Zdzisław Antolski – Miniatury (10)

0
124

Rozmowa przy stole

Mama mi powiedziała, że jeśli będę chciał rozmawiać o mojej krzywicy, to ona pójdzie się utopić albo rzuci się pod pociąg.  Długo potem się zastanawiałem, na ile jest to szczere wyznanie, a na ile skuteczna próba zamknięcia mi ust. Wszak mama uważała się za osobę idealną, nie popełniającą błędów, więc moja krzywica musiała być dla niej bolesną obelgą od losu.
Stąd jej ciągłe poniżanie ojca, który śmiał się z tego choć widziałem nieraz, że jest mu naprawdę przykro. A przecież to on zarządzał całym domem: zarabiał, kupował jedzenie i ubrania. Bez niego wszystko by się rozleciało, a mama wpadłaby w czarną rozpacz.
Z jednej strony było mi jej żal, a z drugiej czułem strach. To ona przez swoją narcystyczną dumę, nie dopuszczając nikogo do dziecka, sprawiła, że zostałem kaleką na całe życie. A naprawdę nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą. Chciała być podziwiana, wielbiona i przez wszystkich słuchana.
Jak sobie pomyślę, że z tak głupich powodów uczyniła mnie kaleką…
A jeszcze jest podejrzenie, że uczyniła tak celowo, żeby być przedmiotem zainteresowania pięciu nauczycielek i pani dentystki i pięciu nauczycieli, to człowieka szlag trafia.


Pojedynek na pieśni

Ojciec, jako kierownik, otrzymywał z Inspektoratu Oświaty w Pińczowie, pod postacią Inspektora Żurka i Podinspektora Kosteckiego gotowe scenariusze akademii szkolnych. Były tam podane pieśni, jakie uczniowie mieli wykonywać i wiersze do recytacji.
Podano też, jakie pieśni (tytuły) mieliśmy śpiewać na wycieczkach.
Maszerowaliśmy przez wieś rycząc na całe gardła:

Żółty wiślany piach,
wioski słomiany dach,
płynie, płynie Oka,
jak Wisła szeroka,
jak Wisła głęboka…

Starzy Legioniści Piłsudskiego patrzyli na nas ze smutkiem i zażenowaniem, a potem kupowali w sklepie wódkę i śpiewali w krzakach:

Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to straceńców los.
Legiony to rycerska buta,
Legiony to ofiarny stos…

Najważniejszym legionistą w Pełczyskach był sąsiad Bogusia. Postawny mężczyzna, choć miał już swoje lata trzymający się prosto, mówiący krótkimi zdaniami, jakby zdawał meldunek. Budził szacunek, mimo że na starość pasał krowy, bo wnuczęta były jeszcze za małe… W Legionach był podoficerem i trzymał na półce książki o Piłsudskim i o Rydzu-Śmigłym oraz regulaminy służby wojskowej.


Awantura

Mam cały czas tłumiła w sobie wzbierający nieokreślony gniew, wynikający z poczucia bliżej nie sprecyzowanej krzywdy i niedocenienia jej przez otoczenie, który to stan w niej się gotował i wzbierał rozdrażnieniem,  jak magma w czynnym wulkanie, a znaki ostrzegawcze, w postaci drobnych sprzeczek z ojcem, występowały już od śniadania, aż w pewnym momencie, raczej po obiedzie, choć nigdy nie było wiadomo kiedy, następowała erupcja. W czasie kłótni matka podnosiła głos do strasznego krzyku, aż mi szumiało w głowie, a w finale awantury przewracała oczami, świecąc białkami i padała bezwładnie na podłogę, zemdlona, umierająca.
Ojciec, przyzwyczajony do takiego scenariusza, łapał za szklankę z zimną wodą i energicznie nacierał nieprzytomnej żonie skronie. Po kilku minutach, mama dochodziła do siebie, wstawała i z miną cierpiętnicy, ciężko obrażona, szła do swoich kuchennych zajęć, które traktowała jako karę.
Jakoś nigdy nie zrobiła sobie krzywdy, mimo licznych i częstych upadków. Za to ja, za każdym razem bardzo ciężko przeżywałem taką awanturę, odczuwałem lęk, przerażenie, było mi wstyd, że moja matka tak się zachowuje. Robi głośne awantury z bardzo błahych albo wręcz niezrozumiałych powodów. Nie umiałem sobie z tym poradzić.


Badanie

Do szkoły przyjechał lekarz. Sam jeden. Miał za zadanie przebadać wszystkie dzieci, a było nas około setki. Mama mnie zamknęła w północnym pokoju. Oświadczyła, że syna nie ma, chory, wyjechał, rozpłynął się, zniknął…
Nie wiem, co to był za lekarz i jakie papiery pokazał ojcu, ale kazał się dziewczynkom rozbierać do naga i macał je po cipkach. Dziś podejrzewam, że mógł to być jakiś zboczeniec z podrobionymi dokumentami. Ojciec mu asystował siedząc za biurkiem. I może dobrze, że go pilnował?.
A może go też podniecało?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko