Bohdan Wrocławski – Jeden wiersz

0
60
Bohdan Wrocławski
Bohdan Wrocławski


To ósmy wiersz z mojej ostatniej książki Wiersze wybrane


List który nie ma adresata

Na tym zwalonym pniu leżącym na plaży w Kątach Rybackich
stale odnajduję inne pokolenia
być może pewnego marcowego dnia zabłądził tu cień
Immanuela Kanta
widziałem jego twarz
którą osłaniał dłonią przed słoną bryzą i kiedy otworzył
cebulasty zegarek
jakby otwierał drugą zamkniętą dla nas część księżyca

spoglądał w stronę bliskiego przecież Królewca
odnajdując w pejzażu wieżę zamku fromborskiego
być może odgadywał ascetyczną twarz Kopernika
jego zamyślenie unerwiające nieboskłon
krużganki schody prowadzące do miejsc
w których umierała samotność mistrza

milczały krążące dookoła głowy  Emanuela mewy
milczałem i ja zagubiony na wysokiej skarpie
z lornetką przytkniętą do łzawiących od wiatru oczu
starający się odnaleźć to co zagubione w zakamarkach
najodleglejszych zdarzeń historycznych

i to co było odległe jak twoje filipiki drogi Demostenesie

Wiesz zawsze musimy znaleźć wyspę na której
nikt nie umiera
białe piaski plaż wypychają słony wiatr poza obręb naszych ciał

w pobliskich lasach sarny swoim cieniem i sprężystym biegiem
zachwycają nas
wiecznie niepokornych
nieprzystosowanych
jakby żyjących wewnątrz własnego cienia

pozbawionego radości i pożądań

Proponuję
pójdziemy wzdłuż plaży pod czujnym wzrokiem Imanuela
niech zapisze w historycznym kalendarium
każdy nasz ruch
wzruszenie drgających ramion
które niczym zawieszone nad nami dwa miecze
znów będą wpychać słowa i myśli do jąkających się ust

Wiem
jesteś zmęczony moją natarczywością
chcesz odpocząć tuż obok siedzącego na pniu Imanuela
razem z nim spróbować odnaleźć spokój wieczności

To wiedz powiem ci to teraz
wykrzyczę na plaży morza bałtyckiego
każda litera każde słowo pulsujące w naszym krwioobiegu

zdanie którego cień sięga dalej niż potrafimy sobie wyobrazić
umarło już przed naszymi narodzinami

Widzisz ten cień jeźdźca
kłusującego w bryzgach nadbrzeżnych fal

w ręku trzyma miecz
pewnie przetnie nim równowagę naszego świata

rozsupła wszystkie węzły
do których nigdy nie dotarła wyobraźnia

Przyznaj
zgubiliśmy ją w filozoficznych rozważaniach
poetyckiej narracji świata

Siedzimy na zwalonym pniu na plaży w Kątach Rybackich
rozmawiamy o wszystkich chorobach naszego wieku

jemy chleb z wędzoną rybą
której kawałki wyrzucane w górę przez Demostenesa
z krzykiem wyłapują krążące nad nami mewy

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko