Witkacy w Zakopanem. Grzegorz Walczak o spektaklu Andrzeja Dziuka „Metafizyka dwugłowego cielęcia” w zakopiańskim Teatrze im. Witkacego

0
392

„Metafizyka dwugłowego cielęcia” to wielce interesujący, pełen malarskich obrazów spektakl. Wiele scen mnie zachwyciło, szczególnie gęba Gubernatora (Krzysztof Najbor) i scena, kiedy Matka umiera (Dorota Ficoń).

Witkacy świat przedstawiony wywodzi z siebie samego, ale nie tyle po to, by się lepiej określić,by się odnaleźć jakimś – jak pisał w sztuce – ale  by w wyniku tego niełatwego, mozolnego i bolesnego odnalezienia się, utożsamienia się w tym świecie, zbuntować się przeciw niemu, no, może spróbować się mu przeciwstawić. Bunt to konieczny, choćby szelmowski, choćby pozorny – pozorny, bo bohater nie jest w stanie nic na serio, nic ostatecznie uczynić. Nawet śmierć okazuje się nieostateczna, nieprawdziwa, nic nierozwiązująca. Jest tylko grą, błazenadą, jednym z trików nieprawdziwego bycia (w jakimś sensie bliskie to tropom Gombrowiczowskim). Świat –  to nieprzyjazna lichota, w której centrum tkwi moje ego – wydaje się do nas mówić Witkacy. Owo nie do wytrzymania środowisko to osoby dla siebie najbliższe, które się taplają we własnych małych skłonnościach, pragnieniach, niemożnościach, wzajemnie się reduplikują, powtarzając swoje niejednoznaczne wobec siebie role (pozy): Syna, Ojca, Matki, Męża, Żony ale i przeciwnie – redukują, czyli eliminują śmiertelnie.

Jak wiadomo, gry formą (por. z dziełem Gombrowicza), rozumianą o wiele głębiej niż w sensie potocznym, wzbogaciły dramaturgię i w ogóle nowoczesną koncepcję artystycznego konstruowania świata przedstawionego. Stanisław I. Witkiewicz odegrał w tym rolę prekursora, szczególnie jako kreator egocentrycznej konstrukcji świata zmysłowo-metafizycznej imaginacji.     Andrzej Dziuk broni wizji Witkacego, broni jej przed naszymi nawykami, przed prostolinijnością psychologicznego realizmu. Lojalnie utrzymując Witkacowy koncept, żongluje sprawnie symbolami, znakami autora, niby kolorowymi klockami lub kalejdoskopową zmiennością obrazów. I w tym jest niewątpliwie mistrzem, mistrzem w przemyślnym, ekspresyjnym, a zarazem malowniczym czytaniu Witkacego. Z całą perwersją artystycznego zamysłu reżyser wraz ze swoim sprawnym zespołem aktorskim konsekwentnie wydobywa z materii sztuki wszystko to, co jest podszyte obsesyjną, autoironiczną magią Witkacego, a jest w tym i dystans, i tragi-humor groteskowej metafizyki rozbrykanego dwugłowego cielęcia. Spektakl to wyraźnie reżyserski, smakowite obrazy, wysublimowany humorystyczny pokaz szaleństwa, estetyka całości spójna i wyrazista. Warstwa muzyczna dobrana z pietyzmem, oryginalna i adekwatna do stylistyki obrazu scenicznego. Z tego typu materiałem na pewno nie każdy reżyser mógłby się zmierzyć z tak dobrym skutkiem.

Grzegorz Walczak

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko