Człowiekiem być –
nie będąc ptakiem?
Pamięci Andrzeja Babińskiego
I ten poznański Ikar
Poeta najlżejszego kroku
nad wieżami mostami miasta
który śmiał
stojąc obok Nike
dodawać jej odwagi
By wreszcie zadać sobie pytanie
Czy można człowiekiem być
nie będąc ptakiem?
list
Ty za mnie żyjesz Andrzej
ty na spotkanie przesławnego
Prozarza Wielonakładowego
pogonie zgubiwszy (i orkiestry
gdy na wągrowieckim peronie
ostatnie w trąby płuco ślą)
płyniesz przez jezioro aby wmieszany
w publiczność wyliczyć z nagła
miłośnikowi lasu autorskie drzewa
wybite pod literę byle
Ty zmylisz portiera i wypędzisz
jak ze świątyni niegodziwie kupczących
tłum wierszorobów i arcy – ich – faryzeja
i uperfumowawszy oddech zapalisz
swoje „Znicze”
Ja za ciebie w pętli krawata
przy biurku ja u dentysty
Ale ty mnie odkupisz
w północnej godzinie sumienia
odezwiesz się niby tonący bijąc w drzwi
i przyniesiesz z obtłuczonym grzbietem
figur koguta jak przypowieść o trzykrotnym kurze
– zdrajcy
* * *
Za dnia dojna krowa złotówek
że na łyżwach cóż z tego – ta
z wiersza Andrzeja Babińskiego
Mąż – nie mąż
Garbaty aniołek Alicji
podejrzany o wiersz jak o niewierność
przemykam się złamany widelec
między kupką nocną a zupką
O mnie przepalone żarówki
gwiżdżące spłuczki i pieluchy znaki
Kiedy noc dwoistego dosiadam ogiera
białych piersi twoich miłośnie gryzę
papier szyi najcieńszy i rozedrgany
pośród odpływających oczu i kwitnących palców
maczam język we krwi rozpisuję
poemat – ja Frankenstein twój
wiersz na gołębiach
Nie ma ja. Się jest.
Edward Stachura
Tylko się rozejrzeć – są wszyscy
i ten ptasi nie do zmylenia
zapach poczekalni.
Witek rękaw marynarki ślini
i swój order przodownika czyści
Łucja przymierza się w kapelusz większy
Walizki bigosu i poręcze szyn
jak mówił Bruno
i bar jeszcze zamknięty
Duży cukrowy – Olek Wojciechowski
w sławnej skórze marynarki
Biały kołnierzyk latawca – tułacza
Andrzeja Ogrodowczyka przez Turek
w drodze na Kowale Pańskie
Wieczny turkot – Krzyś Adamkiewicz
listowy – jak mówi się tu na Wildzie
Teatr Kwitnącej Trawy
ale się brody paciorki i sznurki
Markowa Obarska Kapela „Winda”
I wreszcie ekspresem z Warszawy
Sted się ma jak pocztowy
torba na ramieniu kasa
formularz tylko kwit podpisać
Dopiero teraz zrywa się
z parapetu kołuje zatacza cień
czarna peleryna od Czerwonej Róży
„Ja jestem Breżniew! Ja jestem…”
krzyczy krztusi się Andrzej Babiński
Zostaw mówi mundurowy do mundurowego
to jest ten Się – wariat
Są więc wszyscy
i jeszcze jeden na gzymsie ptak
z dzioba tak podobny
do ciebie albo do mnie
Autorowi „Zniczy”
Ciągle mi dzwoni
wierci w uchu
Andrzeja głos
coraz wyżej
aż po skowyt
wiersza śpiew
Miał
przed nami
ten słuch
sztuka – suka
—
W 40 ROCZNICĘ ODEJŚCIA POETY ANDRZEJA
„Stojąc przed tobą dodaję ci jeszcze odwagi”
Andrzej Babiński urodził się w Białymstoku 5. I . 1938 r. w rodzinie o tradycjach szlacheckich we wsi Babino. Już w roku 1983 zapowiadał w środowisku swe odejście. Dnia 14 maja 1984 udał się na most im. Marchlewskiego w Poznaniu (dziś most im. św. Jadwigi) było to w późnych godzinach wieczornych, zapewne, by skoczyć do Warty.
W dniu 14 maja 1984 roku około godz. 22.oo patrol Milicji odnalazł jego ciało poety na betonowym nadbrzeżu rzeki Warty. Śledztwo wykluczyło sugerowany przez ojca motyw zabójstwa. Tak więc 14 maja minie 40 lat od tej samobójczej śmierci…
Propozycje tytułu na całość bloku o nim, wyjęte z twórczości AB: stojąc przed Tobą dodaję ci jeszcze odwagi… (Znicze)
Drogi redaktorze! – zwracał się do szefa Klubu Literackiego kolegi Jerzego Grupińskiego w Sali Kominkowej na Zamku w Poznaniu:
Pan mnie nie rozumie redaktorze. Mnie do życia powołała suka. (Trzy listy)