Irena Furnal
Ulica Handlowa
W tekście wymienionych utworów znajdują się sygnały świadczące o tym, że sprawy związane z tym miejscem dotyczą autora osobiście i w ogóle należą do najważniejszych w jego życiu. Wiąże się to z żydowskim pochodzeniem Herlinga, o którym niechętnie mówił (zob. Z. Kudelski, Gustaw Herling-Grudziński – wątek żydowski, „Rzeczpospolita”, dod. „Książki” z 05.07.2003, nr 155). Emocjonalny stosunek do żydowskiego świata dzieciństwa najsilniej doszedł do głosu w opowiadaniu Sny w pięknym Morodi we fragmencie ukazującym zagładę „żydowskiego miasteczka”. Autor obecny jest na scenie zdarzeń jako skamieniały z bólu i przerażenia świadek. Naprawdę Herlinga-Grudzińskiego nie było podczas likwidacji suchedniowskiego getta przez Niemców we wrześniu 1942 r. w Polsce, w komentarzu do opowiadania zapewniał jednak, że przebieg wypadków zna z lektur i opowiadań. Jego głębszy, osobisty związek z ukazaną sytuacją odsłania się pośrednio. Całe opowiadanie zbudowane jest z kilku „snów” o wyraźnie autobiograficznym podłożu, dotykających traumatycznych przeżyć. O tym „śnie” narrator mówi, że „ociera się o samo dno”. W języku psychologii głębi oznacza to podstawowy, najgłębiej ukryty kompleks.
W związku z tym nasuwa się kilka pytań, np. jaką rolę odegrał świat żydowski w biografii Herlinga-Grudzińskiego, lub – dlaczego pamięć o żydowskich korzeniach nie znalazła bezpośredniego literackiego wyrazu. Pytania te powinno jednak poprzedzać inne – o realny kształt umarłego świata. Indagowany przez Boleckiego, pisarz twierdził, że prototypem miasteczka ze „snu” było „rzeczywiste miasteczko żydowskie w Suchedniowie” (G. Herling-Grudziński, W. Bolecki, Rozmowy w Neapolu, 2000, 139). Nie jest to precyzyjne określenie, dlatego stało się powodem nieporozumień. W jednym z wywiadów Bolecki mówi o Herlingu-Grudzińskim: „Pochodził z tej części Europy, gdzie żydzi i chrześcijanie mieszkali obok siebie, ale ich światy bywały odległe o lata świetlne. Koło Suchedniowa, gdzie się wychował, był niewielki sztetl, miasteczko żydowskie, które znikło w czasie wojny” (K. Masłoń, Złodziei pamięci nazywał po imieniu, „Rzeczpospolita”, dod. „Plus-Minus”, 23-24 maja 2009). To nie tak, więc spróbujmy ustalić fakty.
Herlingowy „sztetl” to zaledwie jedna z ulic Suchedniowa. Przed II wojną światową nosiła nazwę Handlowa[a1] i wcale nie leżała na uboczu. Od północy sąsiadowała z najstarszą dzielnicą Suchedniowa z kościołem, szkołą i pocztą, od południa z nowszą, zaprojektowaną przez Stanisława Staszica jako wzorcowe osiedle w osadzie przemysłowej. Gdy od stojącego na granicy Berezowa i Suchedniowa młyna Jakuba Józefa Herlinga, ojca pisarza, szło się, a w owych czasach raczej jechało bryczką ulicą Bodzentyńską na pocztę czy na stację kolejową, tuż przed ruinami huty i mostem na Kamionce, tym ze „snu”, odbijała w lewo i wzdłuż krętego koryta rzeki ciągnęła się aż do traktu kielecko-radomskiego. Kamionka i pas przybrzeżnych zarośli oddzielał ją od starej części osady, ale po drugiej stronie swobodnie sąsiadowała z przyległymi, rzadko zabudowanymi terenami.
Ulica Handlowa to był „inny świat”. Żyła tu społeczność wyizolowana z polskiego otoczenia, mocą tradycji zamknięta w odrębnym, zatrzaśniętym na wiele zamków, nieprzenikliwym kręgu religii, języka i obyczaju Skazana, jak niebawem pokazała historia, na własny, straszny los. Mimo iż nie otoczeni murami, mieszkańcy Handlowej bez potrzeby nie opuszczali granic swojego świata.
Ta osobność istnienia w obcym otoczeniu przekładała się na sposób zagospodarowania przestrzeni ulicznej jako pewnej całości. Ideowy plan dzielnicy był przejrzysty, obejmował bez reszty całość doczesnego życia jej mieszkańców. Przy trakcie warszawskim stała stara karczma z zajazdem. Podupadła, kiedy pod koniec XIX w. na drugim skraju osady wybudowano kolej żelazną. Idąc w stronę centrum, mijało się serce dzielnicy – plac targowiska, na który w czwartki, w dni jarmarków, gromadnie zjeżdżała ludność z okolicznych wsi i miasteczek. Wśród rżenia koni, odgłosów bydła i ptactwa oraz nawoływań sprzedawców odbywał się handel wszelkimi dobrami tego świata (na placu tym po wkroczeniu Niemców do miasteczka zostaje rozstrzelany bogaty żydowski kupiec, dziadek Urszuli Kleban. bohaterki Białej nocy miłości). Po stronie przeciwnej, przy wlocie do ulicy Bodzentyńskiej, przewidziano miejsce dla spraw duszy – tu sztetl kończył się na synagodze i chederze. W tym punkcie wyraziście rysowała się fizyczna i duchowa granica dzieląca świat żydowski od nieżydowskiego, katolickiego. Bywało, że podczas przypadkowej zbieżności świąt judaistycznych i chrześcijańskich polska rodzina wracająca bryczką z sumy w pobliskim kościele, mając jeszcze w uszach „Ite, missa est ” proboszcza, minąwszy mostek na Kamionce, już słuchała dobiegających z synagogi zawodzeń kantora.
Tutaj, na owym mostku za skrzyżowaniem ulic, skąd widać i ulicę Handlową, i kościół pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła, umieścił Herling siebie jako postać literacką: jako obserwatora płonącego miasteczka w opowiadaniu Sny w pięknym Morodi. Ten punkt obserwacyjny pozwala zobaczyć jeszcze jeden kierunek, w tamtych przedwojennych czasach dla większości mieszkańców ulicy Handlowej może mało ważny, dla autora znającego finał tego świata – zasadniczy, choć w opowiadaniu przemilczany. Widać stąd jak na dłoni drogę na dworzec kolejowy. Jest ona prawie przedłużeniem ulicy Handlowej. Więc niemal prosto z własnych domów, z porzuconych, ciepłych jeszcze betów, mieszkańcy suchedniowskiego sztetla będą szli 21 (data sporna, niektóre źródła podają: 22) września 1942 roku na rampę, z której zostaną wepchnięci do bydlęcych wagonów i odbędą ostatnią, a niektórzy także pierwszą w życiu podróż. Do Treblinki. Wtedy sztetl przestanie istnieć.
Póki co, nie udało się suchedniowskim Żydom załatwić ostatniej ważnej dla ziemskiego bytowania sprawy – miejsca pochówku w najbliższej okolicy. Mimo starań, do wybuchu wojny musieli grzebać swoich zmarłych w odległym o kilkanaście kilometrów Bodzentynie lub Szydłowcu. Tak właśnie, w letnim skwarze i pyle wiejskiej drogi, trzynastoletni Gustaw odprowadzał swoją matkę na kirkut w Bodzentynie. Paradoksalnie, problem rozwiązali Niemcy. Po utworzeniu getta w obrębie ulicy Handlowej nakazali chować zmarłych na miejscu dawnego cmentarza cholerycznego w lasku berezowskim, w pobliżu opisanej w Innym Świecie drogi ze stacji kolejowej do domu rodzinnego, o której śni w trupiarni umierający łagiernik Gustaw.
Bo ojciec Gustawa, Józef Jakub Herling, to była osoba w Suchedniowie znana i szanowana. I jedynie on, i jego rodzina ocaleli od zapomnienia. Z wcześniejszych rozważań można wszakże wyciągnąć wniosek (innych dowodów nie mamy), że tu, nad Kamionką i w okolicznych wsiach, była kolebka rodu. Nie wiadomo dokładnie, kiedy Józef Jakub wyrwał się stąd w świat i jakimi drogami wędrował, ale powrócił triumfalnie z markami ze sprzedaży poprzedniego majątku w Skrzelczycach, za które kupił posiadłość berezowską.
W historii suchedniowskiego sztetla jest wiele zagadek, wśród nich jedna szczególnie interesująca, którą może uda się rozwikłać badaczom biografii Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Prawdopodobnie przy Handlowej, a może przy sąsiedniej Bankowej (dziś Mickiewicza), na której mieszkał fabrykant Ludwik Starke i ostatni rabin Suchedniowa Izrael Dawid Lejman, wzniósł w końcu XIX w. własnym kosztem drewniany dom modlitwy Mendel Herling[i]. Nie wykluczone, że był to dziadek pisarza. Nie ma na to dowodów, lecz przypuszczenie takie nie jest pozbawione podstaw. Musiał być człowiekiem zamożnym, skoro stać go było na taki wydatek. Wśród suchedniowskich Herlingów tylko właściciel młyna i tartaku w Berezowie jako jego domniemany syn dorównywał mu pozycją społeczną. Mendel Herling był nie tylko człowiekiem majętnym, ale i przedsiębiorczym, i w lokalnej społeczności żydowskiej odgrywał znaczną rolę. Jako członek dozoru bóżniczego wraz z dwoma innymi urzędnikami w 1892 r. wystąpił o odłączenie Żydów suchedniowskich od wyznaniowej gminy żydowskiej w Bodzentynie. Starania o uzyskanie samodzielności trwały długo i zakończyły się fiaskiem, storpedowane przez kahał bodzentyński, który nie chciał utracić dochodów z Suchedniowa.
[a1] Zdarzeń przez Ń przez