Akwarela z kawą w tle
Umawiamy się na naukę malowania akwarelą
choć wiadomo że to tylko pretekst
stare miasto odpłynęło w siną dal
jest tylko ona i kawa mocniejsza od wina
słowa są wędką
rybą jest okazja
kawiarenka z oknem na to co jest
i adresem zapisanym na jutro
tymczasem malowanie to zadanie na dziś
każde słowo jest pragnieniem
zapatrzeni zasłuchani
pijani nadzieją
podpisujemy akt
czas staje się cyrografem.
Brzoza
Nie napisałem wiersza
o brzozowym drzewie
które rośnie za oknem
na wyciągnięcie ręki
czytam wiersz Adriany Szymańskiej
dla której brzoza jest drabiną do nieba
na Wołyniu przy studni
też rosła brzoza – czarodziejka
w lustrzanym oknie wody
jej biała sukienka
to radość i nadzieja
kto był smutny przytulał się do niej
była na wszystkie troski i ból zęba
na wczorajsze jutro
i jutrzejszą pamięć
była – ale ją też wycięto.
Dlaczego piszę wiersze?
Dlaczego piszę wiersze?
Odpowiadam szczerze: – nie wiem.
Może matka zbyt długo
pochylała się nad kołyską
uchylała nieba…
Przez chmury przebijało się
słońce – była pora żniwnych
powrotów i spadających gwiazd
ukraińskie dumki śpiewano
na progach drewnianych
chat lub litanię pod figurą do świętej
Panienki – na stole czekało
jędrne kwaśne mleko
i młode kartofle świeżo gotowane.
W kalendarzu były wiersze
i rysunki – jakiś jeleń może łoś
z ogniem pomiędzy wielkim porożem
szedł za mną dniem i nocą
przez lasy i bagna Polesia
aż trafił pod otwarte okno –
czytałem już pierwsze litery.
Mój kościół –czasem cerkiew –
był pełny kadzidła i złota
podpieraliśmy ściany – pyzate aniołki
jak bańki mydlane wskazywały drogę do nieba
słyszałem brodatych proroków:
po łamaniu chleba poznacie mnie
nie poznałem nie zdążyłem
noce pełne ognia wypaliły wszystko.
Inne nieba były nade mną
inne słowa we mnie i ze mną
coraz częściej bywam
gdzie mnie nie ma
tylko pytania wciąż te same
bez odpowiedzi…
Dom
Dom mój ciągle w budowie
zbieram kamienie prostuję ściany
ostatnie krokwie
z kogutem na świętych pojednanie
Bobola pokazuje rany
Popiełuszko zakatowany
Jan Paweł patrzy z góry…
dom na wyjście i powroty
z solą i chlebem na progu
w kalendarz wpisany –
wzywam świętych na pojednanie.
Drzewo krzyża
Drzewo krzyża
drzewo świata
jest moim ciałem
zmartwychwstaje i umiera
od świtu do nocy
w rozmowie z duchami
co pod krzyżem leżą
drzewo mojego życia
nie patrzy na zegarek
jest z Matki od Krzyża
gdy milczę
w ogniu zmartwychwstaje.
Harnasie
Zero stopni za oknem
noc w głębokim oddechu
tylko śladem wiersza
liść pod próg się toczy
znużenie
niedosyt
ślady na papierze
liczę do 44
reszta jest milczeniem
Harnasie
biorą mnie w posianie
– chciałem więc jestem.
Kamień wrzucony do rzeki
Z drewna wykrzesałem słowo
przez czterdzieści dni pisałem
na brzozowej łupince
puszczałem je na wielką wodę.
Panie, dałeś ogień
stworzyłeś słowo
postawiłeś kamień na znak czasu
a co z pamięcią?
Czy to tylko kamień
wrzucony do rzeki?
Karty Pani Mai
Bywają cuda różne
jedni piszą
drudzy grają
trzeci pędzlem świat malują.
Karty Mai Lambert –
kolor fantazja poezja
w papierze finezyjnie cięte
na święta
na urodziny
na wesela
na pogrzeby
na każde sto lat.
w brewiarz wpisane
w kalendarz przybrane
wszystko od A do Zet.
cieszy oko
serce ściska – amen!
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl
Piękne, nietuzinkowe, pełne emocji przy użyciu prostych słów, co wcale nie jest łatwe, by wzbudzić w czytelniku zachwyt!
Dziękuję za dobre słowo. Poezja dziś jest rozmową przyjaciół. Słowa najprostsze, prawdziwe, jak w prywatnej rozmowie, dają szansę na porozumienie, żywy kontakt, wspólne obcowanie w misterium życia i poezji. Warto pamiętać, że… na początku było słowo i od niego wszystko się zaczęło… także nasza twórcza obecność, w tym także poezja.WM