Dariusz T. Lebioda
Zygmunt Krasiński dwusetna rocznica urodzin
O morze wieków! Na każdej twej fali
Igraszką wodom i wichrom się tyra.
Cielsko mocarstwa lub trup bohatyra –
I wciąż nad tobą gromu sąd się pali,
I wciąż nad tobą sklep niebios się czerni –[3]
Historia jest jak wielkie, przepastne i nie mające końca morze, na którym pojawiają się ulotne fantazmaty mocarstw i dziejowych bohaterów. Wszystko wszakże wchodzi w obręb przedwiecznej kosmogonii, pulsuje rytmem, który pojawił się wraz z pierwszym Stań się! Poeta romantyczny wyczuwa energetyczną (elektryczną) moc, wypełniającą głębiny wszechświata. Choć nie ma wiedzy na temat wielkiego wybuchu, choć nic nie może wiedzieć o teorii strun, to jednak – niczym Albert Einstein i Stephen Hawking – porywa się na ogromy i próbuje stworzyć w swoich dziełach spójną t e o r i ę w s z y s t k i e g o.
Wiele o uwzniośleniach poety mogą powiedzieć wnętrza kościoła w Opinogórze – wybudowanego na miejscu cmentarzyska z czasów późnorzymskich, a potem na planie pierwotnej kaplicy. To miejsce, kilkakrotnie przebudowywane,[4] zyskało wreszcie swój neoklasycystyczny, jednonawowy kształt w latach 1874–1875, za sprawą fundacji Róży z Potockich Krasińskiej. Po wejściu do środka świątyni, natychmiast rzuca się w oczy wspaniały nagrobek Marii z Radziwiłłów Krasińskiej, matki poety. Z białego marmuru wykonał go w 1841 roku słynny rzeźbiarz włoski Luigi Pampalloni. Początkowo stał w pałacu w Warszawie, a do Opinogóry został przewieziony w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Pomysłodawcą był Zygmunt, który pragnął, by twórca odzwierciedlił w kamieniu scenę śmierci matki z Nie-Boskiej Komedii, a zarazem moment jego pożegnania ze swoją rodzicielką. Mamy w tym przypadku do czynienia z apoteozą w stylu antycznym i romantycznym zarazem. Z wielką precyzją oddane fałdy pościeli i szat obu postaci, nawiązują wyraźnie do największych dzieł starożytności, a także do rzeźb Michała Anioła, Donatella i Berniniego – z drugiej strony jest to przepojone żalem i bólem przedstawienie małego chłopca, klęczącego przy łożu matki i jakby schylającego pokornie głowę przed majestatem śmierci. Wielkość i oddanie wyrokom Boskim biją z tego realistycznego przedstawienia, pojawia się też – tak charakterystyczne dla poety – wpatrzenie w ostateczność i próba znalezienia miejsca (ów przyklękający chłopczyk) w sytuacji tragicznej, formatującej na zawsze świadomość i wyobraźnię. Gdzieś w tej przestrzeni opinogórskiego kościoła brzmią słowa poety:
Świat wybawienia już sobie nie zjedna –
Pod stopą wieków roztwarte otchłanie –
Wszystko w proch pójdzie – tylko prawda jedna,
Jak wieczny posąg z marmuru, zostanie.[5]
Te słowa unoszą się i wzlatują ku górze, jak przedstawieni na płaskorzeźbie w tymże samym wnętrzu synowie poety. To dzieło sztuki zostało wykonane przez Juliesa Franceschi w 1881 roku i jest równie piękne jak nagrobek matki. Wyrażą też wskazywaną w tej pracy lotność i wznoszenie się ku niebu ideałów, nieustanne podążanie dusz ku Bogu. Synowie trzymają się krzyża, który wynosi ich poza świat ziemski i staje się obietnicą bliskości Boga. Także w krypcie grobowej natkniemy się na trzy płaskorzeźby z brązu tego samego snycerza i z łatwością wyodrębnimy niezwykłe uwznioślenia z Nie-Boskiej Komedii, Irydiona i Przedświtu. Prace te zostały wykonane w 1877 roku i stanowią niezwykłe uzupełnienie prostych, czarnych, granitowych tablic zamykających katakumby. Zwróćmy jeszcze naszą uwagę na portret poety namalowany przez malarza określanego tylko inicjałami A. N., a przedstawiający twórcę na skale nadmorskiej, w obliczu rozhukanych żywiołów. Dzieło powstało w 1840 roku i wyraźnie nawiązuje do przedstawień Napoleona oraz wielkich polskich dowódców z możnych, szlacheckich rodów. Widzimy tutaj człowieka, który zapatrzył się w dal, twardo stojącego na kamiennym podłożu, mającego w sobie jakąś niezwykłą doniosłość i zapowiadającego wielkość, osiągniecie zamierzonych celów. Oczywiście jest to przedstawienie imaginowane, bo przy całym monumentalnym dorobku Krasińskiego, nie możemy zapominać o jego nieustannych wahaniach i lękach, o strachu o przyszłość rodu i całego stanu szlacheckiego. Mógłby w tym momencie poeta zapytać:
Czemu tak spieszno wam, o czarne mary?
Alboż, nikczemnik, przed wami uciekam?
Nie – ja tu stoję – na rąk waszych dary,
Jak kamień grobów, niewzruszony czekam!
Na walkę gorzką – głuchą – bez wytchnienia –
Na trud bezgłośny, a krwią serca krwawy –
Na sądy ludzkie bez czci i sumienia!
Na śmierć w torturach – a może bez sławy!
W dniu walk przegranych – na wrogów szyderstwo –
W przedchwili zwycięstw – na szabli pryśniecie!
W godzinie ofiar – na wrogów oszczerstwo!
Po zgonie może na prochów wyklęcie![6]
Romantyzm był epoką lęku i wzniosłości – z jednej strony swoje żniwo zbierała wszechobecna śmierć, a ze strony drugiej najwięksi twórcy epoki tworzyli monumentalne wizje wielkości rodzaju ludzkiego i wielbili nieprzeciętnych mężów, dowódców, przewodników i myślicieli. Ani na chwilę nie milkły działa, a gigantomachie rozgrywały się w sumieniach i w umysłach tyranów, na mapach wodzów przygotowujących wielkie batalie i wyobraźni poetów, malarzy, kompozytorów i zwykłych ludzi. Krasiński należał do pokolenia, które zaznało goryczy klęski i radości chwilowych zwycięstw, był przedstawicielem tych pisarzy religijnych i kulturowych, którzy próbowali stworzyć w swoich dziełach czytelny system historiozoficzny. Tworząc kolejne dzieła odzwierciedlał w nich tragizm człowieka XIX wieku, uwikłanego w wojny i tragedie narodowe, ale też wskazywał drogę rozwoju, wierzył, że Polska znalazła się w obrębie kosmogonicznego wzorca, tak bliskiego przeistoczeniu się Jezusa i jego zmartwychwstaniu z grobu. Niósł w sercu przekonanie, że to, co wydarzyło się u początku dziejów wszechświata, wraca stale w historii globowej narodów i zapowiada odrodzenie w nowych strukturach. Nawet największe wojny tłumaczył walką elementów w kosmosie i czekał na cud rozświetlenia nowych czasów i nowych ludzi, nowego Słońca i nowego istnienia.
[1] A. W i t k o w s k a, Trzeci wieszcz czy… romantyczny hipochondryk? (Krasińskiego życie przed lustrem) [w:] Nie-Boski Zygmunt W 190 rocznicę urodzin Zygmunta Krasińskiego, Warszawa 2002, s. 1.