Wiersze tygodnia – Waldemar Michalski

2
186
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska

Akwarela z kawą w tle

Umawiamy się na naukę malowania akwarelą
choć wiadomo że to tylko pretekst
stare miasto odpłynęło w siną dal
jest tylko ona i kawa mocniejsza od wina
słowa są wędką
rybą jest okazja
kawiarenka z oknem na to co jest
i adresem zapisanym na jutro
tymczasem malowanie to zadanie na dziś
każde słowo jest pragnieniem
zapatrzeni zasłuchani
pijani nadzieją
podpisujemy akt
czas staje się cyrografem.


Brzoza

Nie napisałem wiersza
o brzozowym drzewie
które rośnie za oknem
na wyciągnięcie ręki
czytam wiersz Adriany Szymańskiej
dla której brzoza jest drabiną do nieba
na Wołyniu przy studni
też rosła brzoza – czarodziejka
w lustrzanym oknie wody
jej biała sukienka
to radość i nadzieja
kto był smutny przytulał się do niej
była na wszystkie troski i ból zęba
na wczorajsze jutro
i jutrzejszą pamięć
była – ale ją też wycięto.


Dlaczego piszę wiersze?

Dlaczego piszę wiersze?
Odpowiadam szczerze: – nie wiem.
Może matka zbyt długo
pochylała się nad kołyską
uchylała nieba…

Przez chmury przebijało się
słońce – była pora żniwnych
powrotów i spadających gwiazd
ukraińskie dumki śpiewano
na progach drewnianych
chat lub litanię pod figurą do świętej
Panienki – na stole czekało
jędrne kwaśne mleko
i młode kartofle świeżo gotowane.

W kalendarzu były wiersze
i rysunki – jakiś jeleń może łoś
z ogniem pomiędzy wielkim porożem
szedł za mną dniem i nocą
przez lasy i bagna Polesia
aż trafił pod otwarte okno –
czytałem już pierwsze litery.

Mój kościół –czasem cerkiew –
był pełny kadzidła i złota
podpieraliśmy ściany – pyzate aniołki
jak bańki mydlane wskazywały drogę do nieba
słyszałem brodatych proroków:
po łamaniu chleba poznacie mnie
nie poznałem nie zdążyłem
noce pełne ognia wypaliły wszystko.

Inne nieba były nade mną
inne słowa we mnie i ze mną
coraz częściej bywam
gdzie mnie nie ma
tylko pytania wciąż te same
bez odpowiedzi…


Dom

Dom mój ciągle w budowie
zbieram kamienie prostuję ściany
ostatnie krokwie
z kogutem na świętych pojednanie
Bobola pokazuje rany
Popiełuszko zakatowany
Jan Paweł patrzy z góry…
dom na wyjście i powroty
z solą i chlebem na progu
w kalendarz wpisany –
wzywam świętych na pojednanie.


Drzewo krzyża

Drzewo krzyża
drzewo świata
jest moim ciałem
zmartwychwstaje i umiera
od świtu do nocy
w rozmowie z duchami
co pod krzyżem leżą
drzewo mojego życia
nie patrzy na zegarek
jest z Matki od Krzyża
gdy milczę
w ogniu zmartwychwstaje.


Harnasie

Zero stopni za oknem
noc w głębokim oddechu
tylko śladem wiersza
liść pod próg się toczy
         znużenie
              niedosyt
                  ślady na papierze
liczę do 44
reszta jest milczeniem
Harnasie
biorą mnie w posianie
– chciałem więc jestem.


Kamień wrzucony do rzeki

Z drewna wykrzesałem słowo
przez czterdzieści dni pisałem
na brzozowej łupince

puszczałem je na wielką wodę.

Panie, dałeś ogień
stworzyłeś słowo
postawiłeś kamień na znak czasu

a co z pamięcią?

Czy to tylko kamień
wrzucony do rzeki?


Karty Pani Mai

Bywają cuda różne

jedni piszą

drudzy grają

trzeci pędzlem świat malują.

Karty Mai Lambert –

kolor fantazja poezja

w papierze finezyjnie cięte

na święta

na urodziny

na wesela

na pogrzeby

na każde sto lat.

w brewiarz wpisane

w kalendarz przybrane

wszystko od A do Zet.

cieszy oko

serce ściska – amen!


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

2 KOMENTARZE

    • Dziękuję za dobre słowo. Poezja dziś jest rozmową przyjaciół. Słowa najprostsze, prawdziwe, jak w prywatnej rozmowie, dają szansę na porozumienie, żywy kontakt, wspólne obcowanie w misterium życia i poezji. Warto pamiętać, że… na początku było słowo i od niego wszystko się zaczęło… także nasza twórcza obecność, w tym także poezja.WM

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko