Strona główna Rok 2021 Nr 484 Sylwia Kanicka – Muzyka w poezji jako lekarstwo

Sylwia Kanicka – Muzyka w poezji jako lekarstwo

0
493

            „piwnica przy Domgasse w Wiedniu
            pod numerem piątym, w starej
            kamienicy (podobnej do tej w Salzburgu)
            nie kryje nic. może echo kroków” (Piwnica Mozarta, s. 28)

            Zaczynam tymi słowami, gdyż o książce poetyckiej Jarosława Trześniewskiego – Kwietnia „Piwnica Mozarta”, wydanej w 2020 roku, nakładem Wydawnictwa Fundacja Duży Format, można przeczytać wiele, a jednocześnie, wykorzystując powyższe słowa, czytelnik wie o niej tyle, ile zdoła z niej dla siebie zabrać. Zaznaczam od razu, nie jest to łatwa lektura, przynajmniej dla osób, których wiedza muzyczna (ale nie tylko), szczególnie w zakresie nawiązania do dwóch kompozytorów, Mozarta i Beethovena, jest ograniczona. Taką, choć minimalną,  posiadać należy. W innym przypadku, nawet samo przeczytanie zbioru jest dużą trudnością. Można więc powiedzieć, że tom wierszy przeznaczony jest dla czytelnika wytrwałego, gotowego na podjęcia wyzwania nie tylko czytania, ale zdobycia wiedzy spoza utworów w nim znajdujących się. Autor swoją poezję rozbudowuje obrazami muzycznymi, utwory przepełnione są dźwiękiem, którego tak naprawdę nie słychać. Jarosław Trześniewski – Kwiecień oddał więc zbiór, w którym przeplata ze sobą bogate obrazy pisane i malowane muzyką i ta obrazowość rozpaliła we mnie chęć wejścia w ten świat, skryty, a jednocześnie otwarty i choć nie skupię całkowicie uwagi na tej muzycznej stronie zbioru, to jednak, nie może ona zostać pominięta.

            Ta muzyczna strona powoduje, iż czytelnik zaczyna szukać czegoś więcej. Oczywiście należy powiedzieć, że tom zbudowany jest w czterech części, odzwierciedlających jedną ze znanych kompozycji Mozarta „Eine kleine Nachtmusik”. To odniesienie do „muzyki nocy” daje odbiorcy małe przyzwolenie na własną interpretację tego zbioru, podzielonego na cztery części, według założeń wyżej wspomnianej kompozycji. Każda część ma swój rytm, tak w muzyce, jak i w poetyckim jej przedstawianiu.

            Całość, oprócz dosadności nawiązania do muzyki kompozytorów, ma również inny obraz. Trześniewski – Kwiecień spowodował, iż czytelnik może zobaczyć wiele różnych, życiowych, sytuacji. Powiązań pomiędzy muzyką, a wydarzeniami, umiejętnie wzbogacanych przeszłością i teraźniejszością. Nie bez powodu jest więc wykorzystany tytułu kompozycji Mozarta i  jego połączeniem z treścią wierszy. Muzyka nocą nie może być głośna, nie może być uciążliwa, a jednocześnie, w jej brzmieniu można zawrzeć wszystko. Sam utwór Mozarta nie jest jednakowy, tak jak niejednakowe są części zawarte w zbiorze, choć nawiązujące do siebie. Dodatkowo nocą, czasami, przychodzi odwaga, by mówić więcej, bo wydaje się, że nikt nie słucha.

            Wiersze w zbiorze, pod przykrywką tego nocnego rytmu, pokazują świat z perspektywy umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami, które czasami mocno potrafią sypać w oczy. Obaj kompozytorzy, przywołani w utworach, radzili sobie z różnymi życiowymi sytuacjami. Prostym przykładem może być to, iż Mozart nie ożenił się ze swoją pierwszą miłością, Alojzą, a poślubił jej siostrę, a Beethoven został odrzucony podczas oświadczyn przez Therese Malfatti, której (uznaje się w jednej z teorii, bo jest ich kilka, w zależności od źródeł) dedykowany został utwór „Dla Elizy” i, pomimo innych ważnych i mniej ważnych, kobiet, nie ożenił się. Pokazane dwie postawy świadczą o tym, że „…okazyjna wyprzedaż podwiązek,” (Paszteciki Mozarta vel Mozartkugeln, s.7) to zastąpienie nieosiągalnego tym, co możliwe do zdobycia, nawet jeśli wiadomo, że tytułowe „Mozartkugeln” (j.w) najlepiej smakują oryginalnie kupowane w cukierni Paula Fürsta w Salzburgu i nie zastąpi ich nic innego. O miłości obu kompozytorów można wiele powiedzieć, to jednak nie jest najważniejszy element. Miał tylko pokazać pierwszą myśl, związaną z moim podejściem do tego zbioru.

            Co przykuło moją uwagę? Od pierwszej chwili zastanawiałam się, nad wspólną częścią okładki książki, wykonanej przez Darię K. Kompf, z tytułem tomu. Skąd typowy pasiak i drut kolczasty powiązany z nazwiskiem kompozytora. Po przeczytaniu całości czytelnik może zobaczyć duże nawiązanie do obozów koncentracyjnych, szczególnie Auschwitz, do tych wszystkich trudności, z którymi przyszło zmierzyć się ludziom. Pierwszym ważnym elementem, który pozwolił mi spojrzeć właśnie w tą stronę, był dzień urodzenia Mozarta (przywołana tytułem wiersza), 27 stycznia. Dokładnie ten dzień, w historycznym kalendarzu, jest Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. 27 stycznia 1945 nastąpiło wyzwolenie nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Może to zbyt odważne połączenie, ale czytając wiersze, nie mogłam przestać o nim myśleć.

            W utworze „Na urodziny Mozarta” znaleźć można przywołanie wydarzeń zwracające uwagę na fakt dwóch światów w tym strasznym miejscu, jakim jest obóz. Czytając:

„kuglarze wysłuchują w Auschwitz twojego
muzycznego żartu, muzyka w pasiakach rozbierana

do naga, do komory głodomorów, wtóruje z playbacku
podczas apelu, z pozdrowieniami od Sonderkommando” (s. 6)

należy wspomnieć o uruchomieniu, wiosną 1943 r., w Birkenau, nowych krematoriów i komory gazowej. Wówczas, gdy „cyklon B szaleje nad zatokami” (j.w. s.6), 21 maja 1943 r., orkiestra opery z Katowic grała esesmanom utwory różnych kompozytorów, w tym Mozarta. Z jednej strony umierają ludzie, z drugiej, inni dobrze się bawią, czy potrzeba więcej dowodów, by potwierdzić te powiązania muzyczno – historyczno – poetyckie?

            Ta obozowa tematyka, z kolejnymi wierszami, staje się coraz bardziej wyraźna. Zadedykowanie wiersza Janowi Trześniewskiemu, który został aresztowany, oskarżony, a następnie „wywieziony z aresztu w Osterode do obozu w Mauthausen / może zastrzelony przez samego Franza Zereisa / albo wykończony dźwiganiem granitowych bloków” (Kantylena I (cantilena inhonesta) I, s. 20) spowodowało, iż nie można przejść obok zagadnienia obojętnie. Jednocześnie przeczytanie „Jedziemy do (…) obozu koncentracyjnego, odebrać prochy zmarłego / w dniu 24 stycznia 1943 roku dziadka Jana …” (Jedziemy do Mauthausen (kantylena dla urny), s. 19) połączone z informacją, że odbiór będzie obecnie darmowy, a wcześniej „babcia (…) / odmówiła zapłaty 28 marek za przysłanie urny / nie życzyła sobie bezpodstawnego wzbogacania / Trzeciej Rzeszy” (j.w) potwierdza założenie, że zbiór wierszy ma pokazać radzenie sobie z trudnościami, nawet jeśli człowiek musi podejmować decyzje, które z jakąś częścią jego samego się nie zgadzają, ale, dla wyższych celów, prywatne i bliskie sercu decyzje odkładane są na bok. Nie można tutaj zaprzeczyć, że Trześniewski – Kwiecień świadomie wciągnął tą obozową tematykę w swoją poezję, którą przeplata muzycznymi elementami będącymi częścią obozowego życia.

            To wspomniane połączenie wywołuje myśl, że muzyka miała złagodzić obyczaje tam panujące, jednak czy na pewno? W tym momencie autor potrafi zaskoczyć. Tu chciałabym pokazać starcie się z sobą dwóch sposobów wykorzystania twórczości Mozarta i Beethovena w murach obozowych. Z jednej strony przedstawiony zostaje koncert muzyki w obozie, gdy „… młodzi / pianiści grają w piwnicy …/ … przed przypadkową publicznością” (Kantylena dla Mozarta, s. 18) nie zdając sobie, być może, sprawy, z tego co dzieje się poza płotem i drutem kolczastym, w innym miejscu obozu, z drugiej czytamy:

„kończ z tym umieraniem, lunatyczna twierdza
zagra ci na nosie, po głosie, tętno zaniknie. puls
tylko wyczuwalny, świeca pali się krótko…” (Na 245.urodziny Ludwika, s. 11),

jako nawiązanie do muzyki Beethovena, która odegrała znaczącą rolę. Skąd to stwierdzenie zagrania na nosie? To jedna z historii, która miała miejsce w obozie, w Auschwitz, gdy trafiła tam żydowska studentka muzyki, Fania Fénelon, z Paryża. Tutaj muszę wspomnieć o tym, iż początek V Symfonii Beethovena rozpoczynał audycję BBC i był znakiem rozpoznawczym zagranicznych audycji i oporu wobec Niemców. W tym utworze, w kodzie Morse’a długość każdego dźwięku oznacza literę V, tak jak w „Victory”. Fania Fénelon znała tą symbolikę i gdy została uwięziona w Auschwitz, i wpisana na listę osób potrafiących umilać muzycznie czas niemieckim oficerom, zorganizowała V Symfonię dla Kobiecej Orkiestry działającej w obozie. Nadzorcy obozu koncentracyjnego nie byli świadomi tego znaczenia i pozwalali by ta muzyka rozbrzmiewała, a sama Fénelon, po wyzwoleniu mówiła, że rozpierała ją wówczas duma, iż udało jej się przemycić muzykę dającą nadzieję. Nie należy myśleć, że muzyka Mozarta została wykorzystana w złych intencjach, a Beethovena w pozytywnych. Te przytoczone przykłady są tylko małą cząstką, stanowią epizody. Czytelnik ma po prostu poznać sytuację za obozowymi murami, a Trześniewski – Kwiecień świadomie, w pierwszym momencie, skupił uwagę czytelnika na tle muzyczny, by dać mu czas na oswojenie się z innymi treściami, na samodzielne ich zauważenie.

            Oczywiście nie tylko obozowa tematyka przewija się przez zbiór, tą linię ja wybrałam. Warto zauważyć, iż przeciwności losu, z którymi przyszło się zmierzyć w życiu, opisane w wierszach, to nie tylko mająca miejsce wojna. Utwory w zbiorze nawiązują również do trudności, jakie miał Beethoven ze słuchem, nie jest bowiem tajemnicą, iż go stracił. Pomimo takiej tragedii komponował dalej, nie poddał się, nie załamał. Jest przykładem, który Trześniewski – Kwiecień wykorzystał, by pokazać, iż wszystko w życiu można osiągnąć siłą woli choć czasami „… trwa niedosyt / rozmowy będą zawsze niewidoczne. / czytanie z warg, to, co niewymowne” (Słuch pierwszy, s. 23), a sam poeta wie o tym bardzo dobrze.

            Niezależnie co w życiu się dzieje, jedno jest pewne. Wszyscy kończymy tak samo, gdy „w upalne południe wiedeński Cmentarz Centralny / nie daje wytchnienia” (Drogi Panie M.!, s. 8) i słychać:

„twoja wina, twoje prochy, może w urnach,
może w dole, rozsypane gdzieś po schodach
granitowych. pod kaplicą. może tutaj, może nigdzie
nie zabierzesz, nie rozsypiesz, nie zastygniesz” (Kantylena II (cantilena inhonesta II), s. 21),

które rozbrzmiewa dzięki temu, co po sobie zostawimy. To jaki obraz pozostanie w pamięci, na ile poradzimy sobie ze wszystkim, co przyniesie nam życie, a jak widać w wierszach, te trudności mogą przybrać ogromne rozmiary, zależy od nas samych. To postawa człowieka, nawet po latach, pozwala go pamiętać, raz pozytywnie, innym razem negatywnie, a „nocny nokturn trwa / w chwili ubywania” (Eine kleine Nachtmusic (Rondo), s. 26). Jarosław Trześniewski – Kwiecień daje, swoimi wierszami, czytelnikowi możliwość zauważenia, że bardzo wiele zależy od niego samego.

Jarosław Trześniewski – Kwiecień, PIWNICA MOZARTA (wyd. Fundacja Duży Format, Warszawa 2020)

BRAK KOMENTARZY