Bohdan Wrocławski – Z notatnika szarego obywatela (Mrok i milczenie)

0
210

Bohdan Wrocławski

 

Z notatnika szarego obywatela (Mrok i milczenie)

 

wroclawski mikrofonWspomnienie jest jak brama, naciskasz, otwiera się szerzej i szerzej, słyszysz skrzypienie rdzewiejących zawiasów, których nie oszczędził czas, często nie odgadujesz prawidłowo, szukasz niczym niewidomy błądzący palcami po literach alfabetu Braille’a, przecież pamięć jest taka zwodnicza…

Czuję przepływ powietrza, odległe światła sceny, niewybrzmiałe dźwięki muzyki, głosy dobiegające do kulis…

Jest dwunasty grudnia, Dom kultury w Ursusie, właśnie kończymy trzeci tego dnia koncert Kabaretu Literackiego Ostatnia Zmiana.

Od blisko roku gramy dzień w dzień po kilka koncertów na zlecenie Zarządów Regionów Solidarności. Wczoraj wróciliśmy z Torunia, gdzie byliśmy przez kilkanaście dni, dziś w Ursusie rozpoczynamy „trasę warszawską”, przed nami kilkadziesiąt koncertów, które będziemy realizować na scenie kina Świat znajdującego się przy Nowym Świecie. Dziś już nie ma tego kina.

W garderobie Wiesiek Dobrzyński z Jurkiem Cnotą prowadzą rozmowy z przedstawicielami Zgody z Republiki Federalnej Niemiec na temat naszych koncertów dla Polonii. Ze sceny schodzą Piotrek Kuncewicz i Wiesiek Nideraus, za chwilę finał, wychodzimy wszyscy, śpiewamy. Tekst jest mój, muzykę skomponował Andrzej Rybiński z dawnego zespołu Andrzej i Eliza.

 

I już idą już ich słyszysz

I już walą w twoje drzwi

Otwórz oczy ty w kolebce

Zapamiętaj – to nie sny

 

Stoimy w jednym rzędzie, za nami orkiestra, obok mnie ci, których już nie ma: Janek Himilsbach, Jurek Cnota, Stefan Zach, Piotrek Kuncewicz, Norbert Gozdek i ci, którzy są do dziś: Wiesiek Nideraus, Andrzej Rybiński, Jerzy Rybiński, Ela Jodłowska, Jurek Mamcarz. Kątem oka obserwuję Janka Himilsbacha z jego bambusową laseczką, otwiera usta, markuje śpiewanie, kiedyś wlazł w mikrofon z swoim cudownym głosikiem i rozłożył całkowicie chórek. Długa i głośna była potem dyskusja w garderobie.

 

Wy nie wiecie kim ja jestem

Kim ty jesteś? – jestem śmierć

Co przegranym po pomnikach

Znicze nie oświetlą serc

 

Grudniowe powietrze, kryształ, jak dziś, drobiny śniegu, pierwsze, jeszcze nieśmiałe. Na zewnątrz domu kultury wychodzący z koncertu ludzie. Wracam samochodem z Wieśkiem Dobrzyńskim  i Jurkiem Cnotą. W sali zostali technicy, zwijają sprzęt oświetleniowy i nagłośnieniowy. Jeszcze tej nocy mają go zamontować w sali kina Świat. Po południu ma być próba, potem trzy koncerty i tak przez najbliższe dwa tygodnie, dzień po dniu, koralik po koraliku w ustawicznym biegu, w ustawicznej gorączce tamtych cudownych, do końca życia niezapomnianych dni, pełnych radosnej euforii. Tak może  czuć się tylko niewolnik, któremu dano wolność, lub skazaniec z darowanym wyrokiem.

 

Wjeżdżamy na Wolę, przed nami ciągnie się kolumna wojskowych skotów, kombinuję jak je wyprzedzić na zamrożonej nawierzchni jezdni. Wiesiek mruczy pod nosem:

 

– Nie podoba mi się to, nie podoba. Wieczorem przedwczoraj, kiedy graliśmy w Toruniu, też jechały kolumny wojsk. Nie podoba mi się to, oj nie podoba.

 

Świat wytrzeszcza wielkie oczy

I zdumioną minę ma

Gdzieś pośrodku Europy

Rozpryśnięte życie trwa

 

W domu spokój, cisza, kładę się do łózka, biorę książkę do ręki, zmęczenie bierze górę, zasypiam.

Budzi mnie pukanie do drzwi, sąsiadka.

 

– Panie Bohdanie, proszę wstawać, stan wojenny.

 

Biorę telefon, chcę dzwonić, cisza. Ubieram się szybko, jadę do Grand Hotelu, gdzie śpi część moich artystów. Dookoła patrole wojskowe, skoty, ogniska w koksownikach Na portierni hotelu stary portier z opaską solidarności. Zbierają się wszyscy, nastrój przygnębienia, w milczeniu zjadamy śniadanie, Wiesiek Nideraus odwołuje mnie na bok. Jedziemy do Ursusa, na bramie już jest wojenna sztrajfa.

 

– Dokąd? – warczy jeden z nich.

 

Pokazuję legitymację Związku Literatów Polskich.

 

– Służbowo – odpowiadam

 

Jeszcze nie mają orientacji, jeszcze ich nie przeszkolono. Wjeżdżamy na teren, odbieramy paczkę z ulotkami i wracamy do Warszawy, Ani Wiesiek, ani ja nie zdajemy sobie sprawy, że za coś takiego możemy mieć zafundowane kilka lat w celi. Działamy jak dobrze nakręcony mechanizm. Na rogu Łopuszańskiej zatrzymuje nas sztrajfa wojskowa. Gdy jechaliśmy do Ursusa jeszcze jej nie było. Teraz otaczają miasto kordonem.

 

– Dokąd, z czym?

 

– Z ulotkami do zarządu regionu. Chcesz poczytać?

 

Oni się śmieją, my się śmiejemy, tyle, że ten nasz śmiech jest inny, zupełnie inny.

Dziś nie wiem dlaczego tak mu odpowiedziałem, wściekłość, nie zdawałem sobie sprawy z tego co się dzieje, fanfaronada? Nie bardzo pamiętałem, że to tak było, wydawało mi się, że dialog z żołnierzem był dialogiem Stefana Zacha ale Wiesiek Nideraus twierdzi, że byliśmy tylko we dwóch i to ja bezczelnie patrząc żołnierzowi w oczy tak odpowiedziałem. Dziś nie do końca uważam to za rozsądne.

 

Pojechaliśmy pod zarząd regionu, rozdaliśmy ulotki, dziennikarze z BBC zrobili jakieś zdjęcia, a potem przez wiele lat, zresztą i do tej pory, muszę oglądać siebie i Wieśka jak stoimy na schodach zarządu, trzymamy palcowe V i wydzieramy się o wolności…

 

Czujni chłopcy z bezpieki zapisali numer rejestracyjny samochodu Niderausa, potem miał esbecki kołowrót na głowie. Jakoś mi się upiekło.

 

Później będzie fotografia

Czarne ramki czyjaś twarz

Ej wypijmy wszyscy razem

Za tych których zeżre piach

 

Wieczorem spotykamy się na Saskiej Kępie w mieszkaniu, które wynajmował w Warszawie Jurek Cnota. Nastrój przygnębienia, gorączkowe szukanie na skali radia audycji Wolnej Europy, trzaski, zakłócenia. Chłopcy piją bimber.

 

– Albo tu nocujecie, albo jazda do domów. Godzina policyjna – mówi Jurek.

 

Rozchodzimy się w milczeniu, wsiąkamy w otaczający nas zimowy zmierzch pełni obaw i zwątpień.

 

– To nie jest koniec, to nie może być koniec – mówi ktoś do mnie na schodach.

 

Na zewnątrz stoi skot, w koksowniku płonie ogień, żołnierz poprawia wiszący na plecach karabin, inni grzeją dłonie. Przechodzimy obok. Między nimi i nami mrok i milczenie.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko