Barbara Dohnalik – WARIACJE NA TEMAT „MISTRZA I MAŁGORZATY” Michaiła Afanasjewicza Bułgakowa czyli BASSO OSTINATO

0
1024
Ryszard Tomczyk

 

Barbara Dohnalik

 

WARIACJE NA TEMAT „MISTRZA I MAŁGORZATY”

Michaiła Afanasjewicza Bułgakowa

czyli BASSO OSTINATO

 

Ryszard Tomczyk

 

            Jeżeli chodzi o translatorskie peregrynacje, to na początku było tak: znakomity poeta, krytyk literacki, specjalista od rosyjskiej literatury, autor tekstów piosenek dla Studenckiego Teatru Satyry, można powiedzieć – artystyczny translator i humorysta – Witold Dąbrowski – odkrył i przywiózł do Polski „Mistrza i Małgorzatę”. Powieść została, opublikowana po raz pierwszy w periodyku „Moskwa”. Był rok 1966. Wydawnictwo „Chudożiestwiennaja Litieratura” zapłaciło trzeciej żonie Bułgakowa Jelenie Siergiejewnej (po drugim mężu Szyłowska) za sprzedanie praw autorskich gigantyczne honorarium. Nikt na świecie nie miał o tym pojęcia. Wszyscy płacili Jelenie Sergiejewnej, jej synowi, jej wnukowi itd. Wszystko podała do publicznej wiadomości w roku 2005 „Litieraturnaja Gazieta” nr 18. w artykule pt.: „Nowe przygody Mistrza i Małgorzaty”. Aby podkreślić wagę sprawy artykuł umieszczono w rubryce „Skandale”.

 

            Jest rok 1969. „Czytelnik” wydaje w 20 tys. egzemplarzy – przekład, podpisany przez znany wszystkim tandem. Dla mnie w tym tandemie było ważne jedynie nazwisko Witolda Dąbrowskiego. Nakład rozszedł się błyskawicznie. I do dzisiaj ta wersja powieści pozostała w sercach wielbicieli rosyjskiej literatury. (Patrzę na skropioną wódeczką, białym wytrawnym winem książkę z serii „Nike”, przypominając sobie fragmenty, które wzbudzały niesamowite emocje).

            Dąbrowski zmarł w 1978 roku, zaraz po dramatycznej przemowie na zebraniu w ZLP. Akurat 40 lat temu. Jest właśnie rocznica. I rocznicą jest – cisza. Wszystko wskazuje na to, że z jakichś powodów nie należy wspominać tego nazwiska. A Toeplitz mówił o nim: „Dąbrowski jest jedynym zdolnym i uczciwym poetą.” Bariera milczenia została przełamana niedawno przez prof. Alicję Wołodźko-Butkiewicz przy okazji tekstów dotyczących przekładów Krzysztofa Tura i Jana Cichockiego.

           Oryginał „Mistrza i Małgorzaty” kupiłam a właściwie zdobyłam w 1989 roku. Stojąc w gigantycznej kolejce przed Bieriozką, wyobrażając sobie Kota Behemota zacierającego łapy wraz z Korowiowem-Fagotem. Bowiem, jak wszyscy pamiętają, to oni właśnie szaleli w Torgsinie, który był czymś w rodzaju nepowskiej Bieriozki. Książkę kupiłam w tym radzieckim Peweksie, bo tylko tam mogłam ją dostać za zagraniczną walutę. Kosztowała tyle ile trzy butelki wódki. Na okładce twarz Małgorzaty, wypisz-wymaluj twarz Małgorzaty Czarzasty – szefowej wydawnictwa Muza. Nakład 200 tys. egzemplarzy. Obecnie od 500 do 1000 egzemplarzy

            W tym wydaniu został zamieszczony tekst Iriny Galińskiej, który w sposób niezwykły, bulwersujący a nawet trudny do akceptacji przedstawia po raz pierwszy historię tworzenia „Mistrza i Małgorzaty” wraz z analizą, rzec można, każdego słowa. Dowiadujemy się kogo naśladował, kogo cytował. Dowiadujemy się, co Bułgakow zaszyfrowywał i jak. A odczytywanie tych szyfrów, nie mówiąc o interpretacji, może ciągnąć się bez końca. Ale dzisiaj okazuje się, że to był intelektualny wybuch, mający odwrócić uwagę od prawdy.

            Wszyscy rosyjscy bułgakolodzy mieli świadomość, nawet ci, którzy forsowali racje Jeleny Sergiejewny, że to, co jest wydawane stanowi jedynie część powieści, bezlitośnie ocenzurowanej przez nią przy pomocy pisarza Aleksandra Aleksandrowicza Fadiejewa – autora książkowego hitu końca lat czterdziestych pt.:”Młoda Gwardia”. Był on, że tak się wyrażę, doradcą Stalina do spraw literatury. Jego doradztwo to setki ofiar. To pisarze i poeci – torturowani i rozstrzeliwani. W najlepszym wypadku wysyłani do łagrów z wyrokiem od pięciu do dwudziestu lat. To był jego niepodważalny dorobek literacki. Za który, koniec końców, poczuł się odpowiedzialny. Jedni mówią, że w dwa tygodnie po śmierci Stalina, inni, że upłynął rok jak Fadiejew strzelił sobie w łeb, zostawiając krótki list wyjaśniający powód samobójstwa: „Nie mogę żyć dłużej z krwią niewinnych ludzi na rękach.”

            Przejdę teraz do tego, co takiego mogło podlegać ich cenzurze: otóż wszystko to, co mogłoby zdenerwować Ojca Narodu. I to, co Bułgakowa i Fadiejew uważali za niewłaściwe. Nie taktowne. Ryzykowne.

            Należało więc usunąć każde słowo mogące kojarzyć się z wojną w Hiszpanii. I usunięto. Efektem tego był samotny, bezsensowny, abstrakcyjny globus Wolanda ze światełkiem w miejscu Hiszpanii. Bezsensowna stała się również postać Abadonny – kreatora wojen na świecie. Bułgakow oglądał na bieżąco kroniki filmowe, słuchał wiadomości radiowych, bojąc się o losy znajomych literatów. Wiedział, że wszyscy walczący w Hiszpanii z popierającym hitleryzm Franco, mają już stalinowskie wyroki śmierci. Szczególnie interesował się węgierskim pisarzem pochodzenia żydowskiego – Arthurem Koestlerem. Pojawił się w Związku Radzieckim w latach trzydziestych i narobił dużo zamieszania a na koniec napisał w języku rosyjskim powieść „Plan pięcioletni”  W Hiszpanii był wysłannikiem Kominternu. Udawał angielskiego dziennikarza, sojusznika Franko i zbierał materiały mające udowodnić współpracę Niemców i Włochów.

            Byli przekonani, że należy wymazać to, co mogłoby się kojarzyć z wolnomularstwem. Jednak nie bardzo wiedzieli, co wymazywać. Nie mieli pojęcia o symbolice masońskiej. Masoni dla Jeleny Sergiejewny byli tak samo obrzydliwi jak Żydzi. O Żydach coś tam wiedziała ale o masonach – nic. Więc, co usuwać? To czego nie można zrozumieć. Na przykład: tureckie bębny walące dźwiękami: boaz…boaz…boaz. I trafili, bo to oznacza w symbolice masońskiej – z siłą. Usunąć natychmiast zdanie ziejące niezrozumiałą dla nich wrogością: „Do mnie dzieci wdowy!” Znów trafili, bo to jest zawołanie wolnomularskie – cytat z ulubionej przez Bułgakowa powieści Żeromskiego „Popioły”. Ale zostały konie na suficie w Gribojedowie, został posąg Neptuna w „Wielkim balu u Szatana”. I jest to symbol wolnomularskiej loży. Loża Neptuna powstała w Moskwie w 1803 roku pod przewodnictwem tłumacza i poety Pawła Goleniszczewa-Kutuzowa.

            Usunięty został tytuł pisma „Bezbożnik”, którego naczelnym redaktorem w powieści jest Michaił Aleksandrowicz Berlioz. A to dlatego, że takie pismo było faktycznie wydawane w Moskwie. Bułgakow odwiedzał redakcję albo przynosząc jakiś felieton albo po prostu, żeby pogadać o trudnej sytuacji pisma. Co jakiś czas witryna „Bezbożnika” była oblewana czerwoną farbą.

           Wiedzieli, że należy wyczyścić i skrócić do dwóch zdań historię milicyjnego psa Tuzbubiena. Bo mogłaby się kojarzyć z ustawami hitlerowskimi o prawach zwierząt z 33 roku. Nie wiedzieli, że Bułgakow o prawach zwierząt został poinformowany dużo wcześniej przez drugą żonę, która wróciła z tymi wiadomościami z moskiewskiej wystawy psów. Dowiedziała się, że właśnie na Konwencji Ekologicznej we Florencji ustanowiono Prawa Zwierząt oraz Światowy Dzień Zwierząt. Był rok 1931.

            Usunięte zostały cytaty z poezji Charmsa, na przykład z „Logiki bezsensownego bytu”. Następnie komentarze Wolanda dotyczące audycji radiowych – szczególnie aktualnych wiadomości. Usunięte zostały dwie zwrotki z poematu Heinego „Vizli puzli”, a to właśnie one wykrzyczane przez Berlioza spowodowały sprowadzenie Wolanda itd.

            Gdyby Jelena Sergiejewna i Fadiejew mieli świadomość ile pomysłów posunął Bułgakowowi tekst „Przygody pszczółki Mai” (1912) autorstwa ateisty Waldemara Bonselsa, licho wie, co by się mogło stać z Księgą Ksiąg. Na przykład: Boża Krówka kontra Baranek Boży czy Palec Człowieczy kontra Palec Boży.

            Michaił Afanasjewicz sam zajmował się redagowaniem tekstu. W skrajnych przypadkach ( mówił o tym do Sergieja Jermolińskiego) „Moja redakcja to – piec.” W innych: wykreślał nazwiska osób, których obecność mogłaby zaburzyć klimat powieści. Bo przestała go bawić ich obecność. Na przykład: dwa gawrony sterujące latającym automobilem miały nosić nazwiska Żwirko i Wigura w rezultacie pozostał jeden gawron bez nazwiska. Usunął nazwisko Róży Luksemburg, Arthura Chamberlaina i Arthura Koestlera. Również nazwisko polskiego ateisty Krzysztofa Łyszczyńskiego, któremu odrąbano głowę w 1686 roku na rynku Starego Miasta w Warszawie, Bułgakow pozostawił jedynie wiele mówiący tytuł jego dzieła:”Traktat o nieistnieniu Boga” w rozdziale 7 „Kwatera zła”. Usunął też rozmaite skrajne wręcz wulgaryzmy jak „bucharinowsko-trockistowskie ścierwa” i tp. Ale nazwisko jednego z literatów – Bogochujski – zostawił. Z jakich powodów, nie wiadomo.

            Wszyscy bułgakolodzy rosyjscy – walcząc ze sobą zaciekle – zgadzali się tylko w jednym, że NIE MA ŻADNEGO KANONU tej Księgi Ksiąg. Bo coś takiego jak kanon nie istnieje. Bo istnieć nie może. Chociażby z tego powodu: Michaił Afanasjewicz na licznych spotkaniach autorskich rozdawał maszynopisy rozdziałów jakby czuł, że to jedyny sposób ratowania idei powieści. Sergiej Jermolińskii znał na pamięć całość już po zamianie czarnej magii na białą magię. Ale strach paraliżujący badaczy nie pozwalał, dopóki żyła trzecia żona, a nawet po jej śmierci, publikować, tego co mogliby. Mijały lata, przybywało badaczy, którzy w splątanej stylistyce usiłowali coś przekazywać – czekając, bo diabli wiedzą, co może się wydarzyć. I nadszedł czas. Księga Ksiąg uwolniła się od spadkobierców, którymi byli krewni Jeleny Sergiejewnej…  

            Przez lata usiłowano ukrywać liczne fragmenty biografii, zamazywać konfliktowe sytuacje. Jednak najbardziej nieznośnym było upraszczanie: poznał drugą żonę generała Szyłowskiego. Zakochali się i pobrali i została jego muzą, stąd „Mistrz i Małgorzata”.

            A prawda jest taka: Bułgakow został w manipulowany w to małżeństwo podobnie jak Sergiej Prokofiew w swój związek. Nieszczęsny generał Szyłowski robił wszystko, żeby nie dopuścić do kontaktów ze swoją żoną. Gonił Michaiła Afanasjewicza po Moskwie wygrażając raz mauzerem raz naganem. Mówiono, że albo przyłożył mu raz czy dwa albo się pobili raz czy dwa. Generał napastował Bułgakowa nawet w restauracji Związku Pisarzy. Aż doszło do tego, że rozwścieczony Szyłowski wylał na Michaiła Afanasjewicza dzbanek białego wina, akurat w momencie gdy tenże wbijał widelec w kotlet kijowski, żądając kategorycznie, aby Michaił Afanasjewicz zniknął z życia jego żony na zawsze. Bułgakow poddał się. Miał zniszczony szyty na miarę garnitur z angielskiej wełny. A to trudno przeboleć. Do tego jeszcze wróbel, który niczym się nie przejmując zaczął wydziobywać tłuszcz z materiału… Prawie uwierzył, że wróbel to diabeł. ( W dzieciństwie babka uczyła go kim naprawdę jest wróbel. To diabeł, Żyd i mason) A w powieści właśnie ten sam wróbel nafajdał do kałamarza profesora Kuźmina.

            Akcja Szyłowskiego poskutkowała. W lutym 1931 roku nastąpił koniec kontaktów z Jeleną Sergiejewną. Wiosnę i lato spędza z M.P. Smirnową. To był właśnie ten czas, w którym narodził się pomysł na Księgę Ksiąg i postać głównej bohaterki. Myśląc o Mistrzu i jego powieści o Piłacie – postanowił odmienić życie Mistrza. Kierując w jego stronę Małgorzatę. W czarnym płaszczu z pękiem żółtej mimozy. W powieści Capka oficer powiesił się na żółtym sznurze w czarnym aucie. Bo czarny i żółty to barwy śmierci. A więc nie będzie to powieść o miłości. Tylko o samotności, rozpaczy i zagubieniu. O braku komunikacji w jakże trudnym do życia systemie. Małgorzata będzie żoną wysoko ustawionego pracownika aparatu. Żadnych problemów finansowych. Ma być inteligentna, piękna, żeby mąż mógł pokazywać się z nią na przyjęciach. Jednak powinna mieć naiwną wizję świata. Powinna wiedzieć, że tak musi być jak jest. Mąż oddał się bez reszty systemowi. A ona mężowi. W tym czasie takie kobiety nie miały nic do powiedzenia. Ale miały pieniądze, które nie pozwolą się nudzić: Fryzjer, kosmetyczka, krawcowa, zakupy, jubiler, perfumeria i oczywiście chodzenie na podryw. Raz artysta, raz biuralista. Małgorzata z nudów musi zająć się Mistrzem. Można powiedzieć, że Małgorzata walczy jak tylko potrafi o prawa kobiet. Ale konserwatyzm moralny autora decyduje. Bohaterka dostaje od Wolanda broszkę w kształcie podkowy. A rozpaloną podkową w Rosji piętnowano kobiety zdradzające mężów.

            Nie wiadomo jak upłynęłaby jesień Bułgakowowi, co mogłoby się wydarzyć – bowiem wkroczyła Łubianka i przekonała Szyłowskiego w czym rzecz.            

            Michaił Afanasjewicz jednego dnia otrzymał rozwód z Biełozierską a następnego zawarł związek małżeński z Jeleną Siergiejewną. W odróżnieniu od Sergieja Prokofiewa, którego żona wylądowała w łagrze, nie dopuścił aby podobny los spotkał jego byłą żonę. Załatwił jej wydanie paszportu do Francji. I przypilnował, aby mogła bez przeszkód dojechać do Paryża.

Trzecia żona Bułgakowa zaprzyjaźniła się z drugą żoną Prokofiewa. Pewnie dlatego, że otrzymały takie samo zadanie. Inwigilacja twórców i przekazywanie wiadomości na Łubiankę.

            Biedny, biedny Paweł Siergiejewicz Popow usiłował przemycać różne informacje w rozrzuconych po całym tekście zdaniach. Na przykład: „Płynąc statkiem po Wołdze poznał dziewczynę, której uroda zrobiła na nim takie wrażenie, że zobaczył w niej przyszłą Małgorzatę”. Albo: ”Nie mógł niczego dyktować przed śmiercią – Jelenie Siergiejewnej, ponieważ od stycznia 40 roku nie przyjmował jedzenia, prawie nie mówił, nie widział i w zasadzie nie słyszał. Straszliwy ból łagodziła morfina.”

            Praca nad Księgą Ksiąg została zakończona w 1938 roku. Stalin otrzymał maszynopis pod tytułem „Czerwona Jerozolima” w grudniu tego samego roku. Podobały mu się ukryte w tekście cytaty z „Ogniem i mieczem”, znał bowiem powieść Sienkiewicza i zaliczał ją do wybitnej literatury. Jednak resztą Stalin nie był zachwycony. Szczególnie zirytowała go możliwość kojarzenia z nim Piłata i jego polityki. Oznaczało to: brak zgody na wydanie powieści. Michaił Afanasjewicz Bułgakow załamał się ostatecznie.

Sergiej Jermoliński uważał, że akcja; ”Żyd przeciwko Żydowi”, którą rozbuchał Stalin, była reakcją na „Czerwoną Jerozolimę”

            Narodziny Księgi Ksiąg zaczęły się od pragnienia, aby napisać powieść o Piłacie. Piąty Namiestnik Judei fascynował Bułgakowa od lat. Rozumiał go, bo wiedział o nim wiele. Wiedział, ze Piłat wraz z żoną został ochrzczony w egipskim kościele koptyjskim. A fakt ustanowienia Poncjusza przez Chrześcijański Kościół Koptyjski – świętym, zadecydował ostatecznie. Rozdziały o Piłacie i Jeszui stały się pierwszym krokiem do „Mistrza i Małgorzaty”, powieści – nazwanej przez pisarza Księgą zachodzącego słońca.

            Świadkiem niezwykłych zdarzeń był Siergiej Jermoliński, jedyny prawdziwy przyjaciel Michaiła Afanasjewicza oraz towarzysz narciarskich eskapad. Związek przed drugim małżeństwem z Siergiejem Aleksandrowiczem Jermolińskim zaowocował ukazaniem się Wolanda na dachu Domu Paszkowa..

            Bułgakow w czapce uszatce z futra amerykańskiego niedźwiedzia, w pelisie do kostek, pokrytej dodatkowo futrem w odcieniu zielonkawo-szarym, prześlizgiwał się z Bolszej Pirogowskiej 35a do Mansurowskiego Zaułka, gdzie w niewielkim drewnianym domku mieszkał Jermoliński. A po chwili zjeżdżali Ostożenką do Krymskiego Mostu. Zjazd utrudniała rozkopana pod nową stację metra ulica z niewielką ilością mostków nad wykopem. Przy Krymskim Moście ześlizgiwali się wprost na pokrytą lodem Moskwę-Rzekę. Narciarskie szaleństwo odbywało się zawsze w dzień powszedni. Było pusto, żadnych rozwrzeszczanych dzieciaków na łyżwach, tylko od czasu do czasu mijało ich paru zawodowych narciarzy w czerwonych swetrach.

            Pewnego dnia błyskawicznie dojechali do Worobiowych Gór. „Jodełką” wspięli się na wzgórze, z którego było widać wszystko, aż do Domu Paszkowa czyli Biblioteki Leninowskiej. Nie można powiedzieć, że Bułgakow nie doceniał piękna architektury. Ale Moskwa sama w sobie przyprawiała go o ból głowy. A szczególnie jej mieszkańcy, drażnił go nawet ich akcent. A w tym wszystkim znienawidzeni „koledzy” literaci. Nie mówiłem ci jeszcze o tym – zwrócił się do Jermolińskiego – ale odnalazłem w prasie 301, dokładnie tyle recenzji na mój temat. Załatwiły 10 lat mojej ciężkiej literackiej pracy. Doliczyłem się trzech pochlebnych a wrogich i obraźliwych było jak się łatwo domyśleć – 298. Czego tam nie było na przykład… „radziecki satyryk jest tak samo potrzebny jak radziecki bankier”. I co ty na to, Seriożka?” Przyjaciel westchnął i rzucił: Wpisać na listę wrogów! Tych, których jeszcze tam nie ma! Tylko to po nich zostanie!” Lista wrogów Michaiła Afanasjewicz była długa. Na początki listy widniało nazwisko Łunaczarskiego. Nazwisko Fadiejewa też się tam znalazło, więc wszelkie wzmianki o tym jak był mu życzliwym należy traktować jak kiepski żart.

            Nad dachem Domu Paszkowa kłębił się śnieg. Prześwietlany promieniami słońca. „A wiesz, kto mi najbardziej szkodzi? Zawistnicy! Grafomani, służalcy, donosiciele, beztalencia zaślepione literacką biurokracją… Młodzi aktywiści poezji. Zapaleni administratorzy sztuki, taki na przykład Awerbach-bach-bach i cześć! …że nie wspomnę organizatorów konkursów jednego wiersza! Serż… ja pluję na nich z czwartego piętra!” – krzyczał niczym Boris Vian w swojej powieści”Pluję na wasze groby”.

            Śnieg nad Domem Paszkowa przestał się kłębić. I Bułgakow zobaczył na dachu – WOLANDA. Nie miał jeszcze tego imienia. Jednak mówił już głosem pisarza: „Najważniejsze to nie zgubić wiary w siebie i nie zmieniać swojego punktu widzenia.” obok Wolanda stała niewielka postać w szarym szynelu i w czapce z daszkiem. Postać machnęła ręką i westchnęła: „Ech… Moskwa, Moskwa… czerwona Jerozolima…” To mógłby powiedzieć Piłat – pomyślał.

            I wtedy doszło do Bułgakowa, co powinien zrobić, żeby nie zmarnować takiej wizji. Woland musi zacząć pisać o Piłacie, który to w końcu jakby na to nie patrzeć trans- gresywnie stworzył chrześcijaństwo. A ideę pisania przekazać komuś, kto bezwarunkowo potrzebuje takiej idei. Z mgły powoli zaczął wyłaniać się MISTRZ.

Ponieważ wyłania się bardzo wolno, wrócę do Sergieją Jarmolińskiego    

            Sergieja Aleksandrowicza Jermolińskiego z Wilna do Moskwy przywiózł ojciec, marząc o literackiej karierze syna. W Wilnie mogły być kłopoty zarówno ze strony Polaków (antysemityzm) jak i ze strony Gminy Żydowskiej (tradycjonalizm). Gmina nie tolerowała ateistów-komunistów. W 1925 roku zadebiutował scenariuszem do filmu Jurija Rajzmana. W Polsce znane są jedynie dwa filmy oparte o jego scenariusze: „Zaorany ugór” na podstawie powieści M. Szołochowa i „Anna Karenina” na podstawie powieści L. Tołstoja.

            Sergiej i Michaił poznali się na imprezie artystycznej urządzonej przez Lubow Biełozierską. Imprezy powtarzały się raz po raz i tak wyszło, że się zaprzyjaźnili. A koka dodała im skrzydeł. Bułgakow był po rozwodzie z pierwszą żoną. A samotność według pisarza jest gorsza od śmierci. Związek trwał – Woland się urzeczywistniał, mówił tak jakby mógł mówić Bułgakow wtedy kiedy się nie bał.

           Jermoliński był cały czas przy Bułgakowie. Przetrzymał małżeństwo z Biełozierską i chciał również przetrzymać małżeństwo z Szyłowską. Ale się nie udało. Trzecia żona Bułgakowa zoologiczna wręcz antysemitka, robiła wszystko aby zniechęcić męża do przyjaciela. Fadiejew, prawa ręka Stalina jeżeli chodzi o kwestie literacko-artystyczne czyli kogo postraszyć a kogo do łagra, udzielił rady: Do łagra Jermolińskiego za to, za co Czajkowski na rozkaz cara musiał się otruć. Sergiej Aleksandrowicz dostał pięć lat. Wyszedł po dwóch.

            Michaił Afanasjewicz w postaci Wolanda sam rozprawia się z całym plugastwem realnego świata. Był niecierpliwy, ze wszystkich sił pragnął widzieć swój kraj bogatym, pięknym i pełnym kultury. A tu niedoskonałości aparatu państwowego, rozpanoszona biurokracja oraz inne niedostatki młodego państwa i rodząca się z tego nieczystość, która wnikała wszystkimi porami w skórę słabych ludzi, demoralizując marne dusze. Z tej niecierpliwości zrodził się obraz Wolanda, w którym ucieleśnione są humanistyczne ideały samego Bułgakowa. To one się urzeczywistniają.

            „Nie jestem żadnym rzecznikiem religii, żadnym teozofem ani teologiem!” – mówił Jermolińskiemu. To bardzo ważne słowa, w sytuacji gdy usiłuje się przypisać Bułgakowowi stworzenie obrazu Chrystusa. Nie sposób nie protestować w całkowitym zdumieniu. W powieści nie ma obrazu Chrystusa. Mistrz napisał powieść o Piłacie i Jeszui. Nie ma Wolanda – Szatana. Woland jest demiurgiem całej powieści i jedyną pozytywną postacią. Jurij Łotman analizując „Wielki wiosenny bal u Szatana” porównuje Wolanda do Napoleona, który nigdy nie stroił się na wydawany bal, ponieważ był u siebie.

            Bułgakow tworzył, kierując się instynktem adaptatora teraźniejszości. Co raz częściej zmieniając maszynistki. Czytał rozdziały na spotkaniach autorskich. Rozdawał maszynopisy po spotkaniach. I mówił do Jermolińskiego: „Zobaczysz, moja powieść stanie się jedną wielką siurpryzą!” Cały czas bał się, że choroba go pokona. Choroba o łacińskiej nazwie Lues lues. Odziedziczył ją po ojcu. A jako lekarz wenerolog wiedział czym się to skończy. Była żona generała Szyłowskiego też miała problemy. Krzyczała, że jest kobietą i ma swoje prawa. Na to zareagował będący blisko Fadiejew i z kolegi literata stał się kochankiem. Coraz częściej bywał w literackim mieszkaniu na Furmanowa a wychodząc klepał po ramieniu jęczącego pisarza, mówiąc (cytuję Popowa): „Bądźcie dzielni, towarzyszu Bułgakow! Dacie sobie radę!”

            Nadszedł dziewiąty dzień marca 40 roku. Jermoliński słyszy rozchodzące się po klatce schodowej przerażające dźwięki bólu. Dźwięki wydobywały się z mieszkania przyjaciela. Widział jak wychodziła pielęgniarka jak czmychała Jelena Siergijewna i wymykał się Fadiejew… Nikt z mieszkańców, którym udało się przeżyć nie reaguje. Nawet Wiktor Szkłowski, u którego Jermoliński pomieszkiwał. Ani poeta Perec Markisz (Nagroda Leninowska za utwór w języku jidisz „Die Kupe” o zbrodniach petlurowców ). Ani Boris Pasternak, Osip Mandelsztam, Ilia Ilf, poeta Szmuel Hałkin ani profesor literatury żydowskiej Izaak Nusinow. Nikt nie otworzył drzwi. Nikt nie pobiegł do mieszkania nr 66.

Wszystko odbywało się tak samo jak wtedy, gdy przyszli aresztować Izaaka Babla i wlekli go w nieskończoność po schodach, bo zepsuła się winda.

Jermolińskiemu wydawało się, że słyszy: „Kol nidrej…” modlitwę, którą odmawiała Frieda na „Wielkim balu u Szatana”. Ale te słowa wykreślił sam Michaił, bojąc się, że wszyscy zorientują się o kogo chodzi. Bo też chodziło nie jakąś tam kochankę Goethego, tylko o siostrę Gienricha Jagody. Nazywała się Frieda Friedland-Jagoda. Została aresztowana przez ludzi Jeżowa i wywieziona do Niżnego Nowgorodu, gdzie ojciec tego okrutnego aparatczyka miał dom publiczny, przywożono tam żony dostojników. Potem umieszczano je w Lefortowie lub rozstrzeliwano. Siostra Jagody była wielokrotnie gwałcona. A w konsekwencji: ciąża i dziecko, które udusiła. Ojciec Jagody – Jehuda Herszel Henoch był jubilerem. Kupił dom nr 10 przy ulicy Sadowej i zamieszkał w słynnej „Kwaterze zła” nr 50 wraz z żoną jubilerową. Wszystkich załatwił Jeżow. Podobno przed śmiercią Jagoda powiedział: „Mimo wszystko musi istnieć Bóg, który z pewnością jest Szatanem, bo od obu zasłużyłem na surową karę, zdaję się więc na łaskę Szatana, bo piekło to za mało.

            Chociaż trwało to sekundy, Jermoliński pomyślał, że wpada w obłęd. W dodatku czuł, że go obserwują. Jest przerażony ale wie, że musi wejść do mieszkania.

Drzwi nie są zamknięte. Po środku pokoju – materac. Na materacu leży nagi niczym Jeszua Ha-Nocri z narzuconym ręcznikiem na biodra – jego przyjaciel. Michaił Afanasjewicz poznał dotyk ręki Sergieja Aleksandrowicz i uspokoił się. Z niewidomych oczu płynęły łzy. A Jermoliński rozglądając się zadawał sobie w panice pytania: „Gdzie jest morfina? Gdzie są strzykawki?” Mieszkanie było puste. Zniknęły meble, tysiące książek. Nie było nawet zasłon. Był jedynie telefon.

            Przysiadł na materacu i trzymając za rękę przyjaciela zastanawiał się co dalej. W końcu doszło do niego, w końcu zrozumiał co powinien zrobić, jak się zachować. Mówił do siebie: scenarzysto, palancie… akcja…akcja! I zaczęło się.

            – Misza… patrz kogo przyprowadziłem: jest Korowiow… jest Behemot. Przyjdzie Woland, bo ma dla ciebie niespodziankę. Azazello też się pojawi… jak tylko skończy czytać mój scenariusz. Misz! Nie patrz tak na mnie – żartowałem.

            Korowiow usiłował zastąpić chór cerkiewny. Azazello rugał i sobaczył jak nigdy dotąd. Behemot wykrzykiwał: Cyrk rosyjski – zastąpił cyrk radziecki! W przerwach Jermoliński cytował z pamięci rozdziały „Mistrza i Małgorzaty”. Było trochę zamieszania, bo komentowano jeden przez drugiego.

            Zamieszanie przerwał Woland. Wszyscy zniknęli. Woland podszedł do Bułgakowa, przysiadł na materacu, położył dłonie na jego głowie i przemówił:

          – Tomas Stearns Eliot podzielił świat literatury na dwie części. Jedną otrzymał Dante. Drugą Szekspir. A ponieważ Bóg lubi trójkę – zasłużyłeś za Księgę Ksiąg, Michaile Afanasjewiczu na trzecią część literackiego świata. Więc ci ją daję.

            10 marca, minęła czwarta po południu. Michaił Afanasjewicz ściskając dłoń Sergieja Aleksandrowicza, wychrypiał: Nit gedajget. (w jidisz: nie martwcie się)

Telefon zadzwonił po chwili. Jermoliński odebrał. Po drugiej stronie przemówił Stalin: Nie żyje?… A Jermoliński potwierdził: Nie żyje… Koniec rozmowy. Stalin odłożył słuchawkę.

            Dom literatów na Furmanowa został po wojnie rozebrany do ostatniej cegły, żeby nie było śladu po sieci podsłuchów, autorstwa profesora Boncz-Brujewicza. Nie ma nawet tablicy, na której były by nazwiska wybitnych pisarzy poetów, którzy w tym domu mieszkali.

            Natychmiast po pogrzebie Sergiej Aleksandrowicz zaczął się ukrywać, bo widział to, czego nie powinien widzieć i obawiał się konsekwencji. Ponieważ ukrywali go literaci więc Fadiejew szybko dowiedział się gdzie przebywa. Dostał pięć lat łagra, żeby nie mógł opowiadać czego był świadkiem.

            W łagrze znajomość Księgi Ksiąg okazała się wyjątkowo pomocną. Czytając z pamięci towarzyszom niedoli rozdziały, zyskał ich zaufanie na tyle, że zastępowali go w pracach fizycznych. Szczególne zainteresowanie wzbudzał rozdział „Ostatnie wędrówki Korowiowa i Behemota z prymusem po Moskwie”. Byli do tego stopnia zachwyceni, że zaczęli sobie tatuować na różnych częściach ciała bułgakowowskich bohaterów. Zdjęcia ich tatuaży znajdują się w moskiewskim muzeum tatuażu.      

          

            Na Arbacie, Ostożence, Małej Bronnej, Miaśnickiej nie ma już nawiedzonych badaczy Księgi Ksiąg, którzy uczyli przechodniów jak czytać tekst, aby odkryć jego tajemnice i przekazać światu informacje: co dalej…

            Na Patriarszych Prudach, gdzie miał stanąć pomnik Bułgakowa, króluje pięciometrowy Kryłow. Jest co prawda budka z napojami taka sama jak w pierwszym rozdziale ale wiszący szyld: Mastier …bez Margarity tylko z burgerem, rozbija wszelkie złudzenia, że coś na Patriarszych się zmieni.    

Czasami słychać Kota Behemota jak wymrukuje odwrotnie niż w powieści: Cyrk radziecki – zastąpił cyrk rosyjski.                      

            ——————————

            Na podstawie przygotowywanej do druku książki: „Klucz do drzwi Mistrza i Małgorzaty”. Wydawnictwo Vis a Vis Etiuda, Kraków

                                                           Barbara Dohnalik

            Nakładem wydawnictwa Vis a Vis Etiuda, Kraków

                                               ukaże się

                                   Michaiła Bułgakowa

                                   MISTRZ i MAŁGORZATA

                        Przekład, wstęp, posłowie i przypisy:

                                   Barbara Dohnalik

 

mistrz przeklad

projekt okładki Olga Dohnalik

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko