Dariusz T. Lebioda: Zygmunt Krasiński dwusetna rocznica urodzin

0
399

Dariusz T. Lebioda


Zygmunt Krasiński dwusetna rocznica urodzin

 

   Naturalnym dążeniem człowieka jest osiągnięcie wielkości, uzyskanie pozycji „olbrzyma”, wyodrębnienie się z tłumu i zyskanie nieprzemijającej chwały. Takie postępowanie ma związek z indywidualna postawą życiową i możliwościami imaginacyjnymi umysłu, a z czasem, w miarę zdobywania wiedzy, odwołuje się do wzorców mitycznych. Już małe dziecko, słuchające bajek, a potem czytające baśnie i legendy, tworzy w swojej wyobraźni paradygmaty postaw i osób, gromadzi w pamięci opowieści o tym jak się zachowali i co zrobili, jakie zwycięstwa odnieśli i w jaki sposób pokonali wrogów. Im wrażliwość jest większa i im młody umysł chłonniejszy, tym wyrazistszy ślad pozostaje w mózgu, tym większe wrażenie robi na kształtującej się jaźni aura wzniosłości i gigantyzm osiągniętych celów. Sytuacja jest jeszcze bardziej złożona, gdy takim herosem jest ojciec, uwielbiany i porównywany do Prometeusza, odnoszący zwycięstwa wojenne i pojawiający się w licznych relacjach jako ten, który zmienił bieg dziejów.Alina Witkowska pisze, że Krasiński jest pisarzem, na którego twórczość ogromny wpływ wywarły okoliczności biograficzne, zwłaszcza socjogenetyczne. Wśród tych okoliczności wybija się fakt, iż był synem generała Wincentego hrabiego Krasińskiego, jednej z wybitnych postaci życia politycznego i kulturalnego czasów napoleońskich oraz Królestwa Kongresowego. Ten zdolny oficer napoleoński i umiejętny mecenas sztuk, mający ambicje aktywnego wpływania na kształt kultury polskiej, m. in. Poprzez swój salon literacki, grupujący pisarzy klasycystycznych, był także „panem dumnym”, zapatrzonym w sławę magnackiego imienia Krasińskich.[1] Przynajmniej dla młodego umysłu Zygmunta Krasińskiego jego rodzic był punktem odniesienia, a multiplikowany w znaczących postaciach wczesnych powieści, urastał do rangi przedwiecznego kolosa. To mogło wpłynąć na przemożną potrzebę tworzenia bohaterów o profilach kulturowych, domagało się kompensacji wyobraźniowej – to były próby dorównania ojcu w wymyślonych bojach i inicjacje literackie, które potem prowadziły Zygmunta ku arcydziełom poezji, epistolografii, eseistyki i dramatu. Z jednej strony rodził się powoli bunt przeciwko ojcu, jako reprezentantowi świata „starych”, oświeceniowych mędrców, a ze strony drugiej było uwielbienie dla rodu i triumfów generała. Taka sytuacja to próba połączenia przeciwieństw, a zarazem „retorta”, w której wyobraźnia zyskuje wymiar ponadnaturalny, giętkość i umiejętność zestrzelenia w jednej wizji przeciwstawnych ujęć, treści, obrazów i technik; umiejętność ukazania bytu na tle wielkich panoram kosmicznych i Ducha w jego kształtowaniu się, rozrastaniu i wpływie na jednostki wybrane. Zapytajmy, co ujawniają te wszystkie mity i symbole – pyta Mircea Eliade – te obrzędy i techniki mistyczne, legendy i wierzenia zawierające mniej lub bardziej wyraźnie coincidentia oppositorum – połączenie przeciwieństw, scalenie kawałków? Ujawniają przede wszystkim głębokie niezadowolenie człowieka z sytuacji, w której się aktualnie znajduje, a którą określamy mianem kondycji ludzkiej. Człowiek czuje, że jest rozdarty i oddzielony od czegoś. Czasami trudno mu zdać sobie sprawę z natury tego rozłączenia, ponieważ raz ma wrażenie, że jest oddzielony od „czegoś” potężnego, całkowicie odeń   i n n eg o, innym znów razem czuje się oddzielony od nie dającego się bliżej określić „stanu” ponadczasowego, z którego nie ma żadnych konkretnych wspomnień, który jednak pamięta w głębi swego jestestwa: od stanu pierwotnego, którym cieszył się przed nastaniem Czasu, przed nastaniem Historii.[2] Umysł dziecka, a potem młodzieńca lokować należy bardzo blisko twórcy mitów i legend, wojownika snującego opowieść przed siedzącymi w kręgu członkami plemienia. To jest bliskość semantyczna i kulturowa, a także powinowactwo symboliczne, ta sama konstrukcja wzorca i takie samo, afirmujące nastawienie. Tak rodziło się niezwykłe uwrażliwienie na ogromy, na spojrzenie w głąb wieków, na etos bohaterski i wyraziste, zjawiskowe pojawianie się perspektyw kosmicznych. Po latach napisze Krasiński:

 

 O morze wieków! Na każdej twej fali
 Igraszką wodom i wichrom się tyra.
 Cielsko mocarstwa lub trup bohatyra –
 I wciąż nad tobą gromu sąd się pali,
 I wciąż nad tobą sklep niebios się czerni –[3]

 

Historia jest jak wielkie, przepastne i nie mające końca morze, na którym pojawiają się ulotne fantazmaty mocarstw i dziejowych bohaterów. Wszystko wszakże wchodzi w obręb przedwiecznej kosmogonii, pulsuje rytmem, który pojawił się wraz z pierwszym Stań się! Poeta romantyczny wyczuwa energetyczną (elektryczną) moc, wypełniającą głębiny wszechświata. Choć nie ma wiedzy na temat wielkiego wybuchu, choć nic nie może wiedzieć o teorii strun, to jednak – niczym Albert Einstein i Stephen Hawking – porywa się na ogromy i próbuje stworzyć w swoich dziełach spójną   t e o r i ę   w s z y s t k i e g o.

       Wiele o uwzniośleniach poety mogą powiedzieć wnętrza kościoła w Opinogórze – wybudowanego na miejscu cmentarzyska z czasów późnorzymskich, a potem na planie pierwotnej kaplicy. To miejsce, kilkakrotnie przebudowywane,[4] zyskało wreszcie swój neoklasycystyczny, jednonawowy kształt w latach 1874–1875, za sprawą fundacji Róży z Potockich Krasińskiej. Po wejściu do środka świątyni, natychmiast rzuca się w oczy wspaniały nagrobek Marii z Radziwiłłów Krasińskiej, matki poety. Z białego marmuru wykonał go w 1841 roku słynny rzeźbiarz włoski Luigi Pampalloni. Początkowo stał w pałacu w Warszawie, a do Opinogóry został przewieziony w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Pomysłodawcą był Zygmunt, który pragnął, by twórca odzwierciedlił w kamieniu scenę śmierci matki z Nie-Boskiej Komedii, a zarazem moment jego pożegnania ze swoją rodzicielką. Mamy w tym przypadku do czynienia z apoteozą w stylu antycznym i romantycznym zarazem. Z wielką precyzją oddane fałdy pościeli i szat obu postaci, nawiązują wyraźnie do największych dzieł starożytności, a także do rzeźb Michała Anioła, Donatella i Berniniego – z drugiej strony jest to przepojone żalem i bólem przedstawienie małego chłopca, klęczącego przy łożu matki i jakby schylającego pokornie głowę przed majestatem śmierci. Wielkość i oddanie wyrokom Boskim biją z tego realistycznego przedstawienia, pojawia się też – tak charakterystyczne dla poety – wpatrzenie w ostateczność i próba znalezienia miejsca (ów przyklękający chłopczyk) w sytuacji tragicznej, formatującej na zawsze świadomość i wyobraźnię. Gdzieś w tej przestrzeni opinogórskiego kościoła brzmią słowa poety:

 

Świat wybawienia już sobie nie zjedna –

Pod stopą wieków roztwarte otchłanie –

Wszystko w proch pójdzie – tylko prawda jedna,

Jak wieczny posąg z marmuru, zostanie.[5]

 

Te słowa unoszą się i wzlatują ku górze, jak przedstawieni na płaskorzeźbie w tymże samym wnętrzu synowie poety. To dzieło sztuki zostało wykonane przez Juliesa Franceschi w 1881 roku i jest równie piękne jak nagrobek matki. Wyrażą też wskazywaną w tej pracy lotność i wznoszenie się ku niebu ideałów, nieustanne podążanie dusz ku Bogu. Synowie trzymają się krzyża, który wynosi ich poza świat ziemski i staje się obietnicą bliskości Boga. Także w krypcie grobowej natkniemy się na trzy płaskorzeźby z brązu tego samego snycerza i z łatwością wyodrębnimy niezwykłe uwznioślenia z Nie-Boskiej Komedii, Irydiona i Przedświtu. Prace te zostały wykonane w 1877 roku i stanowią niezwykłe uzupełnienie prostych, czarnych, granitowych tablic zamykających katakumby. Zwróćmy jeszcze naszą uwagę na portret poety namalowany przez malarza określanego tylko inicjałami A. N., a przedstawiający twórcę na skale nadmorskiej, w obliczu rozhukanych żywiołów. Dzieło powstało w 1840 roku i wyraźnie nawiązuje do przedstawień Napoleona oraz wielkich polskich dowódców z możnych, szlacheckich rodów. Widzimy tutaj człowieka, który zapatrzył się w dal, twardo stojącego na kamiennym podłożu, mającego w sobie jakąś niezwykłą doniosłość i zapowiadającego wielkość, osiągniecie zamierzonych celów. Oczywiście jest to przedstawienie imaginowane, bo przy całym monumentalnym dorobku Krasińskiego, nie możemy zapominać o jego nieustannych wahaniach i lękach, o strachu o przyszłość rodu i całego stanu szlacheckiego. Mógłby w tym momencie poeta zapytać:

 

Czemu tak spieszno wam, o czarne mary?

Alboż, nikczemnik, przed wami uciekam?

Nie – ja tu stoję – na rąk waszych dary,

Jak kamień grobów, niewzruszony czekam!

Na walkę gorzką – głuchą – bez wytchnienia –

Na trud bezgłośny, a krwią serca krwawy –

Na sądy ludzkie bez czci i sumienia!

Na śmierć w torturach – a może bez sławy!

 

W dniu walk przegranych – na wrogów szyderstwo –

W przedchwili zwycięstw – na szabli pryśniecie!

W godzinie ofiar – na wrogów oszczerstwo!

Po zgonie może na prochów wyklęcie![6]

 

Romantyzm był epoką lęku i wzniosłości – z jednej strony swoje żniwo zbierała wszechobecna śmierć, a ze strony drugiej najwięksi twórcy epoki tworzyli monumentalne wizje wielkości rodzaju ludzkiego i wielbili nieprzeciętnych mężów, dowódców, przewodników i myślicieli. Ani na chwilę nie milkły działa, a gigantomachie rozgrywały się w sumieniach i w umysłach tyranów, na mapach wodzów przygotowujących wielkie batalie i wyobraźni poetów, malarzy, kompozytorów i zwykłych ludzi. Krasiński należał do pokolenia, które zaznało goryczy klęski i radości chwilowych zwycięstw, był przedstawicielem tych pisarzy religijnych i kulturowych, którzy próbowali stworzyć w swoich dziełach czytelny system historiozoficzny. Tworząc kolejne dzieła odzwierciedlał w nich tragizm człowieka XIX wieku, uwikłanego w wojny i tragedie narodowe, ale też wskazywał drogę rozwoju, wierzył, że Polska znalazła się w obrębie kosmogonicznego wzorca, tak bliskiego przeistoczeniu się Jezusa i jego zmartwychwstaniu z grobu. Niósł w sercu przekonanie, że to, co wydarzyło się u początku dziejów wszechświata, wraca stale w historii globowej narodów i zapowiada odrodzenie w nowych strukturach. Nawet największe wojny tłumaczył walką elementów w kosmosie i czekał na cud rozświetlenia nowych czasów i nowych ludzi, nowego Słońca i nowego istnienia.

 

 


[1] A. W i t k o w s k a, Trzeci wieszcz czy… romantyczny hipochondryk? (Krasińskiego życie przed lustrem) [w:] Nie-Boski Zygmunt W 190 rocznicę urodzin Zygmunta Krasińskiego, Warszawa 2002, s. 1.

[2] M. E l i a d e, Mefistofeles i androgyn, czyli tajemnica całości [w:] tegoż, Mefistofeles i androgyn, przeł. B. Kupis, Warszawa 1994, s. 127.

[3] O morze wieków! Na każdej twej fali… w. 1–5

[4] Por. J. K r ó l i k, Opinogóra, Opinogóra 2004, s. 35.

[5] Z. K r a s i ń s k i, Świat wybawienia już sobie nie zjedna… w. 1–4.

[6] Z. K r a s i ń s k i, Fantazja życia, w. 202–213.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko