Strona główna Rok 2020 Nr 457 Łada Dunin Sulgostowska – Bogucka – wiersze

Łada Dunin Sulgostowska – Bogucka – wiersze

0
1039

Ryszard Tomczyk


Madame L ‘amour

Madame L’Amour
skąd ty wzięłaś się tu?

oczyma patrzysz na mnie marzącymi
ustami lekko muskasz niewiernymi

Madame L’Amour
skąd ty wzięłaś się tu?

wiatr wiejący od Ciebie
już mnie przenika
pragnienie które wysyłasz
już mnie dotyka

Madame L’Amour
Madame L’Amour

powiedz
z jakiej przybywasz krainy
pewnie z daleka
ile dusz wytęsknionych
i róż
na Ciebie czeka
taka jesteś gorąca
Madame L’Amour
taka piękna
i taka płonąca

Madame L’Amour
skąd ty wzięłaś się tu?

zawsze zjawiasz się
o tej samej porze
wszystko wtedy milknie
nieruchomieją zorze
a dusza śpiewa, śpiewa, śpiewa…

Madame L’Amour

przychodzisz wiosną
kiedy życie oczy otwiera
kiedy wszędzie nadzieja
i kwiaty rosną
rzadziej zjawiasz się zimą
wtedy śnieg oczy zamyka
i kwiaty giną

Ty kochasz pąki bzu

Madame L’Amour


Milcz

Milcz
milcz bezwstydna
i nie mów już więcej
twoje usta kłamią
oczy kłamią
i ręce
jak niewinne fale
ciepłym podmuchem wiatru
się unoszą
a ja się zapalę
rozgrzeje te ręce
nim mnie te fale
skoszą
jak rozbitka na tratwie
nim mnie te fale rzucą
na rozgrzany piach
bezludnej plaży
nim mi mewy zanucą
piosenkę o bezwstydnej dziewczynie
a na mojej twarzy
bezwstydny uśmiech
pojawi się
i zginie


Panie Wiatr

Kto ty właściwie jesteś
panie Wiatr?
Skąd przybywasz?
niewiastom wianki
z głów zrywasz
kto by to zgadł…

Marzeniem moim
było kiedyś
porwaną być
i zakochaną
więc porwij mnie dziś
panie Wiatr!

Zerwij mi z głowy 
bukiet niewieści
weź mnie w ramiona
ucałuj piersi
dalej! panie Wiatr!
nie krępuj się!
bierz jak ci dają!
bierz dzisiaj mnie!

Włosy spleć mi w warkocze
omotaj ciało
a ja cię zaskoczę
i będzie ci się podobało
bo wielką dziś jestem
NIERZĄDNICĄ
panie Wiatr…


Nadzieja

Jesteś
dopóki czas cię nie zgubi
dokąd włos
milion pierwszy
nie pojawi się
na mojej głowie
dokąd serce bić będzie
a gorycz życia
nie powie
dość!

Będziesz przy mnie latem
kiedy po łące
biec chce się
a nie można
zimą
gdy lód kruchy na rzece
stąpać mi po nim pomożesz
z ostrożna

Jesienią i wiosną
także bądź przy mnie blisko
raduj się ze mną
róż i bzów pąkami
a gdy gasnąć będzie
moje domowe ognisko
powiedz
że na powrót się jeszcze rozpali
obiecaj mi wszystko
że wiatr go nie zgasi
i nie zniszczy burza
i ogniem ciepłym
palić się będzie
rozkwitać jak róża
którą jeszcze wiosną
cieszyłyśmy się obie
obiecaj mi proszę

Ja  przyrzekam
że mimo zwątpienia
zawsze i wszędzie
będę przy tobie
dokąd serce bić będzie
i ostatnia struna
nie pęknie
i nie powie
dość!


Obojętność

Ach ! obojętności twarda!
kim ty właściwie jesteś
kim jesteś
żeś taka harda?
musisz być wielką
skoro bez skrupułów
zżerasz nas
a ta pogarda…
którą pysznisz się
i chwalisz?

Tyś jest
ty nie nawalisz

Ja wiara –
ode mnie się zaczyna
ja nadzieja –
co ból i troskę zginam
ja miłość –
co z nienawiścią skończę
rozkocham
i połączę

Tyś silniejsza
ty nie masz w sobie wiary
nadzieja to senne mary
miłości nie żal ci

po coś
po coś ty?


Tak blisko…

Już dobrze miły
już jestem spokojna
zło odeszło
dobro pieści nasze usta
coś pękło miły
i taka pustka…

Ty płaczesz miły?
tak nam cicho
serca nie grają już
walca miłości
oczy nie widzą księżyca
usta nie mówią
Ojcze nasz…
my pogrążeni w nicości

Tak nam chłodno – miły
tak chłodno
słowa zgasiły nasze ognisko
ręce nam nie zadrżały
a do szczęścia
mieliśmy tak blisko – miły

tak blisko…


Pracownia mistrza

Tworzę anioła
dla Ciebie Panie
z pragnień
i tęsknot
z uczynków
trochę na kolanie

Patrz…
oto fragment skrzydła się objawia
ja tylko dostrzegłam Twojego żurawia
teraz oczy
i postać
lekko się rysuje
to przecież nic wielkiego
ja tylko miłuję
Twoje dzieło stwórcze
wielkie
okazałe
nieśmiało próbuję
oddawać Ci chwałę

Spójrz Panie
mój anioł dla Ciebie
już prawie gotowy
co szepczesz Panie?
że co dwie głowy…

to nie jedna?


Pięć zmysłów

Widzisz ty gniewy
i smutki rozedrgane
bijące serce niemocą
bijące jak groch o ścianę?
A może radość dostrzegasz płonącą
co pragnie schronienia udzielić ptaszynie
być dla niej jak krzew
gorejącą?

Słyszysz ty
tę białą przestrzeń między słowami
co prawdę skrytą odsłania
ukrytą pomiędzy wierszami?
Jej muzykę, poemat, walca
ten takt niewidzialny
liczony na palcach?

Czujesz ty tę woń
co ją Aniołowie przynoszą z Nieba
co zapachem najlepszej perfumy
wypełnia przestrzeń wokół
i wędrowca prowadzi gdzie trzeba?

Poznajesz ty ten smak
winorośli najsłodszej na Ziemi
co winem się staje stuletnim
utkanym marzeniami twojemi?
Tymi co ciałem się stają
po długim leżakowaniu
frak uroczysty wkładają
w miejsce po zwykłym ubraniu?

Znasz ty ten dotyk gorący
co zawsze poprzedzony dreszczem
wywołuje uśmiech płonący
ten sam co zasiew
podlewany deszczem?

Ten dotyk to muśnięcie istnienia prawdziwe
ślepi go nie zobaczą
głusi swe życie przeżyli leniwie
śmiali się
a teraz płaczą

Wszystkie zmysły dane nam darmo z Nieba
i miłości poparte gestem
mówią nam jak żyć trzeba
by w końcu powiedzieć

– Jestem

BRAK KOMENTARZY