ANTOLOGIA POETÓW POLSKICH 2017: Stefan Tycjan Tyczyna, Arco Van Ieperen, Andrzej Walter, Irena Nuckowska-Wancerska, Magdalena Węgrzynowicz-Plichta

0
732

Stefan Tycjan Tyczyna

Urodził się w 1954 roku w Łaziskach Górnych, ale od ponad 25 lat mieszka poza krajem. Po swoich debiutanckich publikacjach w prasie krajowej, jak też w literackiej prasie niemieckiej i angielskiej został w roku 1997 finalistą Konkursu Fundacji „Pegaz” z Hamburga. W 2001 roku kilka jego wierszy zamieszczono w milenijnej amerykańskiej edycji „Antologii poezji emigracyjnej”. Jego liryki znalazły się również w antologii „Być pisarzem i poetą – Proza i poezja 2000” (Gliwice – Frankfurt) oraz w antologii „Wierszobranie. Słowa wypuszczone na wolność. Wybór wierszy poetów na emigracji” (Katowice, 2010 r.). Jest autorem siedmiu tomików poetyckich wydanych w Polsce i w Niemczech: „Pomiędzy listami” (Gliwice – Frankfurt, 1999 r.), „Pomiędzy wiekami” (Gliwice – Frankfurt, 2000 r.), „Pomiędzy światami. Wiersze” (Gliwice – Frankfurt, 2002 r.), „Wiersze wybrane i nowe” (Mikołów, 2003 r.), „Postscriptum” (Gliwice – Frankfurt, 2007 r.), „Niebieski Nieobecny. Wiersze” (Brzezia Łąka, 2012 r.), „Pomiędzy nami…” (Brzezia Łąka, 2015 r.). Od wielu lat jest członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie (Londyn) oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (Oddział Katowice). Więcej informacji dotyczących autora i jego twórczości można znaleźć na jego stronie internetowej www.stefantyczyna.eu.


Do młodego poety


Mówią „jak cię widzą tak cię piszą”
Więc nie pokazuj się zbyt często to może nie będą pisać
Ale ty pisz…

Mówią „bądź tu mądry i pisz wiersze”
Więc bądź (nie)mądry
Ale pisz…

Kiedyś tacy jak ty liczyli rymy sylaby samogłoski i spółgłoski
Ty nie licz nawet słów które „mogą być wykorzystane przeciwko tobie”
Tylko pisz…

Kiedyś takich jak ty podziwiano szanowano lub się bano
Potem wyśmiewano opluwano palcami wytykano rękami mordowano
Ale ty pisz…

Kiedyś dla takich jak ty gdzieś tam daleko
Były Gorki a bliżej Wronki i Tworki
Ale ty pisz…

Może „włożą to między bajki”
Albo będą „czytać między wierszami”
Ale ty pisz…

Bo podobno SZTUKA CZYNI WOLNYM
Bo AR…T MACHT FREI

31 marca 2016 roku

Bogu dzięki…


Wszystkie procedury zostały zachowane i skrupulatnie wypełnione
Odchodzimy powoli i niepostrzeżenie…

Przeżyją nas nasze ubrania buty klucze numery telefonów adresy
Nasi winowajcy i przyjaciele…

Pozostaną pełne drobiazgów szuflady listy albumy wspomnień
(Nie)spełnione życie…

(Nie)zapisana kartka testamentu
Puste miejsce przy stole…

Przed nami niebotyczna droga do „nieba”
Tłumy i przepychanki w kolejce „czyśćca”
Lub przepełnione i dobrze wybrukowane „piekło”

Wybór pozostał już „Dzięki Bogu” (po)za nami…

Ostatnia myśl…

Jak na razie jeszcze wszystko jest ważne
Poniedziałek piątek niedziela
Luty listopad grudzień
Wczoraj dzisiaj i jutro
Przerwa na życie
Przerwa na sen

Czekające rano przed łóżkiem kapcie
Pełna lodówka talerz brzuch butelka
Dzień za oknem
Noc w telewizorze
Daleka wojna bliski pokój
Bliska wojna daleki pokój

Naprawdę jednak ważne jest i będzie tylko to
O czym pomyślimy w tej ostatniej chwili
Tego naszego tak zwanego życia…

Pół…


Tak chyba jak i ty
Jestem W PEŁNI

Pół-Polakiem
Pół-Europejczykiem
Półkosmopolitą
Półksenofobem
Półwierzącym
Półwątpiącym
Półpijakiem
Półabstynentem
Półdemokratą
Półanarchistą
Półinteligentem
Półanalfabetą
Półczłowiekiem
Półpoetą

Półpusta
Półpełna
Głowa
Butelka
Dusza


Koniec świata nr 185*


Zgasło słońce
Odleciały wszystkie ptaki
Rozbiegły się jaszczurki
Rozpełzły węże
Uciekły zwierzęta
Zbiegli się ciekawscy przerażeni mali ludzie

Otwarły się wszystkie bramy wrota drzwi i klatki
Rozstąpiły góry morza i oceany
Rozwarło niebo piekło i czyjeś grzeszne usta uda i nogi

Komuś przebrała się miarka
Komuś przelała się czara goryczy
Komuś rozlało się mleko
Ktoś zapalił światło
Powróciły zwierzęta
Rozeszli się znudzeni zmęczeni wielcy bohaterowie

Minął kolejny 185. zapowiedziany koniec świata
I wszystko wróciło do swojego porządku

___________________

* Od pierwszej przepowiedni Rzymian z 634 roku p.n.e. do ostatniej na dzień 21 grudnia 2012 roku zapisano i spisano ich łącznie 185. Przed nami jeszcze 5, a ostatnia przypada na rok 2280.

Arco Van Ieperen


Urodzony w Goudzie, Holandia. Pisze wiersze po holendersku, angielsku oraz po polsku. Działa w Alternatywnym Elbląskim Klubie Literackim od stycznia 2015 r. W 1996 r. wydał autorski tomik poezji pt. „De Tango Met Mijn Schaduw/Tango z moim cieniem”. Wierszem „Stutthof” wygrał Wojewódzki Turniej Jednego Wiersza w Alphen (Holandia) w 1995 r. W grudniu 2016 r. wygrał Turniej Jednego Wiersza w Elblągu. Jego wiersze zostały wydane w gazecie „Rijn en Gouwe” w Holandii oraz w czasopiśmie „Tygiel” w Elblągu. Publikował również wiersze w „Książce Pełnej Słów”, antologii Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego.


Grzech


in memoriam Aisha Ibrahim Duhulow

kamienie na ciężarówce czekają

cierpliwie na pięćdziesiąt chętnych rąk
w drodze do babci złapało mnie trzech

odbierając od przyszłego męża należność

skazali męskością
milicja w kismayo

wsadziła do podziemnej celi

gdzie karmiłam stado much

słonymi łzami
błękitne niebo powita

krzykami tysięcznego tłumu
ciałem połączonym

z glebą przodków czuję

że bojownicy na stadionie nie tylko

rzucają kurwami
przez czerwoną mgłę mózg rejestruje

jak przyjaciele biegną na ratunek

choć kilka kul później wiem

że stanę sama przed bogiem

modlitwa w gardle miesza się z piaskiem
na tej ziemi allah wymaga

zbyt wielkiej ceny za bycie

kobietą


Inferno


cisza zapada wśród łóżek
palony po kryjomu papieros

podgrzewa atmosferę do czerwoności
iskry tańczą w drewnianych ściankach

głodne płomienie zachęcają

do tanga ze śmiercią
po dwóch tygodniach

wszystko wraca do normy

choć puste ławki zaprzeczają milczeniu
na korytarzach zabrzmi echo

niewypowiedzianych pożegnań


Andrzej Walter


Określa swoje miejsca: „moje Gliwice” i „mój Kraków”. Urodzony w 1969 roku poeta, publicysta i fotografik. Opublikował sześć tomów poezji: album poetyczno-fotograficzny „Paryż” (Wyd. Fineko, 2003 r.), album poetycko-fotograficzny „Miłość” (Wyd. Fineko, 2007 r.), „Tam, gdzie zebrałem poziomki” (Tow. Słowaków w Polsce, 2010 r.), „Punkt rzeczy znalezionych” (Tow. Słowaków w Polsce, 2011 r.), „Śmierć bogów” (Tow. Słowaków w Polsce, 2012 r.), „Pesel” (Wyd. Pisarze.pl, 2013 r.) oraz wybór wierszy z lat 2002–2014 zatytułowany „Niepokój horyzontu” (Wyd. Adam Marszałek, 2014 r.). Członek Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, członek Komisji Kwalifikacyjnej do Związku Literatów Polskich przy Zarządzie Głównym Związku. Redaktor warszawskiego e-Tygodnika Literackiego Pisarze.pl oraz Członek Kapituły Nagrody Złotej Róży imienia Jarosława Zielińskiego dla najlepszego tomu poetyckiego roku dedykowanego autorom do lat 41. Szczegółowe informacje o autorze na stronie www.andrzejwalter.pl oraz na Wikipedii.


Niebo


Niebo jest trochę dalej
niż widzą twoje oczy.
Trochę dalej
niż sięgają twoje myśli.
O wiele dalej
niż twój cień.
Ale nie myśl sobie,
że aż na końcu świata.

Tam jest jedynie zamrożony błękit oraz
łagodne dusze chmur.
Tam są opuszczone fotografie
i ślady obecności.

Niebo jest zawsze pod ręką.
W narodzinach wiosny,
w ptasich zalotach
i w mruczeniu
kota.

W gęstwinie
ukojenia.

Nie szukaj nigdy nieba
na końcu świata.
Trafisz tam
bezwiednie.
Pomimo nocy, pomimo snów i pomimo
tajemnic.
Pomimo znużenia.

Niebo jest
luźną kartką, na której utrwalasz
recepty swoich
tęsknot
i żar

swoich zachwytów.

Ogień


Wyrywam się w ogień,
który już nie płonie.
Spadają gwiazdy z gniazd,
a ptaki budują obszerne
kamienne jaskinie.
Jest nów. Wszystko co nazwałem
jest inne.
Rozpoznane
kryje się w wyprzedaży
naszych lęków.
Opisane
traci moc i znaczenie.
Ukochane
odzyskuje swoją szpetotę, a wszechświat
kładzie się na powiekach
i nie pozwala
zapomnieć

Znów płonie
tęsknota. Serce zamarza

na klucz.


Zdumienie


Przecieram oczy z mgły. Rosa na rzęsach pilnuje mnie
a rano, świat pęka w nabrzmiałych planach
taktycznej gry
o nic.

Budzę się,
choć lepiej być gdzie indziej, lepiej śnić,
lepiej płynąć pod prąd
niczym ocean do źródeł.

Każdy gest kona jak wiersz pisany pod poduszką.
Każdy głos odbija się od światła i umiera zanim
coś powiem.
W szufladzie bałagan, w sercu chaos,
w namiętnościach
topię się rozpaczliwie wołając kogoś
kogo już nie ma.

A jeszcze niedawno stał tutaj, nad brzegiem,
wyciągał dłoń i wołał
jeszcze raz, spróbuj to
jeszcze raz.

Przecieram oczy ze snu.
Sprzedałem swoje zdumienie

za parę kłamstw.


Nibylandia


To było prawie wczoraj.
Wyspy budziły się z letargu.
Jechałem pociągiem z miasta N,
lodowiec topniał,
biel rozpływała się w błękicie.
Wierzyłem fotografiom,
tylko one
nie uwierzyły we mnie.

Nadal tęsknię
do tego wczoraj
sprzed tysięcy lat.
Nadal wierzę
fotografiom.
Są jakby monolitem
cięższym od snów.
Są nibylandią

roztrwonionych marzeń.


Żar


Uczę się milczeć i zasypiać
przy kołysance twoich
myśli.

Milczeć całym ciałem
a jednak niedostrzegalnie drżeć
kiedy wsuwasz
ciepłą dłoń
w moją dłoń.

Uczę się też powoli obumierać
aby bardziej żyć.

Aby żyć całym ciałem
twoimi oczami
dotykiem
i odrobiną nicości.

Nawet tam wszystkie pory roku

będą nosić Twoje imię


Irena Nuckowska-Wancerska


Poetka ze Lwowa, absolwentka „Magdusi”, Szkoły nr 10 im. św. Marii Magdaleny we Lwowie, gdzie grała w teatrze „Baj” pod kierownictwem polonistki pani profesor Marii Iwanowej. Była harcerką w drużynie „Kresowa Łąka” im. J. Bitschana w latach 1992–1994. Tytuł magistra obroniła na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Polonistyki (Instytut Filologii Polskiej), materiały do pracy o teatrze Wojciecha Bogusławskiego we Lwowie gromadziła w swoim rodzimym mieście, w Bibliotece im. Ossolińskich (obecnie Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy im. W. Stefanyka). W 2000 roku osiedliła się w Polsce. Wiersze zaczęła pisać w wieku 12 lat. Zostały one opublikowane w następujących tomikach: „Gdzie jesteś Ojczyzno…” (Warszawa, 1996 r.), „Habemus Papam” (Lwów, 2001 r.), „My, dzieci Lwowa” (Lwów, 2006 r.). Obecnie mieszka z mężem i trzema synami w Grodzisku Mazowieckim. Lubi spędzać czas z rodziną oraz podróżować.


Metamorfoza


Byłam brzydkim kaczątkiem,
pisklęciem, które wpadło do gniazda
wyśmiewanym z powodu historii.

Dzień za dniem mijał
kalendarz się kurczył,
opadły brzydkie pióra.

Czas wcale tak szybko nie mija,
starość nie zagląda jeszcze w oczy,
młoda droga na początku.

Każde brzydkie kaczątko
kryje w sobie talenty, jak ziarnka,
które trzeba zasadzić i pielęgnować,
potem cierpliwie czekać.

Gdyby nie urosło,
zobacz, może kiełkuje w dzieciach,
jeśli nie miało pokory, nie obumarło,
a może usłyszysz je we własnym serca biciu.

27.01.2017 r.


Ogrzać się Lwowem


Zasłabłam, brak tchu,
nogi zmarznięte, palce białe
zimno od rana, jeszcze od wczoraj,
bez słońca podupadam na duchu.
Kawa na krótko obudziła,
pójdę odśnieżyć drogę do ciepła.
Siedzę cicho,
myśli oszronione marzną bez trunku,
jeszcze nie pora.
Sprawdzam w notatkach,
w kalendarzu,
w książkach…
Czas na uśmiech.
Wyskoczył z wiersza,
Biorę tomik do ręki,
Hemar ogrzewa szczerością,
śpiew jak magnes przyciąga struny światła,
ciepło i miło,
myśli lecą odśnieżoną drogą do Lwowa,
słońce świeci
na Wysokim Zamku

27.01.2017 r.


Spacer po Lwowie


Pogoda oszukała,
zresztą tak, jak polityka,
ale Lwów zapraszał na spacer,
do szukania historii na ulicach.
Ze Zboisk, jak wierny strażnik
machał do mnie Wysoki Zamek,
słychać było, jak lwy się budziły ze snu,
ciągnęło mnie na Akademicką o poranku
do cukierni i na kawę,
potem powoli stawiałam kolejne kroki,
obmyślając kolejny ruch na szachownicy,
wreszcie usiadłam na Wysokim Zamku,
widok zachwycał, czas zaniemówił,
w ekstazie zachwytu nad miastem,
zapomniał, że musi uciekać.
Lwów siedział na tronie w otoczeniu gości,
z wieżami kościołów, jak korony Królów.
Patrzyłam na skarby,
myślałam, jak je ukryć,
zapakować bezpiecznie i wywieźć,
obronić od nacjonalistów i prowokatorów.
Gdy słońce już zaszło,
wracałam dłuższą drogą tramwajem,
zbierałam secesyjne apaszki porozrzucane przez
rozpędzone konie w długim kłusie,
patrzyłam na Łyczaków,
potem na rynek,
pod górę na Kopernika,
minęłam szkołę,
gdzie życie dorosłe się zaczęło.
Siedzieli w niej uczniowie mali,
uśmiechnięci, młodzi Polacy,
może oni wygrają walkę o pamięć,
walkę o Lwów

13.02.2016 r.


Wolność


Próba czasu,
czytam z nut,
dźwięk myśli brzmi cicho.
WOLNOŚĆ, jak walc
PRACA, jak pachnący chleb
KRZYŻ, jak ból łez
MIŁOŚĆ, jak młodość serca
ZBAWIENIE, jak ziemia ojczysta

Wolność wyznaczyła swoją cenę,
spójrz jej hardo w oczy.
Trzeba odwagi, żeby z oplutą
twarzą pójść własną drogą.

Dla piękna żyć codziennie,
czysty umysł, myśli, słowa…
Piękno – silne i bezbronne

Czekaj na przekleństwa,
ciała zazdrosne,
będą się śmiać
z miłości.

A Ty, trwaj przy swoim,
pamiętaj o swojej wolności,
walcz o nią,
bądź jak artysta,
pamiętaj o swojej Muzie,
pozostaw nie tylko proch po sobie.

20.01.2017 r.


Zegary


Pamiętam, w dzieciństwie
budziły mnie zegary,
jak upiory tajemnicze,
wyrywały ze snu…
Przez chwilę głośna cisza,
ale wracały, niechciane,
jak dźwięki z zaświatów,
nocą straszniejsze
i nie było odwrotu…

Pamiętam, nie było w domu
cennych obrazów, figurek, monet,
ale był zegar z kukułką,
szyszki spadały
pod ciężarem przepowiedni
mojej przyjaciółki.
Samotność i smutek znikały,
gdy podawałam szyszki.

Rozmowy zamknięte w zegarach,
odsiadują swoje wyroki,
w kajdankach idą
odwiedzać znajomych,
idąc powolne, jak starość.

Dzisiaj patrzę na szybkie zegary
plastikowe zabawki, jak „persona non grata”
zegary bez duszy.
Chore zegary naszych czasów,
mają wirusy.

1.03.2016 r.

Magdalena Węgrzynowicz-Plichta


Poetka, socjolog, pedagog, redaktor, wydawca; urodzona w 1959 r. w Warszawie, mieszka w Krakowie; absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie; od 1999 r. do chwili obecnej redaktor naczelny Wydawnictwa IDEA; od 2004 r. prowadzi własne Wydawnictwo SIGNO; redaktor kwartalnika literacko-kulturalnego LiryDram i portalu literackiego Horyzont (www.horyzontmedia.eu). Autorka siedmiu tomów wierszy: „Doznania” (1998), „Anemony” (2003), „Łaptaki” (2005), „Kalkomanie” (2007), „Pokolenia” (2009), „Miraże” (2014), „Artefakty” (2015), w przygotowaniu „Imponderabilia” (2017) i „Safoniana” (2018). Od debiutu w 1998 r. pisze i publikuje poezję oraz prozę, ma na swoim koncie także opracowania redakcyjne, wywiady i omówienia krytyczne, m.in. zbiór esejów o najnowszej poezji „Poetyckie światy. Między Parnasem a Giewontem” (2016), bierze udział w antologiach i almanachach okolicznościowych. Swoje utwory prezentowała w czasie festiwali literackich w Warszawie, Londynie, Wilnie i Wiedniu. Jej utwory tłumaczone były na język angielski, niemiecki, rosyjski i rumuński. Wcześniej laureatka wielu konkursów literackich, obecnie zasiada jako juror. Animatorka kultury, która nie stroni od pracy społecznej na rzecz środowisk literackich, promując poezję stale współpracuje ze Śródmiejskim Ośrodkiem Kultury i Klubem Dziennikarzy „Pod Gruszką” w Krakowie. W latach 2003–2016 należała do Związku Literatów Polskich, w latach 2011–2014 była Prezesem Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Obecnie należy do Stowarzyszenia Academia Europaea Sarbieviana, Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza, Stowarzyszenia Promocji Polskiej Twórczości i jest Honorowym Członkiem Janowskiego Klubu Literackiego.


Skaza


rozdarci między ziemią i niebem
rozpłatani przez bogów na pół

obleczeni w światło ślepi w ciemności
sobiepańscy lub stadni dla odmiany

czasem z uśmiechem na ustach
zatrzymani w kadrze

tyle zabiegów dla życia godziwego
a ile wędrownych szlaków

czy chcemy czy nie
w tym samym kierunku zmierzamy

udajemy młodych i zdrowych
przepędzamy zwiastuny starości

nasłuchujemy – nie skrada się

tylko skąd ten uporczywy lęk
coraz bliżej chłód i ciemność ziemi

z każdym nierozważnym krokiem
ciszej w żyłach szumi krew

napiętnowani stratą w mądrości
szukamy przebłysku przetrwania

z dnia na dzień ubywa nas
nie łudźmy się

przed wyrokiem losu nie chronią
zaszczyty pieniądze i sława

nieubłagana Ananke
bezlitośnie ściga swoje ofiary

choć niektórzy zbłądziwszy biegnąc do niej
prawie gubią buty

30 grudnia 2016 r.


(U)czucia


choćbym się opierała

ze wszystkich sił
i szła w zaparte

to zupełnie niemożliwe
żeby tak nic a nic nie poczuć

znienacka przybiegają jak
fale pieszczotliwie łaszą się

do stóp lub z huraganową
mocą uderzają o burtę serca

równie szybko odchodzą
oswojoną tęsknotę radość

przepędza – gdy już do niej
przywykam – smutku witaj

na logikę odporne

szybsze niż opamiętanie
wywody słowne i dedukcje

nie pytają o zgodę
zasysając w wirze szaleństwa

bezbronne ciało
gotowe wgryźć się do szpiku

odurzona gwałtem dryfuję
jak śnięta ryba do brzegu

sól mi oczy chciwie wyżera
nie chcę umierać

jeszcze nie teraz

świat morzem uczuć pulsuje
jestem dopóki życie czuję

7 grudnia 2016 r.


Interferencje


„W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. – Jedźmy, nikt nie woła!”
Adam Mickiewicz „Stepy akermańskie”

nadrzeczna łąka emanuje spokojem
nikt tu już dawno bydła nie wypasa

znudzony spacerowicz rzadko się pojawia
legendarnej niespodzianki że

z jasnego nieba grzmotem meteoryt
wprost pod nogi spadnie

prawdopodobieństwo prawie żadne
choć bolidy migotliwsze niż księżyce

zdaje się jednak przy dłuższym pobycie
że spokój w tym rzecznym zakolu

jakiś taki pozorny coś się czai skrada
narasta – dręczyć zaczyna ciszę

gdy wiatr drzewami kołysze
monotonnie – poskręcane pnie

tuuk-tuk trach-traach trą się o siebie
(za)trzeszczała gałązka (za)kwiliła wilga

kwiat wilczego łyka na pokrzywę łypie
starzy mówią po wsiach zabobonnie:

strach ma wielkie oczy może nawet
wyłupiaste gdy kto (s)tchórzy

młodzi z miasta – w niezmąconej ciszy
własne lęki i fobie wbrew sobie (u)słyszysz

5 grudnia 2016 r.

Pragnie(nie)


czy wszystko musisz nazywać
po imieniu? nie trywializuj uczuć!

za dużo ode mnie wymagasz i co z tego
że jestem poetką że piszę że wiersze

jak odnaleźć to wyjątkowe [adekwatne]
określenie które ciebie zadowoli

jednym słowem wyrazić sprzeczną burzę
wrażeń które wywołujesz we mnie

naprawdę ucieszy cię ten [banalny]
jałowy czasownik k o c h a m ?

a co z wysublimowanym wachlarzem
uczuć? to nie [zbyteczny] balast

którego trzeba się pozbyć by prosto
poszybować w przestworza uniesień

ty chcesz tylko [bezpiecznego] seksu
bez zobowiązań ja pragnę bliskości

–——————————————–

nigdy nie usłyszysz moich wyznań
zanotuję je na marginesie codzienności

subtelnie zaszyję na cztery strony
świata w rogach [białych] prześcieradeł

wygniecionych naszą zmysłowością

–——————————————–

kobiety z pralni będą miały co czytać

27 listopada 2016 r.


(Prze)znaczenie


czasem mam niejasne przeczucie
że [niekoniecznie ale] myślisz o mnie

nie [tak zwyczajnie] rozumem
bo wtedy jak antena obieram sygnały

[wibracje starej miłości] płynące z głębi
twego [nie dla mnie już bijącego] serca

wirują wtedy [pamiętasz kalejdoskop?]
przed oczami migawki wspomnień

wypady za miasto w góry do lasu
rowerowe wycieczki plaże nadmorskie

klatka za klatką [nie zawsze udane]
zakupy nieprzespane noce

[skąd się tego tyle wzięło]
ostro przetańczone na balach

i z czuwania przy tobie gdy
łapała cię grypa bądź angina

to niejasne przeczucie [że złączeni
jeszcze krążymy w kosmosie]

jak bumerang powraca — — wtedy
spieszyło ci się do nowej miłości

w domu został tylko przeciąg po tobie
zabrałeś klucz do szczęścia [mimo to]

poradziłam sobie — — wytrychem
życiu [po tobie] nadałam nowe imię

27 listopada 2016 r.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko