Andrzej Wołosewicz
Poezja MTV
Ta granica to według mnie granica czytelności poetyckiego komunikatu i poetyckiego przesłania. Oczywiście nie neguję, że i przed i po mojej granicy dość łatwo odróżnić wiersze dobre od złych, początkujących poetów od tych już sprawnie władających słowem. Myślę tu bardziej o SPOSBIE OBRAZOWANIA. Ten po granicy nazywam (mam nadzieję, że obrazowo) poezją MTV. Ktoś kto choć trochę interesuje się muzyką, nawet tę spod znaku pop i śledzi dyskusje, poważne dyskusje wokół niej, zapewne doskonale wie, że już wiele lat temu (w końcu MTV też ma już swoje lata) jej twórcy, zwolennicy i piewcy stwierdzili i nadal twierdzą, że MTV zabija muzykę, która staje się jedynie tłem (muzycznym) do obrazu i to obrazu migotliwego, szybkiego, poszatkowanego. Połączenie takiego obrazu niewiele dodaje do samej muzyki a raczej od niej odejmuje, odwodzi, zabija ją, zgodnie zresztą z ekonomią naszych zmysłów, w której przewagę i to zdecydowaną ma wzrok.
I właśnie, wracam do poezji, o takiej manierze, która na gruncie wiersza prowadzi do „zagęszczenia” wersu, „władowania” i do wersu i do wiersza wielu, zbyt wielu „jednostek znaczeniowych” tutaj mówię. Obraz goni obraz, ciągle musi być nowa sytuacja poetycka, chociaż poprzednia jeszcze nie została poetycko ani wykorzystana ani rozwiązana a czytelnik nie zdążył jej się przyjrzeć, gdy ma przed sobą nowe obrazy, metafory. Przypominam Mertona: wiersz nie może być zastąpieniem mowy bez treści metaforą. A treść musi być wysłuchana, musimy mieć na nią czas, także w wierszu. Wszyscy przecież mamy po wielokroć przećwiczone sytuacje, gdy mówi się do nas zbyt szybko, gdy mówi kilka osób na raz (w wierszu: gdy kilka metafor zachodzi na siebie), po prostu gdy dopada nas gwar słów jak na jarmarku. Heidegger miał na to dobre określenie – gadanina. Na jarmarku to nawet lubię i ma to swoje uzasadnienie, każdy chce się przebić ze swoim komunikatem. Reguła lepiej mniej ale lepiej wydaje mi się możliwa do zastosowania także w poezji. Lepiej napisać mniej wierszy, ale lepszych. Lepiej użyć w wierszu mniej środków, ale lepszych. Lepiej – w końcu – mniej powiedzieć, ale powiedzieć to lepiej. Oczywiście pisać warto dużo, bo to niezastępowalne ćwiczenie umysłowe i językowe, ale warto też pamiętać o takim wynalazku jak kosz….
Lepiej nic nie pisać , jeśli nie ma się czegoś ciekawego, fajnego, zaskakującego, starego ale w nowy sposób do powiedzenia. Lepiej poczekać, natchnienie jak ma przyjść to przyjdzie. Zawołam więc: nie zabijajmy swoich wierszy nadmiarem słów! Nie zabierajmy wierszowi jego własnego wewnętrznego oddechu (przez owo nagromadzenie, ściśnięcie słów i środków wyrazu), nie pozbawiajmy wiersza wolności. Nie pozbawiajmy go jego poetyckiej przestrzeni. Nie podam przykładów, każdy z łatwością znajdzie je podług własnego ucha.