego jaki jest jeden człowiek dla drugiego. Zresztą, są to tematy dla literatury.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko