Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego
Habent sua fata belli – spóźniona premiera
Gdyby niewprowadzony w materię rzeczy czytelnik zajrzał na chybił trafił na którąś ze stron pracy Hacketta i zobaczył, że tekst jest obficie wzbogacony dialogami, pewnie by pomyślał, że to biografia fabularyzowana, a dialogi zmyślone. I myliłby się. Oto bowiem dialogi są zaczerpnięte z dokumentacji epistolograficznej z epoki zdarzeń historycznych, a skrupulatni ówcześni kronikarze i protagoniści zdarzeń mieli zdumiewający dziś zwyczaj zapisywania treści rozmów i wypowiedzi ustnych. Można więc domniemywać, że treść rozmów jest spisana tak jakby współcześnie nam z jakiegoś dzisiejszego zapisu elektronicznego, choć wtedy jego rolę pełniło liczące ponad dwadzieścia tysięcy stron zapisanych drobnym makiem archiwum panowania Henryka VIII. Ufając Hackettowi jako historykowi, przepraszam, psychohistorykowi, oddałem się tej mięsistej lekturze o mięsistym władcy w mięsistej epoce, w której namiętności, także erotyczne, miały monumentalizm i surowość dziś mocno przytłumioną aparatem cywilizacji. Przynajmniej w Europie. Rewelacyjna lektura i kolejna wyśmienita edycja nieocenionego PIW.
Francis Hackett – „Henryk VIII”, przekł. Maria Kreczowska, Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2015, str.527, ISBN 978-83-64822-24-7,
—
Mają swoje losy ludzie
Wydaje mi się, że po upływie wielu lat od tamtej wypowiedzi Beauvois mógłby zmienić opinię. Ukazało się bowiem tak wiele, bez wątpienia setki, rozmaitych publikacji wspomnieniowych z okresu przełomu XIX i XX wieku i wojny światowej i walk o niepodległość sfinalizowanych listopadem 1918 roku, z II Rzeczypospolitej, z życia na zachodniej emigracji na wschodnich zesłaniach, także wspomnień dotyczących szeroko rozumianego okresu powojennego. Część z nich miała charakter typowych dzienników osobistych, część relacji wspomnieniowych kładących akcent na los zbiorowy. Część pisana w trybie dokumentalnym, część w poetyce fabularyzowanej.
Ten bogaty już zestaw pozycji wzbogaciły się właśnie o fabularyzowane wspomnienia Małgorzaty Dzieduszyckiej-Ziemilskiej „Tysiąc wiatrów w biegu”. Wspomnienia to jednak nietypowe, bo bohaterem wspomnień nie jest sama autorka, lecz inna osoba, Zofia Tetmajer, to w fabularyzowaną opowieść dokumentalną wplata ona także swoje własne fragmenty autobiograficzne, nie stroniąc też od dawki fikcji. W narracji czas przeszły sięgający Lwowa lat przedwojennych miesza się naprzemiennie z czasem współczesnym. Losy Zofii wiodą ja przez przedwojenna młodość, los wojenny, kazachskie zesłanie w 1940 roku, w wreszcie powojenne życie na emigracji, w różnych krajach, w tym w wielkiej Brytanii i Kanadzie. Natomiast autorka książki spędziła i spędza życie głównie we kraju. Życie głównie teatralne, muzyczne, literackie, od Wrocławia począwszy, poprzez, już w nowej epoce po przemianie ustrojowej, pełnienie funkcji konsula RP w Montrealu i reprezentantki Polski w siedzibie UNESCO w Paryżu, aż po obecne życie w Warszawie.
Rzecz napisana barwnie, z dużą kulturą, dobrą polszczyzną, pełna frapujących epizodów, szczegółów, personaliów. No i bardzo kobieca w stylu narracji, bardzo silnie akcentującej aspekty uczuciowe w szerokim tego określenia sensie.
Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska – „Tysiąc wiatrów w biegu”, Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2015, str. 220, ISBN 978-83-64822-16-2