Strona główna Rok 2021 Nr 476 Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
515

Lwów magiczny

Przed wojną Szczepcio i Tońko śpiewali:

„Bo gdzi jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowi!
Gdzie śpiewem cie tulo i budzo ze snu?
Tylko we Lwowi!”

A w 2012 roku, bo wtedy Kurkow opublikował swą powieść, dalej jest Lwów miastem magicznym, przyciągającym, skupiającym na sobie uwagę?

Znacie państwo to uczucie, skończona lektura i zadajecie sobie pytanie: dlaczego już? Przecież chcielibyśmy jeszcze i jeszcze. I jeszcze… Tak, właśnie takie myśli kłębiły mi się w głowie po przeczytaniu „Jimi Hendrixa…”…

Do rzeczy: zaczyna się to ciekawie, a potem, potem jest tylko lepiej.

Cmentarz Łyczakowski, wrzesień 2011 roku, grupa dziesięciu weteranów-hippisów zatrzymuje się przy żelaznym krzyżu. A na tabliczce, białymi literami, ktoś pisze: „Jimi Hendrix 1942-1970”

Więc co? To tam jest grób genialnego muzyka? Nooooo, niezupełnie. Dopowiedzmy, nie warto z tego robić tajemnicy. W tym grobie pochowano… nadgarstek Hendrixa… Tak, wiem, teraz każdy powinien się uśmiechnąć. Ale zaraz pojawia się emerytowany kapitan KGB, Riabcew… To on, przez lata ich obserwował, ścigał, podsłuchiwał. I składa Alikowi, to ten najważniejszy z weteranów, dziś oświetleniowiec w Operze, meldunek, wyjaśnienie, sentymentalne wspomnienie? Więc może raczej ich chronił? Bo wtedy, w Sojuzie, Jimi Hendrix…

To pierwsza nuta.

Druga to Taras i Darka. Ci są młodsi, znacznie młodsi. On, niedoszły lekarz, z własną metodą wytrząsania z ludzi kamieni nerkowych. Ona, alergiczka w rękawiczkach, pracująca w całodobowym kantorze. Popijają kawę z porcelanowych popielniczek – tylko to płaskie naczynie można przepchnąć pod szybą kantoru. Darka, uczulona na pieniądze. On z cudownym lekarstwem, trzema wytrzęsionymi z polskiego księcia kamieniami-perłami.

To druga nuta.

Jest i trzecia. Tylko, jak o niej opowiedzieć? Powiedzmy tak: tu, gdzie leży Lwów, przed tysiącami lat było Morze Karpackie. I nagle, teraz, pojawia się morski zapach, a zaraz potem stada mew, zakłócenia w przepływie energii elektrycznej. Ptaki nie są bojaźliwe, wręcz odwrotnie, atakują niektórych ludzi. Co ma do tego pijany marynarz?

To jeszcze nie wszystko, choć utalentowany pisarz i z tego utkałby już znakomitą powieść.

Tak, jest i Polak, który zapomniał w sowieckim tyglu swojej polskości. Sąsiad Tarasa, pan Jerzy. Łączy ich piąty stopień na schodach. Trzeba go omijać. A jeśli nie? Jeśli nie, pojawi się Oksana, dla której, dla jej pocałunku, pan Jerzy gotów jest zjeść cały tort, a wcześniej ostrzyc kilkudziesięciu bezdomnych.

To czwarta nuta.

A teraz wszystko w swoim kotle Kurkow pomieszał. KGB-ista przyjaźni się z Alikiem, ale nie może się z nim oswoić pisarz Wynnyczuk (tak, tak, Jurij, słynny literat). Taras jeździ w nocy z pacjentami swoim gruchotem po kocich łbach lwowskich ulic, słyszymy… gdy sikają do słoika… I ten brzęk wypadających kamieni… Rybki w akwarium, które ostrzegają przed trzęsieniem ziemi, ojciec Darki po tracheotmii, gołębnik Riabcewa, aparatura do pomiaru szumów, posiłki dla bezdomnych, ranna mewa z zaklejonym dziobem, hymn Ukrainy jako usypiacz, altana, przybudówka, mieszkanie Alika …

Rzeczywistość ściga się w powieści Kurkowa z pijackim snem – bo pije się dużo i często –  wyobraźnia przeskakuje z wydarzenie na wydarzenie, KGB-ista wyjaśnia drogę nadgarstka Hendrixa z Greenwood Memorial Park do lwowskiego cmentarza, Alik odbiera swój kapelusz marynarzowi z Odessy, jest prysznic dla bezdomnych, długa kolejna do postrzyżyn…

Uśmiechałem się czytając „Jimiego Hendrixa we Lwowie”, potem myślałem: tak, to jest miasto inne niż wszystkie, z jego historią, budynkami, ulicami, ludźmi. Kurkow podlał swoją powieść bajką, wyostrzonym dowcipem, okrasił uczuciem. Nie mam wątpliwości, kocha to miasto tak, jak kochały i będą kochać je tysiące jego mieszkańców, niezależnie od narodowości. Bo jest w nim coś, czego nie ma w innych miastach. Nawet w zmyśleniu, nielogiczności, w chorobie, w zarabianiu, w kawiarniach i dziewczynach. Nawet w perłowych kamieniach nerkowych.

Tak, to miasto magiczne.

Andriej Kurkow, Jimi Hendrix we Lwowie, przekład  Magdalena Hornung, Noir sur Blanc, Warszawa 2021, str. 395.

BRAK KOMENTARZY