Krystyna Konecka – SAMUELA PISARA PODRÓŻE DO GRANIC PAMIĘCI

0
153
Samuel Pisar w swoim gabinecie w Paryżu. Fot. K. Konecka

     Każde spotkanie z Samuelem Pisarem było jak kolejna lekcja głębokiego wzruszenia i wspomnień. Nieważne, czy zdarzało się w Paryżu, w Warszawie, w rozmowie telefonicznej z Nowego Jorku lub z Barcelony, czy w Białymstoku. Nie  odczuwało się też w tych relacjach dystansu, że oto partnerem rozmowy jest „obywatel świata”, doktorant Sorbony i Harvardu, uznany ekspert w dziedzinie prawa międzynarodowego, rzecznik współpracy ekonomicznej Zachodu ze Wschodem oraz zintegrowanej Europy, posiadacz obywatelstwa Stanów Zjednoczonych, nadanego mu specjalnym aktem Kongresu USA, autor kilkunastu książek, m.in. „Handel i koegzystencja”, ”La Ressource humaine” ale przede wszystkim – przetłumaczonej na ponad dwadzieścia języków autobiografii pt. „Z krwi i nadziei”. Wydanie tej książki po polsku w rodzinnym mieście Samuela Pisara stało się ważnym epizodem mojej własnej biografii.

     W dniu 24 kwietnia 2021 roku rozkładówkę tygodniowego dodatku do „Gazety Wyborczej” – „Ale historia” wypełnił tekst pt. „Doradca prezydentów”, z nadtytułem uzasadniającym tę publikację: „Samuel Pisar, ojczym sekretarza stanu USA Antony’ego  Blinkena, urodził się w Białymstoku”. Na końcu autorka Marta Grzywacz przytacza „Źródła”: Samuel Pisar „Z krwi i nadziei”, tłum. Wanda Gall, Reklamowo-Wydawnicza Agencja Dziennikarzy, Białystok 1992. Otóż źródło było tylko jedno – książka, z której wstępu można dowiedzieć się m.in. w jaki sposób doszło do jej wydania w rodzinnym mieście „obywatela świata”… W moim archiwum zachowały się też liczne fotografie ze spotkań z Samuelem Pisarem oraz korespondencja z nim i tłumaczką książki… Tak, zdecydowanie ta publikacja stała się ważnym epizodem mojej własnej biografii…

x x x

     …Jest październik 1999. Szeroką paryską aleję z pasmem drzew pośrodku, tak samo jak przed laty zamyka Łuk Triumfalny. Samuel Pisar, już gotowy do wyjścia, upewnia się tylko, czy trzeba włożyć kurtkę. Spacer jest bardzo długi, i bardzo piękny – przez niedaleki, ale rozległy Lasek Buloński. Z Samuelem tak już jest, że nawet w najbardziej lirycznym otoczeniu, a może właśnie dlatego, odkrywa się ku przeszłości, której nigdy nie zapomniał. Opowiada o nieustających spotkaniach z wielkimi tego świata, schyla się po kasztany. – Wiesz – mówi – ja zawsze w dzieciństwie trzymałem kasztany na balkonie naszego domu przy ulicy Dąbrowskiego.

     Kiedy podczas białostockiej promocji swojej autobiografii pt. „Z krwi i nadziei” w 1992 roku odwiedził rodzinny dom, stojąc na balkonie pokazywał miejsce, gdzie stawiał rower. Siedem lat później dowiedział się, że ktoś remontuje ten dom, do którego zresztą nigdy nie zamierzał wracać. Ale nie wie, że niedawno zniknął balkon….

    Przed rokiem wydania książki, ba – do roku 1990 w lokalnych mediach nie było żadnych publikacji o tragicznych losach i błyskotliwej światowej karierze Samuela Pisara. Trzeba cofnąć czas.

 x x x

     Niegdyś znany jako miasto ze złotym sercem, dzisiaj Białystok jest nieco więcej niż cmentarzem bez grobów. To zdanie oraz kilka innych z anglojęzycznej wersji książki „Of Blood and Hope” cytuje Enid Lodge w sierpniowy wieczór 1990 roku, kiedy deszcz bębni w zieloną karoserię wygodnego „caravanu” i nie chce się wyjść w zmokniętą trawę strzeżonego parkingu przy białostockim hotelu „Leśnym”.  Przed kilkoma godzinami jeszcze nie podejrzewałam istnienia małżeństwa Enid i Philipa Lodge’ów, nauczycieli z Liverpoolu. Drobne niezgranie wakacyjnych terminów sprawiło, że kiedy oni, odrzucając europejskie atrakcje turystyczne pojawili się w Białymstoku, zaprzyjaźniony z nimi profesor Bogdan Wierzbicki z Filii Uniwersytetu Warszawskiego właśnie przebywał w swoim stołecznym mieszkaniu. – To dzięki naszym kontaktom i współpracy w ramach stowarzyszeń Organizacji Narodów Zjednoczonych, zaczęliśmy zwracać uwagę na Białystok, gdziekolwiek pojawiła się ta nazwa – opowiadali nowi znajomi wkrótce potem, jak zmobilizowana alarmującym telefonem z Warszawy, z koleżeńską prośbą o zajęcie się gośćmi, znalazłam się w samochodzie Lodge’ów. – Właśnie przed przyjazdem tutaj przeczytaliśmy w czasopiśmie „The European” artykuł o Samuelu Pisarze. Byliśmy bardzo zdziwieni, że urodził się w Białymstoku, i że przeżył Oświęcim.

Sierpień 1990. Nauczyciele z Liverpoolu, Enid i Philip Lodge przybyli do Białegostoku tropem autobiografii Samueal Pisara. Z archiwum K. Koneckiej

     Noreen Taylor pisała w „The European”:„…W jego autobiografii… seria zdjęć ilustruje bliskie związki Pisara ze światowymi autorytetami. Są fotografie z szejkiem Jemenu, prezydentem Mitterandem, Edwardem Gierkiem z Polski, z różnymi Amerykanami, Rockefeller, Kissinger, Armand Hammer, Kennedy…. Fotografie szczególne… Przyjaciel Ben z białostockiego dzieciństwa, z którym uciekali z obozu koncentracyjnego. Dziadkowie.  Ojciec Dawid z małą Friedą. Rodzice razem. Matka Helena i wuj Memel w mundurze polskiej armii. Kamienny krzyż na peryferiach Białegostoku, oznaczający prawdopodobne miejsce rozstrzelania Dawida Pisara przez gestapowców…

x x x

     Samuel Pisar przyzwyczaił się, że w życiu trzeba było stracić bardzo dużo. Wszystko. Po powrocie ze spaceru do domu, gdzie żona Judith przygotowała wspaniały lunch, rozmawiamy w gabinecie, w którym od kilku lat nic się nie zmieniło. Przybyły tylko, podobnie jak na piętrze, kolejne fotografie. Uśmiechają się na nich dorosłe dzieci: Helaina i Alexandra oraz Antony i najmłodsza Leah, którzy pracują w Białym Domu w Waszyngtonie. Samuel uważnie przegląda przywieziony mu w prezencie album „Dawny Białystok” Jana Murawiejskiego, pełen przedwojennych pocztówek miasta.

     – Dzisiaj to jest dla mnie inna planeta – mówi cicho. – Tysiąc lat. Daleko z Paryża, Waszyngtonu, z Nowego Jorku, z Londynu. Geograficznie. Ale ja to wszystko jeszcze czuję. To się przewija przed moimi oczami jak film. Pamiętam te ulice. Pamiętam fotografie zrobione w domu. Ja, mały chłopaczek, dwa-trzy lata, z długimi włosami, jedną moją rękę trzyma matka, drugą ojciec… Pamiętam je w albumie mojej rodziny.

     Stare widoki z okolic ulicy Dąbrowskiego. – To się nazywa dworzec kolejny? – Kolejowy. – Kolejowy. A to kościół świętego Rocha. Przed moim oknem. Kiedyś wydawał mi się taki duży… Ta pocztówka. Nie wiem czy to jeszcze egzystuje. Bo to była szkoła. Ulica Szlachecka. Była Polna, Szlachecka i Nowy Świat. Przed Lipową. Tak ja to pamiętam. Ja jeszcze widzę ten Białystok w ostatnich momentach mojego życia. Z getta prowadzili nas na kolej. Musiałem maszerować przed moim domem. Widziałem tam w oknach obcych ludzi.

     Nigdy więcej nie zobaczył matki i siostry. Ojca Niemcy zamordowali wcześniej. On, mały Mula, ocalał. Kiedy wybuchła druga wojna światowa, miał dziesięć lat. Znacznie później Jewgienij Jewtuszenko napisał o nim w wierszu:„Jestem małym chłopcem z Białegostoku,/ Moja krew kapie na podłogę kropla po kropli….

x x x

     …Pomiędzy latami 1990 a 1999 wydarzyła się epoka. Intensywnej pracy i zacieśniania przyjaznych relacji z angielskimi pasjonatami przeszłości, a potem – z „małym chłopcem z Białegostoku”. Ten czas Enid Lodge, bez której aktywności mogło się to wszystko nie wydarzyć, na swój sposób relacjonowała kolejne wydarzenia w październiku 1992 roku – w  „North West News” w Liverpoolu oraz w obszernym tekście Noreen Taylor na łamach „The European”, pisma czytanego w Brukseli, Londynie, Paryżu, Berlinie i Moskwie. Artykuły  ukazały się… dwa tygodnie po promocji w Warszawie i Białymstoku polskiego wydania (nieco zredukowanego z oryginalnej wersji w języku francuskim) książki Samuela Pisara „Z krwi i nadziei”.

     Jak do tego doszło? Angielscy goście wyjechali pod wrażeniem spotkań ze śladami egzystencji przez wieki w Białymstoku społeczności żydowskiej, liczącej do wojny 60 tys. obywateli. Po powrocie do Anglii wysłaliśmy Krystynie wiele informacji oraz adres Samuela Pisara, z którym nawiązaliśmy kontakt – wspomina Enid Lodge. – Ona w swojej gazecie opublikowała serię tekstów, które zostały wysłane do Pisara w Paryżu (…). Podczas naszej kolejnej wizyty w Białymstoku w sierpniu 1991, dowiedzieliśmy się, że książka „Of Blood and Hope” zostanie wydana w Polsce.

x x x

     – Tutaj, w Paryżu, myślę o tym i dotąd nie mogę pojąć, jak ja to wszystko przeżyłem – bardzo cicho mówi Samuel. – Fizycznie, rozumiesz, fizycznie to były tortury, lecz to można przeżyć. Ale psychicznie, ja nie wiem, jak to wszystko przetrzymałem. Było nas około 500 dzieci w tej szkole. I dlaczego tylko ja jedyny przeżyłem? Być może, to był – los.

     Każdą kartkę Sam ogląda z wielką uwagą. Odbiera telefon, i znowu wraca do albumu.

     – To są autentyczne kartki pocztowe! Ja je pamiętam! – wzrusza się. – Miałem kolekcję marek pocztowych. I kartki też. Tam była ulica Wersalska. Niedaleko Pałacu Branickiego, gdzie mieszkała moja babcia, i mój dziadek, nad rzeką. Gdzie żył mój wujek, który potem pojechał do Australii.

     Rodzina Pisarów była związana z Francją. Jeszcze przed wojną dziadkowie wysłali dzieci na Sorbonę. W prasie paryskiej było wiele tekstów o tym, że to nie przypadek, iż światowej sławy prawnik, doradca prezydentów i Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego zamieszkał w Paryżu.

     – Ty wiesz, że moje nazwisko jest anagramem Paryża: PISAR – PARIS. I że moje imię jest anagramem muzy: SAMUEL – LA MUSE. Interpretowano to w ten sposób, że „Paryż to jego Muza”. LA MUSE – PARIS”. SAMUEL PISAR. I pisali też, że nie bez przyczyny moja babcia w Białymstoku mieszkała na ulicy Wersalskiej. Bo przecież Paryż to także Wersal. To wszystko tak było związane z Francją. I mój powrót. Po wojnie byłem jeszcze w Niemczech. I moja ciotka Barbara – z Paryża pisała, żebym przyjechał do Paryża. Patrzyłem na to nazwisko: Pisar – Paris, i to był taki znak z góry. I powiedziałem sobie: muszę pojechać do Paryża. To było bardzo prymitywne. Ale ja to zrozumiałem. Znalazłem ten znak z góry. To była inna inkarnacja. To samo życie.

Pierwsze polskie wydanie „Z krwi i nadziei” z 1992 r. oraz jedna z edycji anglojęzycznych. Fot. K. Konecka
Obydwie książki z dedykacjami autora – na początku współpracy i po promocji polskiego wydania…

     Obok albumu „Dawny Białystok” – inne książki. Różnojęzyczne wydania „Z krwi i nadziei”. W środku fotografie. Na jednej z nich Samuel Pisar z córkami i psem na trawie. W tle – gotycki zamek. Dolina Loary. To część nowej planety „małego chłopca z Białegostoku”, który miał opuścić świat przez komin krematoryjnego pieca.

     – To nasz pies Bałałajka – wspomina Samuel. – Na portretach angielskiego króla Charlesa I, które malował Van Dyck, król jest na koniu, i zawsze są psy, bardzo rasowe, które nazywają się King Charles Cavalier. Królowa Elżbieta II dała sześć takich psów Giscardowi d’Estaine, kiedy został prezydentem Francji. To on jednego mi podarował. To właśnie Bałałajka. Ten zamek, bardzo piękny, miałem przez siedem lat. Potem musieliśmy wyjechać na Florydę, do matki Judith, do Waszyngtonu i ze względu na studia dzieci w Harvardzie. Oddaliśmy zamek. Ale obok mamy Bois de Boulogne.

x x x

     Teczka w białostockim biurku zawiera korespondencję z Samuelem Pisarem. Listy w języku angielskim przysyłane w kopertach, drukowane na maszynie, wydruki ksero, parę w rękopisie, dopiero ostatnie to maile. W tych odręcznych podpisuje się: Mula – swoim imieniem z dzieciństwa. Niektóre listy – w imieniu podróżującego po świecie prawnika i pisarza – podpisane przez jego asystentkę, Carlę Lewis. Liczne rozmowy przez lata, niezarejestrowane, odbywały się tylko po polsku. Pierwszy, poruszający, bardzo obszerny list nadszedł z Paryża z datą 12 marca 1991, był odpowiedzią po otrzymaniu inicjalnych publikacji z cyklu „Powroty S. Pisara” na łamach „Gazety Współczesnej”. W załączeniu – z tą samą datą kopia listu w języku francuskim do Wandy Gall w Warszawie, tłumaczki, która jak się wkrótce dowiem – z potrzeby serca dokonała przekładu książki z języka francuskiego („Le Sang de l’Espoir”)  już w roku 1979, i bezskutecznie starała się o jej publikację w kraju. Autor listu podpowiada tłumaczce kontakt „avec Mme Konecka a Bialystok”. W załączeniu do listów – książka w edycji angielskiej: identyczny egzemplarz jak ten, który trzymałam już w dłoniach, należący do Enid. Teraz z osobistą dedykacją: „…from a fellow-writer and a one time – rodak”.

        Z każdym kolejnym listem coraz więcej serdeczności i przyjaźni. Samuel Pisar już wie: jego autobiografia NA PEWNO zostanie wydana w Białymstoku w języku polskim. We wrześniu Carla Lewis pisze w imieniu szefa przebywającego w Stanach Zjednoczonych: „He would be delighted if you wrote a preface to the Polish edition of his book. Please go ahead”.

     Korespondencji przybywa. Także z tłumaczką, Wandą Gall. W zredukowaniu przekładu wspiera ją Maria Romanowska z Reklamowo-Wydawniczej Agencji Dziennikarzy AG-red, której kierownictwo udaje mi się zachęcić do opublikowania  książki Samuela Pisara. Doprawdy, gdyby nie pracujący tam podówczas były prezydent Białegostoku, Zbigniew Zdrojewski, który przypadkowo zajrzał do mojego redakcyjnego pokoju…I szef z gestem, Krzysztof Ochrymiuk.  Spotykamy się z tłumaczką. Przybywa korespondencji. Edytor organizuje program promocji „Z krwi i nadziei”. Przełom września i października 1992 r. to wielkie święto – gościmy Samuela Pisara wraz z małżonką Judith, prezesem Fundacji Centrum Kultury Amerykańskiej na Europę.

    Zachowana seria fotografii dokumentuje spotkania w stołecznym hotelu „Sobieski”, podczas uroczystej promocji  z udziałem wielu dziennikarzy w Teatrze Żydowskim, w podróży autora do granic pamięci, więc do Tykocina, skąd pochodzili jego dziadkowie, do lasu pod Nowosiółkami, gdzie został stracony Dawid Pisar. – Był naturalnym przywódcą – mówił syn. – To naturalne, że taki człowiek jak Dawid nie zginął od gazu, ale w walce. To była walka nie tylko dla Żydów, także dla Polski. I on jest autentycznym bohaterem. Wiem, że dostarczał do getta pistolety. Wiem też, że wywiózł stamtąd wiele żydowskich dzieci do chłopów na wieś. Na zdjęciach Samuel Pisar w domu dzieciństwa przy ul. Dąbrowskiego, w drewniaku przy Czystej, gdzie jego rodzina wegetowała od lata 1941 do chwili zagłady getta. Grupę żydowskiej młodzieży, towarzyszącej autorowi od Warszawy, nagrywa do powstającego dokumentalnego filmu Krzysztof Krauze. Na innych – spotkanie nieznanego gościa z młodzieżą LO nr 1. Kadry z promocyjnego wieczoru w białostockim teatrze z władzami województwa i miasta oraz licznymi mieszkańcami, którzy podziwiają także ekspozycję większości książek w różnych językach dawnego białostoczanina. Wreszcie – zatrzymane w kadrze chwile wizyty gości w domu, gdzie m.in. powstawał wstęp do polskiej edycji „Z krwi i nadziei”.

     Ze wstępu: Za białostockim dzieciństwem Samuela Pisara zatrzaśnięto drzwi bydlęcego wagonu. O czasie, który następnie przetrwał, mówił na łamach światowej prasy, iż jest człowiekiem „który spędził swoje dorastanie w największym piecu tego kontynentu”. W niewiarygodnych zdarzeniach losu, układających się jak kadry sensacyjnego scenariusza filmowego, wiara i nadzieja, a ponad wszystko – nadludzka wola życia nie pozwoliły poddać się….

     …Inne cykle fotografii, wyznaczane, zbiegiem okoliczności, co trzy lata. Inne artykuły, po latach, bo nasze relacje trwają. Do rozmowy pt. „Wszystkie barwy życia”, przeprowadzonej w październiku 1993 roku Samuel Pisar dał się sfotografować w swoim paryskim gabinecie. Nie unikał też obiektywu, kiedy dokumentowałam zdarzenia do reportażu w marcu1996 r.: uhonorowany nieco wcześniej – za swoją działalność międzynarodową – w Australii, w imieniu brytyjskiej królowej, tytułem „Sir” , dr Samuel Pisar odebrał właśnie z rąk prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego – Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP. W roku 1999 (jak niegdyś odwiedzając Paryż w ramach wycieczki białostockiego biura podróży) spotykamy się kilkakrotnie. Stąd zdjęcia w domu niedaleko Łuku Triumfalnego, w kancelarii prawniczej, wreszcie – w scenerii starodrzewu Bois de Boulogne…

Październik 1992. Samuel Pisar odwiedza dom rodzinny przy ul. Dąbrowskiego w Białymstoku. Fot. K. Konecka

x x x

     Ten wciąż żywy kadr. Urokliwy Lasek Buloński, gdzie w drodze powrotnej Samuel kopał kasztany jak mały chłopak i wrzucał je do wody. Kilka dni potem rozmawiamy w kancelarii adwokackiej Samuela Pisara, gdzie na ścianie wisi fotografia małej wnuczki Ariel, a obok – akt nadania mu obywatelstwa amerykańskiego przez Kongres oraz pióro, którym ten dokument osobiście podpisał prezydent John F. Kennedy. Klientami kancelarii są gwiazdy światowego kina i koronowane głowy, w tym serdecznie zaprzyjaźniona z rodziną królowa Danii, Małgorzata.

    W porze lunchu, wszyscy idą do lokali, a Samuel Pisar do pobliskiego Parku Monceau (jak tego dnia ze mną), w obrębie którego znajduje się alabastrowy monument Fryderyka Chopina oraz stary budynek szkolny.

     – Kiedyś zawsze przychodziłem patrzeć na moje dzieci, które uczyły się tutaj po kolei – mówi ciepło Sam. Przechodzimy obok roześmianej grupki dziewczynek i chłopców w granatowych płaszczykach, pod opieką nauczycieli.

     Nie ma niczego ponad rodzinę. Samuel, który stracił wszystkich, wie to bardziej niż ktokolwiek. W najnowszym numerze „Point de View” jest kolorowy fotoreportaż pełen VIP-ów. Książęta krwi, aktorzy, Marina Vlady, Judith i Samuel Pisar.

     – To nie jest ważne – mówi.

     Ze wstępu do polskiego wydania „Z krwi i nadziei”: Książka (…) jest niemal osobistym spotkaniem z Samuelem Pisarem; jego nieustającym powrotem do korzeni, głęboko wrośniętych w polską ziemię, do tożsamości żydowskiej; świadectwem pamięci czasów prawie bezbłędnie funkcjonującego aparatu terroru, czyli – reportażem z piekła. Także zapisem błyskotliwej światowej kariery człowieka nauki, polityki, dyplomacji i biznesu, która trwa….

x x x

     Osobisty, odręczny list Samuela Pisara z 8 kwietnia 2009 roku był jednocześnie zaproszeniem na białostocką konferencję pn. „Poszukiwanie pamięci i dialog – Białystok 65 lat później”. Jej prowadzenie powierzono słynnemu białostoczaninowi. Nie spotkaliśmy się, przebywając wtedy Anglii, skąd wysłaliśmy pozdrowienia . „It is a tragedy – napisał w mailu – that you and your husband cannot be there, but we will repair that later”.

     Nie naprawiliśmy tego nigdy. Samuel Pisar zmarł w Nowym Jorku 27 lipca 2015 roku…    

x x x

     …Nie znikający obraz pod powiekami. Kiedy na paryskiej ulicy trzeba zatrzymać taksówkę, „obywatel świata” podnosi rękę. Bezskutecznie. Nagle wkłada palce do ust i – gwiżdże przenikliwie. Taksówka zatrzymuje się.

     – Jestem chłopakiem z Białegostoku – uśmiecha się Samuel. – U nas właśnie tak się gwizdało…

Październik 1992. Po promocji polskiej edycji książki, Noreen Taylor opisuje historię jej powstania…
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko