Strona główna Publicystyka Krzysztof Lubczyński rozmawia z Grażyną Barszczewską

Krzysztof Lubczyński rozmawia z Grażyną Barszczewską

0
347

Krzysztof Lubczyński rozmawia z GRAŻYNĄ BARSZCZEWSKĄ

Zaczęła Pani studia aktorskie w warszawskiej PWST, ale przeniosła się Pani do PWST krakowskiej. Skąd ta zmiana?

– Jedna z moich profesorek, zresztą znakomita aktorka, z którą po latach grałam w filmie i miałam serdeczne relacje, uznała, że jestem za delikatna do tego zawodu… No cóż, może pewne przesłanki skłaniały ją do takiej oceny? Nie da się ani predyspozycji aktorskich ani umiejętności zmierzyć suwmiarką. Porażki natomiast są wpisane w ten zawód, bo to rzecz jasna była dla mnie porażka. Rzecz w tym, żeby z tych porażek wyciągnąć właściwe wnioski. Po tym bolesnym doświadczeniu zaczęłam bardzo intensywnie nad sobą pracować. Także wyjazd do Krakowa miał ten walor, że uwolniłam się spod rodzinnego, warszawskiego klosza i musiałam sama mierzyć się z przeciwnościami. Poza  tym Kraków był znakomitym miejscem do studiowania: konserwa i awangarda, atmosfera bohemy, kluby studenckie, Jaszczury, Piwnica pod Baranami. Miałam też dużo szczęścia, bo kiedy byłam na 4-tym roku studiów wybrano mnie do głównej roli w ”Czajce” Czechowa w nowohuckim Teatrze Ludowym.

Kraków Panią oczarował?

 Do dziś uważam to miasto, poza moją rodzinną Warszawą za swoje.  Na moim benefisie w krakowskim Teatrze STU zażartowałam, że mam w Krakowie już swój pomnik, pomnik Grażyny…(śmiech ) bo przecież jest w Krakowie  na Plantach pomnik mickiewiczowskiej „Grażyny”!

Którzy z pedagogów byli dla Pani najważniejsi?

– Halina Kwiatkowska, Halina Gryglaszewska, Irena Babel, Jerzy Goliński, Eugeniusz Fulde, Bronisław Dąbrowski, Jerzy Jarocki, Irena Byrska, wybitni rzemieślnicy i artyści w jednym. Rektor Fulde mówił: ja was talentu nie nauczę, ale mogę was nauczyć dyscypliny zawodowej i rzemiosła.

Po udanym debiucie w Czajce została Pani na dwa sezony w teatrze Ludowym w krakowskiej Nowej Hucie, a następnie przeniosła się Pani do warszawskiego Ateneum. Pierwszy był w dobrym tego słowa znaczeniu teatrem eklektycznym, popularnym, drugi, pod dyrekcja Janusza Warmińskiego, wybitnie literacki, intelektualny gdzie wystawiano m.in. ważne pozycje teatru europejskiego. Czym były dla Pani oba te doświadczenia?

– W Ludowym zagrałam siedem głównych ról w ciągu dwóch sezonów ! – to była naprawdę niezła szkoła i tam też zobaczył mnie dyrektor Ateneum Janusz Warmiński. Spędziłam w jego teatrze aż dziesięć lat. Odeszłam, gdy Kazimierz Dejmek zaproponował mi dużą rolę szekspirowską w Teatrze Polskim. Żeby coś wiedzieć o tym zawodzie trzeba zmierzyć się z postaciami w sztukach tego genialnego autora.

Autorzy tekstów o Pani zwracali uwagę na to, że doskonale potrafi Pani naturalną urodę i czar przełamywać wszechstronnością talentu i kunsztu aktorskiego. To duża sztuka, bo aktor czy aktorka nieurodziwi niejako od razu dysponują gotową charakterystycznością, a aktorzy urodziwi muszą ją niejako stworzyć, przebić się przez urodę z własną indywidualnością…

– Niestety, dosyć powszechną praktyką u nas jest tzw. szufladkowanie. Spotkałam się nawet kiedyś z tak zaskakująco niedojrzałym- mówiąc delikatnie, pytaniem jednego z reżyserów, czy kobieta piękna może zagrać skomplikowaną postać… Bez cienia kokieterii mogę powiedzieć, że nigdy nie byłam wielbicielką własnej powierzchowności. Nie znaczy to, że nie mam lustra i nie wiem, że mogę, a może powiedzmy: mogłam grać amantki. To jednak nigdy nie było dla mnie najistotniejsze. Natomiast chętnie przyjmowałam propozycje odrywające mnie od postaci pięknych laleczek. Na przykład już na studiach krakowskich profesor Halina Gryglaszewska obsadziła mnie w arcycharakterystycznej roli … fredrowskiego Łatki. To wielka przyjemność dla aktora – zmieniać skórę. Przecież leży to u podstaw tego zawodu. Młody człowiek marzy o zostaniu aktorem, bo chce żyć wiele razy życiem innych ludzi, nie tylko swoim.

A ponieważ Pani uroda ma w sobie także dystynkcję i elegancję,  angażowano Panią do ról arystokratek i dam. Pani zaś lubiła się od czasu do czasu przekornie – to Pani określenie – „oddamić”?

– Tak. (śmiech). Dosyć dawno zapragnęłam rozstać się z tymi moimi damami. Agnieszka Osiecka napisała, że na mojej twarzy da się wszystko namalować: i ognistą Hiszpankę i liryczną Słowiankę. To jest dla mnie – aktorki – wielki prezent od losu.

Wybitny reżyser filmowy Stanisław Różewicz ogromnie cenił Pani aktorstwo, a nie był to człowiek skłonny do komplementów. Mówił, że w Pani aktorstwie nie ma pustych miejsc i że w żadnej roli nie jest Pani szara. Oddamiała się Pani nie tylko w rolach „ni edamskich”, ale także w rolach dam, choćby w spektaklu „Trzeci Maja” Grzegorza Królikiewicza, gdy w scenie w salonie królewskim, jako Izabella Czartoryska, figlarnie obcina Pani włosy Tadeuszowi Janczarowi w roli Nestora Sapiehy…

– Bo to jest zawód o wielu barwach, że odwołam się do tych słów o braku szarości w moich rolach. Miałam szczęście grać w parze z Jerzym Trelą w filmie „Anioł w szafie” Stanisława Różewicza, znakomitego, wrażliwego reżysera, nie sprzedającego się za żadną cenę…To był także wspaniały, piękny Człowiek, niestety odszedł za wcześnie.

W filmie zadebiutowała Pani w 1971 roku w epizodzie w „Trzeciej części nocy” Andrzeja Żuławskiego…

– To  był skromny początek moich filmowo-telewizyjnych czasów. Chwilę potem już prawie nie wychodziłam z telewizyjnego studia grając odpowiedzialne, duże role. Grałam w Teatrze Telewizji, filmach telewizyjnych, serialach– innych niż dzisiejsze tasiemce, widowiskach poetyckich, recitalach, a nawet spektaklach Teatru Sensacji.

A propos seriali, to nie mogę Pani nie zapytać o rolę Niny Ponimirskiej w „Karierze Nikodema Dyzmy”. Jak Pani wspomina realizację tego monumentalnego serialu i współpracę z Romanem Wilhelmim? Jak się Pani grało z nim jako kobiecie? Krążyły legendy, że podobno robił na kobietach wrażenie męską energią. Znam relacje aktorek, które mówiły, że doznawały silnych emocji w kontakcie z nim, bały się go…

– Naprawdę ? To zabawne… ja nic takiego nie odczuwałam (śmiech). Z Romkiem byliśmy w jednym teatrze, sporo graliśmy na scenie, m.in. w dwuosobowej sztuce „Dwoje na huśtawce” Gibsona, którą z wielkim powodzeniem graliśmy kilka lat. Spędzaliśmy więc wspólnie sporo czasu. Przyjaźniliśmy się.

Roman Wilhelmi w jednym z ostatnich wywiadów na pytanie, z którą z aktorek najlepiej mu się pracowało i chciałby zagrać kolejną rolę – wymienił właśnie Panią .

– Tak, rzeczywiście… Zawsze pracowaliśmy bardzo intensywnie, nie oszczędzając się. Byliśmy także wobec siebie szczerzy, co nie zawsze jest łatwe… Romek wiedział doskonale, że nie można zagrać wspaniałej roli mając słabego partnera.

 Zaadaptowała Pani na scenę Ateneum teksty Stefanii Grodzieńskiej, które teraz przygotowuje Pani dla Teatru Telewizji, jako reżyserka i wykonawczyni głównej roli kobiecej. Teatralna tradycja dialogu między mężem i żoną czy w ogóle między kobietą i mężczyzną jest bardzo bogata, bo znajdujemy je i u Szekspira i u Moliera, de Musseta, Strindberga, Dario Fo, Ingmara Bergmana. Czy, choćby w ogólnym sensie, nawiązuje Pani do tego?

– Wydawało by się, że temat jest już wyeksploatowany, że o parach i trójkątach powiedziano już wszystko, a tymczasem okazuje się, że  za każdym razem można to zobaczyć na nowo, z innej strony. O miłości można w nieskończoność.

Dziękuję za rozmowę.

Grażyna Barszczewska – ur. 1 maja 1947 w Warszawie – aktorka, reżyserka teatralna i wokalistka. Absolwentka krakowskiej PWST (1970). W tym samym roku zadebiutowała w „Czajce” A. Czechowa na scenie Teatru Ludowego w Nowej Hucie, w którym pracowała do 1972. Następnie przeniosła się do Warszawy, gdzie w latach 1972-1983 występowała na scenie Teatru Ateneum. Od 1983 należy do zespołu Teatru Polskiego w Warszawie. W latach 1995-1997 występowała w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Role teatralne, m.in. Wioletta w „Kordianie” J. Słowackiego (1970), Klara w „Ślubach panieńskich” A. Fredro ( 1976),Teresa w „Ameryce” F. Kafki (1973), Angelika w „Balu manekinów”- B. Jasieński (1974), Raniewska w „Wiśniowym sadzie” A. Czechowa (1996), Stefania w „Solo na dwa głosy” T. Kempinski (1986), Siostra Ratched  w „Locie nad kukułczym gniazdem” – D. Wasserman ( 1995),Lulu w „Skizie „ G. Zapolskiej (1999), Podstolina w „Zemście” A. Fredro (1998), Amelia w „Pornografii” W. Gombrowicza (2009), Oliwia w „Wieczorze Trzech króli” ( 1984), Porcja w „Kupcu weneckim” (1990), Paulina w Zimowej opowieści” (2009), Pani z Birmy – monodram (2009) i Antonio w „Burzy” (2012) W. Szekspira. W Teatrze Telewizji m.in.: „Karykatury” J.A. Kisielewskiego (1973), „Maria Stuart” F. Schillera (1974), „Emancypantki” B. Prusa (1975), „Matka Courage” B. Brechta (1979), „Wariatka z Chaillot” J. Giraudoux (1994), „Błahostka”J. Hena (2001) Role filmowe: m.in. w „Białym mazurze” W. Jakubowskiej (1979), „Spowiedzi dziecięcia wieku” M. Nowickiego (1985), „Łabędzim śpiewie” R. Glińskiego (1988), „Wszystko co najważniejsze” R. Glińskiego, Stolnikowa w „Panu Tadeuszu” A. Wajdy (1999), Matka w „Wygranym” W. Saniewskiego (2010), W serialach m.in. „S.O.S”, „Dyrektorzy”, „Życie na gorąco”, „07 zgłoś się”, „Trzecia granica”, „Na kłopoty Bednarski”, „Na dobre i na złe”, „Plebania”, „Londyńczycy”.

Laureatka licznych nagród za osiągnięcia zawodowe, m.in. Nagroda Teatru Polskiego Radia „Wielki Splendor” za kreacje radiowe (1999), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (2003),Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2007), Złoty Mikrofon (2007), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2013).

 

BRAK KOMENTARZY