Stefan Tycjan Tyczyna
Urodził się w 1954 roku w Łaziskach Górnych, ale od ponad 25 lat mieszka poza krajem. Po swoich debiutanckich publikacjach w prasie krajowej, jak też w literackiej prasie niemieckiej i angielskiej został w roku 1997 finalistą Konkursu Fundacji „Pegaz” z Hamburga. W 2001 roku kilka jego wierszy zamieszczono w milenijnej amerykańskiej edycji „Antologii poezji emigracyjnej”. Jego liryki znalazły się również w antologii „Być pisarzem i poetą – Proza i poezja 2000” (Gliwice – Frankfurt) oraz w antologii „Wierszobranie. Słowa wypuszczone na wolność. Wybór wierszy poetów na emigracji” (Katowice, 2010 r.). Jest autorem siedmiu tomików poetyckich wydanych w Polsce i w Niemczech: „Pomiędzy listami” (Gliwice – Frankfurt, 1999 r.), „Pomiędzy wiekami” (Gliwice – Frankfurt, 2000 r.), „Pomiędzy światami. Wiersze” (Gliwice – Frankfurt, 2002 r.), „Wiersze wybrane i nowe” (Mikołów, 2003 r.), „Postscriptum” (Gliwice – Frankfurt, 2007 r.), „Niebieski Nieobecny. Wiersze” (Brzezia Łąka, 2012 r.), „Pomiędzy nami…” (Brzezia Łąka, 2015 r.). Od wielu lat jest członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (Londyn) oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (Oddział Katowice). Więcej informacji dotyczących autora i jego twórczości można znaleźć na jego stronie internetowej www.stefantyczyna.eu.
Do młodego poety
Mówią „jak cię widzą tak cię piszą”
Więc nie pokazuj się zbyt często to może nie będą pisać
Ale ty pisz…
Mówią „bądź tu mądry i pisz wiersze”
Więc bądź (nie)mądry
Ale pisz…
Kiedyś tacy jak ty liczyli rymy sylaby samogłoski
i spółgłoski
Ty nie licz nawet słów które „mogą być wykorzystane przeciwko tobie”
Tylko pisz…
Kiedyś takich jak ty podziwiano szanowano lub się bano
Potem wyśmiewano opluwano palcami wytykano rękami mordowano
Ale ty pisz…
Kiedyś dla takich jak ty gdzieś tam daleko
Były Gorki a bliżej Wronki i Tworki
Ale ty pisz…
Może „włożą to między bajki”
Albo będą „czytać między wierszami”
Ale ty pisz…
Bo podobno SZTUKA CZYNI WOLNYM
Bo AR…T MACHT FREI
31 marca 2016 roku
Bogu dzięki…
Wszystkie procedury zostały zachowane i skrupulatnie
wypełnione
Odchodzimy powoli i niepostrzeżenie…
Przeżyją nas nasze ubrania buty klucze numery telefonów adresy
Nasi winowajcy i przyjaciele…
Pozostaną pełne drobiazgów szuflady listy albumy wspomnień
(Nie)spełnione życie…
(Nie)zapisana kartka testamentu
Puste miejsce przy stole…
Przed nami niebotyczna droga do „nieba”
Tłumy i przepychanki w kolejce „czyśćca”
Lub przepełnione i dobrze wybrukowane „piekło”
Wybór pozostał już „Dzięki Bogu” (po)za nami…
Ostatnia myśl…
Jak na razie jeszcze wszystko jest ważne
Poniedziałek piątek niedziela
Luty listopad grudzień
Wczoraj dzisiaj i jutro
Przerwa na życie
Przerwa na sen
Czekające rano przed łóżkiem kapcie
Pełna lodówka talerz brzuch butelka
Dzień za oknem
Noc w telewizorze
Daleka wojna bliski pokój
Bliska wojna daleki pokój
Naprawdę jednak ważne jest i będzie tylko to
O czym pomyślimy w tej ostatniej chwili
Tego naszego tak zwanego życia…
Pół…
Tak chyba jak i ty
Jestem W PEŁNI
Pół-Polakiem
Pół-Europejczykiem
Półkosmopolitą
Półksenofobem
Półwierzącym
Półwątpiącym
Półpijakiem
Półabstynentem
Półdemokratą
Półanarchistą
Półinteligentem
Półanalfabetą
Półczłowiekiem
Półpoetą
Półpusta
Półpełna
Głowa
Butelka
Dusza
Koniec świata nr 185*
Zgasło słońce
Odleciały wszystkie ptaki
Rozbiegły się jaszczurki
Rozpełzły węże
Uciekły zwierzęta
Zbiegli się ciekawscy przerażeni mali ludzie
Otwarły się wszystkie bramy wrota drzwi i klatki
Rozstąpiły góry morza i oceany
Rozwarło niebo piekło i czyjeś grzeszne usta uda i nogi
Komuś przebrała się miarka
Komuś przelała się czara goryczy
Komuś rozlało się mleko
Ktoś zapalił światło
Powróciły zwierzęta
Rozeszli się znudzeni zmęczeni wielcy bohaterowie
Minął kolejny 185. zapowiedziany koniec świata
I wszystko wróciło do swojego porządku
___________________
* Od pierwszej przepowiedni Rzymian z 634 roku p.n.e. do ostatniej na dzień 21 grudnia 2012 roku zapisano i spisano ich łącznie 185. Przed nami jeszcze 5, a ostatnia przypada na rok 2280.
Arco Van Ieperen
Urodzony w Goudzie, Holandia. Pisze wiersze
po holendersku, angielsku oraz po polsku. Działa w Alternatywnym
Elbląskim Klubie Literackim od stycznia 2015 r. W 1996 r.
wydał autorski tomik poezji pt. „De Tango Met Mijn Schaduw/Tango z moim
cieniem”. Wierszem „Stutthof” wygrał Wojewódzki Turniej Jednego Wiersza
w Alphen (Holandia) w 1995 r. W grudniu 2016 r. wygrał
Turniej Jednego Wiersza w Elblągu. Jego wiersze zostały wydane
w gazecie „Rijn en Gouwe” w Holandii oraz w czasopiśmie „Tygiel”
w Elblągu. Publikował również wiersze w „Książce Pełnej Słów”,
antologii Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego.
Grzech
in memoriam Aisha Ibrahim Duhulow
kamienie na ciężarówce czekają
cierpliwie na pięćdziesiąt chętnych rąk
w drodze do babci złapało mnie trzech
odbierając od przyszłego męża należność
skazali męskością
milicja w kismayo
wsadziła do podziemnej celi
gdzie karmiłam stado much
słonymi łzami
błękitne niebo powita
krzykami tysięcznego tłumu
ciałem połączonym
z glebą przodków czuję
że bojownicy na stadionie nie tylko
rzucają kurwami
przez czerwoną mgłę mózg rejestruje
jak przyjaciele biegną na ratunek
choć kilka kul później wiem
że stanę sama przed bogiem
modlitwa w gardle miesza się z piaskiem
na tej ziemi allah wymaga
zbyt wielkiej ceny za bycie
kobietą
Inferno
cisza zapada wśród łóżek
palony po kryjomu papieros
podgrzewa atmosferę do czerwoności
iskry tańczą w drewnianych ściankach
głodne płomienie zachęcają
do tanga ze śmiercią
po dwóch tygodniach
wszystko wraca do normy
choć puste ławki zaprzeczają milczeniu
na korytarzach zabrzmi echo
niewypowiedzianych pożegnań
Andrzej Walter
Określa swoje miejsca: „moje Gliwice” i „mój Kraków”.
Urodzony w 1969 roku poeta, publicysta i fotografik. Opublikował
sześć tomów poezji: album poetyczno-fotograficzny „Paryż” (Wyd. Fineko,
2003 r.), album poetycko-fotograficzny „Miłość” (Wyd. Fineko,
2007 r.), „Tam, gdzie zebrałem poziomki” (Tow. Słowaków w Polsce,
2010 r.), „Punkt rzeczy znalezionych” (Tow. Słowaków w Polsce,
2011 r.), „Śmierć bogów” (Tow. Słowaków w Polsce, 2012 r.),
„Pesel” (Wyd. Pisarze.pl, 2013 r.) oraz wybór wierszy z lat 2002–2014
zatytułowany „Niepokój horyzontu” (Wyd. Adam Marszałek, 2014 r.). Członek
Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, członek Komisji
Kwalifikacyjnej do Związku Literatów Polskich przy Zarządzie Głównym
Związku. Redaktor warszawskiego e-Tygodnika Literackiego Pisarze.pl oraz
Członek Kapituły Nagrody Złotej Róży imienia Jarosława Zielińskiego
dla najlepszego tomu poetyckiego roku dedykowanego autorom do lat 41.
Szczegółowe informacje o autorze na stronie www.andrzejwalter.pl oraz
na Wikipedii.
Niebo
Niebo jest trochę dalej
niż widzą twoje oczy.
Trochę dalej
niż sięgają twoje myśli.
O wiele dalej
niż twój cień.
Ale nie myśl sobie,
że aż na końcu świata.
Tam jest jedynie zamrożony błękit oraz
łagodne dusze chmur.
Tam są opuszczone fotografie
i ślady obecności.
Niebo jest zawsze pod ręką.
W narodzinach wiosny,
w ptasich zalotach
i w mruczeniu
kota.
W gęstwinie
ukojenia.
Nie szukaj nigdy nieba
na końcu świata.
Trafisz tam
bezwiednie.
Pomimo nocy, pomimo snów i pomimo
tajemnic.
Pomimo znużenia.
Niebo jest
luźną kartką, na której utrwalasz
recepty swoich
tęsknot
i żar
swoich zachwytów.
Ogień
Wyrywam się w ogień,
który już nie płonie.
Spadają gwiazdy z gniazd,
a ptaki budują obszerne
kamienne jaskinie.
Jest nów. Wszystko co nazwałem
jest inne.
Rozpoznane
kryje się w wyprzedaży
naszych lęków.
Opisane
traci moc i znaczenie.
Ukochane
odzyskuje swoją szpetotę, a wszechświat
kładzie się na powiekach
i nie pozwala
zapomnieć
Znów płonie
tęsknota. Serce zamarza
na klucz.
Zdumienie
Przecieram oczy z mgły. Rosa na rzęsach pilnuje mnie
a rano, świat pęka w nabrzmiałych planach
taktycznej gry
o nic.
Budzę się,
choć lepiej być gdzie indziej, lepiej śnić,
lepiej płynąć pod prąd
niczym ocean do źródeł.
Każdy gest kona jak wiersz pisany pod poduszką.
Każdy głos odbija się od światła i umiera zanim
coś powiem.
W szufladzie bałagan, w sercu chaos,
w namiętnościach
topię się rozpaczliwie wołając kogoś
kogo już nie ma.
A jeszcze niedawno stał tutaj, nad brzegiem,
wyciągał dłoń i wołał
jeszcze raz, spróbuj to
jeszcze raz.
Przecieram oczy ze snu.
Sprzedałem swoje zdumienie
za parę kłamstw.
Nibylandia
To było prawie wczoraj.
Wyspy budziły się z letargu.
Jechałem pociągiem z miasta N,
lodowiec topniał,
biel rozpływała się w błękicie.
Wierzyłem fotografiom,
tylko one
nie uwierzyły we mnie.
Nadal tęsknię
do tego wczoraj
sprzed tysięcy lat.
Nadal wierzę
fotografiom.
Są jakby monolitem
cięższym od snów.
Są nibylandią
roztrwonionych marzeń.
Żar
Uczę się milczeć i zasypiać
przy kołysance twoich
myśli.
Milczeć całym ciałem
a jednak niedostrzegalnie drżeć
kiedy wsuwasz
ciepłą dłoń
w moją dłoń.
Uczę się też powoli obumierać
aby bardziej żyć.
Aby żyć całym ciałem
twoimi oczami
dotykiem
i odrobiną nicości.
Nawet tam wszystkie pory roku
będą nosić Twoje imię
Irena Nuckowska-Wancerska
Poetka ze Lwowa, absolwentka „Magdusi”, Szkoły nr 10
im. św. Marii Magdaleny we Lwowie, gdzie grała w teatrze „Baj”
pod kierownictwem polonistki pani profesor Marii Iwanowej. Była harcerką
w drużynie „Kresowa Łąka” im. J. Bitschana w latach
1992–1994. Tytuł magistra obroniła na Uniwersytecie Warszawskim
na Wydziale Polonistyki (Instytut Filologii Polskiej), materiały
do pracy o teatrze Wojciecha Bogusławskiego we Lwowie gromadziła
w swoim rodzimym mieście, w Bibliotece im. Ossolińskich (obecnie
Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy im. W. Stefanyka).
W 2000 roku osiedliła się w Polsce. Wiersze zaczęła pisać
w wieku 12 lat. Zostały one opublikowane w następujących tomikach:
„Gdzie jesteś Ojczyzno…” (Warszawa, 1996 r.), „Habemus Papam” (Lwów,
2001 r.), „My, dzieci Lwowa” (Lwów, 2006 r.). Obecnie mieszka
z mężem i trzema synami w Grodzisku Mazowieckim. Lubi spędzać
czas z rodziną oraz podróżować.
Metamorfoza
Byłam brzydkim kaczątkiem,
pisklęciem, które wpadło do gniazda
wyśmiewanym z powodu historii.
Dzień za dniem mijał
kalendarz się kurczył,
opadły brzydkie pióra.
Czas wcale tak szybko nie mija,
starość nie zagląda jeszcze w oczy,
młoda droga na początku.
Każde brzydkie kaczątko
kryje w sobie talenty, jak ziarnka,
które trzeba zasadzić i pielęgnować,
potem cierpliwie czekać.
Gdyby nie urosło,
zobacz, może kiełkuje w dzieciach,
jeśli nie miało pokory, nie obumarło,
a może usłyszysz je we własnym serca biciu.
27.01.2017 r.
Ogrzać się Lwowem
Zasłabłam, brak tchu,
nogi zmarznięte, palce białe
zimno od rana, jeszcze od wczoraj,
bez słońca podupadam na duchu.
Kawa na krótko obudziła,
pójdę odśnieżyć drogę do ciepła.
Siedzę cicho,
myśli oszronione marzną bez trunku,
jeszcze nie pora.
Sprawdzam w notatkach,
w kalendarzu,
w książkach…
Czas na uśmiech.
Wyskoczył z wiersza,
Biorę tomik do ręki,
Hemar ogrzewa szczerością,
śpiew jak magnes przyciąga struny światła,
ciepło i miło,
myśli lecą odśnieżoną drogą do Lwowa,
słońce świeci
na Wysokim Zamku
27.01.2017 r.
Spacer po Lwowie
Pogoda oszukała,
zresztą tak, jak polityka,
ale Lwów zapraszał na spacer,
do szukania historii na ulicach.
Ze Zboisk, jak wierny strażnik
machał do mnie Wysoki Zamek,
słychać było, jak lwy się budziły ze snu,
ciągnęło mnie na Akademicką o poranku
do cukierni i na kawę,
potem powoli stawiałam kolejne kroki,
obmyślając kolejny ruch na szachownicy,
wreszcie usiadłam na Wysokim Zamku,
widok zachwycał, czas zaniemówił,
w ekstazie zachwytu nad miastem,
zapomniał, że musi uciekać.
Lwów siedział na tronie w otoczeniu gości,
z wieżami kościołów, jak korony Królów.
Patrzyłam na skarby,
myślałam, jak je ukryć,
zapakować bezpiecznie i wywieźć,
obronić od nacjonalistów i prowokatorów.
Gdy słońce już zaszło,
wracałam dłuższą drogą tramwajem,
zbierałam secesyjne apaszki porozrzucane przez
rozpędzone konie w długim kłusie,
patrzyłam na Łyczaków,
potem na rynek,
pod górę na Kopernika,
minęłam szkołę,
gdzie życie dorosłe się zaczęło.
Siedzieli w niej uczniowie mali,
uśmiechnięci, młodzi Polacy,
może oni wygrają walkę o pamięć,
walkę o Lwów
13.02.2016 r.
Wolność
Próba czasu,
czytam z nut,
dźwięk myśli brzmi cicho.
WOLNOŚĆ, jak walc
PRACA, jak pachnący chleb
KRZYŻ, jak ból łez
MIŁOŚĆ, jak młodość serca
ZBAWIENIE, jak ziemia ojczysta
Wolność wyznaczyła swoją cenę,
spójrz jej hardo w oczy.
Trzeba odwagi, żeby z oplutą
twarzą pójść własną drogą.
Dla piękna żyć codziennie,
czysty umysł, myśli, słowa…
Piękno – silne i bezbronne
Czekaj na przekleństwa,
ciała zazdrosne,
będą się śmiać
z miłości.
A Ty, trwaj przy swoim,
pamiętaj o swojej wolności,
walcz o nią,
bądź jak artysta,
pamiętaj o swojej Muzie,
pozostaw nie tylko proch po sobie.
20.01.2017 r.
Zegary
Pamiętam, w dzieciństwie
budziły mnie zegary,
jak upiory tajemnicze,
wyrywały ze snu…
Przez chwilę głośna cisza,
ale wracały, niechciane,
jak dźwięki z zaświatów,
nocą straszniejsze
i nie było odwrotu…
Pamiętam, nie było w domu
cennych obrazów, figurek, monet,
ale był zegar z kukułką,
szyszki spadały
pod ciężarem przepowiedni
mojej przyjaciółki.
Samotność i smutek znikały,
gdy podawałam szyszki.
Rozmowy zamknięte w zegarach,
odsiadują swoje wyroki,
w kajdankach idą
odwiedzać znajomych,
idąc powolne, jak starość.
Dzisiaj patrzę na szybkie zegary
plastikowe zabawki, jak „persona non grata”
zegary bez duszy.
Chore zegary naszych czasów,
mają wirusy.
1.03.2016 r.
Magdalena Węgrzynowicz-Plichta
Poetka, socjolog, pedagog, redaktor, wydawca; urodzona
w 1959 r. w Warszawie, mieszka w Krakowie; absolwentka
Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie; od 1999 r.
do chwili obecnej redaktor naczelny Wydawnictwa IDEA; od 2004 r.
prowadzi własne Wydawnictwo SIGNO; redaktor kwartalnika literacko-kulturalnego
LiryDram i portalu literackiego Horyzont (www.horyzontmedia.eu). Autorka
siedmiu tomów wierszy: „Doznania” (1998), „Anemony” (2003), „Łaptaki” (2005),
„Kalkomanie” (2007), „Pokolenia” (2009), „Miraże” (2014), „Artefakty” (2015),
w przygotowaniu „Imponderabilia” (2017) i „Safoniana” (2018).
Od debiutu w 1998 r. pisze i publikuje poezję oraz prozę,
ma na swoim koncie także opracowania redakcyjne, wywiady i omówienia
krytyczne, m.in. zbiór esejów o najnowszej poezji „Poetyckie światy. Między
Parnasem a Giewontem” (2016), bierze udział w antologiach
i almanachach okolicznościowych. Swoje utwory prezentowała w czasie
festiwali literackich w Warszawie, Londynie, Wilnie i Wiedniu. Jej
utwory tłumaczone były na język angielski, niemiecki, rosyjski
i rumuński. Wcześniej laureatka wielu konkursów literackich, obecnie
zasiada jako juror. Animatorka kultury, która nie stroni od pracy
społecznej na rzecz środowisk literackich, promując poezję stale
współpracuje ze Śródmiejskim Ośrodkiem Kultury i Klubem Dziennikarzy
„Pod Gruszką” w Krakowie. W latach 2003–2016 należała
do Związku Literatów Polskich, w latach 2011–2014 była Prezesem
Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Obecnie należy
do Stowarzyszenia Academia Europaea Sarbieviana, Stowarzyszenia Przyjaciół
Twórczości Jana Kasprowicza, Stowarzyszenia Promocji Polskiej Twórczości
i jest Honorowym Członkiem Janowskiego Klubu Literackiego.
Skaza
rozdarci między ziemią i niebem
rozpłatani przez bogów na pół
obleczeni w światło ślepi w ciemności
sobiepańscy lub stadni dla odmiany
czasem z uśmiechem na ustach
zatrzymani w kadrze
tyle zabiegów dla życia godziwego
a ile wędrownych szlaków
czy chcemy czy nie
w tym samym kierunku zmierzamy
udajemy młodych i zdrowych
przepędzamy zwiastuny starości
nasłuchujemy – nie skrada się
tylko skąd ten uporczywy lęk
coraz bliżej chłód i ciemność ziemi
z każdym nierozważnym krokiem
ciszej w żyłach szumi krew
napiętnowani stratą w mądrości
szukamy przebłysku przetrwania
z dnia na dzień ubywa nas
nie łudźmy się
przed wyrokiem losu nie chronią
zaszczyty pieniądze i sława
nieubłagana Ananke
bezlitośnie ściga swoje ofiary
choć niektórzy zbłądziwszy biegnąc do niej
prawie gubią buty
30 grudnia 2016 r.
(U)czucia
choćbym się opierała
ze wszystkich sił
i szła w zaparte
to zupełnie niemożliwe
żeby tak nic a nic nie poczuć
znienacka przybiegają jak
fale pieszczotliwie łaszą się
do stóp lub z huraganową
mocą uderzają o burtę serca
równie szybko odchodzą
oswojoną tęsknotę radość
przepędza – gdy już do niej
przywykam – smutku witaj
na logikę odporne
szybsze niż opamiętanie
wywody słowne i dedukcje
nie pytają o zgodę
zasysając w wirze szaleństwa
bezbronne ciało
gotowe wgryźć się do szpiku
odurzona gwałtem dryfuję
jak śnięta ryba do brzegu
sól mi oczy chciwie wyżera
nie chcę umierać
jeszcze nie teraz
świat morzem uczuć pulsuje
jestem dopóki życie czuję
7 grudnia 2016 r.
Interferencje
„W takiej
ciszy – tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. – Jedźmy, nikt nie woła!”
Adam Mickiewicz „Stepy akermańskie”
nadrzeczna łąka emanuje spokojem
nikt tu już dawno bydła nie wypasa
znudzony spacerowicz rzadko się pojawia
legendarnej niespodzianki że
z jasnego nieba grzmotem meteoryt
wprost pod nogi spadnie
prawdopodobieństwo prawie żadne
choć bolidy migotliwsze niż księżyce
zdaje się jednak przy dłuższym pobycie
że spokój w tym rzecznym zakolu
jakiś taki pozorny coś się czai skrada
narasta – dręczyć zaczyna ciszę
gdy wiatr drzewami kołysze
monotonnie – poskręcane pnie
tuuk-tuk trach-traach trą się o siebie
(za)trzeszczała gałązka (za)kwiliła wilga
kwiat wilczego łyka na pokrzywę łypie
starzy mówią po wsiach zabobonnie:
strach ma wielkie oczy może nawet
wyłupiaste gdy kto (s)tchórzy
młodzi z miasta – w niezmąconej ciszy
własne lęki i fobie wbrew sobie (u)słyszysz
5 grudnia 2016 r.
Pragnie(nie)
czy wszystko musisz nazywać
po imieniu? nie trywializuj uczuć!
za dużo ode mnie wymagasz i co z tego
że jestem poetką że piszę że wiersze
jak odnaleźć to wyjątkowe [adekwatne]
określenie które ciebie zadowoli
jednym słowem wyrazić sprzeczną burzę
wrażeń które wywołujesz we mnie
naprawdę ucieszy cię ten [banalny]
jałowy czasownik k o c h a m ?
a co z wysublimowanym wachlarzem
uczuć? to nie [zbyteczny] balast
którego trzeba się pozbyć by prosto
poszybować w przestworza uniesień
ty chcesz tylko [bezpiecznego] seksu
bez zobowiązań ja pragnę bliskości
–——————————————–
nigdy nie usłyszysz moich wyznań
zanotuję je na marginesie codzienności
subtelnie zaszyję na cztery strony
świata w rogach [białych] prześcieradeł
wygniecionych naszą zmysłowością
–——————————————–
kobiety z pralni będą miały co czytać
27 listopada 2016 r.
(Prze)znaczenie
czasem mam niejasne przeczucie
że [niekoniecznie ale] myślisz o mnie
nie [tak zwyczajnie] rozumem
bo wtedy jak antena obieram sygnały
[wibracje starej miłości] płynące z głębi
twego [nie dla mnie już bijącego] serca
wirują wtedy [pamiętasz kalejdoskop?]
przed oczami migawki wspomnień
wypady za miasto w góry do lasu
rowerowe wycieczki plaże nadmorskie
klatka za klatką [nie zawsze udane]
zakupy nieprzespane noce
[skąd się tego tyle wzięło]
ostro przetańczone na balach
i z czuwania przy tobie gdy
łapała cię grypa bądź angina
to niejasne przeczucie [że złączeni
jeszcze krążymy w kosmosie]
jak bumerang powraca — — wtedy
spieszyło ci się do nowej miłości
w domu został tylko przeciąg po tobie
zabrałeś klucz do szczęścia [mimo to]
poradziłam sobie — — wytrychem
życiu [po tobie] nadałam nowe imię
27 listopada 2016 r.