Pod tym tytułem dr Ewa Kurek wydała w 2015 roku książkę, w której analizuje ducha i samodzierżawie Rosji od jej powstania do czasów współczesnych. Pozycję tę przywołuję wyłącznie dla tytułu, który jest bardzo trafny.
Po rozmowach telefonicznych Joe Bidena i Władimira Putina pod koniec 2021 roku okazało się, że ten ostatni zażądał gwarancji nie rozszerzania NATO na wschód oraz wysunął propozycje nowego podziału Europy wschodniej na strefy wpływów. Rozmowy te zostały poprzedzone gromadzeniem tysięcy wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Na podstawie tych niepełnych informacji uprawnione jest pytanie: o co chodzi prezydentowi Rosji? Zdając sobie sprawę, że znalezienie odpowiedzi będzie trudne, można jednak próbować zastanowić się nad jego poczynaniami i polityką Federacji Rosyjskiej. Agresywna aktywność międzynarodowa Putina od dłuższego czasu budzi uzasadnione obawy Zachodu i państw naszego regionu. To nie są strachy na Lachy, ponieważ za retoryką stoi potęga militarna państwa i nieobliczalność prezydenta.
Spoglądając na Rosję z perspektywy historycznej rzuca się w oczy charakterystyczna rzecz: w tym państwie nigdy nie funkcjonowała demokracja. Jej zalążki rodziły się za rządów Borysa Jelcyna. Po jego odejściu władzę przejął Władimir Putin wzmacniając grupę tzw. siłowników (przedstawicieli resortów siłowych), którzy – według tygodnika The Economist – stanowią 25 procent wyższych urzędników państwowych. Przy ich pomocy Putin z czekistowską konsekwencją zarżnął demokrację. Jedna z ostatnich instytucji broniących resztek demokracji, stowarzyszenie Memoriał, została zamknięta w grudniu 2021 roku przez Sąd Najwyższy Federacji Rosji pod pretekstem naruszania przepisów ustawy o „zagranicznych agentach”. Przypomnę że „Memoriał” zajmował się badaniami historycznymi represji radzieckich oraz ochroną praw człowieka w krajach byłego Związku Radzieckiego.
NARODZINY MOCARSTWA
Rosja zaczęła prowadzić politykę imperialną, gdy wzmocniła swoją pozycję po wojnie północnej na początku XVIII wieku, a car Piotr I Wielki pozbawił Szwecję aspiracji mocarstwowych. Od tego czasu Rosja aktywnie włączyła się w politykę europejską ingerując m.in. w interesy Polski. Piotr I rozpoczął wobec naszego kraju stosowanie polityki protekcyjnej w celu osłabienia jego siły i suwerenności. Wiadomym jest, iż źródła słabości wewnętrznej Polski pojawiły się znacznie wcześniej, o czym nie ma co się tu rozpisywać, bo to temat morze. Niezaprzeczalnym faktem jest, iż złowrogi cień Rosji wisi nad naszym krajem od ponad trzystu lat. Nawet teraz, gdy jesteśmy instytucjonalnie zintegrowani z Zachodem, buńczuczna retoryka Moskwy prowadzona wobec państw regionu środkowo-wschodniej Europy (szczególnie w stosunku do Ukrainy) dociera złowrogim echem do Warszawy wywołując uzasadnione lęki.
NOWE ŚWIĘTO ROSYJSKIE
Celem uzupełnienia powyższych rozważań proponuję krótką retrospekcję. Na początku XVII wieku Korona i Litwa, czyli królestwo obojga narodów było regionalnym mocarstwem, Rosja zaś była jeszcze słabym państwem. W 1610 roku wojska polskie pod dowództwem hetmana Stanisława Żółkiewskiego opanowały Moskwę, a bojarzy zgodzili się uznać piętnastoletniego królewicza Władysława Wazę za cara. Jednak na skutek błędnej polityki króla Zygmunta III Wazy Polacy zostali wyparci z Kremla 4 listopada 1612 roku przez wojska kniazia Dymitra Pożarskiego i Kuźmy Minina. Pamiętając o tym dniu, długimi susami przeskoczmy do czasów współczesnych. Na początku lat 90. ub. wieku Związek Radziecki w krótkim czasie rozpadł się na kilka państw, a Rosja przestała odgrywać czołową rolę na świecie, choć wciąż pozostała mocarstwem militarnym. Wraz z jej rozpadem upadł komunizm, więc zaniechano oficjalnego obchodzenia święta rewolucji październikowej w dniu 7 listopada (przesunięcie czasowe było skutkiem przyjęcia przez Rosję sowiecką kalendarza gregoriańskiego). Dla Władimira Putina, dla którego rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku, brak listopadowego prazdnika stał się dodatkowo bolesny. Władza poleciła więc ustanowić nowe narodowe święto. Historykom powierzyła zadanie odszukania w annałach takiego wydarzenia z przeszłości, którego data znajdowałaby się w pobliżu 7 listopada, ponieważ dla reżimu i dużej części społeczeństwa obchody święta rewolucji październikowej były ważne. Zadanie zostało wykonane wzorowo. Wybór padł na 4 listopada, kiedy to w 1612 roku Rosjanie usunęli z Kremla polską załogę przebywającą tam od dwóch lat. Właśnie ten dzień został uznany w 2004 roku za nowe święto rosyjskie – Dzień Jedności Narodowej. Moskwa ustanawiając to święto chciała też dać Polsce prztyczka w nos za uwolnienie się spod jej wpływów i przystąpienie do Unii Europejskiej. Tym samym niechcący zrobiła naszemu krajowi niezłą promocję. I czyni to co roku, ponieważ przy okazji obchodzenia tegoż święta świat dowiaduje się, iż przed paroma wiekami polskie wojsko zdobyło Moskwę i przez dwa lata ją utrzymywało, co nie udało się nawet Napoleonowi.
AGRESYWNA POLITYKA ROSJI
Na początku wspomniałem o uzasadnionych obawach Zachodu z powodu agresywnej polityki prezydenta Rosji. Pamiętamy o ostatnim kryzysie emigracyjnym na granicach Litwy, Łotwy i Polski z Białorusią, o wojnie na Ukrainie (2014) i w Gruzji (2008). Przypomnę też kalejdoskopowo o wcześniejszych imperialistycznych działaniach ZSRR, którymi były: stłumienie powstania węgierskiego w Budapeszcie w 1956 roku, wywołanie kryzysu na Kubie w 1962 roku, stłumienie Praskiej Wiosny w Czechosłowacji w 1968 roku, interwencja w Afganistanie w 1979 roku i naciski na rządzących Polską w 1981 roku, by zlikwidować „Solidarność”, co było jednym z powodów wprowadzenia stanu wojennego.
Putin wpisuje się w historyczny kontekst samodzierżawia Rosji od czasów Iwana Groźnego, nieobliczalnego i chorego psychicznie cara (w XIX wieku psychiatra rosyjski Paweł Kowalewski zdiagnozował u niego neurastenię i paranoję), aż po Józefa Stalina, psychopatycznego przywódcę Związku Sowieckiego. Putin jest jak jego poprzednicy nieobliczalny i chyba odklejony od rzeczywistości. Żeby nie być gołosłownym: po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel rozmawiała z nim telefonicznie. Po rozmowie stwierdziła, że nie jest pewna, czy ma on nadal kontakt z rzeczywistością, bo odniosła wrażenie, jakby żył w innym świecie (o czym pisał „New York Times”).
PUTIN DYKTATOR
Prezydent Rosji jest nieobliczalny i bezwzględny, czego nauczył się w szkole dla szpiegów w Moskwie zanim został oficerem KGB (już w szkole średniej zgłosił się do tej instytucji, wyrażając chęć zostania agentem wywiadu). Według Wiktora Suworowa, pisarza i byłego szpiega radzieckiego, każdy kadet przechodzący szkolenie wywiadowcze musi własnoręcznie zabić człowieka (tzw. kukłę), a nawet dwóch. Dyktatorskie działania Putina potwierdzają następujące wybrane fakty:
Krótko po objęciu przez niego stanowiska premiera we wrześniu 1999 roku w czterech rosyjskich miastach tajemniczo eksplodowały budynki mieszkalne, w których zginęło ponad trzystu mieszkańców. Putin oskarżył o terroryzm separatystów czeczeńskich, co było pretekstem do rozpoczęcia drugiej wojny w Czeczenii. Niezależni obserwatorzy nie mają dziś wątpliwości, że eksplozje budynków były prowokacją rosyjskich służb specjalnych.
W październiku 2006 roku zastrzelono w Moskwie niezależną dziennikarkę Annę Politkowską (w windzie jej bloku) za nagłaśnianie sprawy łamania praw człowieka w Czeczenii oraz za krytykę Putina i Ramzana Kadyrowa, „namiestnika” Kremla w Czeczenii.
Gdy milioner Michaił Chodorkowski, opozycjonista Putina, stał się dla niego politycznym zagrożeniem, prokuratura spreparowała wobec milionera zarzuty, po których w 2005 roku został skazany w sfingowanym procesie na 13,5 lat więzienia, z czego odsiedział 11 lat. Po wielu protestach płynących ze świata został wypuszczony na wolność.
W 2009 roku porwano z mieszkania i zastrzelono pracownicę „Memoriału” w Czeczenii, Natalię Estemirową.
W lutym 2015 roku zastrzelony został na ulicy w Moskwie przez nieznanych sprawców Borys Niemcow, były wicepremier, największy opozycjonista Putina.
W 2015 roku w Sofii próbowano otruć bułgarskiego handlarza bronią Emco Gebrewa, który sprzedawał broń Ukrainie. Na szczęście dawka trucizny o nazwie nowiczok nie była śmiertelna, Gebrew przeżył.
W 2018 roku w Anglii w Salisbury doszło do nieudanej próby otrucia nowiczokiem byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala (i jego córki), który działał na rzecz wywiadu zachodniego. W Rosji został skazany, lecz po roku odbywania kary – w ramach wymiany szpiegów – wyjechał do Wielkiej Brytanii. Zgodnie z zasadą wyznawaną przez KGB każdy agent, który zdradził ojczyznę, musi zostać zgładzony.
W sierpniu 2019 roku w berlińskim parku rosyjski agent Vadim K. zastrzelił Gruzina Zelimchana Changoszwilego, który podczas II wojny czeczeńskiej był dowódcą oddziałów czeczeńskich przeciwko Rosji. Mordercę ujęto i sąd niemiecki skazał go na dożywocie.
W lecie 2020 roku w hotelu w Tomsku próbowano otruć nowiczokiem opozycjonistę, Aleksieja Nawalnego. Po przewiezieniu go do Niemiec, lekarze uratowali go. Po dojściu do zdrowia Nawalny powrócił do Rosji i natychmiast został uwięziony pod pretekstem oszustw finansowych.
To tylko niektóre najgłośniejsze przypadki dyktatorskich działań Putina.
POLSKA PAMIĘĆ O NIEGODZIWOŚCIACH ROSJI
Nasze obawy przed nieobliczalną polityką Rosji wynikają z bolesnych doświadczeń, których zaznali Polacy na przestrzeni ostatnich stuleci. Z kart historii wiemy o interwencji carycy Katarzyny II w wewnętrzne sprawy Polski, o trzech rozbiorach, insurekcji kościuszkowskiej i kilku powstaniach przeciw carskiemu zaborcy. Gdy w PRL-u nie wolno było mówić o pewnych faktach, dowiadywaliśmy się z rozgłośni zachodnich i rodzinnych przekazów o wojnie w 1920 roku („Cud nad Wisłą”), o zamordowaniu polskich oficerów w Katyniu (w 1990 roku Michaił Gorbaczow uznał winę ZSRR), czy o braku sowieckiej pomocy dla warszawskich powstańców w 1944 roku. W polskich domach przez pokolenia przewijały się opowieści o wywózkach na Sybir, które zostały utrwalone w literaturze i sztuce. W mojej rodzinie ta pamięć jest wciąż żywa. Dziesiątego lutego 1940 roku z okolicy Brzeżan w województwie tarnopolskim zabrano rodziców mojej mamy (wtedy dwudziestoletniej dziewczyny) i jej cztery siostry. W bydlęcych wagonach wieziono ich dwa tygodnie i wysadzono w syberyjskiej tajdze koło Jenisiejska. Baraki były gotowe, tylko nie zdążono zrobić dachów. Do czasu zakończenia budowy baraki prowizorycznie przykryto gałęziami świerków. W takich warunkach, w lutym, zesłańcy spali. Wszyscy po ukończeniu szesnastego roku życia pracowali przy ręcznej wycince drzew, otrzymując głodowe racje żywności. Po dwóch latach przeniesiono ich do osady Sowrudnik do kopania rudy w kopalni złota. Ojczym mamy i trzynastoletnia siostra zmarli. Większość rodaków przetrwała mimo katorżniczej pracy, nieludzkich warunków, chorób i głodu. Gdy po wojnie Polacy wracali do kraju, kilku Rosjan chciało uciec razem z nimi. Niestety nie mieli na to żadnych szans. Często mówili: „U was jest Ameryka”, co oczywiście było dużą przesadą, ale świadczyło, że prości Rosjanie byli przekonani, że na Zachodzie jest na pewno lepiej. W 1946 roku rodzina mamy powróciła do Polski. Aby nie rysować jednostronnego obrazu życia podczas zesłania nadmienię, że mieszkający tam na stałe Rosjanie (poza osobami funkcyjnymi) byli dla Polaków dobrzy i pomagali im – co mama podkreślała – czasem zapraszali do siebie, a w ich izbach panowała nienaganna czystość.
WIATR HISTORII
Spoglądając na dzieje Rosji nasuwa się może naiwne, ale istotne pytanie: czy to państwo nie może być normalne? Czy Rosja musi funkcjonować jako satrapia, kraj półwolnych obywateli rządzonych twardą ręką autokraty wymuszającego knutem posłuszeństwo? Czy najskuteczniejszą dla władzy socjotechniką budowania jedności społeczeństwa jest – wśród innych podłych sposobów – kreowanie zewnętrznego zagrożenia?
Ludzie przez lata żyjąc ubogo w radzieckim komunizmie, spoglądali zawsze z utęsknieniem na dobrobyt społeczeństw Zachodu. Gdy na początku lat 90 ub. wieku zrodziła się taka możliwość, republiki radzieckie natychmiast wyzwoliły się z żelaznego uścisku Moskwy. Wówczas samorzutnie powstały niepodległe państwa na zachodzie i południu od Rosyjskiej Federacji: Litwa, Łotwa, Estonia, Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Azerbejdżan, Armenia, Gruzja, Uzbekistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Kirgistan i Kazachstan. Obywatele tych krajów pragnęli wolności i lepszego życia. Dlatego też Ukraina, po nieudolnych rządach prezydenta Wiktora Janukowycza, wyzwoliła się spod kurateli Rosji, czego do tej pory nie może przeboleć Putin. Ponadto w 2018 roku ukraiński kościół prawosławny uwolnił się spod władzy kanonicznej cerkwi rosyjskiej w ten sposób, iż Patriarchat Konstantynopolitański uznał za samodzielny byt autokefaliczny Kościół Prawosławny Ukrainy. Zdarzenie to było policzkiem dla Moskwy, która oskarżyła kościół kijowski o schizmę. Także policzkiem politycznym, ponieważ Rosyjski Kościół Prawosławny jest uzależniony od władzy.
Władimir Putin oskarża Zachód o rozciąganie swojej strefy wpływów i zagrożenie ze strony NATO. Nie zauważa jednak, że to postsowieckie państwa i społeczeństwa same uciekły od radzieckiego „raju”. Narody wyżej wymienionych państw wszelkimi sposobami ciągną ku Zachodowi, bo wiedzą, że stamtąd przychodzi szansa na rozwój i dobrobyt. Nie ze wschodu, nie z Moskwy, od której nie zaznały dobrobytu, lecz wielu krzywd. Tak wieje wiatr historii i Władimir Putin nawet siłą nie odwróci jego kierunku.
Franciszek Czekierda