FIŃSKIE ŚLADY PANI OD MUMINKÓW w rozmowie Krystyny Koneckiej z Ewą Sherman

0
1041
Bristol. Ewa Sherman i jej książkowi przyjaciele. Fot. K. Konecka

EWA SHERMAN: – Ależ jestem zmęczona… Te piękne Helsinki, przytulne, kameralne w porównaniu do wielu innych stolic, to jednak cały labirynt miejsc, które trzeba było koniecznie  zobaczyć. Już wieczór, a miałyśmy jeszcze porozmawiać. To co?

KRYSTYNA KONECKA: – Rozmawiamy, oczywiście! Kończy się nasza przygoda z Tove Jansson, fińskiej pisarki, rysowniczki, rzeźbiarki i malarki, piszącej po szwedzku. Zapamiętałam na zawsze daty jej urodzenia – 9.08.1914 r. i śmierci – 27.06.2001 r . Ale ty tę przygodę zaczęłaś, więc mów. Od dzieciństwa znałaś książki o Muminkach. Te pierwsze polskie edycje odkładano dla mnie specjalnie w księgarni. Stali klienci mieli na zapleczu swój regał, nie możesz tego pamiętać. Na swojej półeczce z książkami miałaś  najpierw „W dolinie Muminków”, „Lato Muminków”, „Zimę Muminków” i „Opowiadania z doliny Muminków”. Ja natomiast od blisko ćwierćwiecza mam zawsze  pod ręką skromną książkę Tove Jansson dla dorosłych pt. „Kamienne pole”, która zawiera mnóstwo refleksji o zmaganiu się pisarza ze słowem. Ale zadam ci pytanie: dlaczego, pośród tylu innych bohaterów dziecięcych lektur, akurat Muminki stały się tak bardzo ważne w Twoim dzieciństwie?

–  Jak pamiętasz, mieliśmy też inne książki dla dzieci autorek skandynawskich. Astird Lidgren: praktyczne Dzieci z Bullerbyn i szalona Pippi Langstrumpf  (Fizia Pończoszanka).  

Lubiłam je, ale na przykład, nie mogłam przebrnąć przez ”Cudowną podróż” szwedzkiej Noblistki Selmy Lagerlöf, która ty się zachwycałaś. Muminki w jakiś sposób „uwiodły” mnie.  Na pewno ważne były też,  pełne humoru i ciepła, tłumaczenia Teresy Chłapowskiej i Ireny Szuch-Wyszomirskiej. Po latach czytałam wszystkie te książki po angielsku, ale bardziej podobają mi się polskie tłumaczenia imion i nazw.  A dlaczego postacie ze świata Muminków są dla mnie ważne? Bo nie udają, że zawsze jest OK. Ale też, bo mimo wszystko, mimo burz, zawieruch, złych chęci i problemów, zawsze pojawiało się szczęśliwe zakończenie. Chciałabym być taka jak Mamusia Muminka – z torebką. Wyrozumiała, z poczuciem humoru i, co ogromnie ważne, z poczuciem własnej wartości. Więcej gości – ciasto na naleśniki robimy w wannie, bo kuchnia za mała. Tatuś Muminka nie ma weny – trzeba podsunąć spodeczek landrynek. Leśne stworzonka straciły dom – zawsze znajdzie się miejsce do spania. Ach, i Buka, której wszyscy się bali. OK, jest straszna, ale dlatego, że jest niekochana i samotna.

     Cały czas śledzę, co się dzieje, szukam informacji na temat Tove Jansson. Czytam, oglądam, dowiaduje się. Jako kobieta i artystka dokonała niesamowitych rzeczy.

Wczesną wiosną znalazłam informacje, że w Muzeum Sztuki Ateneum w Helsinkach będzie wielka retrospektywna wystawa malarstwa, rysunków, szkiców Tove Jansson. Plus -wszystkiego, co związane z Muminkami, zanim japońska machina zaczęła tworzyć animacje – chodzi o to, że te „robaczki” w konkretnym, jednym stylu. Wtedy postanowiłam pojechać. Najlepiej w towarzystwie drugiej ososby, której na pewno spodoba się ta wystawa. Od razu pomyślałam o tobie.

– Wiem, że potem mocno interesowałaś się firmą Moomin Characters.

– Muminki jako firma to kolos, który zarabia, tworzy, wymyśla, promuje – wielka komercjalizacja. Ale pod warstwą barwnych rysunków, zabawek, naczyń, przyborów szkolnych, promocji, zakupów, kolorów, cytatów, jednym słowem – szaleństwa, kryje się mądrość „mamy Muminków”. Czasem jest to parę słów, czasem oryginalny rysunek autorki – i nagle czujesz, że trzeba sięgnąć po którąś z jej książek dla dorosłych, po fragment listu, gdzie opisuje koszmar wojny i jednocześnie – próbę ucieczki do lepszego, pokojowego świata.

– Czasem zastanawiałam się, dlaczego ta tematyka zajmuję ciebie przez całe życie, do teraz? Jakiś czas temu poprosiłaś, żeby te stare rozsypujące się książeczki, mające od lat swoją półkę na strychu,  przekazać ci do Anglii?

– Bo je kocham, po prostu. Pożółkłe kartki rozsypują się, niektóre trzyma stara taśma klejąca. Bo są częścią mojego dzieciństwa, i jednocześnie wskazówką jak być dorosłym. Bo dzięki nim można uciec w świat fantazji. Bo rozśmieszają. Są filozoficzne.

– Obok książek o Muminkach stoją też u ciebie książki Tove Jansson dla dorosłych…

– W ubiegłym roku  w czasie pobytu w Polsce szukałam „Mamy Muminków”, biografii Tove Jansson autorstwa Boel Westin, przetłumaczonej na język polski ze szwedzkiego. Byłyśmy w Warszawie i  – pamiętasz? – znalazłam w Empiku ostatni egzemplarz książki.  Rzuciłam się wtedy na nią! W Wielkiej Brytanii ta sama biografia pt.  „Life, Art, Words: The Authorised Biography” pojawiła się trochę później. Sama wiesz: jeżeli szukasz czegoś i „siedzisz w temacie” wtedy wyostrza się wzrok i węch. I co chwilę pojawiają się jakieś skarby.

– No tak, efekt domina..

– Czasem pomagają przyjaciele, nawet jeżeli sami nie są zainteresowani ani Muminkami, ani tym bardziej Tove, o której nic nie wiedzą.

– To zupełnie tak, jak w Polsce. Do czasu pojawienia się w 2012 roku książki Boel Westin niewiele osób wiedziało o innej twórczości Tove Jansson, podobnie zresztą jak i o jej kraju, o historii Finlandii czy kulturze. U nas szczęśliwie mamy fińską epopeję narodową.

– O, wiem, „Kalewala” była w domu od zawsze.

– No właśnie. Może stąd nasza sympatia do tego skandynawskiego kraju? Od dawna mamy też dwutomowe wydanie „Egipcjanina Sinuhe” Miki Waltari, również popularnego w świecie helsińskiego autora. Pamiętam, że kiedyś ktoś zapytał mnie, co „ta Mika” jeszcze napisała.

Finlandia nie należy u nas do krajów popularnych. Długo szukaliśmy aktualnego przewodnika.  

– W Anglii też chyba jest podobnie, ale niektórzy interesują się tematem na swój sposób. Niedawno znajomy, który… boi się Muminków (!) dał znać, że w małym kinie w Bristolu będą wyświetlać fiński film animowany „Lato Muminków”. Pójdę, oczywiście!

– Przywiozłam ci niedawno moją książeczkę „Kamienne pole” z literą Y na okładce (to symbol postaci mężczyzny, z którego biografią zmaga się bohater książki). Ale, szczerze mówiąc, niełatwo o polskie wydania książek Tove Jansson dla dorosłych. Wspaniałe „Lato” nie jest wznawiane.

– Ale „Uczciwą oszustkę” przywiozłaś do Bristolu, więc połknęłam ją jednym tchem. No i razem stałyśmy się posiadaczkami angielskiego wydania „Lata”, czyli „Summer Book”.

– No, pamiętam, jak wpadł nam w ręce ten egzemplarz. Znalazłaś go w kartonowym pudle z powieściami i przewodnikami turystycznymi na wyprzedaży starych książek z biblioteki. I zapłaciłaś za kilka książek razem tylko dwa funty. Masz też w swojej kolekcji „Winter Book” oraz „Fair Play”, którą teraz potrzymam w Polsce. Dzięki Tobie ja z kolei mam na własność „Córkę rzeźbiarza”. Wypożyczyłam kiedyś tę powieść autobiograficzną Tove Jansson dla dorosłych w bibliotecznym dziale z literaturą dla dzieci.

– „Córkę rzeźbiarza” po polsku miałam od lat. Przekazałam ją tobie, ponieważ niedawno kupiłam wydanie angielskie w Londynie. Byłam wtedy w Instytucie Sztuki Współczesnej (ICA – Institute of Contemporary Arts) na wystawie fotografii C-G Hagströma.

– Jakiś czas temu miałaś też „Muminkowe” święta…

– Pojechaliśmy rodzinnie na spektakl w Theatre Royal Bath z wykorzystaniem lalek małych i  dużych – żeby oddać wrażenie przestrzeni – w zimowym krajobrazie Doliny Muminków.

Przedstawienie było teoretycznie dla dzieci, bo zimowe, przy okazji Świąt Bożego Narodzenia, ale na widowni przeważali dorośli, głównie z powodów sentymentalnych. Kilkoro młodszych dzieci bało się efektów specjalnych, głośnej muzyki – co tylko potwierdzało tezę, że „Zima Muminków” („Tove Jansson’s Muminland Midwinter”) jest także dla doroslych. Zabrałam brata i synów, którzy, jak najlepiej wiesz, byli prawie dorośli. Siedzieli jak zamurowani, a ja dopiero po zakończeniu zorientowałam się, że przez cały czas miałam uśmiech na twarzy. Starszy przestraszył się, kiedy na scenie pojawiła się spora postać Buki (The Groke).

– Tyle tego jest… Nie wyczerpiemy tematu. Ale od czego Internet: kto jest zainteresowany wspaniałą, wielowymiarową twórczością Tove Jansson, znajdzie informacje, zwłaszcza te dotyczące wszelkich projektów na świecie, zrealizowanych z okazji 100-lecia urodzin Tove Jansson. O „Muminkowych” filmach animowanych, które także realizowano w Polsce, o szaleńczym uwielbieniu tych małych fińskich trolli w Japonii, o komiksach, które tworzyła autorka na podstawie książek, później razem z bratem Larsem, również w Anglii. Można wybrać się na stałą wystawę dorobku Tove Jansson do Tampere, czy do Naantali w okolicach Turku, gdzie stworzono Muminkowy raj dla dzieci. Można przeczytać o ekspozycji malarstwa i rysunków Tove Jansson w Ateneum, które my też obejrzałyśmy, i wciąż jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Na pewno są też informacje o 100-leciu animacji w Finlandii.

– No właśnie. Przecież dostałyśmy o tym publikację z Muminkiem z polskiego filmu, zrealizowanego w Studiu „Se-ma-for”, na okładce od Liisy Vähäkylä, Managing Director Finnanimation. Ona i inni członkowie Tove Jansson Seura (Towarzystwa), wraz z szefową Annikki Vähätalo uczestniczyli – a my z nimi – w otwarciu wystawy fotografii Tove Jansson autorstwa jej wieloletniego znajomego, artysty C-G Hagstroma.

– A potem, w Porvoo, kolejna przygoda. Gerd, cudowna fińska Szwedka, pochodząca z wysp archipelagu Pellinki, przyjechała po nas wielką taksówką. Dla mnie – wspaniała niespodzianka…

– Bo w takiej przygodzie element niespodzianki jest niezbędny. Jak u Muminków. Przez Internet ustalałyśmy szczegóły naszej wyprawy z Porvoo do miejsca wypływu łodzi na archipelagu. Już wtedy wiedziałam, ze to bardzo fajna osoba. A dalej – sama wiesz. Po kilku minutach jazdy okazało się, że będziemy przyjaciółkami! Gerd zna archipelag, historię, ludzi, drogi, krajobraz. Opowiadała o wszystkim. Zatrzymała się pod sklepem w Soderby, gdzie Tove robiła podstawowe zakupy, przypływając ze swojej wyspy Klovharun. W drodze powrotnej, trochę inną trasą, zaproponowała zatrzymanie się na chwilę, żeby zobaczyć „Marran”. Pamiętasz?

– Nie wiedziałam, o co jej chodzi.

– Ja też nie. Ale wjechaliśmy do środka lasu – a tam ogromny głaz o specyficznym, stożkowatym kształcie, na szczycie wianek z kwiatów, oczy i zęby namalowane fosforyzującą farbą – to przecież szczęśliwa Buka! Nawet nasi współtowarzysze podróży, panowie Vesa i Jouko umierali ze śmiechu.

– Rzeczywiście, Tove Jansson zajmowała nas coraz bardziej. Jej rodowód, twórczość malarska, podróże, kontakty, przyjaźnie, wyspy… Też mamy „swoje” wyspy w życiorysach, chociaż to zupełnie inny wymiar. Ty – Majorkę, ja Mljet na Adriatyku, duńską Zelandię (gdzie w zamku Kronborg w Helsingorze William Szekspir ulokował akcję „Hamleta”) czy  Cheju–do w Korei Południowej.  Każda wiąże się z jakimiś wspomnieniami, refleksjami.

– Aha, i wyspa marzenie – Islandia. I my obydwie bardzo lubimy Paryż, jak Tove oraz jej artystyczni rodzice. Przypomnijmy ich. Mama to szwedzka graficzka i projektantka Signe Hammarsten, nazywana Ham, oraz fiński rzeźbiarz Viktor Jansson, znany w rodzinie jako Faffan. I ciągnie nas w świat podobnie, ale musimy mieć swoją bazę. Ja przecież mieszkam na bardzo dużej wyspie, jakby na to nie patrzeć.

– Ham przyjaźniła się z córką przez całe życie. Razem też współpracowały twórczo.

– To tak jak my, mamo…

– Właśnie, Wracając do wysp…Te nasze to zupełnie co innego niż skaliste ,gnejsowe wysepki dzieciństwa, młodości i całego życia Tove Jansson. Poznawałyśmy je poprzez książki, filmy, fotografie. A propos. Wróćmy jeszcze na twoją wyspę… Miałaś szczęście uczestniczyć w wernisażu wystawy C-G Hagstroma w Londynie.

– Instytut Fiński w Londynie (The Finnish Institute in London) zorganizował wystawę fotografii w ICA pod tytułem „Tove Jansson: Tales from the Nordic Archipelago”. Od razu postanowiłam ją zobaczyć, ale najpierw napisałam maila do pani dyrektor Instytutu Fińskiego, Susanny Pettersson, która zaprosiła mnie serdecznie. Pojechałam, spotkałam się z panią dyrektor i artystą. Zobaczyłam fotografie – przepiękne, oddające prostotę, trudy i urodę życia, i jednocześnie surowość warunków egzystencji na wyspach, na jakie Tove i wieloletnia towarzyszka jej życia Tuulikki Pietila godziły się z radościa.

– Autorami zdjęć byli, to już wiem,  C-G Hagstrom, którego sama poznałam w Porvoo,  i Per Olov Jansson, młodszy brat Tove, niemal stulatek.

– Po spotkaniu z publicznością Susanna szepnęła, że jeżeli C-G zaprasza, żeby spotkać się w Porvoo, to naprawde chce się spotkać. Tak więc, kiedy wylądowałyśmy w Helsinkach, wysłałam sms i artysta zaproponował, że możemy spotkać się w południe w Grand Central w Porvoo. Jak nie skorzystać z takiej okazji, tym bardziej że umówione byłyśmy tam z grupą entuzjastów twórczości literackiej Tove – TJ Seura.ry.

– Oczywiście. Dlatego w niedzielę wcześnie rano znalazłyśmy się na największym dworcu autobusowym w Finlandii, dwa kroki od studenckiego Domus Academica, gdzie była nasza baza.

– I zabłąkałyśmy się w podziemnych tunelach metra, aż jakaś starsza żwawa Finka, mrucząc do siebie, zaprowadziła nas na stanowisko autobusu odjeżdżającego do Porvoo, odległego od   Helsinek blisko 50 km.

– A potem wróciłyśmy i były eskapady po Helsinkach, jak ta dzisiejsza…

– Z mapą w ręku, z wydrukiem tekstu „Little Tove’s School Path”’ (Droga do szkoły małej Tove), przygotowanego przez Tove Janssson – seura.ry, pełne entuzjazmu, ruszyłyśmy po śladach Tove w Helsinkach. Nikt nie wiedział w jakim celu zatrzymujemy się przed różnymi budynkami, patrzymy na tablice, czy zaglądamy przez zamknięte drzwi do wnętrz domów. Czasami ktoś zagadnął, pytał, czy zgubiłyśmy się, albo dlaczego zależy nam na oglądaniu czegoś zupełnie nieszczególnego. Ale to właśnie było szczególne.

– Na przykład dotarłyśmy do Domu Artystów Lallukka, gdzie rodzina Janssonów mieszkała od roku 1933, kiedy zakończono budowę, i z którego Tove wyprowadziła się do swojej pierwszej pracowni za rogiem w r. 1942. Żadnej wzmianki na budynku o tej słynnej rodzinie (rzeźbiarz, graficzka, fotograf), ale naprzeciwko, w parku zaczepiła nas  młoda mama z wózkiem, i chociaż nic (nic!) nie wiedziała o Tove, to zasugerowała przejście przez podwórka, żeby od tyłu zobaczyć wielkie okna rozświetlające wnętrza pracowni.

– Niedaleko Lallukki znajduje się niezwykły kościół wbudowany w skałę. Tłum turystów z Japonii, hałas, zdjęcia, pozowanie, Muminki w rękach i na ubraniach – ale w tym szaleństwie nikt nie wiedział, ze to okolice drugiego domu Tove, jej okolice, znajome drzewa i skały, ulice i domy. A tamtędy chodzila…

– A nasze poszukiwanie rzeźby syrenki trzymającej w dłoniach ryby, dłuta Viktora Janssona? Zawiodło nas na dziedziniec otoczony nowoczesnymi budynkami biurowymi. Syrenka, wzorowana na postaci Tove, stoi w pustej fontannie, otoczona zielenią. Obok stoliki restauracji hinduskiej Samrat. Kiedy dochodziłyśmy do rzeźby, kelner podniósł się, gotowy na przyjęcie zamówienia. Nie wiedział, co to za rzeźba, kto jest autorem, ale zachwycony był naszą opowieścią, a przede wszystkim tym, jaki jest związek pomiędzy tym skromnym „podwórkiem” a „Mamą” Muminków.

– Tak… Muminki widział tylko w sklepach… Która to godzina?… Druga?!… Dobranoc…

Helsinki. Cmentarz Hietaniemi. Róża od nas na grobie Tove Jansson. Fot. E. Sherman
Finlandia. Jesteśmy na wysepce Klovharun. Tove Jansson pracowała tu latem przez blisko 30 lat. Fot. E. Sherman
Helsinki. Z rzeźbą Viktora Janssona, której twarzy użyczyła w dzieciństwie Tove.
Porvoo. Na wystawie C-G Hagstroma poświęconej autorce Muminków
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko