Marek Jastrząb
Recenzja pewnego dzieła
Już pierwsza jej pozycja wzbudziła zainteresowanie czytelników. Jest to historyczny przewodnik po królestwie zwierząt. Ale myliłby się ten, kto by chciał znaleźć w nim opis zwierząt standardowych. Tego rodzaju stereotypowe organizmy są umieszczone w słownikach i encyklopediach innych wydawnictw. Autorzy omawianej pracy koncentrują się na formach niebanalnych, ze wszech miar dziwnych i jakże mało poznanych. Np. na wniknięciu w ekscentryczne losy Kangura Plecakowatego.
To oni – w wyniku długoletnich badań – rozszyfrowali język Kangura P. i dokonali jego rozwarstwienia na zwyczajny, używany w trakcie mózgowej erekcji i nadzwyczajny, stosowany po. To z tego podręcznika dowiedziałem się o Tąpielicach Sromotnikowych, jednoskrzydłych owadach mających swoje wypadowe bazy za kaloryferami. To dzięki nim otworzyły mi się oczy na rzeczywisty świat Makrelownic Zbrojnych. Im też zawdzięczam poznanie tajników życia Beznosych Słonic. A także poznanie przypuszczalnych faktów z życia zwierząt występujących poza najdalszą galaktyką.
Naukowcy zatrudnieni przez wspomnianą oficynę ustalili, że Kangur P. nawiedził nasze strony przybywając w towarzystwie Kwarcianych Ziemniaków. Jak o tym świadczą zagubione zdjęcia satelitarne oraz inne źródła, wzrostu był wielgachnego, futro miał gęste, a dolne kończyny wykończone gustownym kopytkiem. Z powodu nieprzystosowania do życia na małym terenie, zmniejszył swój wygląd, bo gdzie się nie położył, tam zewsząd wystawał. Sprytnie zaadaptował się do nowych warunków i na dzień dzisiejszy nosi na brzuchu zminiaturyzowany plecak. Jest to urządzenie dość podobne do sakwy na przychówek.
Początkowo zamieszkiwał w lesie. Ale że las dostarczał mu pożywienia w głodowych ilościach i że po raz pierwszy pojawił się jego odwieczny wróg naturalny, czyli Mrówka Falista, stworzonko wyjątkowo wstrętne, ledwo widoczne i wąsate przy gardle, opuścił go i teleportował się do knurnych chat naszych pradziadów. Zrazu przeszkadzał mu dym z ogniska, lecz wkrótce przystosował się i do tej niewygody. Teraz egzystuje w szparach podłóg żerując wyłącznie w księżycowe noce i nadal nie cierpi Mrówek Falistych, które – ze złośliwą zawziętością – niszczą mu zapasy na zimę.
Co prawda nie da się stwierdzić zalet z tego kręgowca, lecz wśród uczonych i na ten temat rozgorzały spory. Jedna frakcja była przeciwna jakiemukolwiek przesądzaniu sprawy i mówiła, że pożyteczność Plecakowatych jest przyszłościowa i że uwidoczni się z biegiem wieków. Twierdziła, że tak bardzo wyprzedziły one ewolucję, że zanim Człowiek dorośnie do ich poziomu i będzie mógł należycie docenić ich walory, miną setki stuleci.
Frakcja druga wolała schować głowę w piasek i orzekła, że skoro na razie nie można przyznać słuszności tej hipotezie, najrozsądniej będzie poczekać na rozwój wypadków. Namawiała do uzbrojenia się w cierpliwość, a poczekania do czasów, gdy za trywialne parę milionów lat sprawa rypnie się sama.
Trzecia, nietolerancyjna i faszyzująca, była za wytępieniem całego gatunku, ale do głosu doszła Liga Obrony Plugastwa, a z nią żartów nie ma: rozprawiła się zarówno z jednymi jak z drugimi, opowiadając się za Prawami Futrzaka Do Plecaka. Pod hasłem Kangur też Człowiek, odbyły się liczne parady i manifestacje. Ich natychmiastowym rezultatem było kategoryczne uznanie Torbacza za skrzywdzoną i szykanowaną niesłusznie podosobę. Efektem następnym, było sporządzenie memoriału uwypuklającego dotychczasowe zaniedbania i uchybienia na odcinku Odzwierzęcej Sprawiedliwości i w memoriale zawarto postulat odnośnie należytego traktowania Gatunków Chwilowo Nieprzydatnych.
Musimy to sobie jasno powiedzieć: nie kto inny, tylko człowiek ponosi winę za ich nieprawidłowy tryb życia. Tępione na każdym kroku, nie miały zapewnionych bezpiecznych warunków do swobodnego rozrodu i zmuszone były do spółkowania doraźnego, przyspieszonego i powierzchownego, co doprowadziło je do lękliwej postawy wobec otoczenia, a także do przymusowych drgawek i nieuzasadnionych tików.
Karygodne zjawisko to, zwłaszcza z punktu widzenia psychologii zwierząt torebkowych, zostało przedstawione w sprawozdaniu z ostatniego Kongresu Hodowców Niczego (punkt U łamane przez prim zagięte przez b), które to sprawozdanie umieszczono na przedostatniej stronie omawianej tu książki.
W tym miejscu autorzy zwracają naszą uwagę na niesłychaną elastyczność Kangura P. Zależnie od sytuacji, potrafi on stanąć oko w oko z przeszkodami. My, ludzie, nie tylko powinniśmy się wzorować na jego umiejętnościach i wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski. Autorzy proponują by przyznać mu tytuł pierwszego zwierzęcia obdarzonego inteligencją.
Oto dowody. Niemodną i mało praktyczną torbę na brzuchu zastępuje eleganckim plecaczkiem, co mu ułatwia żerowanie i sprawia, że potomstwo nie dynda mu z przodu. Kaliber naszego terytorium spowodował skarlenie Kangura P. Dym, że Matka Natura zaopatrzyła go w gruczoły wentylacyjne.
Przykłady te, skonfrontowane z definicją naukowców, którzy dokonali epokowego podziału inteligencji na przedsiębiorczą i nierealną, przykłady te niezbicie wskazują, że przed Kangurem P. stoją niewiarygodne możliwości i że w tej materii nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Czy znajdzie się wśród nas śmiałek, który zaryzykuje twierdzenie, że jego plecak nie zmieni się wkrótce w saszetkę? Albo czy kto zaręczy, że w swoim rozwijaniu się nie dojdzie aż do pugilaresu? Tak, czy siak, inteligencja, której jednym z przejawów jest adaptacyjna umiejętność życia w określonym środowisku, należy nie tylko do nas i z tym faktem przyjdzie nam się pogodzić.
Niemal na naszych oczach wali się ostatni bastion dumy. Nie tak dawno temu jakiś uczony podważył oficjalne stanowisko o obrotach ciał niebieskich. Bałamutna bzdura ta uzyskała posłuch, ale, mówiąc sumarycznie, odkrycie to podeptało nam samopoczucie, bo okazało się, że centrum nie ma, lecz w zamian za to wszędzie mamy zadupie. Potem kolejny bęcwał gwizdnął nam człowieczeństwo i wywiódł nasz herb od małpy. Teraz inteligentny kangur zaczyna wypierać nas z pychy. Do czego dojdziemy, gdy wszystkie zwierzęta sprężą się i zaczną nas tykać? Niestety, na to pytanie książka nie udziela odpowiedzi. Prawdopodobnie znajdzie się ona w drugim, już drukowanym i poszerzonym wydaniu tej frapującej cegły.