Był z nami – Panie świeć nad Jego duszą.
Kilkanaście niezobowiązujących refleksji
Dedykuję Józkowi Gębskiemu
W marcu br. minęło dwadzieścia lat od pierwszej emisji w „Polsacie” sitcomu Świat według Kiepskich. Sitcomu, który mocno odmienił komediowe oblicze polskich seriali telewizyjnych. Możemy długo się zastanawiać komu należna jest palma pierwszeństwa, jednak Kiepskich… nie
możemy ignorować. To serial, który już przez kilkaset odcinków śmieszy, tumani i przestrasza, rozbija w puch przeróżne mity, drwi z imponderabiliów, nie boi się dosłowności, owszem przerysowuje i wyjaskrawia wydarzenia i postaci, lecz taka jest jego idea. Dopiec, żeby bolało, zmusić do pomyślunku, ale także zabawić do łez, a te dwojako możemy interpretować. Serial ma z pewnością terapeutyczne walory. Czyż nie nastał czas na kilkanaście niezobowiązujących refleksji na temat tego niewątpliwego hitu, który jako pierwsi odkryli młodzi widzowie? Na ogół zajęci Internetem, grami komputerowymi i innymi nowymi formami międzyludzkich kontaktów, zobaczyli to, co w nim najważniejsze – kawałek nieuszminkowanej prawdy o polskiej rzeczywistości po 1989 roku, czyli tej, którą nazywamy III RP.
1. Dość często w Kiepskich… widzimy regał z epoki późnego Gomułki, na którego półkach stoją rzędy książek. Niestety, nie dowiadujemy się, co to są za książki, nie poznajemy ich tytułów. Z wyglądu to na ogół dość tandetnie wydane powieści autorów w rodzaju Minkowskiego. Grubsze, cieńsze, w miękkich okładkach, nigdy nie sięgają po nie mieszkańcy kamienicy przy ulicy Ćwiartki 3/4. Z pewnością nie uświadczy wśród nich książek laureatów nagrody Nike czy jakiejś innej, nie mniej prestiżowej, choćby nagrody Angelus fundowanej przez miasto Wrocław.
Bodaj tylko raz Ferdynand Kiepski, głowa rodziny, objawia nadzwyczajne zainteresowanie lekturą książki, którą znajduje w sławetnej korytarzowej i wspólnej ubikacji. Zostawił ją tam Boczek zamiast papieru toaletowego. To rosyjska powieść autorstwa niejakiego Psychuszkina. Kiepskiego, bezrobotnego półanalfabetę, wciąga książka o inteligencji rosyjskiej z początków XX wieku, do której po czasie nawet się upodobnia, bierze „udział” w ich życiu. Staje się jej pilnym i wnikliwym czytelnikiem, jednak spalają na panewce jego próby zainteresowania powieścią bliskich i dalszych. Kiepski zostaje sam ze swoją nagłą namiętnością do czytania, z jej tematyką, z jej bohaterami. Jest to zresztą jeden z ciekawszych odcinków serialu Świat według Kiepskich. Gdyż obok niewątpliwych małych arcydziełek jest też trochę słabszych odcinków (np. Chatka Małego Władka), zdarzały się zwłaszcza w pierwszych latach, kiedy drużyna Kiepskich wespół z sąsiadami jeszcze nie wiedziała, że trafi na bestsellerową listę, iż pokochają ich widzowie od lat siedmiu do stu. Przy okazji, w tym odcinku Kiepski pokazuje jakby inną twarz, tę wrażliwszą, w tym wypadku na słowo pisane. Na co dzień jest typkiem cynicznym i bezwzględnym, zapatrzonym w swoje ego, zamiast kropek i przecinków, używającym słowa na wiadome cztery litery. Gdyby ktoś spróbował np. zrobić plan jego całodniowych zajęć byłby on żałosny.
2. Mój Boże, bohaterowie sitcomu byli młodzi, i młoda była idea, która ich stworzyła. Aktorzy musieli się przecież obznajomić ze sobą i z miejscami, w których przyszło im grać. Serial szybko zdobył widownię, chciałoby się rzec fanów, którzy na okrągło oglądają ich perypetie. „Polsat” im to umożliwia o różnych porach dnia, i na różnych kanałach. Także inne środki przekazu. Kiedyś Kiepscy… zajmowali czołowe miejsca w rankingach najlepiej się oglądających seriali, ale nie zawsze wspomagała ich repertuarowa polityka „Polsatu”. Od początku zyskali przychylną ocenę na przykład tak wymagających artystów jak Olga Lipińska, doceniają ich profesorowie zacnych uczelni, ale nazwisk nie będę wymieniał.
3. Serial ma formę popularnego w Ameryce sitcomu, to znaczy dzieje się tu i teraz w niewielu dekoracjach, z określoną liczbą aktorów. Każdy półgodzinny odcinek stanowi zamkniętą całość. Klasycznym przykładem jest amerykański sitcom Świat według Bandych. Serialowi towarzyszy też zazwyczaj nagrany lub sztuczny śmiech, gdyż kiedyś były one realizowane przy udziale publiczności. Początkowo główną ideą Kiepskich…, którą reprezentuje Ferdynand Wspaniały, było kombinowanie, jak zarobić, ale tak, żeby się nie narobić. „Mam pomysła” Ferdynanda to słowo-klucz do dziś powtarzane wśród młodych, podobnie jak inne grepsy z sitcomu („W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem”, „Są rzeczy na świecie, które się fizjologom nie śniły”, „Moje ulubiene”, „Co tak stoisz, jak widły w gnoju!”, „To nie jest koncert życzeń” etc.).
4. Napisałem o młodzieży. Otóż młodzież, o czym wyżej, przynajmniej z mojego otoczenia pierwsza poznała się na tym serialu, pierwsza zaczęła go regularnie oglądać i komentować, posługiwać się jego językiem. Był na tyle „egzotyczny” czy też „oryginalny”, kiedy wystartował w „Polsacie”, że od pierwszych odcinków stale rosła liczba jego widzów, choć początki, tj. prezentowane gagi tak trochę na licealnym poziomie, nie zapowiadały wielkiej popularności. Sitcom odszedł od pomysłów fabularnych Klanu, M jak i miłość i dziesiątków podobnych seriali. Pokazał oto ludzi, których nie trudno zobaczyć we własnym blokowisku, typowych przedstawicieli lumpenproletariatu, w każdym razie wykluczonych z aktywności na dużą skalę, pozostawionych samym sobie, daleko im do tzw. klasy średniej. Owszem, trafiają oni na pierwsze strony gazet, jak to było w przypadku Ferdka, który powstrzymał małpę, uciekinierkę bodaj z ZOO, bo była zagrożeniem dla mieszkańców, ale jakaż to „sława”, czy zmieni ona coś w jego życiu? Zaskoczeniem dla telewidzów było także dużo humoru sytuacyjnego, również dialogów nie stroniących od wulgaryzmów, takich przaśnych, które trzeba wypikowywać.
5. Co prawda, Kiepscy mieszkają w tzw. starym lub wręcz przedwojennym budynku we Wrocławiu, ale wyposażenie pokoi, kuchni oraz innych pomieszczeń w tym serialu to jest jak zły sen z epoki, która minęła i wystrzegają się jej inne „współczesne” filmy czy seriale. A jednak ta „siermiężność” okazała się jego siłą, powiało – cóż za paradoks! – świeżością. Oto jesteśmy jacy jesteśmy, zdają się mówić bohaterowie duzi i mali – niczego, ani nikogo nie udajemy. Spójrzcie i uwierzcie!. Jesteśmy kwintesencją zaściankowości, ciemnogrodu, konserwatyzmu, nie zmienimy się, choć pewnie chcielibyście… Zafundowaliśmy sobie typowe polskie piekło, a z niego nie ma wyjścia. Wykoślawił nas PRL, ale nowe czasy też nie są dla nas łaskawe. Zapomniano o nas. Zostaliśmy sami. Nie nam wyszykowano posady w WZ WBK i innych miejscach neokapitalizmu na polską miarę. Zatem czy jesteśmy winni obecnej sytuacji w kraju? Na pewno nie. Czy moglibyśmy coś zrobić dla wspólnego dobra? Ktoś pragnął tego wymagać od nas? Pytań byłoby wiele. W każdym razie spokojnie możemy rozgrzeszyć z przeróżnych zaniechań tę „wesołą niewesołą gromadkę” z kamienicy przy ul. Ćwiartki 3/4. Egzystują i zabawiają się sami, tak jak potrafią, czyli na miarę własnych możliwości i wyobraźni, wiedząc, iż wyżej dolnej części pleców… nie podskoczą.
6. Ferdynand Kiepski, którego gra Andrzej Grabowski – niegdyś zachwycił kreacją w Bożej podszewce – przypomina nam owego chłopka, częściowo już zapomnianego, co to przed laty wieczorami na przyzbie, siedząc w kucki, uprawiał gadulstwo, i na każde pytanie miał odpowiedź. Klasycznym przykładem jest tu, proszę się nie zdziwić… Lech Wałęsa. Można i dzisiaj jeszcze takich spotkać, choć są już na marginesie. Właściwie to nikt ich nie słucha albo też ich potencjalni słuchacze rozjechali się po świecie lub powymierali. W środkach masowego przymusu dzisiaj lansują innych bohaterów epoki, inne wyzwania stawiają przed nimi autorzy. Kiepski objawia sporą inwencję jedynie, by się nie narobić. Halina, jego żona, jest jedyną osobą która konsekwentnie, acz bez efektu, pyta go: „W pośredniaku byłeś?”. Zarówno jego dzieci, jak i sąsiedzi (Boczek, Paździoch) tego trudnego pytania wobec Kiepskiego raczej unikają. Stąd Ferdynand Kiepski, na prawach wariatuńcia, może zażywać tak pożądanej przez siebie sjesty we własnym mieszkaniu, w fotelu przed telewizorem. To jest jego królestwo, jego tron, jego świat. Aha, byłbym niesprawiedliwy, czasami Ferdynand Kiepski objawia pewne uzdolnienia, np. w temacie „złotej rączki”. Kilkakrotnie przymierzał się też do pracy, i chyba najlepiej wypadł w roli… grabarza!
Wyleniały fotel w wyblakłym zielonkawym kolorze, oraz telewizor to dwa ulubione gadżety Kiepskiego. Scenarzyści musieli go osadzić w określonej scenerii. Także dać mu do ręki puszkę z piwem marki Mocny Full oraz paczkę papierosów, których Ferdynand sobie nie żałuje. Jest główną postacią sitcomu. Występuje we wszystkich jego odcinkach. Są seriale bez Boczka czy Paździocha, nie mówiąc o innych jego bohaterach, Kiepskiego nie brakuje nigdy. On jest alfą i omegą serialu, jego zwornikiem, motorem akcji. On nadaje tempo serialowi lub je spowalnia. A jako że obsadę sitcomu oparto na nieśmiertelnych dumasowskich postaciach z Trzech muszkieterów łatwo zgadnąć kogo rolę tam pełni. Domyślamy się także kogo z kolei skojarzyć można z Arnoldem Stanisławem Boczkiem i Marianem Januszem Paździochem. Oczywiście znajdujemy też u Dumasa role dla syna Ferdynanda – Waldka oraz dla Haliny i Heleny. Nazwisk nie zdradzam, gdyż jest to zbyt łatwe.
Z komediowej błazenady wyłania się portret frustrata, symbol kogoś pokrzywdzonego przez 1989 rok, niegdyś właściciela saturatora na wrocławskim rynku, który nie „odnalazł” się w nowej rzeczywistości, nie podano mu ani wędki, ani przynęty, pozostał samotny, nie opuszczający na ogół kamienicy, jedynego mu przyjaznego i oswojonego miejsca. Co prawda, czasami Ferdynand Kiepski wyrusza poza progi mieszkania, nawet trafia do Mongolii czy Berlina, ale zawsze wraca na swoje śmieci. Nie ma charakteru zdobywcy. Może tumanić i przestraszać gromadkę sąsiadów, ale to wszystko. To konformista i oportunista, czasami jednak wypada całkowicie z nałożonej nań w sitcomie roli, jak wtedy gdy zabiera się np. do parodiowania telewizyjnego talk show pt. Trzeba rozmawiać. Przy okazji uwaga: Januszowi Gajosowi udało się porzucić skórę Janka Kosa, a następnie woźnego Tureckiego, Grabowski z Kiepskim tego nie zrobi.
7.To zrozumiałe, że serial od dwudziestu lat ma bohaterów, którzy odchodzą w sposób naturalny. Tak stało się z babką Kiepską, którą od pierwszego odcinka grała Krystyna Feldman (1916–2007). Długie lata mistrzyni drugoplanowych czy też trzecioplanowych ról, bohaterka filmu Mój Nikifor (2004). Można mniemać, iż bez wstrętu wcieliła się w rolę babki Rozalii Kiepskiej, choć dziwi jej nazwisko, bo to była mamusia… Haliny, nie Kiepskiego, więc skąd ono u tej czcigodnej matrony, która nigdy nie bała się swego zięcia, był i pozostał dla niej kanalią (to tylko jedno z mocnych określeń, którymi regularnie go częstowała). Rozejm między nimi bywał zawierany na krótko i miał charakter wyłącznie taktyczny.
W starszawej pani dopatrywałbym się spadkobierczyni trojańskiej Kasandry; jednym słowem, niech nas nie zmyli jej doczesna powłoka i inwalidzki wózek, na którym się poruszała. Z pewnością w niejednej rodzinie „babka” miała do odegrania swoją rolę, ale to już przeszłość, dziś młodzi nie pytają o cokolwiek swoich dziadków, nie są dla nich żadnym wzorem, wszystko mają w Internecie, na Facebooku czy YouTubie. Staruszkowie na ogół tylko im przeszkadzają.
8. Ważną postacią w sitcomie był Edzio listonosz (w tej roli niezawodny Bohdan Smoleń. Pierwsza liga kabaretowa w naszym kraju, niezapomniany z występów w kabarecie „Tey”), zwiastun wszelakich dobrych i złych wiadomości, choć czasami bywał niesforny czy też złośliwy. To gość, któremu nie przeszkadzała ciężka torba listonosza, zżyty z mieszkańcami kamienicy przy ul. Ćwiartki 3/4. To niezawodny łącznik między nimi a różnymi instytucjami. W czasach transformacji nie mógł nie spotkać go cios, czyli likwidacja jego miejsca pracy, ale okazał wtedy hart ducha i sporo dystansu do siebie i życzliwych mu niby sąsiadów, „litujących” się nad jego niedolą. Komentujący świat wierszowanym słowem Edek, mimo niedużej roli, szybko stał się postacią niezbędną w serialu, co oczywiście zawdzięczał swej charyzmie, miał w sobie to coś, co miał np. Colas Breugnon z powieści Romaina Rollanda. Kłopoty ze zdrowiem, a następnie śmierć aktora w 2016 roku z pewnością zubożyły serial, odjęły mu sporo barw.
9. Skąd zarówno Kiepscy, jak i Paździochowie oraz Boczek czerpią główną rozrywkę, ale nie tylko? Oczywiście z telewizora, to powtórzmy, ważny gadżet w tym serialu. To stamtąd wszelkie prawdy objawione płyną do jego widzów, stamtąd nabywają także wiedzę o świecie. Jednym słowem owo urządzenie stanowi dla nich główne źródło informacji, to ono komunikuje ich ze światem, podpowiada przy różnych okazjach, co czynić. Przykładów na to sporo. U Kiepskich w centralnym miejscu „salonu” stoi telewizor z epoki późnego Gierka, który poraża swoją masywnością. Ferdek jest telewidzem, jakich u nas tysiące. Z pilotem w ręku „biega” po kanałach, szuka zwłaszcza meczów piłki nożnej, to typ kibica, który na ogół nie pofatyguje się na stadion, by zobaczyć mecz na żywo, najpewniej z braku gotówki. Wlewanie w siebie dużych ilości piwa, niewybredne komentarze, krzyki i wywijanie klubowym szalikiem – oto jak się zachowuje kibic Ferdynand Kiepski. Dzielnie partnerował mu syn Waldemar, dopóki nie wyjechał do Ameryki, no chyba że chodziło o mistrzostwa Europy, wtedy była z nim cała rodzina i sąsiedzi.
10. Oprócz postaci pierwszoplanowych, obecnych w sitcomie, nie możemy nie zauważyć przynajmniej kilku wyraźnie się wyróżniających figur tzw. drugoplanowych. Przykładem Andrzej Kozłowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Promień, do której należy kamienica przy ul. Ćwiartki 3/4, spryciarz i kanciarz na osiedlową skalę, niepoprawny kobieciarz, który w jakiś szczególny sposób upodobał sobie towarzystwo Ferdynanda (swój do swego). Kozłowski jest przybytkiem w serialu od kilku lat, dobrze trafia w jego niewybredny humor i komizm. Jest nie tylko świadkiem epoki, na swój sposób próbuje rozgrywać pewne sprawy, narzuca swoje rozwiązania i swoje koncepcje, choćby w sprawie domu kultury dla młodzieży czy zabawy sylwestrowej w międzynarodowym gronie, bo pod znakami UE. Najwyraźniej próbuje dotrzymać kroku rytmowi epoki, która poza wszystkim przyniosła mu spore dobra materialne oraz sześć żon (w ostatnią wciela się Joanna Kurowska, jest to rola jedna z wielu tej aktorki w serialu) i nieco pociech w różnych miastach. Kozłowskiego gra wrocławski aktor Andrzej Gałła, ponoć pierwotnie szykowany do roli Ferdynanda Kiepskiego, wcielał się zresztą wcześniej w sitcomie w różne epizodyczne role.
W klimat serialu nie udało się wejść aktorce grającej żonę Waldemara, przywiezioną z Ameryki. Nazywana Jolasią Pupcią swoją rolę inkrustuje rymowanym mało wybrednym słowotokiem, przeszarżowuje ją, raczej nie inaczej. Do tego to krzykliwa intrygantka, mająca za nic Waldusia, stale szukająca z nim zwady, z wielkimi pretensjami do wszystkich. Scenarzyści przeznaczyli jej rolę czarnego charakteru, osóbki demonicznej o ogromnym apetycie, nie, nie na życie, lecz na… żarcie i seks (lubi go jak koń owies). To ją napędza, przymusza do działań na ogół niezgodnych ze zwykłą przyzwoitością, z kobiecym emploi. Chciwa i łasa na pieniądze (w jednym z odcinków mówi: „Z pieniążków żartować nie lubię”), na pewno nie darzy miłością męża, uważa go za mało atrakcyjnego. A jednak próby urwania mu się, jak dotychczas jej się nie udają. Dlaczego? To ciekawe pytanie. Linda by powiedział: „To zła kobieta była [jest]”. W rolę Jolasi wciela się wrocławska aktorka Anna Ilczuk.
Wyrazistą postacią w sitcomie jest aktor Krzysztof Dracz, nie przypisany do jednej roli, trafiają mu się epizody czy też większe rólki; starannie je dopieszcza w mowie i uczynku. Raz jest księdzem, innym razem demonicznym fryzjerem z brzytwą, świetny był w roli kulawego sprzedawcy Stasia czy właściciela lombardu, przebiera się w babskie ciuchy, ma też role ambitniejsze np. reżysera filmowego czy też profesora, nauczyciela tańca … Wymieniać mógłbym długo. Dracz dba o rekwizyt, o każdy szczegół charakteryzujący daną rolą. Wykorzystuje swoją plastyczność, dba o indywidualizację języka. To było w 2002 roku kolejne udane wejście w serial.
Od lat nieźle radzi sobie Lech Dyblik w roli podwórzowego nurka, menela, ale i właściciela składnicy złomu, którego pomocnikami są dwaj inni mu podobni. Można rzec, iż co potrójne to doskonałe. Dyblik pod nazwiskiem Kazimierza Badury, który sam się określa jako „jawno pijący”, jest domorosłym filozofem, typem stoika, nadto człowiekiem o nieograniczonej fantazji, kiedy np. przepija główną nagrodę w Toto Lotku. Pod koszulą, na sercu, nosi też ciepłe skarpety po Ojcu Świętym, wiadomo jakim. Autorytetem na całe osiedle jest dla niego Ferdynand Kiepski, z kolei Kiepski choć się wstydzi tej znajomości to jawi się jako jego kompan, obecny u boku Badury, zwłaszcza, kiedy trzeba rozpić kolejnego Jabcoka vel Czar Pegeeru.
Ogromna strata, że ostatnio odeszła z sitcomu tak znakomita artystka, jak Zofia Czerwińska (1933–2019). Niewątpliwie dodawała i wigoru, i komizmu granej przez siebie od 2008 roku roli ekspedientki Malinowskiej w osiedlowym sklepiku „U Stasia”. Jej poczucie humoru było legendarne. Kto pamięta, że debiutowała rolą barmanki Loli w filmie Pokolenie? Niezapomniana jako asystentka zakochana w inżynierze Karwowskim z serialu Czterdziestolatek.
Od 2000 roku w roli prezenterki telewizyjnej (najczęściej) ze swoim emploi mocno widoczna jest wrocławska aktorka Beata Rakowska. Chapeau bas dla niej!
Pisać o wszystkich? Nie sposób.
Przy okazji, w sitcomie zagrało na ogół pojedyncze role wcale wybitne grono aktorów, jak Andrzej Kopiczyński, także np. Bohdan Łazuka, Leon Niemczyk, Katarzyna Figura, Małgorzata Kożuchowska, Roman Kłosowski, Ela Romanowska, Krzysztof Kiersnowski, Piotr Machalica, Krystyna Tkacz, Piotr Grabowski, czy Piotr Gąsowski (kilkakrotnie).
11. Napisałem, że żaden odcinek serialu nie obywa się bez Ferdynanda. Próbowałem poddać go charakterystyce, co nie jest łatwe, to rola wieloznaczna, wymykająca się schematom. Że jest uzależniony od telewizji i alkoholu to powiedzieć stanowczo za mało! Drugim takim typem sprawiającym niespodzianki prawie w każdym odcinku jest Paździoch, to fajter starego, peerelowskiego chowu, twardy zawodnik, z tajemniczą przeszłością, niegdyś np. członek ZOMO. Po1989 roku musiał zmienić zawód, pewnie i charakter, stał się kupcem bazarowym, żyjącym ze sprzedaży chińskich i innych podróbek, zajętym nieustannie handlem, na ogół przemęczonym swoją pracą, oddający się jej bez entuzjazmu, jednak nie widzi dla siebie innej perspektywy, co powoduje jego frustracje oraz wojny i wojenki z małżonką (gra ją wrocławska aktorka Renata Pałys-Wilkowska). To zresztą jest jędza, która ciągle wszystkiego ma za mało. Ponadto Paździoch się skarży, iż „Ta kobieta nigdy nie rozumiała moich wizji”. Jeśli Marian Paździoch jest głową tego bezdzietnego stadła, to z pewnością jego szyją jest Helena z domu Majsner. To ponadto osoba psychopatyczna, o skłonnościach sadystycznych, wiecznie obrażająca małżonka (powiada o nim często: „świnia, menda, szuja i oszust”). „Ja wszystko rozdupczę!”, mówi w jednym z odcinków. To dzięki niej Paździoch robi to, co robi, na różne sposoby kombinując, byle tylko zadowolić Helenę materialnie, bo na innych polach ma jej mniej do zaoferowania, o czym zresztą wie, ale do czego się nie przyznaje. Ferdek w odcinku Żegnaj laleczko mówi o nim: „Biznesmen, kapitalista”. Jeden drugiego próbuje przechytrzyć, gdy jest mowa o jakimś interesie (np. Paździoch w piwnicy „odkrył” gaz łupkowy i od razu próbuje oszukać sąsiada).
Atuty Paździocha to nie tylko własna buda na miejskim bazarze (widzimy ją w jednym odcinków), ale i zdezelowany samochód. Niby nic, ale stanowi to przedmiot zazdrości np. Kiepskich. Czyż nie jest to typowo nasze polskie, ta zawiść, że sąsiad ma więcej niż ja? Paździoch jest zawsze pełen pomysłów, na ogół o charakterze nielegalnym, to także domorosły filozof, który uważnie przygląda się przeróżnym wydarzeniom, nie zawsze wyciągając z nich racjonalne wnioski. Bywa schorowany i zmęczony, ale bywa i demoniczny lub w rolach, o które nikt by go nie posądzał, np. morskiego latarnika, czy też potomka rodu von Bibersteinów. Stać go też na fantazje, kiedy zamienia się w kreta czy też w kosmonautę, buduje kryjówkę w grobowcu, czy łódź w piwnicy. Paździocha od pierwszego odcinka gra Ryszard Kotys (ur. 1932), niegdyś mistrz filmowego epizodu.
12. Przeciwieństwem Heleny jest Halina Kiepska (z d. Kopeć), prawowita małżonka Ferdynanda. Z zawodu pielęgniarka (zapracowana). Nie można jej odmówić zdroworozsądkowego myślenia, jednak to małżeństwo mimo nieustannych gróźb z jej strony (np. z wiadomego powodu „Spotkamy się u adwokata”…), nie rozpada się! Oboje trwają na posterunku, obcy sobie w kuchni, w łożu, i w każdym innym miejscu. Najkrócej, małżeństwo to wspólna kasa, wspólny stół i wspólne łóżko. Ferdek przy wspólnym kuchennym stole to żałość nad żałościami. Przecież dziesiątki lat korzysta z cudzego, je cudze, i na tyle się uodpornił, że nie zdaje sobie zupełnie sprawy, jak jest to poniżające dla mężczyzny. Budzi niewiarę jego koncyliacyjny ton, jego pochwały potraw, które stawia przed nim małżonka. Zresztą, kuchnia to miejsce, w którym w tradycyjnej roli kucharki spędza ona najwięcej czasu. W Halinie (gra ją od pierwszego odcinka Marzena Kipiel-Sztuka) jest zakodowane, że jeśli i w tym miejscu będzie bałagan, to nastąpi koniec świata, jej świata, koniec wyznawanych przez nią wartości, koniec iluzji, jakie miała, kiedy związała się z dziarskim i energicznym Ferdkiem, gdzieś kiedyś na Mazurach. To się nazywa robienie miny do złej gry, powiedziałbym więcej: do bardzo złej gry. Zatem Helena Kiepska wydaje się być w sytuacji bez wyjścia, nawet budzić współczucie telewidza. Dlaczego tak długo trwa w tym somnambulicznym i toksycznym związku? Bo brak jej śmiałości, bo kiedyś przyrzekała przed ołtarzem, bo pamięta o zasadzie, że rannego nie zostawia się na polu bitwy? Ależ to jest męska rzecz!
13. Sypialnia to kolejne kultowe miejsce w tym serialu. Ileż odbyło się tam dyskusji, kłótni, ileż wypito czy też zjedzono produktów, naczytano się bałamutnej prasy, najmniej jest to miejsce erotycznych igraszek. O tym nie ma mowy, poza „dobrymi chęciami” na ogół niespełnionymi, nieskonsumowanymi. Przebywać pod jedną kołdrą z kimś takim? „Macież wy odwagę Lenina?”, pytał Żeromski, choć zupełnie z innej okazji. Halinie za odwagę i wytrwałość w tym stadle już należy się medal. Brzuchaty typek o nienachlanym wyglądzie, w przedpotopowej piżamie i w wełnianych skarpetach do kolan, komu mógłby się śnić, kogo mógłby być idolem?
14. A propos strojów! Do ubrań w tym sitcomie nikt nie przywiązuje wagi. Tzw. terapia szokowa zaaplikowana w 1989 roku przez Balcerowicza nie tylko pracowników PGR-ów puściła z torbami, także tysiące miejskich rodzin przymusiła do zachowań wcześniej im nieznanych, to znaczy na przykład do zaopatrywania się w odzież w szmateksach, czy jak je tam nazwać, które po owym 1989 roku stały się jednym z filarów nowej gospodarki.
W sklepach z tanią odzieżą zaopatrują się wszyscy mieszkańcy kamienicy. Nie odstaje od nich Boczek, który jak to określa Ferdynand, „kręci kichę” w miejskiej rzeźni, chociaż pewnie nie z numerem 6. Ma pracę, choć nisko płatną, zna się na swoim zawodzie („Od małego robię w mięsie”, chwali się w jednym z odcinków). Mieszka dwa piętra wyżej, ale ciągle szuka kontaktu z sąsiadami, np. poprzez korzystanie z ich korytarzowej ubikacji, co nieustannie wywołuje konflikty. Najpewniej imponują mu, pragnie być wtajemniczony w ich gry i gierki. Urodzony na wsi pod Elblągiem Boczek, więc we Wrocławiu przybysz z daleka, jest łatwowierny, ma charakter pieczeniarza, pieniacza czy panikarza. Lubi intrygi i plotki, nadając im często demoniczny charakter. Złodziej żarówek i papieru toaletowego ze wspólnej toalety. Pijaczek, podobnie jak Kiepski i Paździoch. W życiorysie dużo niejasności, np. miał dziadka w Wehrmachcie, przebywał też na wyspie ludożerców, ponoć urodził się w Italii!. Kiedyś odwiedziła go rodzina, tak jak on otyła i żarłoczna. Stary kawaler i mitoman, swoje frustracje topi w jedzeniu. To jego żywioł, o tym najwięcej mógłby opowiadać. Tam gdzie jedzenie tam jest i Boczek. Czasami wręcz się poniża, kiedy mówi „Daj gryza”, czy „Poczęstuj pan”. Raz jest wrogiem Kiepskiego, innym razem współgra z Ferdynandem, który najmocniej nim poniewiera („Wypier… stąd pornograficzny grubasie!”), co mu nie przeszkadza na drugi dzień naciągać nieszczęśnika na wódkę. Czasami przeciw Boczkowi Ferdynand Kiepski solidaryzuje się wespół z Paździochem. Nigdy nie mają dla niego litości, coraz wyżej podnoszą poprzeczkę nietolerancji wobec sąsiada z III piętra, widać jak wzajemnie się dopingują do działania przeciw niemu, napędza ich ta konfrontacja obopólnej złośliwości, czy wręcz nienawiści [sic!]. Dobrze to widać w odcinku, w którym tworzą firmę „Radosny Motyl”, a Arnold Boczek pragnie się u nich zatrudnić. Wścibski i wszędzie węszący sensację Boczek ma nietypowe upodobania artystyczne. Uwielbia… mongolski balet! Czasami jednak wykazuje się okrutną fantazją, np. gdy życzy sobie, by każdy z mieszkańców pocałował go w… d… W rolę Boczka doskonale się wcielił krakowski aktor Dariusz Gnatowski, w życiu prywatnym ma kłopoty z cukrzycą, więc zamartwiajmy się, żeby jeszcze długo wytrwał w serialu.
15. Przy Boczku trudno byłoby więcej nie napisać o zbiorowej publicznej toalecie w kamienicy, w której ten „nielegalnie się wypróżnia”. To kolejne miejsce, które łączy na dobre i złe mieszkańców. Kultowe stały się tu dyskusje Ferdynanda z Marianem pod odrapanymi drzwiami WC („Panu zawsze się chce, kiedy mnie się chce…”), tu dochodzi do przeróżnych scysji, transakcji, dyskusji, awantur. WC nie jeden raz przestaje być zwyczajną ubikacją, zmienia swój wystrój, swoją rolę… Zarzucać temu obiektowi nadmiar znaczeń byłoby – moim zdaniem – błędem. Że to przypomina humor typowy dla niemieckich komedii? Niech!
16. Innym ważnym meblem w serialu (o wszystkich nie napiszę) jest rodzinny stół u Kiepskich, przy którym próbują wspólnie obiadować, o co dba przede wszystkim Halina Kiepska. Wie, że wspólny posiłek, zwłaszcza niedzielny, powinien scalać rodzinę, ale to już przeszłość. Na ogół przy stole nie obywa się bez kłótni, bez konfliktu, a motorem wielu złych poczynań jest… Jolanta Pupcia z d. Kopciarz, napychająca się jedzeniem i regularnie prowokująca do zwady zarówno małżonka, jak i teścia, sprawia jej to wyraźną satysfakcję. Z teściową – o dziwo! – żyje w zgodzie!
17. Progenitura małżeństwa Kiepskich to syn Walduś zwany też Cycem (aktor Bartosz Żukowski odszedł z serialu, ale po jakimś czasie do niego wrócił) i córka Mariola. Walduś skończył naukę zapewne na szkole zawodowej, Mariola ma maturę, ale oboje nie wyróżniają się żadnymi nadzwyczajnymi cechami. To para młodych ludzi bez perspektyw, bez pasji, bez większych ambicji, żyjących dniem dzisiejszym. Przez lata Walduś towarzyszył ojcu przy telewizorze, tak jak on z puszką piwa. To wtedy zaskarbił sobie – o dziwo! – sympatię widzów swoją ślamazarnością, debilowatym wyglądem i prymitywnymi pytaniami [sic!]. Zapewne sądzili, że nie są tacy jak on! Wyjazd do Ameryki odmienił Waldemara Kiepskiego, co tam robił (podobno mył samochody) i czego się dorobił tego dokładnie nie wiemy, ale oto wraca do kraju z narzeczoną Pupcią, której ponoć zaimponowały jego dolary! Niby próbuje wziąć swój los w swoje ręce, jednak w dalszym ciągu pozostaje bezrobotny, właściwie na garnuszku litościwej mamusi. Zmienił się też jego stosunek do ojca. Przed wyjazdem za ocean Ferdynand był dla niego autorytetem. Po powrocie Waldek stał się krytyczny, jeśli nie krytykancki wobec rodzica, co ciągle rodzi nowe konflikty, tym bardziej, iż przyszła synowa nie podoba się Ferdynandowi i żywi on do niej nieukrywaną niechęć, którą uzasadnia kradzieżą frytkownicy przez hałaśliwą Pupcię, ale nie tylko (Paździochowi ukradła ponoć kalosze!). Pupcia na tyle mocno dominuje nad Waldusiem, dopuszcza się też zdrady, nie ma dla niej obyczajowego tabu, iż czasami widzowi jest go nawet żal. No, ale „Sam tego chciałeś. Grzegorzu Dyndało”.
Córka Kiepskich, Mariola, niestety, długo była typową nastolatką III RP. Czas, którego jej nie brakowało, spędzała na rozrywkach, unikała stałych związków, choć kręcili się wokół niej różni „narzeczeni”, wyróżniał się wśród nich nazywany Łysym. W przeszłości miała idiotyczne pomysły na życie (np. chciała w Amsterdamie zarabiać, grając na ulicy na tubie). Inteligencja – przeciętna, zainteresowania – banalne. Budziło to stałą konsternację jej matki, czasami też ojca. Z ojcem Mariola była na ogół w lekkim konflikcie. Zgrabna i o tzw. słowiańskiej urodzie budziła różne uczucia mieszkańców kamienicy, z czego chyba nie zdawała sobie sprawy. W serialu raczej nie miewała dotąd wiodących ról, ale może to się zmieni? Mariolę od początku gra Barbara Mularczyk. Dziś ponoć ważna wrocławska celebrytka, matka dwóch dorodnych synów. Casting na rolę Marioli, który wygrała dwadzieścia lat temu, czy okazał się dla niej strzałem w dziesiątkę?
20. Warto byłoby się zastanowić nad mieszkańcami kamienicy przy ul. Ćwiartki 3/4 jako określoną grupą społeczną. Jakie zachodzą w niej interakcje? Jak zachowuje się ona wobec niebezpieczeństw z zewnątrz? Jak radzi sobie z konfliktami wytworzonymi przez siebie? Kto przejmuje wówczas w niej przywództwo (władzę), a kto zostaje na jej marginesie? Czy w ogóle wyznaje jakieś wspólne ideały, czy też pozostaje tylko grupą interesu na określony czas? Czy zdolna jest do dłuższego, wspólnego i twórczego wysiłku? Jakie zawiera sojusze i rozejmy? Jak znosi klęski? Pytań jest dużo, dużo więcej, ale powierzmy je raczej socjologom. W każdym razie mieszkańcy tej kamienicy to wdzięczny obiekt badań nie tylko socjologicznych. Jeszcze tylko uwaga: wśród mieszkańców kamienicy brakuje mi kogoś z kresowym rodowodem. Aż nie chce się wierzyć, że scenarzyści pominęli fakt, iż Wrocław po 1945 roku stał się nowym miejscem zamieszkania dla tysięcy lwowiaków, choć nie tylko.
21. Ograniczam się jedynie do krótkich charakterystyk głównych postaci w Kiepskich... Pełna analiza serialu wymagałaby dziesiątek stron tekstu. Stąd ani słowa o reżyserii, zdjęciach, montażu czy scenografii, różnych efektach. Warte refleksji byłyby też miejsca, gdzie najczęściej toczy się akcja sitcomu: mieszkanie Kiepskich lub Paździochów, piwnica, korytarz, park, podwórko ze śmietnikiem, stolik przed sklepem „U Stasia”, złomowisko… Należy podkreślić, iż sama kamienica przy ul. Ćwiartki 3/4 nie jest taką sobie zwyczajną kamienicą. To miejsce przedziwnych i tajemniczych wydarzeń w przeszłości, może się stać także niespodziewanie np. oceanicznym statkiem! Bywają też w niej goście z różnych stron świata, co z pewnością serialowi dodaje kolorytu. Nie sposób jednak nie napisać na koniec choćby kilku słów o scenariuszach, które sięgają i do komedii dell’arte, i do komedii rybałtowskiej, zresztą namawiam do lektury Słownika terminów literackich, by odkryć tam różne odmiany komedii, i przymierzyć je do serialu. Będzie sporo niespodzianek. Nie brakuje też w sitcomie pastiszów czy aluzji do innych dzieł filmowych, do literatury, do sztuki. Jego bohaterowie także często „politykują”. W jego pisanie – tak sądzę – stale należy angażować nowych scenarzystów, gdyż nawet najbardziej kreatywni mogą dostawać zadyszki, o czym świadczą pokazywane ostatnio premierowe odcinki. Może przydałoby się ogłoszenie konkursu na scenariusz? Wiem, to wymaga sporo pracy, lecz z pewnością urozmaicił by kolejny sezon emisji sitcomu, poszerzył o wątki, które być może jego stałym scenarzystom nie przychodzą do głowy. Żeby nie było tak: „Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić. I z dialogu wyszło dno, zero, czyli nic”.
materiał archiwalny
“Rodzina Kiepskich” genialny serial komediowy, zawsze z domieszką refleksji nad stanem ducha i ciała dzisiejsza Polaka!
jan stępień