Strona główna Rok 2021 Nr 497 Andrzej Walter – List podpisany Żywicą

Andrzej Walter – List podpisany Żywicą

0
89

(do Piotra Müldnera-Nieckowskiego, w grudniu 2021)

   Drogi Piotrze, przyjacielu, poeto !

Na moją korozję odpowiadasz żywicą. Przyznaję. Myśl to może być przewrotna, z mojej strony być może i nieskromna, ale koncepcyjnie jakże ożywcza, twórcza. W żywicy jest chyba więcej nadziei, o wiele więcej życia, może nawet więcej przestrzeni, tych jakże życiodajnych pól łamigłówki intelektualnej. W zasadzie jest więcej wszystkiego czego z racji wieku i doświadczenia nie może być w korozji. To chyba naturalne. Nie porównuję przecież wcale korozji do żywicy, gdyż to światy i byty odrębne, niezależne, nieporównywalne, ale (…)

   Można chyba dostrzegać i czuć?

   Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko.

   Wacław jest już stary (…) więcej pamięta z całego życia / niż z minionej nocy tabuny młodych.

   Zastanawiałem się kim jest ów Wacław. Czy to Wacław Słowackiego? Ten, który ginie za zdradę kraju, romantyczny rówieśnik Orcia z Nie-boskiej Komedii? Ach, te nieszczęsne kanony (…) Słowacki? Mickiewicz? Krasiński? Ten pochód wieszczów zawsze nas przytłaczał. Krępował i ograniczał. Pchał w przepaść historii, a czasem i histerii. Dusił nas, odbierał rozum, a jednocześnie dawał nam nadzieję i poczucie nieskrępowanej niczym wolności. Taka ekstremalna mieszanka cech przeciwstawnych, które powołują do życia niemal niezniszczalnych.

   Jak w Twoim wierszu Polacy.

Polacy

Polacy na danym terenie zawsze się zagoją.
Wytniesz ich, zakrwawią, lecz ten teren zabliźnią.
To jest naród nie do wytępienia.
Skrzepnie obelga, skrzepnie instrukcja wyniszczenia,
a ich krew wciąż płynie i nie znajduje oporu.
Co za diabelska natura, bo oni się powołują
na swojego Chrystusa i na Matkę swoją
Mówią, że to Ojczyzna.
Zapamiętaj, jeśli nie pojmujesz.
Nie wszystko jest do zrozumienia.

   Są we wszechświecie poezji takie tomy, na które się bardzo czeka, bo są one niczym traktaty filozoficzne, pełne rebusami znaczeń i odniesień, pełne labiryntami pytań otwartych i pełne tekstu zagadki, za którą podąża się w ciemno, tylko po to, aby odgadnąć fragment, zawsze tylko fragment, jak u Różewicza – „Zawsze fragment”. Fragment jest jakby nasz, trafiony, zatopiony, nie jest zwycięstwem, ani nawet wygraną. Jest iskrą, błyskiem, olśnieniem, zaczynem nowego myślenia. Myśli gonią myśli, i myśli koncentrują myśl – myśl przewodniczkę: wiary, emocji, poznania. Tak się czyta Twoją poezję Piotrze. Jak cygaro. Wypala się ją w dostojeństwie, godnie, w pełni, w nałogu, od nowa.

   To Żywica. Krew duszy? Wiesz Piotrze, w moim skojarzeniu żywica jest czymś życiodajnym, jest przecież substancją nam potrzebną, z której wytwarzane są: lekarstwa, produkty przemysłowe, bardzo ważne i potrzebne, tworzywa sztuczne, izolacje przewodów elektrycznych i wiele innych dobrodziejstw ludzkości. Tyle, że tu, uwaga, można z niej wytwarzać też narkotyki, słowem – substancje odurzające, zaburzające naszą (…) trzeźwość widzenia. To z pewnością nie Twoja żywica, bo Twoja jest w  zwielokrotnieniu metaforą, pobudzaczem boskiej cząstki myślenia, wiem, to jasne. Tylko używając tej metafory musisz liczyć się ze skojarzeniem, z kotwicą prozy w postrzeganiu języka, nazw i określeń. Żywica zatem będzie nie tylko krwią duszy, choć to bardzo plastyczny i malarski obraz.

   Drogi Piotrze, poeto, przyjacielu ! Dedykując mi w Żywicy wiersz niejako odebrałeś mi możliwość napisania tekstu krytyczno-literackiego, w formie obiektywnej, niezaangażowanej, opisowej. Pal sześć. Przecież to najwspanialszy prezent, za który bardzo Ci dziękuję, ale i muszę wyznać, że treść tegoż upominku wprawił mnie w olbrzymi niepokój i zmącił pewnego rodzaju stabilność mojego mikroświata.

Przeciw zmartwieniom

 Andrzejowi Walterowi

Po to szedłeś tyle lat
prosto przed siebie
żeby nie zboczyć

Więc się nie martw
że podeszwy zostały pożarte przez buty
do których bieg cię tak przytroczył
aż doszedłeś i jeszcze łapiesz oddech

Możesz na zawsze odpocząć
sadowiąc się bliżej
schodów do tronu
na którym zmęczona sądzeniem
drzemie tajemnica

   Odpowiadając Piotrze (fragmentarycznie) na ten wiersz muszę chyba nieśmiało oświadczyć, że i schody i tron, a zwłaszcza tajemnica, zmęczona sądzeniem budzą we mnie coraz większą nieufność, urazę, żal czy rozczarowanie. Urodziły się wątpliwości, narosły pewne mieszane uczucia, pogrążają mnie w pustce nieistotności, naruszenia busoli sensu i życiodajnej determinacji. Huśtawka uczuć i emocji to niezaprzeczalnie mój garb wyrosły na żywicy milionów lat kropli wszystkich deszczów, burz i huraganów. Dosyć to skomplikowane i owa sinusoida psychiczna depresyjno-euforyczna to również i motor twórczy. Ów niezbędnik przeżycia. Odpowiedź na tajemnicę istnienia. Poszukiwania piękna w obrazie, brzydoty w człowieku, ale i tej nieskrępowanej wolności, której tak naprawdę nigdy nie ma, a tylko do niej dążymy.

   Pozwól, że użyję samej Żywicy.

Żywica

Żywica – krew duszy
po skaleczeniu zbiera ślady
w kroplach wszystkich
deszczów

Nieusuwalnych
w tylu milionach
ile ich lat ma Świat

Wzór równań i mnożeń
dawno rozwiązanych
z wynikiem niewiadomym

   Ta niewiadomość wyniku przytłacza. Determinuje chandrę. Niweczy zapał i wiarę pokrywa korozją. Tylko moja korozja jest wyrazem kolejnej warstwy wiary. Wiary w to, że rozpadając się zmierzamy ku jądru ciemności, gdzie królują te same atomy, z których zbudowany jest cały Wszechświat, każda rzecz i każde ciało. Jesteśmy bowiem dziećmi gwiazd. Składamy się z tych samych cząstek, z których powstają skały, planety, gwiazdy, metale, puszka po piwie i my. Później korodując zmierzamy w tym samy kierunku i łączymy się w jedno, tworząc jedną naturę – substancję wieczności, ale to tylko nadzieja, wyraz pokrzepienia serc i ratunku dla duszy.

   I zacytuję z wiersza Słowa artystychciałbym wiedzieć co dalej”, a potem przejdę do fenomenalnego wiersza Drzwi


Drzwi

Chyba wiedziałem, kto
stoi przed drzwiami, po tamtej stronie,
gdy tu do nich biegłem gwałtownie.
Lecz cicho! – nagle stanąłem.
Nie ma mnie dla tej osoby,
czy też jej nie ma dla mnie?
To było trudniejsze niż odpowiedź.
Klamka nerwowa jak ptak w karmniku.
Kołatka stukała synkopy
niczym pociąg kulejący na co trzecie koło.
Coś zmienia się w życiu,
by na nowo zostać tym, czym już było.
Lecz jednak to ciało, te usta, usteczka,
dotyk podstępnie kładący na plecy,
człowiek by chciał być równie bezwładny
jak lenistwo przed wstaniem z poduszek,
gdy jeszcze pięść minut trzyma lot drzemiący
pod powieką zagadki: co jutro nastąpi…?
Więc chyba otworzę, ale niech nie budzi…

   Tak Piotrze. Dobrze się smakuje Twoje wiersze, niezrozumiałe do końca, ot, takie przecież mają być, tajemnicze, wyrosłe u człowieka renesansu, u Twórcy nadaktywnego, dla którego czas to zbyt niewielkie ograniczenie rzeczywistości, czas to zbyt błaha klatka dla fantazji, czas, to tylko złudzenie, pojęcie względne i niedoskonałe. Rozumiem Cię. W sumie brzydzę się czasem. Jego dojmującą przejrzystością, nienaruszalnością i niewolnictwu jaki tworzy w nas i obok nas i nad nami.

   Jakże często w tym tomie przestrzegasz ludzi przed nimi samymi. Piekło to inni, jak mawiał Jean Paul Sartre i była w tym jakaś przesłanka mądrości, ale tylko … fragmentarycznie. Ty chyba posuwasz się o wiele dalej. Wnikasz w majestaty, w ołtarze, w wytwory tych innych, w ich projekcje, symulacje spełnień i w efekcie samooszukiwanie się ku zaspokojeniu coraz to nowszych potrzeb i zachcianek. Przy czym wiele z tych postaw opiera się na mowie bez wyrazu, na mowie bez sensu, na mowie dla mówienia, dla wypełnienia przestrzeni (medialnej? Czy i każdej innej współcześnie nośnej?)

Jeśli mówisz

Jeśli mówisz nie na temat
to milczysz
Jeśli krzyczysz razem z tłumem
to cicho siedzisz
Jeśli masz coś do powiedzenia
to zanim powiesz głupstwo
pomyśl o tych którzy mówią
nie mając nic do powiedzenia
Inaczej oni zamilczą cię na śmierć

   No i „oni” zamilczają nas na śmierć. Tylko czy śmierć jest końcem. Czy to będzie „ich” zwycięstwo, czy może początek naszego, a może to będzie zwycięstwo (znów) idei, wyrażonej nawet przypadkiem i tylko w tym odwiecznym poczuciu bezgranicznej wolności, której realnie nie ma, lecz my ją jakimś niefortunnym trafem czasami odczuwamy? My artyści? My, dzieci Wszechświata?

   Dobry (jak zwykle) tom napisałeś Piotrze. Dla wielu z naszych współplemieńców będzie on zwyczajnie – zbyt trudny. Nie oszukujmy się. Nie zrozumieją oni z tego wiele. Ba, wielu z nierozumiejących będzie Cię poklepywać po plecach, gratulować i wypełniać pustkę przekazem nośnym i oczywistym. Tak się dzieje zawsze jeśli osoba działa społecznie i jest umocowana w pewnej hierarchii, co wiąże się z jakąś tam władzą. Mądrzy, a zwłaszcza przenikliwi i inteligentni ludzi łatwo rozpoznają wrony wśród gołębi, fałszerzy wśród pochlebców i wazelniarzy wśród odbiorców. To chyba nieodłączny element każdej bardziej zaangażowanej aktywności społecznej. Umiejętność poruszanie się na tej płaszczyźnie to ogromny skarb i zaleta prowadząca do zachowania właściwych proporcji, co skutkuje też umiejętnością rozdziału ziaren od plew oraz właściwy salomonowym rozwiązaniom powściągliwy stosunek do bieżących wydarzeń i ich kontekstów.

   Ty, Piotrze, jak sądzę, znakomicie opanowałeś tę sztukę i odnoszę wrażenie, że poezjowaniem po prostu bawisz się jak i ja czynię, gdyż to bodaj najlepsze podejście do sztuki przez siebie stwarzanej i wpuszczanej w krwioobieg świata. Wiersz opublikowany przestaje być naszą własnością i zaczyna żyć życiem własnym, autonomicznym i podlegającym tej czy innej interpretacji, podlegającym ocenie, krytyce, tudzież inspiracji dla innych. Czasami się okazuje, że inni to również niebo, nie tylko piekło, że Sartre się mylił, albo że pokazał tylko wycinek rzeczy, może przeważający całokształt kiedyś, w danej chwili, w danym momencie życia i historii.

   Wiedz Piotrze, że mógłbym tak się odnieść i ponieść myślowo i słownie do każdego z Twoich wierszy w Żywicy. Miejsca zbyt mało i przestrzeń byśmy nazbyt zagęścili, ale pozwól, że zauważę tytułami wiersze bardzo dobre, jak: Przesłuchiwanie świata, Język, Oni zawsze są na świecie, Baloniki z helem, Przepisywanie adresów, Cenzura jest nadal, Czas ucieka i wiele, wiele innych.

   Wymieniłem te tytuły, aby namówić czytelników: kilku poetów, kilku fachowców od literatury (zwłaszcza tych uniwersyteckich poszukujących „wybitnych”) oraz kilku ludzi dobrej woli do sięgnięcia po Twój świetny tom. Nie będzie to czas stracony. Będzie to czas niepokoju i fermentu, czyli czas mistyczny pobudzenia do myślenia, bo cóż może być na tym padole cenniejszego niż rozwijanie nieskrępowanej wyobraźni? Tyle, że aby popuścić cugle wyobraźni należy mieć solidne podstawy: wiedzy, chęci poszukiwań, otwartości na ludzi i świat oraz na idee i dążenia. To nie jest dane wszystkim. To produkt elitarny. Z zastrzeżeniem, że posiadanie owego produktu rozeszło  się dziś po bardzo różnych drogach – niekoniecznie tożsamych z drogami warstw społecznych za elity powszechnie uznanych. Chaotyczność dostąpienia, czy występowania: wyobraźni, otwartości i fantazji zaciemnia właśnie dziś obraz mechanizmów popychających ten świat do przodu, a nie uwsteczniających go: do analfabetyzmu, pogaństwa i barbarzyństwa okraszonego: megarozrywkami, hiperuczestnictwem i totaltolerancyjnością, aby użyć tej nowomowy języka – czyli obszarów bliskich Ci w zaangażowaniu badawczym, drogi Piotrze.

   Odwrócenie pojęć współczesności. Jego totalitaryzm. Kreatywność organizowania
sieciowych obozów śmierci dla pozornie żyjących i tracących tam czas niewolników wymiany informacji i zaśmiecania jej powszechnie dostępnymi fotografiami: właśnie ugotowanych potraw, wyborem wakacji, a wkrótce zapewne  i barwną, acz  ponętnie dobraną konsystencją własnych defekacji. To nas czeka i zapewne nie damy rady żadną poezją czy nawet odezwą się temu przeciwstawić. To nas czeka i to wszystko jakby przed nami. Będzie głupiej, weselej, śmieszniej i … straszniej, ale cóż. Nie zawrócimy tsunami postradania zmysłów. Kto to rozpoczął? Może i dobre pytanie.

   Powoli kończąc, Piotrze, jestem już wystarczająco skorodowany, aby pokryć się antykorozyjną farbą, dobrego gatunku i z najwyższej półki, aby odżyć znów i po nacięciu we właściwych miejscach oddać światu niezbędną dawkę swojej Żywicy, ku życiu, ku światłu, ku poezjowaniu koniecznemu i niezbędnemu jako erupcja własnej duszy, ale i zabawa, swojego rodzaju potrzeba tworzenia konstrukcji słownych wynikających z krwawienia dusz. Tak rozumiana i pojęta poezja nikomu nie zaszkodzi, a może nawet kilku ocali przed tym opisanym wyżej tsunami głupoty.

   Będzie nas wkrótce, drogi Piotrze, garstka. Zostanie nas naprawdę niewielu. Połączeni czy podzieleni i tak będziemy tworzyć swoisty rezerwat ludzi cieni. Pełnych życiodajnej żywicy, którą szczycąc się użyjemy do podpisów, do cyrografów, manifestów i innych deklaracji. Pozostaną niezauważone jako i my. Z pisarskim pozdrowieniem, z gratulacjami i szacunkiem, drogi mistrzu i przyjacielu, Twój młodszy kolega literacki, z dobrą intencją

Andrzej Walter

Piotr Müldner-Nieckowski „Żywica”. Oficyna Wydawnicza Volumen, 2021, Warszawa. Partner wydania: Instytut Literatury, Kraków. ISBN 978-83-64708-92-3.

BRAK KOMENTARZY