Krystyna HABRAT –  NADCHODZĄ ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA

1
44

Chyba wszyscy się nimi cieszą, choć spędzają je  rozmaicie. Jestem jednak przekonana, że najpiękniejsze są te nasze święta, polskie. I jak tu o nich nie napisać?

One muszą być piękne!

Wyciągam więc moje atrybuty świąteczne, jeszcze nie garnki, jeszcze nie formy na ciasta, nie choinka, ale książki i wycinki z czasopism, gdzie jest o Bożym Narodzeniu, co mnie już świątecznie nastraja. Zanim przyniosę  to wszystko  do komputera, przywołam je z pamięci, aby lepiej mi się ten felieton pisało.

Te książki to: „Polska Wigilia” Haliny Szymanderskiej, „Listy Nikodema” Jana Dobraczyńskiego, „Pisane nocą” Jerzego Żuławskiego; „Goście w domu” Ewy Orczykowskiej i „Mickiewicz” Mieczysława Jastruna, a nawet „Eugeniusz Oniegin” Puszkina. Obecność dwu ostatnich zaraz wyjaśnię, ale dodam, że do zestawu przybyła mi w tym roku TWÓRCZOŚĆ nr 10, gdzie jest nie tylko moje opowiadanie, ale nieświąteczne, ale coś znaczącego o Mickiewiczu, którego urodziny obchodzimy w Wigilię, stąd obecność teraz obok mnie tych pozycji.  Tylko Puszkin wysunął się z rzędu książek sam, gdy wyjmowałam tę o Mickiewiczu, ale lubię czytywać tam o jesiennej chandrze, więc pora pasuje akurat, i o dziewczęcej, zawiedzionej, miłości, a to wzrusza zawsze. Całość zamyka na razie kwartalnik HYBRYDA, gdzie jest o dawnych świętach w dworku. Więcej o tym dalej. Natomiast za „Opowieścią Wigilijną” za bardzo nie przepadam na ten czas, ale czytuję Dickensa w Trzech Króli, ściślej: jego wzruszające opowiadanie „Panna Perełka”, które dzieje się właśnie  ten dzień w Anglii.

Teraz o wycinkach z czasopisma, które gromadziłam latami, że teraz pudełko pęka. Te najulubieńsze pamiętam. Pierwsze to opis świąt w leśniczówce, a to moje klimaty, bo wychowałam się na skraju wielkiego lasu sosnowego i leśniczych widywałam na co dzień. Drugie to zwyczajne opowiadanko z kobiecego pisma o gościach przybyłych na święta, a dwie ekscentryczne i biegunowo odmienne osoby mogą popsuć wszystko. Nastrój świątecznej życzliwości jednak przeważa i kończy się   tak, że czytającej osobie usta same składają się do miłego uśmiechu, a serce bije żywiej.

Tymczasem mamy teraz Adwent, czyli oczekiwanie na Pana Jezusa. W dzieciństwie to był czas pomiędzy Świętym Mikołajem, a choinką. W kościele śpiewano bardzo smutne pieśni o końcu świata, w domu należało zrobić gruntowne porządki. Przesuwało się nawet szafy, by wywiórkować i zapastować parkiet. Mama z tatą dziarsko  się z tym sprawiali.  Któregoś roku mamie zabrakło sił do ubrania wszystkich łóżek w białe podpinki i jedną noc spaliśmy na czerwonych poszwach. Dotąd  pamiętam,  jak były  czerwone i zimne. Potem pomagałam rodzicom coraz więcej. Froterowałam podłogi, później też pastowałam. Ubierałam z tatusiem choinkę. Mama królowała w kuchni, piekąc ciasta, mięsa, lepiąc uszka i pierogi. Tato kręcił w makutrze ciasto na piernik.

Teraz mamy czas na takie roboty, ale mamy już różne ułatwienia: robot zastąpił ciężką makutrę. Tylko czas mamy teraz bardziej barejowaty, że nie chce się patrzeć na to ani słuchać. Ja nawet tych filmów nigdy nie lubiłam, choć ceniłam ich sprawność i spostrzegawczość. Najbardziej złościł mnie ten, gdzie niegłupich i poczciwych lokatorów trzymał w garści przygłupi osiłek o przewrotnym nazwisku Anioł i on- ku przerażeniu wszystkich- na koniec zwyciężył. Odtąd takich filmów nie oglądam.  Nawet znając zasadę, że ponurą rzeczywistość obłaskawia się wyśmiewaniem.

Wolę myśleć o świętach. Pomimo poważnego Adwentu. My potrzebujemy do życia radości. A w tych dniach zmrok zapada niedługo po godzinie trzeciej po południu. Z pracy wraca się już po ciemku i po ciemku wychodzi do pracy, ciągnąc nieraz do przedszkola zaspane dziecko. .Zatem perspektywa  nadchodzących Świąt raduje. One    rozjaśniają nam i ubarwiają obecny smutek i ciemności.

Możemy cieszyć się  więc  świętami na wzór zachodni już od początku  grudnia, gdy u nas dopiero posępny Adwent.  Tam Boże Narodzenie jest już w grudniu trwają wielkie zakupy prezentów i kończą się święta 25 grudnia. Nazajutrz idą do pracy, wyrzucają choinki. Za to u nas 25 grudnia, a właściwie od południa w Wigilię, Boże Narodzenie się dopiero zaczyna. I trwa cały styczeń, poprzez Św. Szczepana, Sylwestra, Nowy Rok, Trzech Króli, aż do Matki Boskiej Gromnicznej – 2 lutego. W tym czasie śpiewamy kolędy, patrząc na oświetlone choinki, szopki w kościołach. Do tego  dochodzi karnawał, czas hucznych zabaw. Dawniej wszyscy wtedy tańczyli. Cieszyli się życiem, muzyką, ruchem na parkiecie z kimś sympatycznym, nieraz bliskim sercu. Teraz tańczy się mniej. I nie śpiewa się razem przy stole jak dawniej. Wyręczają nas artyści z płyt i innych nośników.

Nie wszyscy tak świętują.  Ale te nasze tradycje są piękne. Nawet, gdy już nie ma wesołych kuligów od dworu do dworu, a panie domu pracują zawodowo i same, bez służby, przygotowują piękne, wzruszające święta w tradycyjnym  nastroju. Bywają wtedy zmęczone, potargane, niewyspane, ale tak chcą, aby w te radosne dni zasiąść z rodziną przy zastawionym stole, naprzeciw oświetlonej choinki i świętować.

Najpierw na stojąco łamać się opłatkiem i życzyć sobie z całego serca wszystkiego, co najlepsze, potem spożywać po kolei postne dania: barszcz czerwony z uszkami z grzybów, rybę, najlepiej karpia z zapiekanymi ziemniaczkami,  pierogi z kapustą, mak z kruchymi łamańcami i kompot z suszu. Potem śpiewa się kolędy, choć morzy senność. W innych domach bywa coś innego, może  więcej, może mniej,  ale postnie i tak jednorazowo w roku w nastroju wzruszenia i serdeczności.

A jak to inni opisywali?

Zacznę od opisu świąt Zofii Skąpskiej w dawnym dworku. Mam to w krakowskim kwartalniku HYBRYDA sprzed trzech lat. Tu zgrzeszę samochwalczą dygresją, ale mnie i tak  rzadko chwalą, więc mogę  sama, że w tym luksusowym  piśmie od kilku lat publikuję też swoje opowiadania. A wracając do świąt w dworku (bo w następnym numerze jest opis Wielkanocy), to Zofia Skąpska była młodą mężatką, a jej mąż we dworze rządcą. Z wielkim zainteresowaniem czytałam tam z jakim szacunkiem  autorka traktuje swą od niedawna teściową, jak dokłada starań, aby ją zadowolić,  ile się od niej uczy i ile dobroci zyskuje w zamian. Dalej – jak się musiała napracować, żeby te jej pierwsze Święta dobrze wypadły, jakie były potrawy, obyczaje i nastrój. Zofia sama piekła ciasta dla dworu i służby a nawet dla ludzi ze wsi, których należało obdarować.  Przykład godny przypomnienia. Wyjęłam teraz ten numer z szafy i z przyjemnością poczytam to jeszcze raz przed świętami.

Przed świętami muszę też zajrzeć do „Pana Tadeusza”, by przypomnieć sobie o bigosie, jaki jedzono po polowaniu na niedźwiedzia. To pozwoli mi odpowiednio się nastroić, bo tu przyziemność, czyli zaspakajanie najniższych instynktów jak głód, ubrane w poetyckie wersy, nabiera rangi wyższej, związanej z potrzebami estetycznymi. Nawet filozoficznymi, bo takie  spojrzenie  jest wzorem dla filozofii w dziale o  urodzie życia czy o małych przyjemnościach,  budujących sumarycznie szczęście. Chyba więc i w tym roku zrobię bigos na święta. Potem wystarczy garnek przygrzać, nakroić na półmisek mięsa i wędlin i można świętować prawie nie wstając od stołu.

W tej chwili mam tylko wątpliwości, czy naprawdę o bigosie było w „Panu Tadeuszu”? Czy mnie pamięć nie zawodzi?

Zatem „Pan Tadeusz” będzie kolejną książką, jaką do świąt muszę poczytać. I z przyjemnością. Wyrosłam w kulcie tego poety, a w Wigilię jego urodziny. Urodził się w Zaosiu koło Nowogródka w 1798 roku.

Tu znów dygresja, a poświęcona mojej ulubionej pani od polskiego z podstawówki. Wpoiła nam  umiłowanie do Mickiewicza i  wiele  dobrych nawyków  czytelniczych jak i pisarskich, tych do klasówek, a podając datę urodzin wieszcza nauczyła na całe życie czym jest mnemotechniczna metoda zapamiętywania i jak ważna w życiu. Powiedziała: zapamiętajcie sobie, że urodził się dwa lata przed nadejściem nowego wieku, czyli przed 1800 rokiem. Czyli  w roku 1798. I chyba powiedziała wtedy nazwę tak skojarzonego pamiętania. To działa.

A wracając do Mickiewicza, znowu zajrzę do 10 numeru Twórczości, tym z moim opowiadaniem, bo  tam jest ciekawy artykuł Agnieszki Czachowskiej  „Co warto dziś czytać?” Autorka,  pedagog od polskiego,  od lat obserwuje, co młodzież przyjmuje z zalecanych lektur szkolnych, a co z pogardą odrzuca.  Proponuje więc rozbudzenie ich zainteresowań od prologu  III części „Dziadów”, gdzie Mickiewicz ukazuje potęgę i możliwości człowieka. To może zainteresować. Dorastający ludzie pragną być wielcy i  mocni, aby zmieniać świat.   Dalej prowadzi ich za   młodym Tadeuszem, wracającym  do domu po latach nauki. Wbiega tam i w pustym przez chwilę  domu, wiejskim dworku,  rozpamiętuje przedmioty, przywracające mu przeszłość: zegar z kurantem wygrywający mazurka, obraz z Kościuszką, przysięgającym rozgromienie zaborców, dalej młodych, a pociągających bohaterów. Ta scena uczy historii ale też wpaja pojęcia patriotyzmu oraz poczucia wyboru, dla którego chce się żyć. Wyboru, który i współcześni poeci stawiają jako ważny, jak przytoczony w artykule Jarosław Rymkiewicz. I z tego domowego zacisza uczącego naszej historii autorka przenosi czytelnika w inne ściany dworku w Nawłoci z „Przedwiośnia” Żeromskiego, uwypuklając piękne strony polskości w wychowaniu młodzieży poprzez odpowiedni dobór polskich lektur i ich właściwą interpretację. Tu muszę coś zacytować:

 „(…) młodym Polakom potrzebne jest doświadczenie genialnej precyzji w nazywaniu uniwersalnych , to znaczy odwiecznych i wiecznych postaw,  wyborów, rozterek i powinności oraz odkrycie¸ że tych narzędzi dostarcza literatura, i to rodzima literatura. Absolutnie niepowtarzalna i wyjątkowa wśród innych literatur.”

Znalazłam opis bigosu w „Panu Tadeuszu” po polowaniu na niedźwiedzia:

„ W kociołkach bigos grzano. W słowach oddać trudno
Bigosu smak prawdziwy, kolor i woń cudną.
(…)
„Przecież i bez tych przypraw potrawą nie lada
Jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.
Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która wedle przysłowia sama idzie w usta;
Zamknięta w kotle, łonem wilgotnym okrywa,
Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;
I praży się aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki żywne, aż z brzegów naczynia żar pryśnie
I powietrze dokoła zionie aromatem.
Bigos już gotów. Strzelcy z trzykrotnym wiwatem,
Zbrojni łyżkami, biegną i bodą naczynie,
Miedź grzmi, dym bucha, bigos jak kamfora ginie,”

Miałam jeszcze w planach napisać o narodzeniu Pana Jezusa w Betlejem, opisanego pięknie przez Dobraczyńskiego w „Listach Nikodema”. I jak uroczo opisuje Mirosław Żuławski w zbiorze felietonów „Pisane nocą” o świętach spędzanych w domu, jak był mały i potem dorosły, gdzie tak pięknie pokazana rodzinna atmosfera szczęśliwości. I jeszcze o Książce Mieczysława Jastruna pt „Mickiewicz”, którą podsunęła mi znajoma nauczycielka, gdy chodziłam do liceum. Bardzo mi się ta książka podobała, szczególnie rozdział o książkach zbójeckich, co rozszerzało  moją znajomość epoki Romantyzmu. Tylko pani Mastyłowa, patrzą gdzie zakładka w tej książce, dziwiła się, że czytam ją  wolno. Nie ważne, iż miałam wtedy do czytania wielotomowe powieści Żeromskiego (Popioły),  Reymonta (Chłopi),  Dąbrowskiej (Noce i dnie) oraz  mnóstwo powtórek z historii, chemii,  i nie tylko. W dodatku, ja w pierwszym rzędzie musiałam przestudiować ukradkiem „Panią Bovary”, którą pani Teresa dała mojej mamie. I to tak, żeby nikt nie zauważył, iż czytam coś nie dla mnie. Zawsze posłuszna i zdyscyplinowana w tym jednym przekraczałam zakazy. Czytałam wszystko, czego mama mi zabraniała i właśnie to przede wszystkim. Ale tamtejsze lektury nawet zwariowanego Maupasanta wcale mnie nie zdemoralizowały. Po prostu nie wszystko rozumiałam, nie wiedząc nawet, że nie rozumiem. Zresztą tamte książki to były niewiniątka wobec tego, co teraz się  dzieciom chce wpajać.

A pani Teresa, na której weselu moi rodzice tańcowali,  została potem mamą pianisty ze sławnego krakowskiego kabaretu. I po latach, a jeszcze  później niż ja, bo w 1996r zadebiutowała w lokalnej prasie wierszem pt Nadzieja. Teraz go zacytuję, bo bardzo mi się podoba. Zbieg okoliczności, że data publikacji tego wiersza to 10 października, dzień urodzin mojego syna oraz dzień, gdy 2 miesiące temu otrzymałam 10 numer Twórczości z moim opowiadaniem, czym tak bardzo się cieszę. A teraz wiersz pani Teresy, dawnej nauczycielki wiejskiej, o czym z humorem lubiła opowiadać, a lubiła dużo rzeczy. Raz opowiadała, jak przygrywając sobie na pianinie odkrywała w nich polonezy i inne rodzaje muzyczne. Mnie nigdy nie uczyła i nie wiedizłam jej od lat, choć ją lubiłam.

Teresa Mastyłowa

„Nadzieja
Ulica jak rzeka, na brzegu
Kapłan
Znoszona sutanna tuli do serca
Wiatyk
Na drogę ostatnią dla kogoś,
Kto odchodzi.
Głos w telefonicznej słuchawce
Prosił, wzywał, ponaglał.
Ale jak przejść na drugi brzeg
Gdy nie ma świateł,
A zwarty ciąg samochodów płynie
Nieprzerwanie, nie ma prześwitu,
Nie ma nadziei.
Jest nadzieja. Nieoczekiwanie jeden
Z samochodów zwalnia.
Za kierownicą człowiek.
Nie stratują go klaksony
Pędzącej za nim Europy?”

Nie opowiem już o wszystkich książkach, jakie do tego felietonu wyciągnęłam, bo już po północy, a felieton i tak długi.

Zakończę tylko radosnym przypomnieniem o  „Świątecznych dzwoneczkach” w wykonaniu Franka Sinatry i Bina Crosby’ego.  Często to teraz leci w radiu, gdzie atmosfera świąteczna trwa od 1 grudnia. Niech będzie, bo tak radośniej na sercu, gdy za oknem szaro, ponuro i noc wcześnie zapada.  Jestem w tej piosence osłuchana, ale ciągle ją lubię. Wczoraj  zobaczyłam filmik, gdzie obaj panowie śpiewają radośnie, popijając czerpany z wielkiej wazy grog. W tle wielka półka z książkami. To mnie zaskoczyło. Nie dbając, że to tylko dekoracja, wysuwam przypuszczenie, że to dzięki oczytaniu, powstała w czyjej głowie tak piękna piosenka, a   dwaj śpiewacy  też musieli lubić czytać, więc zaśpiewali tak pięknie . A grog na zimowe wieczory jest świetny. Mam gdzieś przepis, jak go zrobić, ale nigdy nie mam rumu. Pamiętam, że trzeba zaparzyć mocną herbatę, dodać soku, rumu i miodu… Pewnie też goździki i laskę cynamonu oraz plaster pomarańczy. Pamiętam, że rozgrzewa i dodaje pogody ducha.

No i teraz pozostaje mi życzyć wszystkim:

WESOŁYCH ŚWIĄT  BOŻEGO  NARODZENIA
I OBY W  NOWYM  ROKU BYŁO LEPIEJ.

Krystyna HABRAT.
13.12.24 r.

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko