Wiersze tygodnia – Kazimierz Sopuch

0
141
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


Zachodzą mi oczy

Zachodzą mi oczy
łzami

Muszę je wycierać
by żyć

Taki los

Napisałem
pijąc poranną kawę

Dla kogo?

Dla nikogo –
pusto u mnie

Jestem nadpalony –
niedługo spłonę

Rozsyp  prochy
opiekunko moja
na Sopuchowej Roli

… której nie ma  

Olsztyn, 18.03.21          


Zaśpiewaj mi 

Irence Knapik- Machnowskiej

Śpiewaj mi
dziewczyno
pieśń uduchowioną     
Gdy będę nad ziemią
włóż mi na ramiona
płaszcz utkany z mgły
abym mógł zaśpiewać
tak jak śpiewasz ty
W tym płaszczu dolecę
tam gdzie nie wie nikt
Pieśń twoją zanucę
gdy nastanie świt

Stanę u wrót twoich
Najpiękniejsza z Dam
by złożyć Ci w darze
moją pieśń ostatnią            
bo ją tylko mam
Pieśń od ziemskiej Damy
  będzie moją drachmą
daną Ci u wrót
Kiepski ze mnie śpiewak
ale pieśń żarliwa
Przyjmij moją śpiewkę
z polskich pól i gór
i zaśpiewaj swoją
Najjaśniejsza z cór

Olsztyn, 6.09.21     


Jeremiady

Nic się nie zmieniło –
wszystko od wieków tożsame
Góry
rozsypują się w piasek
Nasze czyny
jakże Wielkie
znikają pod wodą

Nicość
przeistacza się
w Wieczność

Aby trwać Tam
musimy być Tu

Czy będzie to
wieczny lot
czy tylko
sen wiekuisty?

x   x   x

Usychają
jałowce słabe
Mocne
pną się ku słońcom

 x   x   x

 Myśląc o Wieczności
zapominamy
o chlebie powszednim 

Dlatego
trzeba siać żyto

A po żniwach
siadamy nad Styksem
po stronie życia
i wpływamy
do morza

Olsztyn, 27.05.21


Spływa mi z brody

Mam dziurawą brodę
to i spływa z niej

U niektórych
tak objawia się starość

Oni już się nie objawią
Niczym

Dobrze
gdy jeszcze chodzą
o lasce

Położą ich potem
na żywicznej desce

By szybciej
spłonęli

—-   ***   —

Tak
zamykają się
światy pojedyncze


Drabina nie Jakubowa

Tak pięknie…

Mój świat
słońca pełen

Zamknięty w mieszkaniu
przez możnych
wierzę że przeminą
dni one
ostateczne

Wciąż
narasta we mnie
wiara
w nieprzemijające

Tylko jeszcze nie umiem
tego nazwać

Czekam
by się tam wspiąć
po drabinie
nie Jakubowej

x   x   x

Ciągle jej szukam
I nie znajduję
                  
Już czas
na nią wejść

Stopień po stopniu
nie patrząc
na te doliny
które zostawiam
i na szczyty gór
których nigdy
nie zdobyłem

 x   x   x

Patrzę uparcie
w górę
Nie tracę wiary
w  nienazwane

Tylko chmury
nade mną
I miliony słońc
 których nie widzę

A drabiny
nie widać

Przyjdzie mi zostać
na dolinie

Wśród swoich
                                
x   x   x

Ten
który jest we mnie
woła z rozpaczą:

– Przecież twoi są tam
wśród nieskończonych galaktyk
i ciemnych dziur
przez które przejdziesz
nienaruszony

Wtedy
ujrzysz 
Drabinę

Nie rezygnuj

Czekaj

Olsztyn, 10.03.21  

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

              

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko