Ludwik Filip Czech
Poezja pod szczególnym patronatem
/…/
Na poły głupi inteligent
Krzyczę na klęczkach
I przeklinam
A tak naprawdę
Widzę drogę
Tylko się przed nią
Ciągle wzdrygam
W wierszu „Gdyby cię więcej było” odnajdujemy zwrot – „ słowa zaklęcia, słowa azyle”. Takie bezgraniczne zawierzenie słowu, taki nabożny stosunek do poezji, to główne wątki tego zbioru. Proces tworzenia ma tutaj wymiar mistyczny, jest rodzajem obrzędu celebrowanego w tajemnicy, w rytualnym skupieniu / „Moje sny mają różowe ogonki”/. Bardzo wyrażnie widać to również w „Karmie”. Proces twórczy przyrównany jest tutaj do aktu stworzenia. Artysta jest demiurgiem, który kreuje nowe byty, wypełnia pustą przestrzeń własną rzeczywistością. Pusta przestrzeń – to kartka papieru, własna rzeczywistość – to wiersz. Paradoksalnie, jest to tekst nacechowany dramatyzmem – cierpieniem, samotnością, strachem przed konsekwencjami ewentualnej porażki. W „Trzeba by upuścić krwi” czytamy:
Trzeba by upuścić krwi
Zobaczyć jaki ma kolor
Lecz przypuszczam
Że moja się skrzy
Rymami i onomatopeją
Myślami
Co się wiecznie
W głowie dzieją
Jest w tym zbiorze wątek lżejszego kalibru – liryczny. Chociaż niewiele wierszy go reprezentuje. Na szczególną uwagę zasługuje „Niezobowiązująca rozmowa przy zbieraniu ogórków”. To zgrabny tekst, pełen dystansu i lekkości, z delikatną poetycką klamrą. W „Nietaktowniku” mamy daleko idącą formalną oszczędność, ale to właśnie ona nadaje temu wierszowi erotyczny wymiar. Nic tutaj dodać, nic ująć. W „Smutno mi kochać” jesteśmy świadkami osobistego dramatu, tak autentycznie wyłuszczonego, tak klarownym językiem, że nabiera on wyjątkowej wiarygodności. Czytamy tutaj:
Smutno mi kochać
Bo nic dobrego
Z tego dla nas nie będzie
I słyszę ciągle:
Precz i wynocha!
I nie masz nigdy mych uczuć
Na względzie
/…/
Świat współczesny jest w tym zbiorze bardziej szkicem, niż ukończonym obrazem. Poetę interesuje bardziej własna tożsamość, literatura, historia, niż krajobraz za oknem. Częściej zerka w głąb, rzadziej na zewnątrz. Co nie oznacza, że widzi wokół siebie tylko jałowy ugór. Mamy tutaj świetną „Pętlę”, wiersz środowiskowo-pokoleniowy, mamy tekst „Ludzie twardsi kiedyś byli”, utwór będący swoistą kontynuacją „Pętli”. Mamy wreszcie „Przemyśl D.A”, posępny wizerunek zdegradowanego miasta, w którym rządzi szowinizm, głupota i przemoc. Wydaje się, że poeta nie ufa współczesności, trzyma ją na dystans. Jest zaniepokojony jej kondycją. Dlatego tak chętnie spogląda w stronę ludowej obrzędowości, tradycji, religii. Wybiera romans z literaturą, która jest skarbnicą wszystkich tych dóbr. Tomik „Niebieski” zamyka wiersz „ Ja – księga”. Jest typowy dla poetyckiej narracji autora – egocentryczny, koturnowy, ale przez to prawdziwy, szczery. Przytoczę go w całości:
Ukryty w kartkach starych
Jak moje życie pomiętych
Odpędzam od siebie mary
Gdy trują pamięć podstępnie
Szukam w nich drogowskazów
Co – jak zakładki wyznaczą
Krótkie odstępy ciszy
Między radością rozpaczą
Czy mam charakter? Nie wiem!
Jedyne co chciałbym na pewno
By książka miała tytuł styl
I swą klasę. Czort ze mną!
Książkę Krzysztofa Kwasiżura polecam.
Krzysztof Kwasiżur – „Niebieski”
Wydawnictwo Pisarze.pl
Warszawa 2015
Str. 79