Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
883

A mogli rozstrzelać

Wiktor Szenderowicz bez wątpienia nie należy do ulubieńców Putina i obecnych władz w Moskwie.  A u zwykłych ludzi? Klaszczą, wywołują na scenę po kolejnych premierach, poklepują po ramieniu? Boję się, że stojąc z kartką papieru, na której wyraził swój sprzeciw wobec aneksji przez Rosję Krymu, szedł w poprzek oczekiwań społecznych, zbiorowego, przecież autentycznego, entuzjazmu…

Był popularny. Jego program telewizyjny „Kukły” przyciągał przed ekrany miliony widzów (a niektórzy gotowi byli dawać mu miliony, w dolarach, za udział w tych programach). Było, skończyło się. Ojczyzna Czechowa i Gogola to dziś kraj, w którym granice krytyki władz są bardzo ściśle nie tylko określone, ale i z żelazną konsekwencją przestrzegane. Kto tych reguł nie przestrzega musi się liczyć… No właśnie z czym? „A mogli rozstrzelać” – powiada Szenderowicz w kończącym tom dramatów „Pan Ein i inne historie” wywiadzie, który przeprowadził z nim tłumacz jego utworów, Jerzy Czech.

Przez chwilę zastanawiałem się czy jest aż tak źle, skoro dramaturg, trochę w ramach żartu (ale przecież ten „żart” na sąsiedniej Ukrainie zakończył się… prezydenturą dla żartownisia) wystartował w wyborach parlamentarnych i w najgorszym z możliwych dla niego okręgów zdobył ponad pięćdziesiąt tysięcy głosów. Nie wystarczyło do zdobycia mandatu, ale jakoś świadczy to jednak o potencjale, który tkwi gdzieś, troch ukryty, rosyjskiej inteligencji. Potencjale opozycji, potencjale sprzeciwu, buntu..

Sam mówi, że dziś w Rosji nie ma dla niego pracy. Nie ma tu, znajdzie się gdzie indziej. Dramaty Szenderowicza są grane w kilku miejscach świata. Trzy z nich, wszystkie w reżyserii Wojciecha Adamczyka, pokazano w Polsce. „Ludzie i anioły” grani są w warszawskim teatrze „Współczesnym” od dziesięciu lat. Sam dramaturg jeździ po świecie, występuje przed rosyjskojęzyczną publicznością w Stanach Zjednoczonych, w Europie Zachodniej. Założę się, że oddałby zarobione tam pieniądze za występy w ojczyźnie. Coś za coś jednak…

Siedem dramatów. Ciekawych, różnorodnych, pokazujących obecną Rosję, starożytny  Rzym, głupotę współczesnego świata (i jego międzynarodowych organizacji).

Czytałem dramaty Szenderowicza, czasami się śmiałem, jak w wypadku „Wieczornej eskapady towarzystwa niewidomych”. Prosta historia – metro zatrzymuje się między przystankami, a zgromadzeni zaczynają tworzyć historie alternatywne. Wszystko jest tam możliwe, łącznie z zamachem stanu, szpiegiem zdążającym na spotkanie ze swoim kontaktem, telefonami do ważnych ludzi, chłopcem, który chce siusiu, nieeuklidesową geometrią bytu, etc. Społeczeństwo rosyjskie (czy przypadkiem jednak nie radzieckie?) w pigułce. Jeszcze ten pijak i ktoś, kto się odgradza od innych pasażerów. Albo w „Poszkodowanym Goldinerze”, komedii rozgrywającej się w świecie rosyjskich emigrantów w Nowym Jorku.

Czasami jednak było mi nie do śmiechu, jak w „Piotrusiu”, scenicznej opowieści o Putinie. Pamiętacie okręt podwodny „Kurs”? A legendy, które tworzymy dla byłych agentów? „Nie ma co wspominać! Trzeba iść do przodu! Koniec z rozkładem kraju! Precz z oligarchią! Dosyć płaszczenia się przed Europą! Rosja wstaje z kolan! No, zresztą, sami wiecie”.

Albo „Pan Ein i problemy ochrony przeciwpożarowej”. Komedia na motywach z Maksa Frischa, ale jednak daleko od Frischa. Pustka, samotność protestującego pana Eina (to przecież dokładnie Szenderowicz ze swoim protestem), któremu w imię idei, dobrobytu mieszkańców, spokoju, odebrano wszystko. Dom, majątek, odwrócili się znajomi, nawet rodzina gotowa dla odrobiny szczęścia poddać się, podporządkować, uznać nieistniejące winy. Pan Ein ma szansę, wystarczy się pokajać, przyznać. Bardzo to kafkowskie w moim odczuciu. Jednostka kontra władza, siła, konformizm.

Szenderowicz ma wykształcenie teatralne, wie jak pisać, jak wystawiać dramaty. Nie pisze ich zbyt często. Prócz najnowszego, dostaliśmy w tomie wydanym przez ADiT w zasadzie całość dorobku „naczelnego satyryka Rosji”, ale pisze, choć z pozoru są to rzeczy żartobliwe, poważnie, dla odbiorcy, który chce i potrafi wgłębić się w historię, w politykę, w problemy, uniwersalne problemy, świata tu i teraz.

Pytany o współczesny teatr w Rosji odpowiada: „kasa, kasa, kasa”. A o reżyserów, że robią z dramatami co chcą, przerabiają, dopisują, zmieniają znaczenia. Dokładnie tak, jak w Polsce (a zapewne i w większości krajów świata). Można się z tym godzić, można zaciskać pięści, można przestać chodzić do teatru. Ale można też uruchomić własną wyobraźnie biorąc do ręki dramaty Szenderowicza.

Wiktor Szenderowicz – Pan Ein i inne historie, przekład Jerzy Czech, Adit, Warszawa 2019, str. 317.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko