Zbyszek Ikona Kresowaty – MÓWI SAMA „JESTEM Z POWIETRZA”

0
437
Poetka i rzeźbiarka Joanna Rzeszotek, portret wyk. Zbyszek Ikona Kresowaty – 2019 r.

            Joannę poznałem kilkanaście lat wstecz, jednakże odwiedzić ją mogłem 3 lata wstecz w Toruniu, jadąc gościnnie i na wypoczynek do Gdańska. Artystka jest doświadczoną samotniczką, poetką która wydała kilka tomików poezji. Stworzyła wiele dzieł plastycznych bardzo oryginalnych. Drukowała w czasopismach i almanachach. Przyjęła mnie w swoim małym murowanym domeczku, na ogrodach działkowych po królewsku, kawa, owoce, ciasto – Było upalne sierpniowe lato, zieleń  w jej ogrodzie nabrała czystej  wyrazistości, ogród zadrzewiony i zakrzewiony przy domku, ładnie błyszczały pomiędzy drzewami kwiaty i berberys, nuciły pszczoły oraz błyszczały kolorem krzaki agrestu i malin… Siedzieliśmy, wpierw trochę, na ławce przed domkiem, patrzyliśmy na ogród rajski z refleksją, ptaki rozmawiały już słabiej niż wiosną, następowała tzw. „głusza”. Patrzyłem na nią i mocno poczułem, że ona musi być naturszczykiem, zasymilowana z wszystkim co wokół ją otacza, dawała wyraz w rozmowie i fascynacji, wspomniała, że nigdzie nie wychodzi(?)… Opowiadała o zapisach swej poezji, dlaczego tak a nie inaczej pisze, używała synonimów, wspominaliśmy poetę Jurka Szatkowskiego i innych poetów, którzy odeszli ostatnio nagle. Za jakiś czas powiedziałem opowiedz mi coś o sobie… więcej niż wiem – Popatrzyła na mnie z lekkim uśmieszkiem, przewróciła oczami, zastanawiała się chwilę i wypowiedziała słowa bardzo metaforyczne o sobie, takie jak dziś artyści poeci piszą w swoich notkach biograficznych, które mnie bardzo ujęły i zastanowiły,  już za chwilę chciałem szybko obejrzeć jej twórstwo:

„Zbyszku! – jestem z powietrza, a było tak: Urodziłam się zimowej nocy na skraju środy popielcowej, czym przyprawiłam Tatę o niepokój, że to zła wróżba. Przyszłam na świat z płaczem. Płakałam długo. Tata też. Po dwunastu godzinach płaczu, który był niezgodą na świat, ucichałam. I ponoć już prawie nigdy więcej nie płakałam. Może dlatego, bo jak stwierdziła Mama, „wzięłam się z powietrza”. – A dziś maluję akrylami, olejnymi pastelami, kredkami, długopisami. Rysuję ołówkami i piórem wiecznym. Pierwsze pióro zgubiłam, ale piszę jak umiem z przeżycia…
– Nie zaliczam siebie do artystów niedzielnych, naiwnych, nawet amatorów i może ktoś z tej przyczyny odmówić moim obrazom i rzeźbom artyzmu. Sztukę w systemie funkcjonowania cywilizacji zestawia się wysoko lub bardzo wysoko”.

– Za kilka chwil byliśmy już w środku domku, zaczęła otwierać bloki i pokazywać swoje obrazy na ścianach, różnorakie prace plastyczne, dodając z uśmiechem, że to wszystko też z powietrza, później ujrzałem w drugim pokoiku rzeźby – „jak widzisz jestem także rzeźbiarką!” – Iście podobały mi się niektóre przed chwila oglądane collage, rysunki były intrygujące bardzo pracowite i bardzo oryginalne czasem same cienie, tudzież człowiek pochylony, przyciśnięty cieniem, powietrzem jakimś kolorowym tłem – otoczeniem(?), były tu także Anioły, jak u każdej malarki, ale jej były inne – kalekie, pokrzywione z krzywymi twarzami i obwisłym podartym odzieniem… z dziwnymi skrzydłami… Co do rzeźb, zauważyłem, że Joanna  wykorzystywała swoją pomysłowość do krzywizny naturalnej suchej gałęzi, wcześniej ściętych z drzew, lub ich mało średnicowe pniaczki , układając z nich np. jedną większą rzeźbę… Z owych pniaczków wyłaniały  się nagie postacie ludzkie, przytulone do siebie… Było tego dużo w różnych konfiguracjach – duże, małe… O ile się znam i mam pojęcie o rzeźbie, bo sam czasem rzeźbię – te misterne rysunki, gwasze i rzeźby pewnie wymagały wielkiego poświęcenia i czasu oraz pomysłowości, bo np. gałąź odwrócona grubszą częścią do góry obrazuje piorun! – inne krzywe gałęzie były żyrandolami lub osobami pokręconymi… powiedziała, że czasem rzeźbi w nocy, żeby zabić ból, smutek(?)…  Najbardziej zainteresowały mnie rysunki zrobione różnokolorowymi kredkami lub rysikami, albo kolorowymi cienkopisami lub długopisami, pastelem świecowym, a na tłach nie było białych plam, wszystko cierpliwie zarysowane… zamalowane. Patrząc na nie, szybko ciśnie się uznanie tych rzeźb za bardzo misterne prace. W kolejnym pomieszczeniu na ścianach rysunki, prace czarno – białe, zawieszone gęsto na ścianach jeden przy drugim, prace obce i własne, równie misterne i oprawione, niektóre jak mówi, otrzymała od przyjaciół artystów, np. od profesora wykładowcy i poety Skupniewicza, od Jurka Szatkowskiego – wydawcy „Okolica Poetów”, gdzie jej refleksyjne eseje drukował… Były też oprawione jej portrety. Przywiozłem dla niej jej portret mej ręki, no i były jej gwasze i szkice innych przyjaciół…

         –  „Wiesz Zbyszku! – Ja od kilku dobrych już lat choruję na parkinsonizm – Teraz już wiesz ! – A to szczególnie wredna choroba postępująca, gdy przed trzema laty zaczęła mnie pochłaniać, by nie zdemolowała mnie do szczętu, musiałam zakotwiczyć w czymś, co było silniejsze od cierpienia. Postawiłam na sztukę w tym i pisanie poezji. Zakupiłam farby, kartony, kredki, ramki… Oczywiście malowałam dużo przedtem, pokusiłam się nawet o grafikę. A potem był taki okres krytyczny i porozdawałam wszystko, wszystko, że zostały mi tylko przypadkiem dwa slajdy. Fotograf zrobił z nich zdjęcia. Obie fotografie to autoportrety: biegnący pustą drogą strach polny i moje oglądanie wschodu słońca. Komu dałam te obrazy? – Czy jeszcze gdzieś są? – Dziś myślę, gdy ogarniemy covid-19, jego kolejne fazy(? –  zaczniemy składać świat od nowa. Bez wirusów, z przewietrzonym powietrzem. Poślemy po sztukę”.

   – Kontynuując non – stop oglądanie wszystkiego co robi Joanna, że tak powiem, z samą sobą – z zainteresowaniem ogarniałem to jej całe „twórstwo” (to słowo rodem poetki Marianny Bocian ciśnie się mi na usta) dużo tego! – A wszystko przepojone szczerością oraz takim szczerym wyznaniem, żeprawie takim credo artystki – wiele sobie myślałem, jako świadek naoczny  – Zrozumiałem, że to sztuka szczera z pozytywną zawziętością, misternie i jednocześnie abstrakcyjnie wykonywana – zostałem nią zaintrygowany… Uznałem, że to bardzo pracowita osoba twórczo i rzeczowo– zna się na sztuce, na sprawach ogrodu także, ma duży zasób  wiadomości,  idużo wie o annałach Sztuki innych artystów – Jest na bieżąco ze sztuką pisaną z tzw. dużej litery. Osób takich, jako samorodnych artystów, jest mało – Joanna dużo czyta i pisze wiersze – warto poznać bliżej image Joanny Rzeszotek, a przede wszystkim sposób na współistnienie…

       Uzmysłowiłem sobie, że patrzę na jakąś nie odkrytą, lub skrytą od lat w cieniu prawdę, którą od zarania żywota swego dojrzałego istnienia uprawia ta artystka – Osoba porażona parkinsonizmem! – Przecież to dla niej ciężka i misterna praca, zatem jest ta sztuka bardzo wartościowa, bo artystka poświęca jej życie, w której funkcjonuje człowiek – przewijająca się w pracach plastycznych  sylwetka homo – sapiens, Joanna maluje ludzi wyjętych szczęśliwemu życiu, krzywe postacie, cienie czerwonym kolorem  – To jest przecież jakaś niewyobrażalna i nie pokazywana prawda, opowieść o wnętrzu lub o medium twórczym zafascynowanej cudem życia osoby, bardzo samotnej i upartej, prawda o walce z losem – widać tu, że prawda o niespotykanym talencie sama się broni… To twórczość za winy nasze, za jej potknięcia i obce życia, lub objęty wielką tajemnicą cud życia i to prawda o cudach…

– Wtedy pomyślałem sobie o Heglu, bo mówi On, że:

„prawda jest takim dionizyjskim upojeniem, prawda jest ciągłością, gdy jesteśmy w jej środku — „wtedy jesteśmy nią”. Prawda mieści się między życiem a śmiercią — to otchłań”.

– Otóżjest pewne, że twórczość tejsamorodnej artystki jest nie do zdefiniowania. U niej najlepszym, jak mi się wydaje, jest pojęcie takiej prawdy, bo ile jest ośrodków, tyle i prawd – mówi inny filozof.

 –  Jest jeszcze inne klasyczne powiedzenie znanego nam reżysera i twórcy Adama Hanuszkiewicza, (u którego przed laty gościłem z „rozmową do swej książki, pt. „Miedzy Logos a Mythos”), aktor i doświadczony reżyser mówi tak:

„Prawda jest interpretacją – nie ma innych prawd, są interpretacje – – Tak samo jest z każdą wolną wolą człowieka…”

– Zatem wszystko co dzieje się u Joanny Rzeszotek jest jej wolną wolą, którą wyraża cierpliwie i rzeczowo. Tak objawia los artystki …

Zatem przytoczę tu jeszcze słowa Schopenhauer’a,  – mówi On:

„… my mamy wolną wolę, tylko z naszą prawdą nie możemy nic począć”. Zawsze charakter jest silniejszy, charakter decyduje o wszystkim!” – Poznajmy charakter Joanny Rzeszotek.

– Uważam, że to bardzo trafne porównanie, a nawet stwierdzenie do „twórstwa”- bo to jest takie twórstwo, i całej interpretacji życia artystki i poetki samorodnej Joanny Rzeszotek z Torunia.

 Zbyszek Ikona – Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko