Krystyna Konecka – ZUŁOWSKI PANICZ ZIUK

0
422

Krystyna Konecka

 

ZUŁOWSKI PANICZ ZIUK

 

zulow1

 

     W rozwidleniu Żejmiany i snującej się zakolami Wilii każde miejsce jest dobre do podziwiania urokliwych, smętnych pejzaży, nieskrępowanych nadmierną agresją człowieka. A jeszcze chybotliwy mostek nad wąską Merą, który – jak się mocniej stąpnie – może runąć do wody. Za mostkiem przez długi czas wypełniały tło kołchozowe chlewy i obory, teraz ich nie ma. Pustkowie zwie się po litewsku Zalavas, po polsku – Zułów. Tutaj sto pięćdziesiąt lat temu – 5 grudnia 1867 roku – przyszedł na świat Józef Piłsudski. Ziuczek. Ziuk.

     Z wielokrotnych odwiedzin tego miejsca (bo niemal o miedzę sąsiadującego z Podbrodziem (Pabrade), gdzie dotąd rozsycha się drewniany dom, zamieszkiwany aż do repatriacji przez rodziców, którzy wywieźli mnie stamtąd w stanie jeszcze embrionalnym), z zapamiętanych wzruszeń i emocji kreuję sobie ten zamierzchły pejzaż zułowski, który wciąż trwa…

 

     …Jadący błotnistym bezdrożem skrzypiący wóz zatrzymuje się przy mostku.

     – Nu, i coż tak zapatrzywszy sia, a? – zapytuje śpiewnie stary mężczyzna w kufajce gwarą tutejszą, nieobcą mi od najwcześniejszego dzieciństwa.

     – Tu był Zułów Piłsudskich – uśmiecham się.

– At, był – nie był. Ja żesz wówczas nie żywszy – odpowiada ostrożnie – Nu, coś wiem. Dziad mój paniczu Ziuku oddałby wszystko.

      Ludzie w spolszczonej „apylince” Pabrade są nieufni. W gminie Podbrodzie też, bo to jedno i to samo. Apylinkas to litewska nazwa gminy. Zresztą w całym powiecie święciańskim Polacy przez długie lata woleli nie ujawniać swoich sentymentów do Naczelnika Józefa Piłsudskiego. Wizerunki wąsatego Dziadka przechowywano na dnie kufrów. Tak było w domu Walentyny Subocz, przez parę kadencji naczelnika gminy Podbrodzie . Kiedy po raz pierwszy jechałyśmy razem do Zułowa z Powiewiórki, wspominała:

     – Zajrzałam kiedyś do kufra babci, wyjęłam portret, ale ona klapnęła mnie w tyłek i schowała go. A potem, kiedyś, wzięła mnie na kolana i powiedziała uroczyście: – Pamiętaj, dziecko, że ty widziałaś marszałka Piłsudskiego.

 

zulow2

 

     Z Podbrodzia do Powiewiórki można wybrać się na dłuższy spacer, bo przecież z Pabrade do Pavovarie jest około 4 km. Drugie tyle w kierunku zachodnim to już granica z Białorusią. Za granicą znalazły się Dobrowlany i Łyntupy, Komaje, magiczne jezioro Narocz, Postawy i wioseczki, gdzie niegdyś trwały polskie dworki i majątki. I ich właściciele lub dzierżawcy, bo przeważnie miejscowa szlachta zaściankowa mogła raczej obnosić się z herbem niż z ziemskim dziedzictwem. W rodzinie pozostała pamięć o tym jak Naczelnik w 1919 roku jadąc z Wilna do Zułowa zatrzymał się w Podbrodziu. Wylegli wtedy na dworzec wszyscy mieszkańcy, i wyprosili u gościa, żeby ich wiosce nadać prawa miejskie. Tak, wyjątkowo, stało się. A kiedy w 1927 roku wybudowano tam szkołę, otrzymała ona imię Marszałka józefa Piłsudskiego. Wkrótce i tak była tu ponownie wioska.

     W murowano-drewnianym, klasycystycznym, XVIII-wiecznym powiewiórskim kościółku św. Kazimierza (patrona Litwy) msze odprawia raz w tygodniu litewski kunigas, który dobrze żyje z miejscową ludnością. Teraz to i polski ksiądz dojeżdża. Licząca sobie dwa wieki z okładem świątynia świadkowała zawsze symbiozie wielojęzycznych mieszkańców: Polaków, Litwinów, Białorusinów i Rosjan.

     W 1867 r. właściciele majątku Zułów – Józef Wincenty Piotr Piłsudski i poślubiona mu bliska kuzynka, szlachcianka Maria z Billewiczów ochrzcili imieniem Józef swoje czwarte dziecko. Działo się to 15 grudnia, i fakt ten (jak też zapewne chrzciny wcześniejszych i późniejszych potomków Piłsudskich) zapewne „zapamiętała” zachowana do dzisiaj zdobna chrzcielnica. Szczęśliwie, mogę to bezcenne naczynie sfotografować przez szybkę gabloty, eksponowanej w nawie kościoła. Podobnie jak umieszczoną tu tablicę z 1927 roku, wymalowaną nieprofesjonalnie „od synów tej ziemi”, przypominającą jeszcze za jego życia o akcie chrztu „Marszałka Józefa Piłsudskiego”.

     W czasach, kiedy każdą pamiątkę po Dziadku trzeba było ukrywać, nikt z mieszkańców nie wydał tablicy władzom. Nikt też w Zułowie nie naruszył Ziukowego dębu, który za rok będzie już osiemdziesięciolatkiem.

     Chodzimy wokół drzewa. Obejmujemy pień. To za pierwszym moim tutaj pobytem. Później, kiedy już chlewy rozebrano, dąb został otoczony płotkiem i bramką z literami JP. Jakiś czas temu rdzawo barwione sztachety przemalowano na biało-czerwone. Dąb został posadzony przez wdowę po Marszałku, Aleksandrę Piłsudską i prezydenta Ignacego Mościckiego w dniu 12 maja 1936 roku, w pierwszą rocznicę śmierci Naczelnika. Tego samego dnia na wileńskiej Rossie, na grobowcu Marii Piłsudskiej pojawiła się czarna granitowa płyta z napisem MATKA I SERCE SYNA.

     Na kilka tygodni przed śmiercią Marszałka przybyły z Wiednia wybitny podówczas kardiolog prof. Karel Frederick Wenckebach wraz z konsylium stwierdził u 67-letniego pacjenta nieuleczalny nowotwór wątroby. Umierający Józef Piłsudski prawdopodobnie wtedy spisał swą ostatnią wolę:

 „Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili… A zaklinam wszystkich co mnie kochali sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa…”.

     Tak też się stało.

     Naczelnik umierał owiany legendą i – milczeniem. Naród nic nie wiedział o jego chorobie: w roku poprzedzającym śmierć uroczyście obchodzono jego urodziny i imieniny. Ludmiła Polak zachowała wśród pamiątek w święciańskim drewnianym domku luźne kartki powielaczowej gazetki „Czytamy” ze swojego przedwojennego gimnazjum, które jeszcze za życia Naczelnika nosiło jego imię. W wydaniu z marca 1934 r. trochę niewprawny autor podpisany „ANTE” odpowiada artykułem na tytułowe pytanie „Dlaczego czcimy dzień 19 marca?”: „…działalność w Polsce Niepodległej od zarania jej powstania, całokształt jego wielkiego dzieła, świadczą ponadto o tem, że jest człowiekiem czystym i nieskazitelnym… Jego geniusz rządzenia daje nam pewność, że z całym spokojem możemy patrzeć w przyszłość i ufać, że jeszcze bardziej podniesie On nasze Państwo do wielkiej potęgi…”.

     Dopiero publikacje znacznie późniejsze ujawniły trudny charakter Marszałka, zmieniający się na niekorzyść wraz z wiekiem i chorobą. Zapewne sam miał świadomość tych zmian, co potwierdza rozmowa z Arturem Śliwińskim, przeprowadzona 7 listopada 1931 r. Mówiąc o symbolicznych postaciach, które wyrażały jego naturę, Piłsudski wyznał, że po maju 1926 r. „Panicza z Zułowa” zamknął na klucz i z rzadka go tylko wypuszcza. Andrzej Garlicki napisał: „Panicz z Zułowa to subtelność, delikatność, wyrozumiałość wobec innych i skłonność do wybaczania im”.

     Zułowską, delikatną i wrażliwą naturę Ziuk Piłsudski zawdzięczał matce. Maria Piłsudska, od dziecka cierpiąca na gruźlicę kości, powiła – rok po roku – dwanaścioro dzieci, spośród których ostatnie bliźnięta zmarły w niemowlęctwie. Pierwsza siódemka urodziła się w Zułowie, gdzie eksperymentujący w majątku małżonek przerzucał się od produkcji drożdży i terpentyny po spirytus, od młynów po hodowlę i sprowadzanie nieprzydatnych w tamtejszych realiach maszyn rolniczych. Maria z Billewiczów zajęta była wychowywaniem pociech, ucząc je miłości do ludzi i ojczyzny walczącej o niepodległość. Miejsca wystarczało dla wszystkich. W. Pobóg-Malinowski, biograf Naczelnika, opisał ówczesny Zułów:

„Duży modrzewiowy dwór – wewnątrz dwanaście obszernych pokoi, portrety przodków na ścianach; dokoła dworu blok zabudowań folwarcznych i przemysłowych; przed oszklonym gankiem – wielki gazon, za nim – brama wjazdowa z herbowymi tarczami; na lewo od gazonu – sady owocowe i ogrody; nie szeroka, lecz wartka i głęboka Mera otaczała dwór malowniczym półkolem”.

     W lipcu 1874 r. wszystko to zamieniło się w zgliszcza podczas gwałtownego pożaru. Pozostał piętrowy budynek, w którym okoliczni mieszkańcy domyślają się dawnej piekarni lub pomieszczeń dla służby. Piłsudscy zamieszkali w Wilnie, gdzie z latami powiększały się tylko – rodzina i nędza. Dwunastoletni Ziuk redagował odręczną gazetkę rodzinną „Gołąb Zułowski”, ożywiając w niej psa Karo i konia Rappana z okresu szczęśliwego dzieciństwa nad Merą. Miał siedemnaście lat, kiedy schorowana matka, stanowiąca jedyne oparcie, zmarła. Pozostał z nią najbliżej do dzisiaj w grobowcu na Rossie.

     Anemiczny mostek nad Merą trzyma się raz gorzej, raz lepiej. Pokołchozowe chlewy i obory na miejscu dawnego dworu długo wydawały się stabilniejsze. Wreszcie zniknęły. Dąb nad tą historyczną przestrzenią coraz większy, coraz wyraźniej zaznacza swoją lokalizację: w tym miejscu, w rodzinnej sypialni Piłsudskich, stała podobno kołyska Ziuka. Opowiadam o wszystkim smętnemu furmanowi z niecierpliwym koniem u dyszla. Nie wiedział za wiele.

     – Jakieś papiery musi zostawszy sień, to i ludzi wiedzon – kiwa głową. – My tutejsze cośkolwiek też. U nas wszystkie w rodzinie po Ziuczku mieli, znaczy się po Ziuku. Znaczy nazywali tak dzieci. A ja –  tylko Romuald…

Krystyna Konecka

 

 

zulow3zulow3zulow3zulow3zulow3zulow3

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko