ANTOLOGIA POETÓW POLSKICH 2017: Bogumiła Salmonowicz, Eliza Segiet, Ryszard Sidorkiewicz, Lucyna Siemińska, Joanna Słodyczka

0
564

ANTOLOGIA POETÓW POLSKICH 2017: 

Bogumiła Salmonowicz, Eliza Segiet, Ryszard Sidorkiewicz,
Lucyna Siemińska, Joanna Słodyczka

Bogumiła Salmonowicz

Abrazje

są wśród nas specjaliści sztormologii stosowanej.

niby dużo wiedzą o wiatrach. w przyrodzie

wymiar zjawisk atmosferycznych z grubsza ogarnięto.

tylko głupcy lekceważą zapowiedzi pogody.

ostrzeżeni – czym prędzej mocujemy latające sprzęty,

szczelnie zamykamy okna i drzwi. w pamięciach

profilaktycznie sprawdzamy numery alarmów.

gotowym na wszystko łatwiej przecież trzymać się za ręce.

ileż to razy sztormy zdmuchiwały nasze płynne stabilizacje,

zmywając z powierzchni skóry resztki nadziei.

ileż to bezradności zalewało niknący spokój na horyzoncie,

choć Beaufort zapewniał, że przekroczenie skali jest niemożliwe.

jak sobie radzić z tornadem w procesorach nerwowych,

kiedy własne i cudze przekaźniki zawodzą, a efekty

rozcinają nasze nieba złością, z rykiem ciskają słowami,

by z siłą huraganu porwać i przenieść w krainę nienawiści.

potem już tylko okrągłe rocznice, które przyciągają

zwłaszcza butelki, opróżnione najwyżej do rozpaczy.

Peeling

raz kozie śmierć.

rozbieram się.

(nie znoszę mojej skóry, więc nie pozwalam

patrzeć na siebie żadnym lustrom).

kładę brzuch na prześcieradle.

to nic, że kozetka zbyt wąska.

i tak utonę w synonimie dobrego nastroju.

po to tu przyszłam.

anonimowe dłonie

aksamitnie karmią uda i pośladki.

flawonowe związki mają zatrzymać

kalendarz i rosnącą piramidę wolnych rodników.

jest szansa, że kofeina obudzi krew,

zastygłą w zakamarkach chłodnych żył.

obracam twarz do pustego sufitu.

pachnę cudownie.

odważam się

smakować siebie. gorzki

sens czarnego napoju Azteków

pozwala mieć nadzieję

na zmiany.

Prawo pokoleń

to ty powinieneś męczyć się

nad moim kamieniem

synu

z jakiegoś powodu

najważniejsze w życiu

przychodzi nie po kolei

namiętność przed miłością

ojcostwo nim dojrzałość zawitała

do właściwych komórek

świadomość przemijania

po wypaleniu kropki

na skórze dnia

decyzje

które już nigdy nie będą

schodami do nieba

Szeptanka

tak dużo

do dźwigania

staram się nie myśleć

przecież wiesz

co robisz

wciąż daję radę unieść

grzechy za winy

nie zawsze swoje

nie tylko skryto

ciche

Ciekawe

czy pamiętasz

od kiedy przestałaś go kochać

jeszcze przed miesiącem

wasze oczy szukały siebie

pośród słów zawieszonych

w powietrzu między rzędami

teatru cieni Szekspira

jak to się stało

że przestałaś go kochać

jakieś wczoraj temu jego imię

pachniało wspólnym słońcem

gubiło pocałunki a te spadały

piegami na skórę

na nietknięte dotąd serce

wspólny czas się ulotnił

a równoległość kalendarzy

przestała oznaczać

jednakowość drogowskazów

Eliza Segiet

Figiel

Figlujemy ze śmiercią,

codziennie żartujemy z życia.

A ono umyka.

Każdego dnia mamy bliżej,

aby przestać być człowiekiem,

a stać się

tylko ciałem

i wspomnieniem

w umysłach Figlarzy.

Będę póki jestem

Ewa była pierwsza,

a ja?

Jestem jak słońce,

które blikuje –

realna, a jednak ulotna.

Na tafli wieczności

człowiek jest tylko błyskiem.

Ona była i jest,

Ja –

będę póki jestem.

Kuszenie

Naznaczona niemocą

syci się światłem pamięci ciała.

Jeszcze tylko imitacja tańca

wyzwala pozorne szczęście.

Świat kusi sobą,

a jej ciężko pokonać poziomy.

Na wystawie

przygląda się nowym kolekcjom butów.

Tylko bose,

niestrudzone gołębie

tańczą

wokół uwięzionego życia.

Taniec

Jej oczy mówiły, że

chce tańczyć,

bawić się, szaleć.

Być może

zazdrościła innym –

roztańczonych nóg.

Spowita niemocą –

płakała.

Nikt nie widział jej łez,

nikt nie widział, że

jak inni

łaknie życia.

Może nie chciał zobaczyć?

Duplikat

Świtem czytałeś jej ciało,

studiowałeś zakamarki rozkoszy,

by w ciemnościach

móc zatańczyć tango.

Chciałeś wiedzieć wszystko.

Bałeś się,

że znów odleci jak

płochliwy ptak.

Naga miłość

nie pyta o zasady.

Światu pokazuje łaknienia,

a on lubi tajemnice.

Ona

– wyszeptał do gwiazd –

znowu była tylko duplikatem pragnień.

Ryszard Sidorkiewicz

Powrót syna marnotrawnego – wersja uwspółcześniona

pojednać się zjednać zjednoczyć się z nim

zbratać się usynowić przekupić obiecać

wymienić uściski podmienić poglądy

zmyć barwy wojenne znak pokoju posłać

przebaczyć odpuścić sercem szantażować

a jak się będzie stawiać postawi warunki

nie dać się sprowokować

spokojnie dać w mordę

W rozkroku

co krok to święty co święty to rozkrok

w rozkroku nie wiem zostać czy zawrócić

a może obejść ale z której strony

po wielkim łuku czy się raczej otrzeć

lecz który święty jest najbardziej święty

żeby muśnięcie bardziej uświęcało

czy pierwszy lepszy szeregowy święty

czy raczej święty od ważnej intencji

w którym urzędzie się kanonizować

w mniejszym czy większym świętych obcowaniu

a może lepiej z grzechu nie wychodzić

w domu pozostać i mieć święty spokój

Boniek polskim piłkarzem wszech czasów

a jednak to ja a nie Boniek

w 1986 na starym piaszczystym

boisku za cmentarzem

strzeliłem bramkę dla Sokoła Olsztyn

w meczu z Kusiętami

i choć gol był jeden i tylko w sparingu

a na dodatek w C klasie

to i tak wszystkie Bońki świata

mogą mi pozazdrościć

podziwu Anki

obserwującej mecz

z wkopanych w ziemię

oponowych trybun

Zamiast testamentu

gdy już zamieszkam w twojej pamięci

gdzie się podzieją lokatorzy mojej

ludzie psy alkohole

klony i podwórka

czy ocaleje z nich cokolwiek

okruch włos jeden kropla jakiś cytat

czy choćby o chwilę

przedłużę w tobie

ich życie po życiu

Obcy

świat zwariował

no zgłupiał ten świat

frustraci Europy

kontestują wybór

amerykańskiego prezydenta

bogobojni katolicy

krytykują papieża

za głoszenie miłości bliźniego

niespełnieni literaci

oburzeni są

Noblem dla Dylana

z nadzieją wypatruję

na zadymionym niebie

czegoś na kształt cygara

może gdzieś tam

są w istocie

istoty rozumne

Lucyna Siemińska

Scenariusz

zawsze pozostanie nam peron czwarty

z drewnianą ławką

wciśniętą między latarnię i dworcowy zegar

wskazówki dokładnie odmierzają chwile

stąd roztacza się rozległy widok na rozjazdy

panoramę torowisk z kępami traw gdzieś pomiędzy

podobno jesień sprzyja pożegnaniom

zwłaszcza tu na stacji

tak odległej od Casablanki

inny czas

inne miejsce

gęstnieje mgła nad kawą z termosu

nie jesteśmy jak Rick i Ilsa

nie musimy grać do końca

swoich ról

Nie tylko herbaciane – z cyklu: Ulice

rozkwitają róże w ogrodach na Roselynn Hill

na rabatach klombach na ozdobnych pergolach

przez kratę ogrodzenia przechodzą bez trudu

na zewnątrz zwisają wonnym parasolem

nad głowami wiecznie zabieganych ludzi

którzy nie podnoszą głowy nie zauważają

że kwitną róże w ogrodach na Roselynn Hill

uliczny bard śpiewa przy dźwiękach ukulele

tam po drugiej stronie ulicy jest stacja metra

jeszcze zdążymy w automacie kupić bilet

na pociągi jadące w zupełnie różne strony

w milczeniu zmrużymy na chwilę oczy

odetchniemy pełną piersią bez sentymentów

przecież róże pachną wszędzie tak samo

jak te rozkwitające na Roselynn Hill

Zamieszkasz tutaj

wybraliśmy dla ciebie nowy dom

dom na wzgórzu

z widokiem na zachody słońca

po przeciwnej stronie las

stare sosny lśnią bursztynem żywicy

kołyszą się szumiąc o wieczności

niedaleko mostek i stawidła młyna

struga wypełniona wodą po brzegi

szemrze coś o przemijaniu

a nad wszystkim niebo

bliżej niż kiedykolwiek

burą chmurę przytula do ziemi

do milczących krzyży

pośród których wyrósł dziś

jeszcze jeden

Na przedmieściach

na przedmieściach

dzień zaczyna się koło południa

zgrzytem klucza w zardzewiałym zamku

czarny kot wygina grzbiet na szczycie dachu

spluwamy przez lewe ramię trzy razy

zanim dosięgnie pech

na przedmieściach

kamienice otrzepują tynki z fasad

obnażają ceglane blizny ze śladami po kulach

w zakurzonych oknach usychają pelargonie

głucho stukają wiekowe okiennice

wiatr roznosi plotki po bramach

na przedmieściach

kochamy pośpiesznie pijemy za dużo

na zdrowie i za lepsze jutro

uciekamy w sen przed świtem

wielkim odlotem byle jakich wspomnień

nie zaczynających się od dzień dobry

Ulice miasta

znamy je aż za dobrze

dziwka w bramie chłopak z ulotkami

i ten co na saksofonie gra tuż za rogiem

mijam ich za każdym razem

polerując schodzonymi butami bruk

w poszukiwaniu pracy

z cefałką w której data urodzenia

świadomie uległa utajnieniu

przed dyskryminacją ze względu na wiek

ulice miasta zdyszane zziajane

zapocone pod rynnami wczorajszą wilgocią

skarżące się rykiem syren i klaksonów

nie dostrzegam wiosennego ożywienia

nawet zieleń wydaje się mniej wyraźna

kolor nadziei i ściany pośredniaka

Joanna Słodyczka

Kruchość

tacy delikatni

światło w glinianym naczyniu

jeden ruch

potrącenie

nagłe zaciśnięcie pięści losu

długotrwała ekspozycja na żar upływającego czasu

opadają skorupy

sypie się pył

rozmywa się

czy łączy z tym co poza materią

uwolniony blask

pozostaje kruchość wracająca do ziemi

Nadzieja

pąk uwięziony w lodową łzę

stuka na wietrze

w zamarznięte niebo

nieme wyzwanie

rzucone zimowemu zamieraniu

non omnis moriar

Rozpacz

milczę

rozmyło się płynne złoto traw

mżawka dogasza trzmielinowe ognie

symfonia jesieni zduszona wilgocią

przyprawia o skurcz gardła

milczę

Odpowiedź (podobno niegrzecznie odpowiadać pytaniem)

masz rację

można zamknąć pragnienia

w skorupie strachu

po co ma boleć

zawsze

wcześniej później

ktoś

(to takie ludzkie)

rozszarpie

żywą tkankę bijącego serca

i człowiek

znaczy duszę sznytami

można

skorupa uniemożliwia wzrastanie

warto?

Miłość w dobie facebooka

dotknięcie transferowane nerwami myszki

mowa opuszek palców

tłumaczona przez sztywny opór klawiatury

ciepło-zimno na łączach

wirtualna obecność

sprowadzona do kropki w kolorze nadziei


Bogumiła Salmonowicz

Urodziła się w Sanoku, ale mieszka i pracuje w Elblągu; z zawodu i zamiłowania pedagog, doradca personalny i terapeutka; współorganizatorka Festiwalu Literatury „Wielorzecze” w Elblągu. Jest laureatką licznych konkursów poetyckich. Jej wiersze znalazły się w wielu antologiach, np. „Z ograniczoną nieodpowiedzialnością”, Pelplin, 2012 r.; „WierszYstawka”, Fundacja Literatury im. H. Berezy, Szczecin, 2014 r.; „A nad nami biało-czerwona” i „Oczko”, Głogów, 2015 r.; „Książka pełna słów”, Elbląg, 2016 r.; „Antologia Poetów Polskich 2016”, Warszawa, 2016 r.; „Metafora Współczesności” t. I i II, (Międzynarodowa Grupa Literacko-Artystyczna „Kwadrat”), 2016 r. Publikuje także w Kwartalniku Literackim „Tygiel”; kwartalniku „Prowincja”; portalu internetowym „Pisarze.pl”. W 2014 roku wydała samodzielny tomik pt. „BoSa”, za który przyznano jej tytuł Elbląskiej Książki Roku. W roku 2016 – dzięki wsparciu Marszałka woj. warmińsko-mazurskiego (stypendium artystyczne) ukazała się jej następna książka poetycka pt. „Abrazje”.

Eliza Segiet

Absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii, studiów podyplomowych – Wiedza o Kulturze i Filozofia, Prawo Karne Skarbowe i Gospodarcze oraz Studium Literacko-Artystyczne Uniwersytetu Jagiellońskiego, Studium Realizacji i Eksploatacji Telewizyjno-Filmowej w Łodzi. Rozdarta pomiędzy poezją a dramatem. Lubiąca spoglądać w chmury, ale twardo stąpająca po ziemi. Jej sercu bliska jest myśl Schopenhauera: „Zwyczajni ludzie myślą tylko o tym, jak czas spędzić, kto ma jakiś talent – jak czas wykorzystać”. Wydała trzy tomiki poezji: „Romans z sobą” (Sowello, 2013 r.), „Myślne miraże” (Miniatura, 2014 r.), „Chmurność” (Signo, 2016 r.) oraz monodram „Prześwity” (Signo, 2015 r.), utwór dramatyczny „Tandem” (Signo, 2017 r.). Jej wiersze można znaleźć w antologiach i czasopismach literackich.

Ryszard Sidorkiewicz

Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz – urodził się 22 lipca 1959 r. w Częstochowie. Założyciel i prezes Janowskiego Klubu Literackiego, pomysłodawca „Jurajskich Jesieni Poetyckich” w Złotym Potoku. Od 1993 r. w Krakowskim Oddziale Związku Literatów Polskich. Debiutował wierszem na łamach miesięcznika „Nurt” w 1978 r. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Wiersze, tłumaczenia z j. rosyjskiego, recenzje oraz szkice publikował w prasie literackiej i kulturalnej, a także w kilkudziesięciu almanachach, antologiach i wydawnictwach zbiorowych. Autor czternastu książek poetyckich. Wyróżniony m.in.: tytułem Regionalny Mistrz Mowy Polskiej, Nagrodą Starosty Częstochowskiego, Nagrodą Prezydenta Miasta Częstochowa, odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej, Złotym Krzyżem Zasługi.

Lucyna Siemińska

Urodzona 6 października 1962 r. w Bydgoszczy. Laureatka kilku konkursów poetyckich, m.in. I nagroda w IX Agonie Poetyckim „O Wieniec Akantu”, wyróżnienie w IX edycji Ogólnopolskiego Turnieju Poetyckiego „O Laur Zawodziański”, III nagroda w I Ogólnopolskim Konkursie Literackim o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski Modraczek”. Członek Stowarzyszenia Autorów Polskich. Pisze wiersze, fraszki, haiku, opowiadania, recenzje. Publikowała w czasopismach: „Akant”, „Znaj”, „Szafa” oraz w licznych almanachach i antologiach. W Internecie prowadzi blog poświęcony twórczości własnej. Do tej pory wydała tomiki wierszy: „Bliżej…” (2006), „Latawcom nie potrzeba skrzydeł” (2007), „Pryzmaty myśli” (2008), „Niebo nad słonecznikami” (2009), „Ucieczka w sen” (2011), „Wspomnienie o błogosławionym ks. Jerzym Popiełuszce – wierszem” (2015), „Dogonić chwilę” (2015) oraz zbiór opowiadań „Weekend z Rudą i inne opowiadania” (2014).

Joanna Słodyczka

Pochodzi z Raby Wyżnej. Z zamiłowania regionalistka, stąd obok wierszy pisanych językiem literackim pisze wiersze gwarą Niżnego Podhala. W dorobku tomiki – debiutancki „Iskierki” (1999) i „W malinioku” (2000) oraz „Klucz do pamięci” (2016), wiersze w kilkunastu antologiach (m.in. „W gwiazdozbiorze jesieni”, 2000 r.; „A Duch wieje kędy chce”, 2002 r.; „Krzyż drzewo kwitnące”, 2002 r.; „Antologia Poetów Polskich 2016”) oraz w prasie: „Gazecie Krakowskiej”, „Dzienniku Polskim”, krakowskim „Mateczniku”, „Głosie Janowskiego”, zelowskiej „Gazecie Kulturalnej”, kwartalniku „LiryDram” i „Tygodniku Podhalańskim”. Kilkakrotnie nagradzana w konkursach poetyckich. Autorka zadań szaradziarskich w wydawnictwach „Rozrywki”. Honorowy członek janowskiego Klubu Literackiego, członek nieformalnej podhalańskiej grupy poetów.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko