Krzysztof Kwasiżur
Jeszcze (więcej dobrych) wierszy
Już pisałem kiedyś o poezji Jerzego Hajdugi, ale to było dawno, w innym czasopiśmie i przy zupełnie innej okazji. Żeby tę wiedzę odświeżyć, albo raczej zaktualizować – Jerzy Hajduga jest duchownym; należy do Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich. Tych wierszy nie da się jednak porównać do wierszy Jana Twardowskiego, czy tekstów ks. Józefa Tischnera. Różnicę widać na pierwszy rzut oka; to utwory bardziej esencjonalne, oszczędne w słowa, dążące do szlachetnego minimalizmu. Od pierwszego tomiku można było zauważyć ową szlachetną ascezę (Jerzy publikuje z powodzeniem swoje wiersze od 1989 roku), a później stała się ona znakiem rozpoznawczym tego poety, jego stylem i sznytem. Widać go we wszystkich 18 (słownie osiemnastu) zbiorach, albumie i scenariuszu sztuki teatralnej “Ten pusty krzyż” wystawianej ponad dziesięć razy. No i w słowach piosenek na nagranej płycie. Już z tego można wnioskować o wielkiej płodności przedstawianego tutaj artysty.
Piszę to wszystko nie po to, by przedstawiać postać księdza-poety jeszcze szerszemu kręgowi czytelników, a z powodu pojawienia się jego nowego tomiku wierszy “Jeszcze”. Dla szerokiego grona odbiorców charakterystycznych wierszy Jerzego Hajdugi styl, estetyka i wysoki poziom tych utworów jest synonimem nazwiska autora i głównym powodem sięgania po te wiersze, zatem co nowego, czy nowatorskiego znajdziemy w kolejnym zbiorze?
Czy wiersze przypominające haiku nie nużą czytelnika? Nie są to stricte haiku, ani nawet tanka[1] (choć zdarzają się wśród nich regularne kami no ku), ta długość utworów sprawia, że czytelnik sam może regulować poziom na jaki zagłębia się w… No właśnie w co?
W lekturę, czy bardziej we własne przemyślenia, własną percepcję? Nie zgadzam się z tezą postawioną przez autora jednej z recenzji tej książki, ks. dr Andrzej Draguła, że te wiersze się szybko czyta (i równie szybko pisze). Myślę, że ascetycznie przelewane na papier myśli, te krótkie zdania mają być jedynie pretekstem do zagłębienia się w myślach na zadany w wierszu temat. Wszystkie te pytania stawiam w związku z ukazaniem się nowego zbioru księdza Hajdugi “Jeszcze”.
Skoro nie muszę szerzej przedstawiać sylwetki poety – bo jak sam zauważyłem – Jerzy zdobył już liczne grono czytelników, skupię się bardziej na odpowiedzi na pytanie, które mnie frapuje: “Czym się ten zbiór różni od innych jego zbiorów?”
Na pewno w tym zbiorku jest więcej odniesień do samego faktu kreowania wierszy, jak gdyby Hajduga był na tym etapie życia bardziej pewny swej dwojakiej natury (duchownego i poety) i z większą stanowczością, śmielej o niej mówił.
już tylko wierszom
nie brakuje
wyobraźni
strach pomyśleć
co będzie
bez nich[2]
Zatem nawet w wierszach odnajdujemy ten pierwiastek człowieka, który nie może żyć bez poezji.
Ten motyw przewija się raz, po raz w zbiorze na różne sposoby, na przemian z motywem, który nie może dziwić u duchownego; motyw człowieka przeżywającego rozterki związane z powołaniem.
Zachodziłem w głowę, przy pisaniu niniejszych słów, ile w tych utworach jest samego autora, ile poeta wlał w nie Jerzego Hajdugi, ale sam Jerzy rozwiał moje wątpliwości i potwierdził przypuszczenia – zawsze daję całego siebie w wierszach, nie bacząc na koszty własne. Podobne pytanie nasunie się każdemu, uważnemu czytelnikowi, przy zetknięciu z wierszami, w których widać rozdarcie pomiędzy dwa aspekty takiego życia, lub w miejscach gdzie ślady pokus pojawiają się na kartkach “Jeszcze”.
Proszę księdza, do bólu można się przyzwyczaić.
Modlę się już
tylko o jedno, by ten ból nie przeszedł na mojego syna.
On go nie udźwignie, a nawet zaczął pić –
martwi się staruszka…”[3]
…a czytelnik, sądząc, że przejrzał grę autora – nie daje się ponieść jednej z najdłuższych (i najpiękniejszych) fraz w tym zbiorze, ale rozmyśla czy ową historię poeta sam przeżył, czy usłyszał przez kratki konfesjonału, czy może ją wymyślił, by przemycić do cudzej świadomości jakieś własne tezy.
Ale nie warto – drogi czytelniku – tym się zajmować, lepiej otworzyć się na te krótkie (ale nie małe) dzieła, które – niczym bomby z opóźnionym zapłonem – wybuchają w głowie odbiorcy obrazami i przemyśleniami.
To właśnie te obrazy i myśli, spowodują, że lektura krótkich przecież miniatur może zająć kilka dni. Może, ale nie musi. Można prześlizgnąć się nad każdą z głębokich myśli, ukrytych w utworach i zachwycić się jedynie koronkową konstrukcją – bo to widać na pierwszy rzut oka (dlatego właśnie sprzeciwiam się tezie, że taki utwór mógł powstać szybko).
Przy okazji opisywania tomu “Jeszcze” nie sposób nie wspomnieć błyskotliwych
i śmiałych myśli, na które się natkniemy raz po raz, zaskoczeni, że wcześniej na nie sami nie wpadliśmy:
“Klepię modlitwę
jak biedę
ksiądz na spowiedzi
poradził
no to pogadaj
swoim
językiem[4]
Nie wszystko w tej książce kręci się wokół wiary. Rozdział między sprawy duchowe, a całkiem przyziemne jest doskonale wyważony między nienachalną metafizyczność, a zupełnie przyziemne, ludzkie sprawy.
Jest tu i seksualność połączona z mocnym, erotycznym napięciem:
“Jeszcze się trzyma
zdjętej przed chwilą
koszuli
jedyny gdy
nie chcę
nie może…”[5]
jest i ból po stracie bliskiej osoby i wiele innych okoliczności, wywołujących silne emocje, których poeta nie wzdraga się zdefiniować, nazwać po imieniu i oswoić.
Wszystko to robi z taktem, delikatnością i skromnością właściwymi sobie. Jerzy sam – zapytany – stwierdza, że w tym tomiku jest więcej spokoju niż w poprzednich, bo i w nim jest go teraz więcej.
Czy to zatem książka bez wad, skoro tak chwalę?
Na pewno jest zbyt mało okazała; jej oprawa, rozmiar, grubość, wygląd są skromne. W czasach, gdy od książki wymaga się, by ta samym wyglądem krzyczała z półki: “Weź mnie, czytaj!” książka Jerzego Hajdugi ledwie szepcze: “Jestem”. Nie powinno to dziwić kogoś, kto zna osobiście autora, ale bardzo łatwo przeoczyć “Jeszcze” pośród wielości pstrokatej literatury. Wydawnictwo Tercja – które składało omawianą przeze mnie książkę ma na swym koncie wiele pięknych pozycji książkowych i celuje w druku cyfrowym i reklamie wizualnej. Co zatem spowodowało, że “Jeszcze” tak niepozornie się prezentuje? Chcę myśleć, że wrodzona skromność autora, a skoro sama książka nie mówi za siebie wyglądem, lub myli – czuję się w obowiązku rozgłosić jej urodę wewnętrzną.
[1] Tanka – (jap) krótka pieśń, krótki wiersz – jedna z najstarszych form poezji japońskiej (pierwotnie jedna z odmian waka) powstała około VI wieku. Każda tanka składa się z 31 sylab ułożonych w pierwszej części wiersza (kami no ku) w wersy według schematu 5 + 7 + 5 sylab, a w drugiej części (shimo no ku) według schematu 7 + 7 sylab. Używa się terminów górna strofa tanki i dolna strofa tanki. Jest jedną z najżywotniejszych form poezji japońskiej, uprawianą również obecnie.
[2] J. Hajduga, Jeszcze, Wydawnictwo Tercja, 2018, Poznań/Drezdenko, ISBN: 978-83-949425-0-2, str. 5
[3] J. Hajduga, Jeszcze, Wydawnictwo Tercja…, str. 26
[4] Tamże, str. 25
[5] Tamże, 21