Wiersze tygodnia – Marek Czuku

0
590

Wiersze tygodnia – Marek Czuku

 

Bogumiła Wrocławska

 

 

 

Marek Czuku

[Wybór wierszy publikowanych w książkach]

 

Czuku spotkanie

 

 

W naszym azylu

 

Ulica pełna wojennych komunikatów

Powitała mnie okrzykami i szczękiem

Broni Schroniłem się w bramie jak

Przystało spadkobiercy konspiratorów

Wobec nasilającej się agresywności

Komunikatów przebiegłem pod murami

Do naszego domu

Otworzyłaś mi drzwi

Naga i uległa Położyłaś się na

Dywanie i mogłem robić z twoim

Ciałem co mi się podobało Za oknem

Obce armie wymierzały sobie sprawiedliwość

Z sufitu zaczęła kapać krew Spragnieni

Wolności piliśmy ją jak nektar W naszym

Azylu zdobywałem ciebie jak pierwsi

Wojownicy ujarzmiający naturę Światło

Zgasło i przez wybitą szybę docierał

Do nas głos matki szepczącej pacierze

Nie słyszeliśmy już wystrzałów

I jęku dobijanych

Wzywających nas

Na ulicę

 

1989

 

[z tomu: W naszym azylu, Warszawa 1989]

 

 

Książę Albański

 

1. Urodziłem się by świadczyć

O tym co nosi ta ziemia

I o nietrwałości wszelkiego jarzma

O bezduszności Stefana Duszana

Cara Serbów i Romajów

O marności ryb płynących

Do sieci prostych rybaków

O tyranii Mahmeda II Zdobywcy

Turka Serba Włocha Austriaka

O waleczności Skanderbega

 

O wieczności plantacji pomarańczy

 

2. Z Koranem w ręce Podałem

Skroń pod parzące słońce

Nad Adriatykiem Ja namaszczony

Potem i krwią

Stałem się

Jako lew dziki i wściekły (Lwem

Przeto mnie nazwano)

 

3. Który przybywasz zza morza

Z tajnym traktatem ugody

Padnij na twarz przed Lwem

Księciem Albańskim Już minarety

Brzęczą ogniem Nie podniesiesz się

 

4. Mój koń ma pięćdziesiąt nóg

A każdą myje pięćdziesięciu

Niewolników Gdy świtem

Pręży się wierny rumak

Pada cień aż po horyzont

A niebo sprzyja jego

Kłusom Zabroniłem mu tylko

Wstępu do senatu

 

5. Miast nawiedzać swoje nałożnice

Nocą uczę się języków obcych

Jak przystoi światłemu władcy

W dzisiejszej dobie

 

Ja stworzony z rękojeści

Damasceńskiej stali

Utkwionej w gardle lwicy

 

Celuję we francuskim

 

6. Wrogów odstrasza moje imię

Ale jakiś magnetyzm przysparza

Mi przyjaciół A tylko Paryż

Traktuje mnie lekceważąco

(Nie trwożąc się wcale

O zamki Lyonu)

 

1987

 

[z tomu: Książę Albański, Łódź 1991]

 

 

 

Jak kropla deszczu

 

Januszowi Drzewuckiemu

 

Widuję ciebie raz w panicznym lęku,

kiedy indziej śniąc inne lądy.

 

Rodzisz się i umierasz codziennie;

jesteś konsekwentny jak pory roku.

 

Masz władzę – decydujesz,

karmisz, udzielasz odpustów.

 

W cierpieniu i bólu

kryjesz swoje credo.

 

Twoje zaangażowanie w życie

ulotne jest jak kropla deszczu.

 

Twoje milczenie jest wymowne –

głośniejsze niż równy rytm serc.

 

Nie jesteś z tego świata,

nie masz nic z boskości.

 

Nie umiem ciebie nazwać,

więc pozostań białą kartą.

 

1990

 

[z tomu: Jak kropla deszczu, Łódź 1998]

 

 

 

Skała (epoka brązu)

 

Harry’emu Holtmarowi

 

To stało się naprawdę

w skandynawskie lato stulecia.

 

Na zdjęciach: jedenastoletni Łukasz

i trzyletnia Ania w różowej sukience.

 

Łukasz leży na skale.

W długiej łodzi dwaj mężczyźni z dzidami

walczą o kobietę. Obok psy (lub wilki)

i szarpiący się w sidłach jeleń.

 

Przy grobie megalitycznym

stoi nieco zdziwiona Ania.

Na górnym głazie

kucnął uśmiechnięty Łukasz.

 

Drzewa przechodzą w las

pełen dalszych grobów.

Jest trochę cienia.

Za chwilę spadnie deszcz.

 

1997

 

[z tomu: Ziemia otwarta do połowy, Łódź 2000]

 

 

 

Sonet III

 

A jeśli Boga nie ma, cóż nam pozostanie?

Czy nasza ziemska droga to tylko minuta

w falowaniu materii; ulica zasnuta

cieniem natrętnych myśli, że wszystko – mijanie?

 

A jeśli zgaśnie Słońce, nasze w duszy granie

przepadnie, umrze atom i diabeł Boruta

(co i tak jest legendą)? Wątpliwości nuta

brzmi jak requiem dla świata i podważa trwanie.

 

A jeśli Boga nie ma, kto wymyślił miłość,

serca nićmi powiązał, zaszczepił sumienie,

zliczył liczby, napisał prawa, które siłą

 

spajają molekuły, gwiazdy i kamienie?

I kto by wtedy wątpił, gdyby nic nie było –

w dzień i noc, dawcę życia i w samo wątpienie?

 

1999

 

[z tomu: Przechodzimy do historii, Łódź 2001]

 

 

 

O

 

Dotykam ciebie. Jesteś blisko.

Między nami wyrasta gęsty las.

Padają ścięte drzewa.

 

Lekka i miękka znikasz za horyzontem.

Marzę o cieple, puchu i szkle.

Firanka z ptaków zasłania nam oczy.

 

Chwieje się słońce.

Na mapę spadają zielone liście.

Twoje ciało spala się na biały popiół.

 

Idę do ciebie – nierzeczywistej.

Strzepuję kurz. Zapominam…

Mech gnie się pod palcami.

 

Świat zamienił się w wielkie O.

 

1990, 1997

 

[z tomu: Którego nie napiszę, Łódź 2003]

 

 

 

Ars poetica (dom wariatów)

 

1.

 

Czym jest poezja, która nie ocala

narodów ani ludzi?

 

Niech nam będą wybaczone

te niepoprawne słowa.

 

Wiara w dajmoniona

stała się bowiem przeżytkiem,

 

a poszczególne państwa demonów

zaludniają kliniki psychiatryczne.

 

Poezja nie ocali człowieka poczciwego,

tam gdzie cielec-misiu-cielec.

 

To tylko słodkawe zapaszki

rozkładającej się twórczości

 

i świeżego mięska fa-artu

(teraz przemawia zygmunt wrzodak

 

z ligi polskich rodzin

w sprawie funduszu spójności).

 

Czy zatem należy ogłosić

niegramatyczny finis poesis?

 

Wszystko już przecież było;

obijamy się o ściany

 

i przepisujemy co smaczniejsze myśli,

a nowatorskie pomysły to jedynie

 

samobójcze skoki

na powierzchnię poematu.

 

2.

 

Niewinna młodzież oczekuje

na dobry przykład.

 

Z muru wystaje

wulgarny azbest.

 

Otacza nas mięso, bolą

końcówki chromosomów,

 

za dużo mamy w głowach

serotoniny,

 

rozkładamy się

na atomy słów

 

(czy bóg wie,

że nic nie?).

 

3.

 

Ziemia jałowa,

wydrążeni ludzie,

 

wszystko już było,

wiara w dajmoniona,

 

poezja, która

nie ocala,

 

dom wariatów.

 

[z tomu: Ars poetica, Warszawa 2006]

 

 

 

1983

 

to były piękne dni

gdy podziwialiśmy się nawzajem

ten przedziwnie uroczy świat

miękkie puszyste listki

czerwono-żółte kwiaty

i niesamowity zapach jaśminów

w parku poniatowskiego

 

to musiało się kiedyś zdarzyć

ale przecież wiesz że to

nie może być prawda

 

[z tomu: Forever, Sopot 2010]

 

 

 

Facet z szybą

 

1. nosiciel zdrowia

 

jeszcze się tylko zaszczepię

przeciwko grypie żółtaczce

zakaźnej i pokarmowej

typu a i b rakowi szyjki

macicy kleszczowemu

zapaleniu mózgu

oraz pneumokokom

i meningokokom

 

nie wezmę też nigdy

gryza łyka macha liza

i będę żył długo i szczęśliwie

 

 

2. śmierć

 

kupiłem za złotówkę śmierć

dąbrowskiego (cena na okładce:

12 zł, rok wydania: pół wieku temu)

 

suchot nie należy przeceniać

zwłaszcza w dobie galopującego

postępu medycyny oraz inflacji

 

druga śmierć nadeszła

poleconym priorytetem

 

 

3. trzydzieści lat temu

 

przechodził facet z szybą

zatrzymał się zrobił głupią

minę oczy wybałuszył

i poszedł dalej

 

 

4. aby

 

chcę stworzyć poezję po

bitwie pod grunwaldem

kłótni z żoną

zjedzeniu hamburgera

 

chcę stworzyć aby

żyć

 

[z tomu: Facet z szybą, Szczecin 2012]

 

 

Igły i szpilki

 

rozsypały się igły

rozsypały się szpilki

 

rwie wyrwany ząb

choć go już nie ma

 

przez skórę przechodzi

armia mrówek

 

minuty suche jak mąka

lata mdłe jak cukier

 

ja nie pamiętam ciebie

ty nie pamiętasz mnie

 

z tej mąki chleba

już nie będzie

 

z tej materii pan krawiec

niczego nie wykroi

 

wszystko się porozsypywało

jak poranny cukier puder

 

za szybą

 

[z tomu: Igły i szpilki, Szczecin 2016]

 

 

 

 

Marek Czuku (1960) – poeta, z wykształcenia fizyk i polonista. Autor trzynastu tomików poetyckich. Oprócz wierszy pisze prozę, recenzje, szkice, felietony, piosenki. Pracował m.in. jako bibliotekarz i dziennikarz. Przez wiele lat prowadził młodzieżowe koła i grupy literackie. Stale pisze literacki blog: http://wforma.eu/wedrowniczek-marka-czuku.html

 

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko