Ten jeden z końcowych wersów „Balladyny”, wielokrotnie radośnie wyśpiewywany solo, w duetach i chórem wieńczy spektakl w Rampie, będący rapową zabawą w Słowackiego. Nie jest to jednak adaptacja „Ballladyny”, ani nawet przeróbka, ale utwór nowy, który obficie wykorzystuje postacie, motywy i fragmenty tej słynnej baśni scenicznej wplecione w opowieść blogerki. Nazywa się ona nie przypadkiem (a raczej używa takiego pseudonimu) Julka Słowacka i donosi o kryminalnych zagadkach stolicy, snując opowieść bliźniaczo podobną do wypadków znanych w dramatu wieszcza. Daje to przemożne wrażenie, że wszystko już było albo każe innym okiem spojrzeć na naszego romantyka, jako scenarzystę horrorów, thrillerów i mafijnych fabuł. Wtedy, być może, romantyk okaże się kimś o wiele bliższym, niż mogłoby się wydawać.
Tak czy owak, nie jest to zastępcza lektura „Balladyny”, ale gra z Balladyną, która odsłania wiele epizodów podszytych czarnym humorem, jeśli spojrzeć na tę opowieść z odpowiednim dystansem. Przed laty tak poczynał sobie Adam Hanuszkiewicz ku zgrozie polonistów, zasłynąwszy w historii inscenizacji romantycznych motocyklowym rajdem Goplany w Teatrze Narodowym (1974). I tym razem Goplana została potraktowana niebanalnie – ta opisywana przez Słowackiego jako galaretowata, niemal z mgły utkana piękność objawia się na scenie jako pławiąca się w niewielkim basenie kobieta krzepka, jak to się mówi w sobie, i zdecydowana na wszystko (Agnieszka Makowska).
Przyjęta konwencja sprawia, że wiele postaci z dramatu Słowackiego w rapowej interpretacji i niemal kabaretowym ujęciu zyskuje nowe życie. Skierka i Chochliok to najwyraźniej obstawa mafijnej szefowej-Goplany. Prześladowana Wdowa, matka Balladyny (Dominika Łakomska) wydaje się wcale przebiegłą graczką, a jej zamordowana niebawem córka Alina (Kamila Boruta-Marszałek) też nie grzeszy umiarem w swoich apetytach na władzę i pieniądze. Zresztą wszyscy tu mają coś na sumieniu, czego zresztą nie ukrywał Słowacki, ukazując głupotę Kirkora, naiwność Kostryna czy pazerność Pustelnika, byłego władcy państwa nad Gopłem, przeniesionego w Rampie do Warszawy. Że to był żart, dowiódł przed laty Hanuszkiewicz, wystawiając bodaj jako pierwszy Epilog dramatu, który całość opowieści o krwawej władczyni brał w teatralny nawias. Joanna Zdrada też wystawia Epilog, ale własny: na scenie pojawia się Goplana w Polonistkę przemieniona i zgłasza swoje „ale” do przedstawionej wersji „Balladyny”, choć jako nowoczesna pedagożka rapowanie akceptuje.
W spektaklu w Rampie warto zauważyć debiutantów – tytułową Balladynę, Kamilę Romaniuk, energicznie dźwigającą tę rolę, i Skierkę (Rafał Karnicki), prezentującego niezwykłą sprawność fizyczną (jego salta budziły podziw widowni). Aktorzy o zacięciu komediowym mieli tu sporo okazji do popisu, w szczególności Pustelnik (Piotr Furman) czy Kirkor (Konrad Marszałek). Ale nad całością tak naprawdę królowała Julka (Anna Mierzwa), rządząca tym widowiskiem.
Być może nadmiar pomysłów zaciążył nad widowiskiem – część pierwsza czasem wytracała tempo, nie wytłumaczyła się bazarowa scenografia, nie wiadomo też czemu służyło ukazanie na samym początku fragmentu sceny końcowej dramatu, czyli sceny sądu, nie zachwycała choreografia. Nie zaciążyło to jednak na całości, scenariusz został nieźle zbudowany, a dokrętki wideo z komentarzami Julki Słowackiej zdobiły pomysłowe elementy graficzne w duchu Monty Pythona.
Tomasz Miłkowski
Balladyna. Kryminalne zagadki stolicy, reżyseria Joanna Zdrada, scenariusz Maciej Łubieński, Joanna Zdrada, muzyka i aranżacje Iwona Skwarek, choreografia Małgorzata Czyżowska, scenografia i kostiumy Łukasz Błażejewski, video Michał Głaszczka, Teatr Rampa na Targówku, premiera 20 września 2024,