Przedstawiamy wiersze młodej ukraińskiej poetki rodem z Beresteczka, Eliny Formaniuk. Autorka jest z zawodu dziennikarką, zajmuje się też pracą naukową i pedagogiczną. Od lat szkolnych publikuje swe utwory i jest bardzo aktywna w życiu literackim Łucka i całego kraju. Od kilku lat organizuje na Wołyniu obchody Światowego Dnia Poezji.
***
na ulicy gdzie latarnie
szepczą kołysanki
bezdomnym szczęśliwym psom
potknąłeś się o kant mej miłości
w dniu kiedy niebo
rozdarło się na wpół
jak niewprawny obrazek
skaleczyłeś się cieniem mej miłości
w polu strasznym
jak Złota Orda
przed bitwą
wyhodowałeś mak mej miłości
w trzydziestym królestwie
nie bajecznym
do niego tylko dwa lowcosty
jedna przesiadka
znalazłeś ślad mej miłości
w noc Kupały
dziewczęta garściami noszą kwiaty
lata zatapiają się w wiankach
utonąłeś w płatku mej miłości
nad chatą
gdzie bociany uwiły gniazda
z kół transporterów
przyleciałeś do mej miłości
w lesie ciemnym i gęstym
gdzie sójki gwiżdżą
melodie autosygnalizacji
wpadłeś w sidła
tak głupio wpadłeś w sidła
mej miłości
a ja przecież już dawno nie poluję
na dzikiego zwierza
***
lekarz mówi
nie rozczesywać
ale jak?
mój dom
rośnie na mnie mchem
dajcie szczepionkę
od niemytych okien
rozsypanej mąki
cudzych listów
pajęczyny
to kiedyś minie
bo my już po łokcie w ścianach
wrastamy
wyrastamy
nikt oprócz ciebie
nie podlewa tych kwiatów
sufit szepcze i spada
nie możemy zasnąć
dopóki wiatr północny
nie zgasi świeczki naszych okien
moje serce puste
jak nowa kołyska
plamy na lustrze
na twarzy
nie wiem jak
stałam się ślimakiem
i nie mogę ruszyć z miejsca
***
spróbuj czy dość soli
w mgle
w której zanurzasz nogi
i malujesz czarno-białą tęczę
pewno
strasznie
kołysać się nad jesienią
bo nawet
liście są teraz
bez wewnętrznej
równowagi
ty nie jesteś warta
nawet tyle
co klucz żurawi
one teraz
wszystkie na eksport
ty nie będziesz
zaplatać warkoczy
do nieba
bo nie ma takich
aniołów co by się
nie bali drabiny
więc nie mów
Panie
póki się nie nauczyć
modlić do łódek
nie wołaj
mamo
póki za pazuchą
nie trzymasz spowiedzi
***
wycałuj pożegnanie
z moich dłoni
pij je
jak grzech
albo mgłę
nad brzegiem
który połyka okręty
nocy
i niewypowiedziane dźwięki
zdejmij z siebie
węzły moich uścisków
doliczysz do setki
i dopiero wtedy się uwolnisz
zlecisz krukiem
do Walhalli
nieważkość
to mój osobisty wróg
dawaj obejmę cię
i położę się runą
na twoim ramieniu
wyblaknę do lata
***
patrz
jak strzałki deszczu
wskazują
porę roku
prawda że
ciepło
siedzieć tu ze mną
i skubać
wierzbowe bazie
układać do snu
ciszę
na półce
i słuchać
jak trzaska
ognisko moich włosów
możemy każdego ranka
spotykać
chustę słońca
a ty na noc
moją rękę
chowasz w modlitwie
wiesz
mnie można
nawet ukraść
ale nigdy
nie gaś światła
żeby nie widzieć
jak ze mnie
dusza się ulatnia
***
skakaliśmy przez ognisko
nie potknęliśmy się
tylko oddech
przypaliło
jedliśmy pierogi
nie znaleźliśmy
ani pieprzu
ani wisienki
ani miłości
wylewaliśmy na wodę
wosk
i nie widzieliśmy
gdzie w tym kraju
kontury
i gdzie horyzont
patrzyliśmy
w lusterko
a stamtąd diabeł
i wiedźma z Konotopu
i demon latawiec
się śmieją
rzucaliśmy butami
przez chatę
i wpadła burza
ze strzechy
jaskółki wystraszyła
huśtaliśmy się
na wahadle
ze Wschodu na Zachód
a ono
rozhuśtało się i zapłakał
staw
w ziemię wrastając
szukaliśmy
przeznaczenia w książkach
a DBC powiada
uuch
i świeczkę gasi
wróżyliśmy z fusów
i u mnie
wyszło serce
bo
żadne serce
nie znosi
takiego pogaństwa
***
zamyślony trzesz
pięciogodzinny cień
na twarzy
wdycha cię
rzewna cisza
a ja paznokciem
gładzę ciemną brew
żeby tylko nie podrapać
powiedz życzenie
spełnię trzecią część
każdego ranka zdawałam ci się
inną
spod kołdry ciepłą
z miłości piaszczystą
z pewności ułomną
i jestem ci wdzięczna przynajmniej za to
że kiedy parzysz mi herbatę
jest w niej znużenie
łyżki drzwiczki
pióra skrzynki
a miłość – nie
Przełożył Paweł Krupka
Podobają mi się te wiersze :).