Krzysztof Lubczyński
Nieśpieszny przechodzień i pani Maryjka
Trzy tomy korespondencji Marii Dąbrowskiej i Jerzego Stempowskiego, to w ostatecznym rezultacie uczta duchowa, jak to często bywa z listami. W ostatecznym – bo na przestrzeni 39 lat korespondencji jak między sobą uprawiali od 1926 do 1965 roku są oczywiście listy słabsze, są pasma jałowe, mielizny. Uczta duchowa – bo mamy do czynienia z korespondencją dwóch wielkich postaci polskiej literatury XX wieku. Po tej stronie, w Warszawie i Komorowie – wielka autorka prozy realistycznej, głęboko zaangażowana w życie narodu, twórczyni „Nocy i dni”, kobieta niebywale utalentowana, inteligentna i bujna (mimo niepozornej fizjonomii). Po tamtej stronie, samotny emigrant w szwajcarskim Bernie, typ wyrafinowanego intelektualisty, nie pozbawiony rysów nieco wyniosłego klerka, esteta, wyśmienity eseista, Europejczyk każdym calu, autor m.in. słynnej „Chimery jako zwierzę pociągowe” czy „Od Berdyczowa do Rzymu”. Po tej stronie osoba bardzo praktyczna, chętniej pisząca w listach o sprawach praktycznych (życie domowe, choroby, uprawa roślin w ogrodzie) niż o literaturze, czy sprawach „wyższych”, po tamtej rasowy intelektualista w każdej niemal frazie.
Korespondencja Dąbrowskiej i Stempowskiego jest niewątpliwie interesująca, choć nie rzuca na kolana. Za dużo tu treści zdawkowych, pobocznych, mało interesujących nawet dla czytelnika interesującego się biografiami obojga korespondentów. Ze strony Stempowskiego wielkim niedosytem napełnia wątły wizerunek Zachodu, który tak wygodnie może obserwować z berneńskiej perspektywy. Po stronie Dąbrowskiej obrazu PRL niemal nie ma. Trudno nawet porównywać z dziennikami, gdzie pisarka wystawiła surowe świadectwo rzeczywistości PRL. Wyjaśnienie jest banalne i prozaiczne. To był haracz płacony za możliwość regularnej korespondencji, a co za tym idzie otrzymywania od Stempowskiego niezbędnych lekarstw. Trudno bowiem przypuszczać, że UB, apotem SB nie kontrolowała tej korespondencji. Usprawiedliwienie zatem jest, ale fakt pozostaje faktem – korespondencja ta jest, poza niektórymi bardziej smakowitymi fragmentami, raczej postna.
Za to wielkie brawa należą się krakowskiemu Instytutowi Wydawniczemu Znak za opracowanie listów – za arcyinteresujące przypisy oraz znakomity i błyskotliwy wstęp Andrzeja Z. Kowalczyka. Z godną podziwu wnikliwością potrafił on jednak wydobyć frapujące sensy, który z tych listów się wyłaniają. Mimo zatem braku powodu do szczególnych zachwytów nad całością tej korespondencji, to bardzo dobrze że się ukazała.
Maria Dąbrowska, Jerzy Stempowski – „Listy” (tomy I-III, 1926-1965), Instytut Wydawniczy Znak 2011