Władysława Szproch
Moja i twoja samotność
(dialog z Thomasem Mertonem)
napisałeś:
„nikt nie jest samotną wyspą”
i to nas dzieli
eremito Mertonie
to przecież ja jestem
tą samotną wyspą
o której nie mogłeś wiedzieć
kreśląc swoje słowa
jestem mikroskopijnym lądem
na oceanie kosmosu
świadomą cząstką świata
dryfującą jak gwiazda
poprzez przestworza wieczności
jestem kropelką oddechu
mknącą jak ślizgacz
po falach darowanego czasu
twarzą pod prąd
twarzą pod wiatr
z rozpiętym żaglem wiary
że starczy mi samotności
by dopłynąć do Światła
napisałeś:
„Nie ma wątpliwości – tylko wtedy
jestem w pełni normalną osobą,
gdy dostępna mi jest duża doza
samotności”
i to nas łączy
mistrzu Mertonie
Homo faber
nocą posyłam myśli
poza stratosferę Ziemi
żonglują swobodnie
kulami ciał niebieskich
i pierścieniami Saturna
skaczą po gwiazdozbiorach
jak po obu półkulach
pod sklepieniem czaszki
to znów się uczepią
warkocza Komety Halleja
to wykręcą pirueta
z bezimiennym Księżycem
posyłam nocne myśli
w rozliczne galaktyki
aż po Energię Zero
po ognistą eksplozję
i Kosmiczną Dziurę
powracają niesyte
Prawdy Asolutnej
zdumione także
własnoistnieniem
w naturze Homo Faber
Byt
jestem BYTEM zamkniętym
mam korę na mózgu
jak sędziwe drzewo
i pancerz ochronny
jak skorupa żółwia
nie wytyczam losu
według papilarnych linii
nie wróżę dni z fusów
ani z krakania wrony
nie wierzę w magię liczb
w kabały czarne koty
nie rzucam monet w wodę
przez lewe ramię naiwności
i kominiarza nie łapię
za osmalony guzik
jestem BYTEM logicznym
tajemnicą stworzenia
trzciną na wietrze
trzciną myślącą
wierzę w godzinę ostatnią
pokorną nicość
i jasność nieznaną
jestem BYTEM
przejściowym
Dopóki świeci słońce
nie zakrywaj mi
horyzontu jutra
póki biegną ku mnie
nieprzebyte drogi
i światło wędruje
od oczu do oczu
nie zaciągaj w przedwieczór
kurtyny wiecznej nocy
dopóki gram tragifarsę
w twoim teatrze świata
jeszcze nadzieja wybiega
przed sceniczny szereg
i klaszczą widzowie na bis
nie naciągaj na usta
zasłony milczenia
póki ucieleśniam
myśl
zamiar
i Słowo
Getsemani
mój Ogród Oliwny
nie z Doliny Cedronu
a z Doliny Silnicy
zamiast oliwek
śliwy i wiśnie
zamiast rosy
perlisty pot
a kuszenie to samo
i stare jak świat
i ból prawdziwy
i strach
w moim Ogrójcu
sędziwa samotność
wtulona w dłonie
oblepione ziemią
i chwilowe radości
spijane z płatków
wyhodowanych róż
w moim Getsemani
namiastka nieba
rozproszonego po krzewinkach
sezonowych niezapominajek
Jolanta Sztadhaus
lżej nie będzie
nie da się skrajem stąpać
przemknąć poboczem z dala od wrzawy
od ruchu w drzwiach zależny byt
z przypadku raczej nie z wyboru
ucho sączy kroki
wybudza dłonie na dotyk
chichot grosza w niemym progu
krztusi się dniem następnym i następnym
aż po kres
dziś umówiłam się z Bogiem pod omszałym dębem
nie trzeba mi figurek ni zastępów skrzeczących wron
wystarczy blask słońca skaczący po liściach
oddech ziemi wśród zieleni traw
tu z myśli moich wypływa poemat
tu prośby i obietnice mają kształt chleba
i wraca pieśń od ramion po stopy – wyzwala
rozjaśnia teraźniejszość
kładąc światło wzdłuż drogi
skupia się na źrenicach
zachłannie połykających przestrzeń
lżej nie będzie tylko kontury jutra
majaczą bardziej wyraźne
05.06.2016 r.
Daleko przed siebie
Uwierzyli w ciemną plamę, w otchłań
pod moim naskórkiem, a tam rosły tylko mosty
dla wpatrzonych w głąb, dla wytrwałych
w niesieniu słońca, zrodzonych z tęsknoty,
niosących sztandar przyjaźni.
Dostrzegam w utyskiwaniu wiatru drogę,
którą czas przenika. Nie ma tamtych,
ogołoconych z wiary we mnie.
Pozostał po nich kurz.
Rozciąga się niebo nade mną pełne wzruszeń,
za psi grosz pejzaże, ba, darmo wręcz. Tylko patrzeć
trzeba uważnie, by ominąć rozchwiane kamienie,
po których brudna woda sączy zło.
24.04.2016 r.
gdy mądrość błądzi po manowcach
stoję na skraju lasu
dotykam
chłodu rozsierdzonej ziemi
umykajcie żubry
budźcie się drzewa
nim piły jazgot przetnie powietrze
nim myśliwego dłoń dosięgnie śmiercią
nawracają fale małości
wstrząsną
zacierając ślady spłyną pod butem
wyjdą na spotkanie z niemyśleniem
(bez)odczuwaniem
prosto w mgłę nieistnienia
kora drży cierpieniem
stęka pod naporem ludzkich zamierzeń
zielenią się wiosenne manowce
a my na moście ku niczemu
jestem matką i ojcem dla was zielone dzieci
i z wami płaczę
27.03.2016 r.
Dopóki jestem
Mrowienie dłoni przywraca skradzione obrazy.
Zatrzymane w pół drogi, zawisły pomiędzy wczoraj, a dziś.
Szumi krew, pluska pobudzona kofeiną.
Skupiona na oczyszczeniu z dawnych westchnień.
Nim sięgniesz drugiego brzegu,
rozścielisz burzę od skroni po stopy.
Kaprys to czy potrzeba,
w umiłowaniu tkwić,
udawać Afrodytę?
Pod dostatkiem kwitnienia we mnie.
Rozpostartych skrzydeł wola –
jeszcze by uszczknąć zmysłami
drugi brzeg
na którym ty
jak poemat
14.02.2016 r.
Znam księżyc
W źdźbłach traw rozniecam świty,
poprzez śmiech, smutek, zwątpienie.
Uczepiona rosy łzawię. Uczepiona lasów rosnę w słowo.
Wzdłuż cieni drzew namacalne trwogi – i myśl,
na kształt bruzd na czole,
kolebie się od brzasku po zmierzch.
Uniesiesz noce? Choćby bezchmurne,
bezdotykowe, nieuskrzydlone?
Znam księżyc, jego ciemną stronę –
samotność ubraną w melancholię.
Ciszą nocy okrywam ciało, przywołuję gwiazdy.
Niech się roziskrzą. Niech wskażą powrotną drogę w słoneczny czas,
w radość stąpania po poduszkach mchów, w obietnicę dotyku,
w oddech z oddechem spleciony.
27.06.2015 r.
Zofia Szydzik
Już czas…
„(…)są samotności różne
na ziemi w piekle i w niebie
tak rozmaite, że jedna
ta, co prowadzi do Ciebie”
ks. Jan Twardowski – wiersz „Różne samotności” – fragment
przygarnąć ku sobie samotności wszystkie
tak różne jak z wiersza poety księdza Jana
taką co refleksem po lustrze wody perliście
pomyka i taką co pod maską schowana
samotność pląsającą o zmierzchu za jeziorem
i tą co wciska się mgielnym trenem w szuwary
lub w korzenną woń ziemi (przerażała wczoraj)
i tą ze zgubionej chwili – że nie sposób odnaleźć
nie odtrącę tej przychodzącej z ludzkim tłumem
bo wierna jak pies i staje się duszą bratnią
i tej szepczącej do ucha z morza poszumem
– będę z tobą do końca… do chwili ostatniej.
Elbląg 05.2011 r.
Kuszenie
(ekfraza)
wpadasz do mnie coraz częściej czyżby z miłości
szukając ukojenia unosisz mnie do ust
przechylasz kieliszek bowiem tak jest najprościej
mieć za sobą co niełaskawe bez zbędnych słów.
nie pytam o przeszłość i czy wspominasz tamtą
czy tęsknisz do uśmiechu i figlarnych oczu
spójrz w zielone nim twoje kaprawe się zamkną
nim butem wyroku pchnięty spadniesz w dół zboczem
w utrapieniu ja-m słodycz – smakuj i syć głody
spłynę ciepłem po trzewiach oddając pieszczotę
zaufaj do końca w doznaniach nie zawiodę
we mnie jest rozkosz zapomnienie i Golgota.
Z inspiracji obrazem – Pijący absynt – Viktor Oliva (1861–1928)
Elbląg 08.2015 r.
Gwiaździsta noc Wincenta*
Pod werniksem
nic nie jest constans
jakby sieje się gwiezdny pył
za moment runie nadgryziony księżyc
ze strachu drży osada wytrzeszczając złote oczy
przytula się do wzgórz Alpilles szukając ratunku
zaciąga na dachy kołdrę gaju oliwnego
oniemiał w bezruchu stary cyprys
z niepokoju w indygo
wieża kościelna
pobladła
Elbląg 04.2013 r.
*
Wiersz inspirowany obrazem Vincenta Van Gogh’a – Gwiaździsta noc nad wzgórzami Alpilles.
Cisza
„Samotność uczy sedna rzeczy, bo sedno rzeczy to także samotność.”
J. Brodski
mam już w sobie ciszę
(której niegdyś nie miałam)
i zatraciłam zmysł zawodnika i łowcy
cisza…
bez tupotów
wypinania piersi
i prężenia mięśni
bowiem
z czym tu walczyć
o co się bić
szkoda czasu na animozje i dąsy
spraw honoru
nie nadziewam na czubek noża
nabyłam
umiejętność uników czepliwych języków
i wścibskich oczu
ot
płynę rozważniej
opanowawszy hals
by nie stratowały mnie owcze pędy
od czasu do czasu
wybebeszam się w wierszu
mam już tę ciszę w sobie
pozwalającą wybierać co najlepsze
z obyczajów
kodeksów niepisanych
i krępujących gorsetów zasad
smakuję świat
bez komentarzy i osądów
a niepoznane jeszcze rozcieram w palcach
obwąchuję starając się zrozumieć
i pomna przeszłości
nie wróżę już z fusów
nie interesują mnie
zapieczone krajobrazy
w których bodaj prędzej
kamień się wzruszy.
Elbląg 06.2015 r.
Najcichsza ze wszystkich cisz
jest taka cisza co zda się dzwonkiem podzwania
pozornie bezdźwięczna jakby zrodzona z prochów
i pełna krzyku w piersi po sam skraj wezbrana
i ta we łzach płynąca od szlochu do szlochu
i taka z podcienia klasztornego krużganka
i sprawiedliwego z niezmąconym sumieniem
i z oddechu enigmatycznego kochanka
co już od dawna zamilkł jak w wodę kamieniem…
lubię taką cieszę najcichszą ze wszystkich cisz
z kamienną twarzą rzeźby Antonia Canovy
w zgiełku narzędzi tworzył dzieła – rzeźbiarski Mistrz
przed ich białym obliczem zastygam bez słowa
jak ten dzwon…
co zadławił się dźwiękiem i…
zamilkł.
Elbląg 02.2016 r.
Alicja Szymaniak
Pejzaż…
Kropelkami gorzkich łez
namaluję czarny pejzaż.
Słowiczymi nutkami
wyśpiewam pieśń żalu.
Słowami ciężkimi od bólu
ułożę żałobny tren.
Tren o utracie nadziei.
Marzenia to już za mało.
Chcę dostać choć cząstkę miłości,
wyrzucić pustkę szarych dni,
zamknąć okno samotności,
zachłysnąć się szczęściem,
poczuć na nowo życie.
Kropelkami łez radości
namalować barwny pejzaż.
30.09.2016 r.
Samotność
Wiem czym jest samotność.
Dzień jak co dzień.
Okno, kanapa, okno.
Wciąż to samo pytanie.
Czy ktoś zapuka do drzwi?
Czy usłyszę dźwięk telefonu?
Dialogi prowadzone ze sobą.
Pytania bez odpowiedzi.
Obawa, że tak już będzie do końca.
Strach, że nie ma nikogo
zakłóca umysł, wprowadza niemoc.
Po co wstawać?
Nic przecież się nie zdarzy.
Dzień jak co dzień.
Okno, kanapa, okno.
20.10.2016 r.
Nieznajomy
Ja tak niewiele o panu wiem,
choć widuję pana codziennie,
wychodzi pan zawsze rano z psem,
a ja lubię ten widok niezmiernie.
Nie znam wcale pana imienia,
chociaż mieszka pan chyba blisko,
z psem radośnie pan sobie biega,
a ja patrzę i żal mnie ściska.
Kiedy rankiem stoję w mym oknie,
to przyglądam się panu z radością,
bo pan kocha, rozumie i czuje,
a to dzisiaj jest wielką rzadkością.
Gdybym kiedyś pana poznała,
też bym chętnie poszła na spacer,
zgrana trójka by z nas powstała,
a na razie stoję i patrzę.
Pan jednak o mnie wciąż nic nie wie,
bo jestem tylko mglistym tłem,
a ja patrzę z wielką miłością
i marzę, żeby być pana psem.
6.11.2016 r.
Jesiennie
Kolejny, listopadowy dzień
zanurzył się w szarości.
Zamglone wciąż niebo zamknęło
drzwi promieniom słońca.
Ukryty w chmurach deszcz czeka,
by ujrzeć światło dzienne.
Ja też cierpliwie czekam.
Pragnę uchwycić ten moment
pluszczącej symfonii,
gdy woda uderza o parapet
i rozpryskuje się wokoło.
Nuty ukryte w kroplach deszczu
czarują magiczną melodią.
Lubię często tak stać, gdy
dzień zanurza się w szarości
i wsłuchiwać się w rytm jesieni.
Zapatrzona, przytulona do okna,
oddaję się nastrojowej muzyce.
20.11.2016 r.
Ars poetica
Kiedy dzień otula się zasłoną nocy,
zamykam drzwi do zewnętrznego świata.
W objęciach ulubionego fotela
spijam z kielicha smak czerwonego wina.
Delektuję się muzyką ciszy,
by w niej usłyszeć własne myśli.
Gdy odpływam pogrążona w zadumie,
w głowie kłębią się nowe pomysły.
Rozsypane wyrazy chętnie tańczą,
choć nie przygrywa im żaden grajek.
Zmęczone gonitwą, odkrywaniem siebie,
układają się w zdania do napisania.
Są tylko chwilą, mgnieniem oka.
Chwytam je w locie by nie umknęły
i umieszczam w podręcznym brulionie.
Spokojna, zaprzyjaźniam się ze snem,
który cierpliwie czeka na swą kolej.
Zasypiam z nadzieją na twórczy ranek
i budzę się pełna melodii słów.
Wtedy wygładzam je, dopieszczam,
by nabrały życia, rozkwitły, zaistniały.
Są cząstką mnie, budują mój świat,
dzięki nim, wciąż uczę się siebie.
21.11.2016 r.
Zofia Tarchała
Inny
W świecie fałszywych ideałów to Ty jesteś moją najpiękniejszą niedoskonałością.
Jesteś niepowtarzalnością nielogiczną
i tworem dwóch kochających się istot.
Ktoś… dał Ci inny wymiar, inny cel,
lecz do dzisiejszego dnia nie wiem dlaczego?
Stąpasz beztrosko po Ziemi
nie wiedząc nic o życiu i o nim
bo jesteś niespodzianką daną światu
pełną zaułków i zakamarków
znanych tylko mi… każdego dnia odkrywam nowy.
Obsługujesz ten świat w białych rękawiczkach
nie brudzisz go wyuzdanym zachowaniem
ani wulgarnymi słowami.
W swojej niewinności i prostocie
brniesz w głąb akceptacji drugiego człowieka
bo tak po prostu chcesz…
Kochasz wszystko i wszystkich.
cały Ty… uporządkowany do granic pedantyczności
choć genetycznie źle poukładany
Nie bój się stoję tuż za Tobą…
….
Dom
Kup mi niebieski dom
na wzgórzu wrzosowym przy morzu
z dachem w chmurach
i okiennicach białych jak mleko
znajdź przystań dla nas na starość
cichą i bezpieczną
może być z świata animowanej bajki Muminków…
Zanurzymy w nim naszą wieczność
zapuścimy korzenie
i razem plewić będziemy
nasze życiowe zachwaszczenie
a Buka zamrozi i przepłoszy to co ciemne.
Kup mi plaży kawałek
gdzie nasze dorosłe dziecko
bawić się będzie z innymi
zwykłymi dziećmi, niebajkowymi
gdzie skrawek zieleni
nadzieję uczyni na lepsze życie
zwyczajne niebajkowe…
Miłość
Jesteś pierwszą literą alfabetu
początkiem nocy i zakończeniem dnia
bez Ciebie… życie nie miałoby sensu
więc bądź dzisiaj moim Sherlockiem Holmesem
dochodź tam gdzie pozwolę Ci zajrzeć
gromadź dane i dedukuj czego pragnę
analizuj informacje a potem…
rozbierz mnie ze wszystkich zagadek
będąc przy tym dżentelmenem
z zestawem swoich zasad i szklanym okiem…
Tęsknoty
Tęsknoty czyli godziny mierzone oddechem… bo ja już nie mam całego życia na szukanie swojego miejsca na Ziemi
Zatęskniłam za moim dzieciństwem ponownie
za tą morwą olbrzymią nad rzeka
za tamą budowaną z kamieni
za procami i motylami łapanymi do ręki
za przebierankami i zabawami
gdzie czarowałam patykiem
a chodząc w butach mamy byłam księżniczką
za gromadką podwórkowych dzieci
gdzie banda rodzinna drugiej bandzie figle płatała
i butelki po mleku do ogródka wrzucała
zatęskniłam za życiem bezproblemowym
w którym tylko zabawa i marzenia miały miejsce
zatęskniłam za tymi emocjami dziecięcymi
bo teraz tylko tęsknoty nam pozostały i zdjęcia
dorosłość wszyscy przerabiamy i małych drobnych rzeczy
w tym biegu nie dostrzegamy
czas biegnie zbyt szybko… za szybko…
Uzależnieni
Poemat liryczny Michała Lisowskiego pamięci
„Ciebie już nie ma, a My walczymy za Ciebie i za Nich uzależnionych”
Uzależnieni
nieobecni
giną w swoim świecie
giną w narkotykowych tabletkach
w kolorowych magicznych fiolkach
szukając ukojenia po nieudanych związkach
porzuconych zawodowych ambicjach
giną w alkoholowych drinkach
nieświadomi ze życie ucieka
upojona świadomość
wyciszone sumienie
pozwala zapomnieć tylko na chwilę
w nikotynowym dymie
w popiół się spalają
nie myślą…
bo nie wiedzą
że losem swoim poniewierają
a może to czas przyjacielu
łańcuch z nałogiem przerwać
strzykawki odstawić
kieliszki wyrzucić
a papierosa ot tak przełamać
być i żyć
nie wznosić wymyślonych toastów do lustra
bo Tobie to na pewno nie służy
może to już czas stanąć przed wyborem
czy oddać życie swoje
czy zawalczyć o nie
Ty byłeś Człowiekiem
Wielkim Człowiekiem
nie nienawidziłeś
nie osadzałeś
a po prostu rękę podawałeś
dziękujemy dziś Tobie za siebie i za nich.
Władysława Szproch
Urodzona w 1951 roku w Stanisławowie, woj. świętokrzyskie. Poetka, satyryk, krytyk literacki, a także malarka, rzeźbiarka i animatorka życia kulturalnego w Kielcach i woj. świętokrzyskim. Wielokrotna laureatka konkursów literackich i plastycznych. Członek ZLP od 1994 roku, wiceprezes Stowarzyszenia Artystów Plastyków Świętokrzyskich w Kielcach. Ukończyła Politechnikę Świętokrzyską, Wydz. Elektryczny. Emerytowana nauczycielka. Opublikowała następujące książki: Dotknęłam ciszy drzew (1988), Byłam na wrzosowisku (1992), Sentymentalny niepokój (1993), Jeszcze nie jestem ciszą (1993), Grudki milczenia (1994), Prześmiewki Kundzi Jojko (1996), Usypywanie cienia (1997), Fraszki-igraszki (1998), Przylądek zielonego nieba (1999), Portret słowoczuły (2000), Przenikanie światów (2002), Wpisuję się w sen liścia (2005), Fraszkodzieje i myślochwile (2007), Siódmy balkon światła (2009), Od Batiara do Tatara (2009), Kundzine szprośniki (2010). Za twórczość artystyczną uhonorowana: Brązowym, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Brązowym Medalem Gloria Artis, odznaką: Zasłużony Działacz Kultury, statuetką: Nike Świętokrzyska i wieloma nagrodami prezydenta miasta Kielce, wojewody i marszałka woj. świętokrzyskiego.
Jolanta Sztadhaus
Mieszkanka podwarszawskiej miejscowości Mysiadło. Publikowała swoje wiersze na portalach poetyckich, w Internecie, w Magazynie Obywatelskim Kronikarz, w roczniku poetyckim Białe Kroniki oraz w Angorze. W 2011 roku wydała swój pierwszy tomik wierszy „Między purpurą, a zielenią”, w kwietniu 2012 r. ukazał się jej drugi tomik „Smak jesieni” oraz Antologia „Poetyckie powidoki”. We wrześniu 2012 roku wydana została Antologia „Drzewo jest jedno a liści tysiące”, w której również znalazły się jej wiersze. W lipcu 2012 r. wstąpiła do Stowarzyszenia Autorów Polskich (SAP) Oddział Warszawski – II. W styczniu 2013 r. wydała trzeci tomik „Moim śladem”. W czerwcu 2013 r. ukazał się czwarty tomik „Horyzont”. Jest współautorką Międzynarodowej Antologii Stowarzyszenia Autorów Polskich „Boso po ściernisku” oraz „Kocha się za nic”. Jej wiersze znalazły się również w Antologii „Nadmorskie Spotkania Literackie”. W 2016 roku wydała piąty tomik wierszy „Ścichanie czyli spoza ram obrazu”, dzięki wydawnictwu Miniatura. Jej wiersze znalazły się również w „Antologii Poetów Polskich 2016”.
Zofia Szydzik
Urodzona w 1949 na Warmii, mieszka w Elblągu. Wiersze wydała w dwóch tomikach autorskich: „Akwarele jesienne” i „Stara furtka śpiewa”. Utwory tej autorki ukazały się w siedmiu antologiach poetyckich wydawnictwa Sowa pod redakcją dr Ryszarda Mierzejewskiego z Pieszyc oraz w czterech antologiach poetyckich wydawnictwa Usługi badawcze i wydawnicze dr Rafał Brzeziński Ząbkowice Śląskie. Publikuje także swoje utwory na forach poetyckich w Internecie.
Alicja Szymaniak
Pochodzi z Pionek, obecnie mieszka w Pruszkowie (mazowieckie). Emerytowana nauczycielka, pisze od niespełna dwóch lat, wypełniając swój wolny od pracy zawodowej czas. Swoje teksty publikuje na Facebooku w kilku grupach literackich. Jej wiersze znalazły się w następujących antologiach: „Peron literacki” (wyd. KryWaj), „W deszczu słów” (wyd. KryWaj), „Ogród poetów” (wyd. rafałbrzeziński) i „Peron literacki 2” (wyd. KryWaj). Bawi się również pisaniem limeryków w grupie „Hermantyczna grupa limeryczna” i „Ulica limeryków”. Jest współautorką antologii limeryków pt. „Seks w pewnym mieście” (wyd. Pisarze.pl).
Zofia Tarchała
Urodzona 22 kwietnia 1968 r. w Głuchołazach. Na stałe mieszka w Jarnołtówku, malowniczej górskiej miejscowości położonej u stóp Kopy Biskupiej w Górach Opawskich. Absolwentka Studium Nauczycielskiego w Prudniku w latach 1983–1989. W okresie szkolnym laureatka licznych nagród i wyróżnień w konkursach literackich. Nauczycielka w przedszkolu, która pisze na co dzień, lecz tylko do szuflady. W 1994 r. otrzymała wyróżnienie w XXVII Międzynarodowym Konkursie Poezji za wiersz o swoim niepełnosprawnym synu „Oto On”. Debiutowała w 2014 r. tomikiem poezji „W labiryncie”, który napisała pod wpływem osobistych przeżyć, wiersze w nich zawarte dedykowała swoim najbliższym i znajomym. W 2015 r. ukazał się kolejny tomik poezji „Myśli ukryte w słowach” oraz reportaż z jej udziałem w Radio Opole „Chcę zatańczyć ze swoim życiem”, w którym prezentuje swoją poezję. W tym też roku ukazał się dość obszerny artykuł o twórczości i życiu autorki na łamach gazety Nowiny Nyskie pt. „Inni mają gorzej”. Pod koniec 2015 r. debiutuje kolejnymi pozycjami książkowymi, tym razem są to opowiastki filozoficzno-refleksyjne „Odnaleźć siebie” oraz zbiór myśli i sentencji życiowych „Pod baldachimem myśli”. W 2016 roku wydaje swój najlepszy jak dotychczas, 3 już tomik poezji „Zdarzeniami pisane”, liczne wzmianki w prasie pozwoliły jej na zaistnienie w szerszym gronie wielbicieli poezji oraz udzielenie wywiadu w telewizji TVP 3 Opole. Rok ten to także spotkanie w Domu Kultury w Głuchołazach z promocją jej najnowszej książki oraz spotkanie w rodzinnej miejscowości pt. „Popołudnie z Zojką”. Powrót do domu rodzinnego. Kolejne osiągnięcie to zakwalifikowanie się do projektu sponsorowanego przez Urząd Marszałkowski w Opolu „Opolska mama ma moc”, w lutym 2017 roku na portalu internetowym „Kuźnia Literacka” zostały opublikowane jej wiersze. Autorka nadal pisze i tworzy, organizuje spotkania autorskie, które pozwalają zapoznać się z jej twórczością coraz szerszemu gronu odbiorców.