Krzysztof Kwasiżur – „Biskupi też wodę piją”

0
160

Krzysztof Kwasiżur


„Biskupi też wodę piją”

 

            Kiedy wysłałem pierwotną wersję tego tekstu do p. Redaktora ten szybko odpisał: „Błagam, nie na kolanach!”. A ja ks. Isakowicza-Zaleskiego kojarzę przede wszystkim z sutanną. I działalnością antykomunistyczną. Ale pomimo to, nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym napisać o tej książce czegoś, w co sam nie wierzę.

Czym prędzej zabrałem się do lektury „Wierszy”  nadesłanej mi z Małego Wydawnictwa, które drukuje chyba wszystko, co wychodzi spod pióra Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego – znanego z prac o ludobójstwie na Kresach wschodnich („Nie zapomnij o Kresach”, „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”), książek na temat księży współpracujących z SB („Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej”) i wystąpień publicznych.

Ale nie te aspekty życia chciałem badać, gdy sięgałem po jego wiersze. Chciałem dowiedzieć się, czy Wikipedia, wymieniająca wśród wielu bezdyskusyjnych zasług i funkcji  T. Isakowicza-Zaleskiego słowo „poeta” – pisze prawdę? I co ma co powiedzenia człowiek o tak barwnym życiorysie?

Ostatnimi czasy podejmuje on próby usystematyzowania swoich – na pewno niesamowicie barwnego życia. Świadczy o tym między innymi ostatnia książka tegoż autora „Personalik subiektywny”, który jest napisany na kształt i podobieństwo pamiętnika.

Zbiór wierszy „Wiersze”  należy chyba tak samo traktować. To bardzo osobiste przemyślenia, osnute na kanwie własnych przeżyć i obserwacji autora, który sam też nie traktuje tych utworów zbyt serio, choć brzmią jak najbardziej poważnie i poruszają ważkie tematy.

            Zapytany wprost o zawartość tego tomiku, podczas swojego ostatniego pobytu w Przemyślu ks. Isakowicz-Zaleski  kilkanaście dni temu stwierdził ze śmiechem, że była to swoista ucieczka od codzienności w czasach, gdy ta codzienność nie była zbyt poetycka.

W czasie, gdy papieżem został Polak, który w dodatku nie wstydził się powiązań z teatrem i poezją , wiele osób sięgało po ten środek wyrazu niejako pędem stadnym – jak mówi sam Tadeusz Isakowicz. Ludzi piszących wiersze traktowano z ostrożnością, ocierającą się o strach, niczym magów. Było w tym trochę próżności, trochę chęci odreagowania w poezji skrzeczącej raz, za razem rzeczywistości, która niewiele z poezji zawierała.

To wiersze uwikłane w historię i nie unikające jej, zadająca pytania i poszukująca odpowiedzi, a jednocześnie prosta, łatwa do zweryfikowania i pisana zwykłymi, prostymi słowami od człowieka – do człowieka.

Sam autor nie mieni się autorytetem w dziedzinie poezji i powiedział to wprost („Nie mnie oceniać, czy wiersze są technicznie poprawne, ja tylko dawałem upust myślom, najlepiej jak umiałem” – odpowiada ks. Isakowicz na pytanie: „Czy uważa te wiersze za technicznie dobre”). Daje się to gdzieniegdzie zauważyć, bo przy całym, empatycznym podejściu do tego rodzaju twórczości, dbałości o szczegóły i zaangażowaniu – zauważalne są skoki jakości utworów; od doskonałych, poprzez przeciętne, do kiepskich.

            Ja mam osobistą pretensję do autora, że wyrobioną przez lata marką kupczy, co widać jak na dłoni, gdy weźmie się tomik do ręki –  na okładce tomiku wierszy jest portret księdza Isakowicza-Zaleskiego, gdyby ktoś miał wątpliwości, kto jest autorem (bo tytuł i nazwisko autora poczyniono maleńką czcionką, pewnie gorzej się sprzedaje niż wizerunek – mniej rozpoznawalne).

Ale nie miałem możliwości o to zapytać, gdyż nie byłem sam na sam z autorem „Wierszy”, który dumny jest ze swych ukraińskich i ormiańskich korzeni (w rozmowie – traktuje o ukraińskich przodkach jak o psikusie, który mu zrobiło życie dla ochrony przed oskarżeniami o antyukraińskość).

Pisze on o tym wszystkim w wierszu „Dziedzictwo”[1]traktując jak tygiel, w którym zrodziła się jego świadomość i tysięcy mu podobnych.

Kiedy ks. Zaleski dotyka przeszłości, która go dotyczy, dotyczyła, lub ma z nim bezpośredni związek – robi od to świetnie obrazowo, wnikliwie i wręcz przenikliwie; czytelnik jest zmuszony do odtwarzania własnych filmów na zadany temat. Niestety, kiedy pisze bardziej ogólnikowo, a czasami wręcz symbolicznie („Oblężenie”) nie czuć tej mocy.

Trzeba oddać jednak autorowi to, że wiersz, wierszowi niepodobny – czy to pod względem rytmu, czy melodii, czy tematyki.

Żeby nie było – są w tym zbiorku także i wiersze zwalające z nóg swoją wyjątkowo wysoką etyką, urodą, czy innym sposobem widzenia rzeczy.

Mnie, z tego właśnie powodu urzekł utwór „Moja sutanna”

 

Nie chciałem jak wuj Leon

w habicie od dziecka

nie zaczytywałem się

Janem od Krzyża i Mertonem

 

(…) moja sutanna jest tak samo

      czarna jak wszystkie inne

     jednak jej poszycie mieni się

    barwami mych myśli i oczu…[2]

 

Wiersz ten uzmysławia, że każde powołanie jest inne, każda droga do sutanny, czy habitu wygląda inaczej. Niby nic nowego, ale gdy czyta się te słowa napisane przez kapłana, mając jeszcze świadomość , że jego historia życia starczyłaby na niejedną bibliografię – przemawia to inaczej, głębiej zapada w pamięć.

            Czy warto sięgnąć po tomik „Wiersze” księdza Tadeusza Zaleskiego? Ja uważam, że tak. Nie przez wzgląd na nazwisko, nie po to, by się zetknąć z poezją najwyższych lotów – bo nawet autor tak jej nie osądza.

Warto spojrzeć okiem poety na wydarzenia, które są wciąż świeżą raną w naszej pamięci.

Warto poczytać, że tak samo, jak my – ze ściśniętym ze strachu gardłem czekaliśmy na swoich bliskich po zmroku – tak czekali i inni!

Warto podsunąć nawet tomik „Wiersze” młodszemu pokoleniu, gdyż Tadeusz Isakowicz-Zaleski oprócz osobistych przemyśleń  autora znajdziemy w tej książce wspomnienia i odniesienia do czasów burzliwych, których zapominać nam nie wolno a młodzi nie mieli okazji ich poznać.

„Instrukcja obsługi” tego tomiku na końcu[3] świadczą dodatkowo o małe wierze autora (jak i wydawcy) w ten środek wyrazu i w swoje umiejętności na tej niwie.

            Generalnie mam mieszane uczucia po przeczytaniu zbioru ks. Isakowicza. Nie czuję bym szkalował świętość, wytykając wady tej książki (przecież nie wyimaginowane), ale ze smutkiem to robię, jakby kalać czyjegoś idola, lub udowadniać, iż nie jest bez wad. Niby nic, bo  z piedestału nikogo nie strąciłem, a Tadeusz Isakowicz-Zaleski to i tak w końcu historyk kościoła i na tej niwie nie ma sobie równych, a „Wiersze”  to niejako poboczna działalność księdza, ale jakaś taka na pół gwizdka, jakby faktycznie sam w nią nie wierzył.

Tu – według mnie – ma zastosowanie niemieckie przysłowie, mówiące że „biskup też wodę pije” co znaczy, że osoba publiczna też jest człowiekiem.

Ktoś mógłby zarzucać, że piszę o zbiorze wierszy niezbyt nowym, bo z 2006 roku, lecz – primo: dopiero teraz miałem okazję zapytać o niego ks. Isakowicza, secundo: nowa, właśnie promowana książka tegoż autora  „Personalik subiektywny” nie wychodzi z tej samej konwencji; wspomnień, rozliczeń z przeszłością i pisania dla samego pisania…

 



[1] T. Isakowicz-Zaleski, „Wiersze”, Małe Wydawnictwo, Kraków, 2006, ISBN: 83-922939-5-9, str. 13

[2]  T. Isakowicz-Zaleski, „Wiersze”, str. 19

[3] T. Isakowisz-Zaleski, „Wiersze”, str. 81-87.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko