Strona główna Rok 2021 Nr 480 Paweł Krupka – Vulnera temporis Nicoli Prebenny, literackie świadectwo współczesnego humanizmu

Paweł Krupka – Vulnera temporis Nicoli Prebenny, literackie świadectwo współczesnego humanizmu

0
254

Wydany dwa lata temu zbiór poezji włoskiego pisarza Nicoli Prebenny do dzisiaj nie doczekał się prezentacji ani dystrybucji w Polsce, choć oficyna Delta 3 wydała go z załączonym przekładem na język polski, wykonanym przez niżej podpisanego. W lecie 2019 roku książka została przedstawiona m. in. w Instytucie Polskim w Rzymie, a w Warszawie i Krakowie na zasadzie wzajemności miały się tego podjąć Instytuty Włoskie. Tym staraniom stanęły na przeszkodzie znane wszystkim ograniczenia sanitarne. Zanim jednak mocno już spóźniona książka włoskiego kolegi trafi na polskie półki księgarskie, warto poświęcić jej trochę uwagi na łamach czasopism literackich.

Nicola Prebenna jest już znany polskim czytelnikom. To właśnie Instytut Polski w Warszawie zaprosił go przed dziesięciu laty, a jego twórczość przybliżył polskim czytelnikom jeden z najbardziej zasłużonych naszych italianistów, prof. Piotr Salwa. Prebenna, rodem z górskiego regionu Irpinia w Kampanii, z zawodu nauczyciel, przez długie lata kierował włoskimi szkołami za granicą, we Francji, w Grecji i w Turcji. Twórczość literacka Prebenny, poety, nowelisty i powieściopisarza, jest skoncentrowana głównie na dekadencji współczesnego świata, upadku wartości i dehumanizacji społeczeństwa. Przez troskę autora o losy ludzkości przemawia humanizm oparty na silnej wierze i zaangażowaniu religijnym.

Podobnie jak w poprzednich publikacjach, ta troska o przyszłość zbłąkanej i upadłej cywilizacji, dominuje również w zbiorze Vulnera temporis. W przedmowie do książki znany neapolitański krytyk i publicysta Ugo Piscopo tak scharakteryzował twórczość Prebenny:  „Jego poezja jest przepełniona duchem etyczno-obywatelskim i religijnym, który stawia w stan oskarżenia obecny, niesprawiedliwy stan rzeczy i posługuje się wyrażaniem istoty w sposób ostry, mówi to, co mówi, nazywając chleb chlebem. (…) Prebenna nie pozwala ani sobie, ani czytelnikowi, na zabiegi subtelnego rozróżniania lub na zabawy umysłowe i kroczy stanowczo swoją drogą, nie wskutek odruchu uczuciowego i niecierpliwości, lecz według nauki otrzymanej z Biblii i mądrości sakralnej. (…) Stąd jego skandowanie sylab oraz idei, jego oczyszczona wymowa, jego użycie słów jak pocisków w okopach, lub jak wibracji elektrycznych.”
Sam zaś, w posłowie do Vulnera temporis, wskazałem, że „świat, który odkrywamy na kartach zbioru, jest w istocie piękny, bowiem przedstawia doskonałość dzieła bożego, które krótkowzroczność i zapalczywość ludzka może splamić, lecz nie jest w stanie zniszczyć. I to właśnie piękno świata odbija się w duszy ludzkiej, która zrodziła się w tej doskonałości i dąży do niej instynktownie, opierając się pokusom zła. Na uwagę zasługuje fakt, że postacie, które występują w książce Prebenny z imionami i twarzami, zawsze poszukują dobra. Ci natomiast, którzy służą złu, nigdy nie wychodzą z anonimowej kondycji. Stanowią bezkształtną ciżbę tych, którzy myląc drogę, pomylili także swą tożsamość istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Stwórcy.”

Mając powyższe na względzie, uważam Vulnera temporis za ważny głos literacki w debacie na tematy kluczowe dla naszego życia społecznego zagadnienia etyki i odpowiedzialności każdego człowieka za losy świata. Poeta z Irpinii staje po stronie aktywnej i świadomej, niestety znacznie mniej licznej niż bierna i obojętna większość. Bez względu na światopogląd i motywację ideową, działacze wszelkiej maści, dążący do obudzenia sumień i odpowiedzialności społecznej, stanowią wciąż mniejszość niezdolną do pobudzenia masy ludzkiej do działania. Dlatego warto promować literaturę zaangażowaną, a książka Nicoli Prebenny jest jej wartościowym przykładem. Na dowód tego podaję poniżej kilka utworów z tego zbioru.

Paweł Krupka


Człowiek Południa

Zmęczone biegły niegdyś
kilometry sznura i kwintale tektury
po żelaznych drogach.
Odór siarki, woń kwiatów
to odłamki wspomnień
wśród rytmu wielkich maszyn,
znużenie nieobecnych twarzy.
Łańcuch, walce, smog
ledwie kryją zapach jabłoni,
świeżość spiżarni;
a jabłoń, która ma smak mądrości,
przyroda przesiana i wygładzona sztuką
są wciąż świadkami świata, który się zmienia,
tragedii, która pozostaje niewzruszona,
tej samej, wiecznej kondycji:
człowieka południa.


Para wulkaniczna

Na bezkresnym polu
i na wzgórzach, które się splatają
jednolite skostniałe bagno,
chmura dymu nad ziemią
rozwiewa się i nie unosi.

Z uschłych gałęzi
zebrany spływa
płacz serca,
a niepocieszone chrusty
próżno śledzą nadzieję
nowej zieleni,
świetlistych horyzontów;

czarne jest, jednak, niebo
i pusta dusza.

Również życie
wykorzeniłeś ze wzgórza,
Kainie co śmierć rozsiewasz,
i – wyrokiem słusznym i niepotrzebnym –
nie znajdziesz liścia
by wytrzeć łzę żalu.

Ty też, wyschnięty,
wyjałowiejesz.


Odpowiedź

Poślizgnąłem się na przejrzystym
dnie morskim i wyraźnie zobaczyłem
wśród muszli, błysków i skoków
dlaczego zawsze większa ryba
pożera mniejszą;

podejrzałem przez liany i krzewy
i w gmatwaninie po pewnym czasie
pojąłem dlaczego wśród roślin
jedne zostają przy ziemi,
a inne wspinają się w górę;

wyśledziłem w sercu sawanny
wieczny cykl zasadzek i porwań
i mimo wzburzenia krwią słabszych,
którzy ulegają w piekielnym cyklu śmierci,
znalazłem w nim ponurą rację;

tysiąc razy zadałem sobie pytanie,
marszcząc brwi, dokąd prowadzi
nierozumny akt wyrzucania w powietrze
przypadkowych i niewinnych ofiar,
mroczny wybór miłości i śmierci,
utrwalone powołanie pustki i milczenia;

i racji, która wykazałaby
czemu taka wściekłość się rodzi
w ludzkim sercu

nie znalazłem.

A ludzkość biednieje.


Świt w Aquili 7 kwietnia 2009

Twarze skamieniałe
rozrzucone wzdłuż Kalwarii,
która otwiera się milcząca
między stertami gruzu i obecnością śmierci

wśród nich zostanie podniesiony
Krzyż syna człowieczego

i będzie mu koroną
wiele krzyży
miejskiej pustki i żalu.

Kryje się nieśmiało między pobliskimi szczytami
księżyc, a z jego oblicza z soli
gdy przybliża się światło
pada deszczem cień pożegnania.

A gdy liczą krzyże
oczekuje się, że przyjdzie
i nieważne, czy to będzie za trzy dni,
że przyjdzie
dla wszystkich
zapowiedziane zmartwychwstanie.

 
Rozbitek

Widnieje na wyśnionym zielonym horyzoncie
trup rozszarpany przez rybę
nakrytą przy niezwykłym posiłku
co oblizując wąsy rzuca
łaskawie pożegnalny błysk
temu, który bez żagli i trier
rzucając losowi wyzwanie zawierzył się
bogu dobrego przypadku…

niedobrzy zaś, drapieżni
i bez serca, awanturnicy chorego
umysłu i bez pamięci zanurzenie
w śliskim mule pieniądza,
który porywa i zaślepia, sprzedali
ci, naiwny mały Odyseuszu,
złudzenie nowej
ojczyzny, ziemi rodzinnej, a przecież

porzucili cię wśród piany,
która pomału cię pochłonęła i na pożarcie
wydali cię dyżurnemu głodomorowi.

Twe rozrzucone resztki, w kawałkach,
wzywają miłosierną dłoń
by cię zebrała troskliwie i oddała pod opiekę
dobremu bogu smutnego przypadku,

wciąż marząc o zielonych wybrzeżach
i niedostępnych ziemskich rajach;

ów niebieski jest, być może, dla ciebie
ledwie dostrzeżoną ojczyzną.


Nicola Prebenna, Vulnera temporis, Delta 3,
Avellino 1918, s. 204, ISBN 978-88-6436-656-2

BRAK KOMENTARZY