„Był raz bal, na sto par, / Pan wodzirej wprost szalał po sali”… – te słowa wyśpiewywane przez dziesięciolecia przez Jerzego Połomskiego zawsze wzbudzało we mnie tęsknotę do takiego prawdziwego balu… I w końcu znowu się udało! W Teatrze KTO odbył się „Bal”, spektakl według scenariusza i w reżyserii Jerzego Zonia. Inspiracją dla powstania spektaklu był kultowy już film w reżyserii Ettole Scoli’ego „Bal”. Scena, która za chwilę zamieni się w salę balową, zasłonięta jest folią skrywającą jakąś tajemnicę. Po chwili pojawia się starzec, który jest „wodzirejem” balu i powoli zdejmuje folię, pod którą widzimy stertę „zatańczonych” przez dziesiątki lat butów… Pojawiają się też tancerze, którzy grabiami, przy ludowej, jakże nostalgicznej, piosence „Zachodźże słoneczko…”, rozgrabiają buty, by stworzyć przestrzeń do tańców. I się zaczyna! Swingowe lata trzydzieste, potem tragiczna wojna. Brzmi nieśmiertelny przebój Marlen Dietrich „Lilly Marlen”, który słuchany był przez żołnierzy po obu stronach frontu. Sama zaś pieśń powstała w czasie I wojny światowej, jej twórcami byli niemiecki żołnierz Hans Leip, a muzykę napisał Norbert Schultze. Powojenna w Europie, ale i Polsce kariera tanga, tęsknej pieśni i nieoczywistego tańca, do dzisiaj ma swych zwolenników. Przepełniony wyrafinowanym erotyzmem, czasem brutalnością, taniec w wykonaniu trojga tancerzy, musiał poruszyć nie tylko wyobraźnią widowni, która na chwilę zamarła, a może się zawstydziła, i nie zdążyła nagrodzić oklaskami tancerzy… Szkoda, bo to był ten kulminacyjny emocjonalnie moment przedstawienia. Potem jest szaleńczy twist, wyczerpujący rokendrol, i inne do upadłego szaleństwa taneczne opowieści, które wypływają z pamięci starego wodzireja. Pojawia się też na chwilę podwórkowa trupa teatralna czy cyrkowa, która chce jeszcze zachwycić publiczność, nikt się nią już nie zachwyca. Wszechobecne rytmy muzyczne dominują ich, więc żonglerskie piłeczki, talerze i szczudła idą do lamusa… Wybrzmiała też kultowa piosenka z filmu „Irena do domu” (reżyseria Jan Fethke) z roku 1955, którą śpiewała Maria Koterbska, wytańczona na scenie pięknym układem choreograficznym. Któż nie zna „Karuzeli na Bielanach”? Im dłużej siedzi się na widowni, tym bardziej ciągnie na parkiet… Co to będzie, gdy spektakl przeniesie się w plener? Wszak na pewno z takim też założeniem tworzył go Jerzy Zoń, a jego artystom, przyzwyczajonym do – prawie – nieskończonych przestrzeni, na parkiecie sceny KTO trochę miejsca na taneczne – chciałem napisać wygibasy – układy brakowało. Oklaskom nie było końca, a wzruszająca łza wspomnienia w niejednym oku zagościła. Wszak była to historia naszego pokolenia, które poprzez swoich rodziców sięgało pamięcią do salonów przedwojnia, albo do ludowych zabaw wiejskich. Potem wraz z nimi przeżywaliśmy zadziorne i buńczuczne muzyczne lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, bo te późniejsze z zakręconych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, to już do nas też należały! Każdy wie jakie to były czasy, bo przez nie przeszedł… Miłość, taniec i muzyka pozostały, z wszelkich dramatów i rozterek, niezmienne. I chciałoby się dośpiewać za Marylą Rodowicz – „Niech żyje bal! / Bo to życie, to bal jest nad bale!”
Janusz M. Paluch
Teatr KTO w Krakowie: „Bal”, scenariusz, reżyseria, opracowanie muzyczne – Jerzy Zoń, ruch sceniczny, choreografia – Eryk Makohon, scenografia – Marek Braun, Jerzy Zoń, kostiumy – Jolanta Łagowska-Braun, kompozycje i aranżacje muzyczne – Aleksander Brzeziński, asystent reżysera – Bartek Cieniawa, producentka – Urszula Swałtek. Wystąpili: Karolina Daniec-Franczyk, Małgorzata Hachlowska, Aleksandra Konior-Gapys, Nina Potapowicz, Grażyna Srebrny-Rosa, Marta Zoń, Bartek Cieniawa, Tomasz Łukawski, Franciszek Muła, Mieszko Syc, Bartłomiej Zdeb, Jakub Żółtaszek. Premiera 19 grudnia 2024 r.