Krystyna Habrat – ZAKWITŁY AKACJE

2
500

  Kwitną już akacje i pachną zabójczo. Truskawki coraz słodsze. Co za radość żyć!

Agnieszka Osiecka głosiła że:

Świat nie jest taki zły.
Świat wcale nie jest mdły.
Niech no tylko zakwitną jabłonie.”

Najwyższy czas sobie o tym przypomnieć! Maj się już kończy, ale kasztany jeszcze w kwiatach, czekają na rozkwit późniejsze akacje i lipy. Dzień coraz dłuższy. Coraz cieplej.

  A my ciągle pogrążeni w sprawach poważnych, często smutnych. Martwimy się na zapas, epatujemy innych swymi kompleksami i wadami, wynajdujemy takie u nich. Skaczemy do oczu przeciwnikom. Podstawiamy nogę…

  A tu najpiękniejszy miesiąc umyka, ani śladu już po forsycjach, bzach, magnoliach i fiołkach. Będą inne kwiaty. Nie przegapmy tego, co znowu nas może zachwycić. Każdy gdzieś tam ma swoją lipę, jak Kochanowski, tylko czasem skupiony na sprawach niby poważniejszych jej nie zauważa.

  Każdy o tym dobrze wie, lecz czasem trzeba przypomnieć, by oderwać myśli od dręczących problemów i skupić się na smaku truskawki, na akacji za oknem, lub w parku.

  I znowu myślę o wspomnianej na początku piosence Osieckiej. Ile ona treści. Ile mądrości. Poprawiała nastrój i czegoś uczyła. Pisywali podobne i Młynarki i inni. Tylko teraz jakby wyszły takie z mody. Dlaczego? Często teraz z głośnej muzyki wybija się kilka słów i są powtarzane bez końca, a widownia chwieje się w rytm zachwycona. Cóż, taka moda.

  Kilka dni temu znalazłam na Facebooku piosenkę o bibliotekarzu, którą śpiewał Sztatler, gdzie jest ładna fabułka z towarzyszącym jej wzruszeniem. Pan bibliotekarz podkochuje się w dziewczynie wypożyczającej książki, lecz brak mu odwagi, by ją zagadnąć. Na szczęście w piosence los bywa łaskawy. Być może było na odwrót, pan przychodził  po książki, bo słyszałam to tylko raz, ale to nie zmienia faktu, że czasem chcemy się wzruszyć przy piosence. Ambitna literatura nie lubi happy endu ani ckliwości. Chętniej podsuwa nam rzeczy straszne i obrzydliwe.  Nawet mówiło się kiedyś, że po okropnościach II wojny światowej nie bardzo wypada cieszyć się byle czym, bo trzeba dać świadectwo strasznej epoce pieców (krematoryjnych). Ale, czy musimy  ciągle czytać do poduszki coś pisane językiem meneli? Tu nie mam na myśli książek historycznych.

  Nie jestem sentymentalna.  Wychowana na “Ani z Zielonego wzgórza” i “Dzieciach kapitana Granta” Verne’a, już jako nastolatka bardzo się skrzywiłam, gdy jakaś rozegzaltowana pani stanęła koło naszych przyblokowych ogródków i na widok róż, jakie sąsiad hodował, zaśpiewała głośno: “Przynoszę tobie 7 czerwonych róż”. To mi się nie podobało.

   Czasem  jednak tęskni się do sentymentalnej piosenki z czasów bardziej beztroskich, gdzie pan śpiewa, ze “Całuję twoją dłoń madame”, gdzie nawet ktoś, słysząc “Ostatnią niedzielę” na balu, wychodzi i strzela sobie w serce. Tak! Tato mi o takim wydarzeniu opowiadał. Wzdychał też  często do przedwojennych filmów: “Jaki piękny był film >>Młody las<<!”

  A mama znała dużo przedwojennych szlagierów i ballad. Śpiewała je podczas gotowania obiadu i sprzątania. Jeden  tekst  przytoczę:

   “Dwudziestego maja dostałem smutny list,

że moja najmilejsza jutro ma do ślubu iść.

List ten przeczytałem i w drogę wyruszyłem…”

  Niestety, zapomniałam, jak szło dalej, ale wiem, że napadli go zbójcy i zażądali:

  “Pieniądze albo życie!

Pieniędzy wam nie dam, bo ich sam nie mam,

Tylko ten pierścień najdroższej,

Ale go wam nie dam.

  Zwykle 20 maja sobie to nucę, tylko w wersji coraz bardziej fragmentarycznej, a mamy już nie ma od 10 lat i mi nie podpowie.

  Jeszcze jakiś fragment bardzo sentymentalny kołacze mi w głowie, gdzie ojciec idzie do córki i widzi ją,  jak wsiada do samochodu, “a szofer jej podaje koc…”.

  Jakoś ta scena mnie nawiedza, gdy  w nastroju 100-lecia Niepodległości Polski, powracam do czasów z tamtych, pierwszych, lat i akurat czytam  ponownie “Romans Teresy Hennert” Nałkowskiej. 

  Przy okazji dodam, że zawsze ceniłam  wysoko Zofię Nałkowską, a szczególnie jej dzienniki, ale teraz pomimo drażniących czasem zawiłości stylu, podoba mi się jeszcze bardziej. Podobnie Proust, do którego wciąż powracam po trochu.  Tylko wróciwszy do słynnej niegdyś Elizabeth Bowen, mam podejrzenia, że tym razem mi się mniej spodoba. Przedstawiony tam kunsztownie i wnikliwie świat salonów, już mi za ciasny. Wolę szerszy horyzont. No, jeszcze zobaczę.

  I znowu zakończę, jak robię to nieraz, jak to dobrze, iż mam na swoich półkach tak dużo książek, i gdy wiele moich ulubionych znikło z biblioteki, często przepadło jako “zaczytane”, to te moje własne są mi dostępne w każdej chwili.  Więc ja nie na darmo je kupowałam. I nie, jak  bohaterka dydaktycznego wiersza Jachowicza, co “zamiast kwiatów, zamiast wstążki/ kupowała  Andzia książki, ale żadnej nie czytała/ Ot tak tylko, byle miała.” Ja swoje czytałam. Ale nie wszystkie jeszcze zdążyłam, bo wciąż kupuję i ciągle ktoś mi je daje. Mam nadzieję, że przeczytam. W długie jesienne wieczory. I latem, gdzieś na leżaku czy ławce w plenerze.

  I to jest moja radość życia. Pisać i czytać. Tylko pisać już mniej mi się chce. Wolę patrzeć w obłoki. I zajadać truskawki.

Krystyna Habrat

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Mądry i dojrzały tekst. Z nutą humoru, lekkością. Trudno nie zgodzić się z Autorką. Nie dostrzega się uroków życia, ciągła “spina”. Żyje się szybko. Za szybko.
    Jak szybko, to i nerwowo, za dużo obowiązków, za dużo konkurencji, za wysokie raty kredytowe, za wiele chaosu i kłód pod nogami. A rozrywka to głównie filmy sensacyjne, tudzież horrory. Mocne kino. Do tego odpowiednie wspomagacze , agresja. A ludzie coraz mniej odporni na stresy. A i poczucie humoru jakieś inne. Kabarety oglądamy krótko, bo humor nam się chyba stępił. I czyta się i słucha czegoś innego.
    Prawdziwej radości życia coraz mniej. I życzliwości też jakoś mniej. I kultury osobistej.
    Zajadanie truskawek śmiało można /a właściwie: trzeba/ pogodzić z pisaniem.
    Bo to świetne pisanie.
    A “Anię z Zielonego Wzgórza”, leciwy już egzemplarz, nadal trzymam na regale. Średnio co 5-6 lat podczytuję trochę…

  2. Dziękuję. I jak zawsze cieszę się z wnikliwego odczytania mego tekstu, a pisałam go dzień do Dniu Matki i Wyborach. Pełna radości.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko