Andrzej Walter
Antymateria cyrografu
Czy Polak ma duszę? Apologeci postępu już śmieją się pod nosem na tak sformułowane pytanie. Odpowiedź zapewne determinuje się stroną barykady, po której stoi zapytany. Barykady? No, może i barykad jeszcze nie wzniesiono, lecz trudno nie zauważyć rozterek Polaka wobec współczesności. Jego unicestwiana dusza nie jest: ani bytem transcendentnym, ani bytem materialnym, ani też nieuchwytnym dążeniem. Czym zatem jest? A może należy zastanowić się, że to Polska ma duszę? Jako zbiorowość, jako społeczność … My naród? Czy to jeszcze aktualne?
Pragnę podzielić się dziś z czytelnikiem refleksją nad książką krakowskiego autora – Ryszarda Legutki pt. „Esej o duszy polskiej”. Ważność tej pozycji na rynku czytelniczym niech podniesie fakt, że pierwsze jej wydanie sprzedano „na pniu”, a wydanie kolejne a.d. 2012 autor opatrzył uaktualniającym posłowiem, w którym też odpowiada polemistom podtrzymując postawione tezy. Odsądzano tę publikację od czci i wiary, jak też określano ją mianem przełomowej. Wyśmiewano, atakowano, chwalono i oklaskiwano. Dlaczego?
Krakowski naukowiec, filozof i polityk podjął się trudnego wyzwania. Analiza natury naszego narodu nie może pozostawiać obojętną. Gdzie zasiada dwóch Polaków, tam pojawiają się trzy opinie, a „nocne Polaków rozmowy” weszły już do kanonów potocznych stwierdzeń charakteryzujących nie tylko imieniny u cioci. Czy warto dziś stawiać takie pytania i czy warto zgłębiać nieopisywalne, kiedy kapitalizm „made In Poland” niesie nas w nową, nieznaną rzeczywistość. Myślę, że tak. Autor zaprasza nas do wyjątkowo logicznej i spójnej analizy przyczynowo-skutkowej. Stawia tezy, z którymi wielu się nie zgodzi, jednak chcąc wchodzić w często bolesną dyskusję, każdy oponent powinien wyzwolić się z antyprawicowych fobii i przynajmniej poznać charakter myślenia drugiej strony. Ryszard Legutko jest ewidentnie człowiekiem tak zwanej prawicy. Choć w naszym kraju pojęcia te nie są jednoznaczne. Spróbujmy być obiektywni i wyzwólmy się z podziału, z rozproszenia na: bycie prawicą czy lewicą światopoglądową i wejdźmy w te tezy, przyjmując za dobrą monetę fakt, że przecież wszyscy jesteśmy tymi samymi Polakami. Różnijmy się pięknie, jak mawiał klasyk.
„Esej o duszy polskiej” opisuje jak staliśmy się narodem z przetrąconym kręgosłupem. Opisuje nas jako nie czujących, iż mamy do odegrania jakąś rolę w świecie, i że, innymi słowy, przywykliśmy do bycia przedmiotem zachodzących zmian, nie zaś jego podmiotem. Smutne to refleksje, a zarazem nie podjęcie o nich dyskusji może poprowadzić nas na manowce dziejów. Żyjemy w dziwnych czasach. Z pozoru bezpiecznych i higienicznych. Wedle piewców postępu jest dobrze. Wszystko zmierza ku rozwojowi i unormowaniom zapewniającym byt bez wojen, klęsk czy tragedii. Czy jednak owa sielanka i błogość nie znieczula, otępiając czujność ludzką? Mamy oczy i rozglądamy się. Jedni w tych samych faktach widzą pozytywy, inni negatywy. Najgorsze, iż polemiki światopoglądowe potrafią tak się dziś roznamiętnić, że kończą się trzaśnięciem drzwiami. Polska jest podzielona na pół i musimy się nad tym stanem pochylić, gdyż inaczej znów może być za późno. Kiedy wspomnimy czasy saskie, ówczesna myśl społeczna uznawała, że nigdy wcześniej nie było tak dobrze. Potem nasz kraj wymazano z mapy świata. Wydaje się, że dziś nam taki scenariusz nie grozi. Imperiom nie zależy na posiadaniu terytoriów, a raczej na władaniu systemami komunikacji oraz rządzeniem materią informacyjną. Ludzi poddać można dziś używając wielu bardziej wyrafinowanych metod niż prymitywne użycie siły wraz z okupacją terytorialną, która rodzi więcej zobowiązań niż korzyści. Najlepszym tego dowodem próba zawładnięcia Irakiem czy awantura w Afganistanie. I taką „korektę” spojrzenia winniśmy w naszych rozważaniach zaznaczyć. „Quo vadis domine?” nie wie nikt. Wiemy natomiast, że można wzniecić rewolucję poprzez portale społecznościowe. Oto wszedłem w dziwne rozważania po lekturze tej znakomitej książki. Nasz byt nie jest oderwany od bytu świata, a świat stał się dziś bardzo mały. Możemy być jutro na Alasce bądź w Australii. Ale jesteśmy w Polsce. Tu i teraz. Mamy dom, w którym próbujemy normalnie żyć. Czy pozbywanie się historii, zmienianie standardów, ewolucja symboli to właściwa droga do szczęśliwego jutra? Polska dusza musiała zderzyć się z kataklizmem roku 1945 i do dziś nie może się z niego otrząsnąć. Autor, wbrew pozorom nie neguje lat „budowania” nowego ładu społecznego po roku 1945. Często wręcz uwypukla, że na przykład rozwój polskiej literatury w tych latach był owocniejszy niż dziś. Zastanawia się jedynie dlaczego. Rozważa w pewnym sensie upadek wartości i obyczajów, zanikanie etosu inteligencji w odwróconym na opak egalitaryzmie. Był to egalitaryzm ludu, dziś przeszedł we wszechmoc pieniądza. Czasem wydaje mi się, że moim nieszczęściem jest wiedza ekonomiczna. Niesie ona za sobą świadomość o wyrachowaniu pewnych procesów oraz metod modelowania zachowań konsumpcyjnych. Na innej ławce siedzi literat, ze swoim złudzeniem, że opisane uczucia większe są niż wykalkulowana codzienność. Pełnokrwisty humanista jest dla mnie lekko naiwny z bagażem takich właśnie ideałów, które determinują ogląd świata nie dostrzegając metodologii władzy, polityki i pieniądza. Absolutnie nie chcę tu demonizować homo oeconomicus. Niestety świat w wydaniu współczesnym żeruje na takiej naiwności i łatwowierności. Ten świat nie jest światem Platona, Sokratesa i Arystotelesa. Jest światem sprzeczności interesów, w którym głównym nurtem jest zysk za wszelką cenę. Wygląda na to, że całokształt dziejów wyrwał się spod jakiejkolwiek kontroli. Wszelkie porty mogą okazać się nie tak bezpieczne na jakie wyglądają, a sztorm przyjdzie jak zwykle, w najmniej spodziewanym momencie. Może to być burza o jakiej nam się nie śniło, trudna do określenia czy wyobrażenia. Może oczyścić bądź zatruć na wieki. Nikt jednak nie potrafi dziś tego zgłębić. W tej optyce nie szukanie duszy zakrawa na świadomy lot ćmy w widoczny i gorący płomień świecy postępu.
Polecam gorąco „Esej o duszy polskiej” Ryszarda Legutki. Odbiegłem dość daleko od głównego nurtu rozważań Autora, lecz ogląd „dlaczego jest, jak jest” nie może być obojętny, a ta publikacja jest na tyle ważna, że warto ją przeczytać, nawet mając z założenia opory dla formacji z jakiej wywodzi się Autor. Zostawmy w szafie politykę kiedy rzecz dotyczy każdego z nas. Potem siądźmy do stołu.
Niekoniecznie okrągłego.
Takie spotkanie dusz Polaków (jeśli jednak są) może zaiskrzyć jakąś wartą rozważenia konkluzją „co dalej”. Co dalej z Polską: z historią, literaturą, kulturą i wieloma innymi wartościami. Nie wyrzucajmy ich na śmietnik współczesności. Wiem, że apel to mało nośny i nawet ciut „zgrany”, ale może warto go znów wyartykułować. Tylko tak możemy sprostać wyzwaniu życia „tu i teraz”. Inaczej zmuszą nas do zaakceptowania antymaterii cyrografu za „jedyną słuszną prawdę”. A że nie ma takich prawd, są tylko ich przemijalne złudzenia – chyba już dziś nie muszę nikomu z nas tłumaczyć.