Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego
Odyseja czyli podróże Jakuba Franka
Przy tym wszystkim Tokarczuk, co niektórych może zaskoczyć, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę tworzywo historyczne tej powieści, nie przyjęła w narracji trybu retrospektywnego, następczego odtwarzania, rekonstruowania zdarzeń, budowania ich z ocalałych okruchów, procesu u niejednego autora tak skomplikowanego, iż utrudnia to odróżnienie warstwy narracji teraźniejszej od narracji obejmującej przeszłość. Autorka zastosowała w narrację „po bożemu”, w trybie relacji i opisu akcji na bieżąco. Pozwolę sobie zażartować – jak u Grocholi. Nie, nie, to nie żadna kpinka czy drwinka. Odnoszę wrażenie, że świadoma ciężaru gatunkowego, intelektualnego i artystycznego tematu, stopnia skomplikowania powieściowego tworzywa oraz potężnej liczby wątków i postaci, pisarka postanowiła nie utrudniać odbioru czytelniczego już na podstawowym poziomie.
„Księgi Jakubowe” są też „powieścią drogi”. Drogi Jakuba Franka i jego wyznawców. Drogi jako wędrówki religijnej i jako wędrówki w przestrzeni geograficznej. Tej pierwszej jako wędrówka od judaizmu poprzez sabataizm, islamizm do katolicyzmu, a potem być może jeszcze do prawosławia. Tej drugiej, jako wędrówka z Rzeczypospolitej na Morawy, a potem, w części, jako powrót na tereny Rzeczypospolitej. I dlatego wśród niezliczonej liczby asocjacji literackich, jakie może budzić ta powieść, może pojawić się także skojarzenie z homerowską „Odyseją”, też przecież opowieścią o podróży.
Gdybym napisał, że przestudiowałem „Księgi Jakubowe” co do joty, dokładnie, dogłębnie, nieśpiesznie i zdanie po zdaniu – skłamałbym. Na razie mam za sobą lekturę „pierwszego stopnia”, rodzaj wstępnego rekonesansu czytelnika po dziele. Dlatego deklaruję napisanie o nim po raz kolejny, po lekturze drugiego, a może nawet trzeciego stopnia. „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk, to bowiem rzecz objętościowo, literacko, stylistycznie, konstrukcyjnie, intelektualnie, emocjonalnie przepotężna. To wagnerowska w swoim rozmachu powieściowa opera i symfonia w jednym. Tych, którzy nie mają za sobą nawet jeszcze lektury „pierwszego rzędu” mogę tylko gorąco do niej zachęcić. Najlepiej zaś wyjechać z „Księgami Jakubowymi” na miesięczny urlop, w jakieś zacisze.
Olga Tokarczuk – „Księgi Jakubowe”, Wydawnictwo Literackie Kraków 2015, str. 906 (sygnowane od końca: 906 do początku) , ISBN 978-83-08-049939-6
—
Prorok Witkacy
Jedna z nielicznych pociech w tej bryndzy jest taka, że Państwowy Instytut Wydawniczy – o hańbo – „w likwidacji”, nadal wydaje wspaniałe książki. Niedawno, w ramach zbiorowego wydania dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza pod redakcją Janusza Deglera ukazał się tom „Pisma krytyczne i publicystyczne”. To zbiór rozmaitych tekstów z lat trzydziestych poświęconych m.in. kwestiom roli i powinności krytyki artystycznej. Są teksty polemiczne, jak odpowiedź Janowi Brzękowskiemu, teksty bądź odnoszące się do utworów innych autorów, np. „Formalna wartość dzieł Micińskiego” czy „Rozważania o Wieży Babel” Słonimskiego”.
Szczególną uwagę zwracam na teksty „O antyintelektualizmie” i „O wstrętnym pojęciu „niezrozumialstwa”. Oba, po drobnych kosmetycznych korektach, niezbędnych z uwagi na upływ osiemdziesięciu lat od publikacji lat, mogłyby być opublikowane dziś jako teksty w pełni współczesne i aktualne. Okazuje się bowiem, że dzisiejsze zjawiska upadku kultury, triumf tandety i popkultury najniższego sortu oraz gwałtowna ucieczka od sfery myśli, intelektu, refleksji filozoficznej, to w gruncie rzeczy nic nowego. Działo się to – w innych rzecz jasna proporcjach i formach – także współcześnie Witkacemu. I o tym traktuje pierwszy z tekstów. Z kolei w „O wstrętnym pojęciu „niezrozumialstwa” Witkacy krytykuje z właściwą sobie pasją powszechną tendencję do unikania wszystkiego co trudne intelektualnie i wykraczające poza szablon, tendencję do upraszczania i infantylizowania wszystkiego, do podawania wszelkich treści w postaci najbardziej strawnej dla gawiedzi. Tendencja ta przybrała maskę walki z „niezrozumialstwem” i mętniactwem, będąc w istocie walką z wszelkimi treściami wznoszącymi się ponad żałośnie niski standard intelektualny życia kulturalnego i stanowiąc formę usprawiedliwienia lenistwa umysłowego. Czyż nie z tym samym mamy do czynienia w Polsce dzisiejszej (zapewne nie tylko tu)? Dziś także słychać głośne wołanie o „prostotę” przekazu, bo „ludzie nie rozumieją trudnego języka” i „trudnych treści”, a każda treść trudniejsza traktowana jest niemal jak dywersja przeciw dobremu samopoczuciu konsumentów „pulp fiction”.
Nie wiem tylko, czy te analogie i wręcz bezpośrednie podobieństwa mogą być pocieszeniem, lub przynajmniej usprawiedliwieniem dla praktyk w dzisiejszych czasach.
Witkacowska publicystyka i krytyka jest jednak aktualna w lekturze nie tylko poprzez proste analogie sytuacji i zjawisk. Poza znanym walorem barwnego, soczystego stylu jest ona także interesującym ćwiczeniem intelektualnym i kursem metody krytycznego myślenia.
Stanisław Ignacy Witkiewicz – „Pisma krytyczne i publicystyczne”, Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2014, str. 686 , ISBN 978-83-03348-9