Wiesław Łuka
Zdziwienia i lęki Polki-gojki
Czy taki kraj w ogóle daje się oswoić? – pyta retorycznie Ela Sidi i przyznaje, że im bardziej się do niego zbliża przez ponad dwadzieścia lat życia między Morzem Śródziemnym a Jordanem, tym „lepiej rozumie, że nie jest w stanie go oswoić”. Czy to kokieteria tyleż znakomitej autorki, co i pięknej blondynki, czy też jej szczere wyznanie? Jeżeli kokieteria – to walory intelektualne i artystyczne tej książki usprawiedliwiają pewną sprzeczność między czasem dokonanym w tytule, a niezwykłym dzianiem się miedzy okładkami reporterskiego dzieła.
Dlaczego ten kraj tak trudno „okiełznać”? Bo na mapach współczesnego świata zajmuje jedną z najmniejszych powierzchni i ma oficjalną nazwę niby przedwieczną, ale młodą, liczącą zaledwie sześćdziesiąt kilka lat. Wiemy, że historia narodu tam żyjącego i ciągle formującego się liczy sobie ponad pięć tysiącleci. To „Ziemia Obiecana”, Ziemia Święta, w której tkwią wspólne korzenie trzech najpotężniejszych w świecie religii, a równocześnie pozostających w najostrzejszych, wzajemnych konfliktach doktrynalno-teologicznych, moralnych i obyczajowych. A te przekładają się na powracające, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, z ogromną siłą konflikty polityczne. Ten kraj, otoczony kilkoma krajami i setkami milionów nieprzyjaznych sobie Arabów, potrafi we własnych granicach utrzymać w ryzach kilka milionów Żydów i nie-Żydów, niezwykle etnicznie i wyznaniowo zróżnicowanych. Religijny w zasadzie ustrój małego państwa dość zgodnie tworzą instytucje nowoczesnej demokracji oraz te, oparte na prapradawnych kodeksach religijno-prawno-obyczajowych. Respektują je – trzy czwarte społeczeństwa zlaicyzowanego oraz czwarta część ultraortodokysjnoreligijna (zbitka słowna autorki), jeszcze w dodatku mocno wewnętrznie zróżnicowana.
O Izraelu i Żydach wiemy dużo, a nie ma tygodnia, byśmy nie wiedzieli jeszcze więcej z doniesień medialnych. Mimo to książka Eli Sidi – Polki i Izraelki, jak wyznaje – wciąga od pierwszych stron, bo jest nie tylko kolejnym doniesieniem informacyjno-publicystycznym. Autorka, rasowa dziennikarka i pisarka (wydała również powieść „Biała cisza” oraz tłumaczy teksty literackie) – jest wierna obiektywizmowi faktów. Ale jako reportażystka widzi dużo więcej i czuje głębiej. Rzeczywistość oddaje subiektywnym wzrokiem, smakiem, węchem, dotykiem. Ta moja wyliczanka zmysłów nie jest banalnym pustosłowiem. To wyraz szczerego podziwu nad bogactwem oraz subtelnością doznań autorki, która daje także dowód jeszcze jednemu talentowi – polszczyźnie przedniej marki w wymiarze duchowym i językowym. Opowieść o przeszłości „Ziemi Świętej”, jest także opowieścią o samej autorce – dociekliwej, podziwiającej, zachwycającej się, ale w równym stopniu analizującej, krytycznej, lękającej się; wewnętrznie rozdwojonej.
Czym się zadziwia Polka – gojka, jak siebie wielokrotnie nazywa? I co pobudza jej krytycyzm oraz wywołuje lęki? Ela Sidi celuje w wyławianiu z izraelskiej rzeczywistości paradoksów. Oto niektóre z nich:
Polka – gojka jest ciągle (choć coraz rzadziej) przez wielu Izraelczyków uważana w codziennych sytuacjach za… Rosjankę. W pierwszych latach dziewięćdziesiątych, po wyjściu za mąż za Żyda Ejala, uczyła się izraelskiej rzeczywistości, w której najwięcej pożytku miała z takich słów, jak kombina (sposób na przechytrzenie, wykombinowanie, nabranie kogoś, protekcja), sawulent (cierpliwość, tolerancja) oraz z porzekadła: hakol ihije be’seder – wszystko będzie dobrze. Nie mogła jednak oczekiwać sawulent nawet od teściowej; chłód między paniami pozostaje do tej pory. Przywieziony z Polski syn Maciek właściwie nie musiał przełamywać nieufności izraelskich kolegów, a nawet nauczycieli; nie był, jak jego mama, „wybrykiem natury” w hebrajskiej szkole. Dlaczego Ela – gojka była takim ”wybrykiem”? Ponieważ jawnie przyznawała się do bycia nie-Żydówką, „co w Izraelu raczej rzadko było praktykowane”. Ciągle zdarza jej się, że w domu zaczyna zdanie po polsku, a kończy po hebrajsku, albo na odwrót.
Jeszcze dwadzieścia lat temu w Tel Awiwie „żył polski dom” – księgarnia-antykwariat Edmunda i Ady Neusteinów (we wcześniejszych dekadach polskich księgarni i polskojęzycznych tytułów prasowych było kilkanaście). O białe kruki z salonu Mundka – „Ostatniego Księgarza Polskiej Rzeczypospolitej Izraelskiej” – zabiegali bogaci kolekcjonerzy, Biblioteka Kongresu USA i najwybitniejsze uniwersytety świata. Tu, w gorącej atmosferze spotykano się z Ryszardem Kapuścińskim, Leszkiem Kołakowskim, Markiem Hłaską i dziesiątkami innych wybitnych polskich twórców wszystkich dziedzin. Mundek dał pracę Polce – gojce, którą jego żona, Ada przywitała dość chłodno. Ich syn, Krzysztof w rocznicę śmierci ojca wyznał z nostalgią: „Moi rodzice tak naprawdę nigdy nie wyjechali z Polski”.
Ostatni numer polskojęzycznych „Nowin-Kuriera” ukazał się w lipcu 2009 roku, a ostatnią, polską książkę w księgarni Mundka sprzedano pięć lat wcześniej. Pani Ela stwierdza, że epoka polskiego słowa w Izraelu „odeszła w przeszłość”. Ciągle młode państwo, kość niezgody Arabów i również muzułmańskiego Iranu, już wchłonęło ostatnią, polską falę emigracji z 1968 roku. Teraz reporterka z nieukrywanym żalem i niepokojem śledzi reakcje żywej, zintensyfikowanej każdej wiosny fali wycieczek (by nie powiedzieć pielgrzymek) młodych Izraelczyków, przeważnie licealistów, do naszego kraju w ramach akcji marszów pamięci do miejsc niemieckiej Zagłady Żydów. Poznawanie hitlerowskich obozów śmierci, to ważna część programów poznawania dwudziestowiecznej historii Izraela. Jednostronności tej nauki autorka daje wyraz zarówno w książce, jak i na niezwykle ciekawym, polskojęzycznym blogu, jaki prowadzi pod tytułem GOJKA Z IZRAELA. Organizatorzy pielgrzymek ograniczają ich program do odwiedzin prawie wyłącznie obozów eksterminacji. Przeciw temu Sidi się buntuje. Ma żal do strony polskiej, że nie zadba, by młodzi Izraelczycy nie tylko pochylali się nad popiołami ofiar Holokaustu w modlitwie kadich, ale również poznawali nową Polskę i jej trudną historię. Nie może być tak, że pielgrzymi wyjeżdżają z Auschwitz, Brzezinki, Majdanka, Treblinki, Sobiboru z przekonaniem, że sprawcami Zagłady byli Polacy, a Niemcy tylko podstawiali swoje wagony do wywózki. Autorka boleje (autentycznie – boleje) nad tym, że nie udaje się nam przezwyciężyć stereotypu Polaka-antysemity i Polski wyłącznie jako cmentarzyska ofiar Zagłady. Tymczasem Niemcy, dzięki ich miliardom marek i euro odszkodowań, zyskali sympatię Żydów.
Ela Side z wielkim sukcesem oswaja nam Izrael, co nie kosztuje miliony. Czy nie stać nas, by w podobny sposób, za niewiele pieniędzy, oswajać Izraelczykom Polskę poprzez książki i filmy?
Wiesław Łuka
——————————————————————–
Ela Sidi, Izrael oswojony, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A., 2013.