Janusz M. Paluch – Amadeusz – never ending story

0
31

Zaprezentowanie dramatu Petera Levina Shaffera na niewielkiej przestrzeni scenicznej Teatru Nowego Proxima w Krakowie, to nie lada wyzwanie. Dodatkowym stresem dla twórcy musiała być świadomość, że na spektakl przyjdą widzowie znający głośny film Miloša Formana  o tym samym tytule.  Mimo wszystkich wątpliwości Piotr Sieklucki podjął je, opierając się na przekładzie Macieja Stroińskiego. Jeśli Shaffer pisząc dramat oparł się na plotkach, to Sieklucki spojrzał na Amadeusza przez pryzmat współczesności. No właśnie – kim byłby Mozart, gdyby jego talent muzyczny objawił się współcześnie? Raperem? Dość ryzykowne domniemanie, ale nie można przecież wykluczyć! Zatem podziwiamy młodego, korzystającego z życia Wolfganga (niezwykle sprawny aktorsko, tanecznie ale i wokalnie Vitalik Havryla), wytatuowanego, w podkoszulce i krótkich spodenkach, pozbawionego w zachowaniu i wysławianiu się wszelkich konwencji czy zahamowań, w niezwykłym przesączonym erotyzmem tańcu z piękną i sprytną Konstancją Weber (w tej roli Nina Stec). Sceny z nimi, to swoista emocjonalna jazda bez trzymanki, podkreślana muzyką i światłami! A taniec do fragmentu „Requiem”, kiedy Mozart umierając – wprawdzie na syfilis – miał powiedzieć, że został otruty… Miał też wskazać truciciela, cesarskiego kompozytora Saleriego…

Antonio Salieri był niezwykle aktywnym i znanym w czasach Mozarta kompozytorem, który na swym artystycznym koncie ma 39 oper, wiele symfonii, mszy i oratoriów. W latach 1774-1792 był kapelmistrzem opery włoskiej przy dworze cesarskim, a w latach 1788-1824 był nadwornym kapelmistrzem  odpowiedzialnym za muzyczną oprawę wydarzeń na cesarskim dworze, m.in. Kongres Wiedeński. Miał być zazdrosny o sukcesy młodego Mozarta, którego jednak przeżył o 34 lata!

W spektaklu kluczową postacią staje się zakompleksiony Salieri. Zastajemy go osamotnionego, schorowanego, na łożu śmierci… To, co dzieje się na scenie jest projekcją wspomnieniową umierającego starca… Wciela się w tę postać Jerzy Fedorowicz, który po latach wrócił na scenę teatralną. Nie jako dyrektor teatru, a zwykły aktor, który – pomimo, że Sieklucki daje podobno dużą przestrzeń aktorom reżyserowanych przez siebie przedstawień – musi nolens volens podporządkować się jego dyrektywom. No cóż, senatorzy RP czasem muszą „się słuchać” i to młodszych… Ochrypły głos, załamujący się, czasem prawie łkający, zdruzgotany wyraz pomarszczonej twarzy. Leży prawie nagi na łożu śmierci… Pojawi się w końcowej scenie i prawdziwie zaskoczy „łabędzim tańcem”… Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ta rola w jego dorobku artystycznym okazała się jedną z ważniejszych… Postać dojrzałego Saleriego, ok. 40-letniego, odgrywa Marcin Kalisz, który świetnie ukazuje postać intryganta i manipulanta, nie przejmującego się otaczającym go dworem z cesarzem na czele. Dwór, ze swoją etykietą, totumfackością, doskonale ukazują Sławomir Sośnierz jako cesarz Józef II oraz asystujący mu Jacek Strama (hrabia von Strack), Janusz Marchwiński (hrabia Orsini-Rosenberg) i Marcin Mróz (baron von Swieten).

Spektakl odbywa się jednak – jakby pod dyktando – Venticelli’ch, plotkarzy trochę prześmiewczych, ale i momentami strasznych, jakby to w ich rękach tkwiła cała nakręcająca się intryga współzawodnictwa i zazdrości między Mozartem a  Salerim. Pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach, ingerują w przebieg akcji… To Michał Sienkiewicz i Alex Spisak! A ich wokalne wykonania, nie tylko chce się ich słuchać, ale przepełnione emocjami interpretacje prawdziwie wciskają widza w fotel.  Skoro już o wokalizach mowa, to niezwykle zjawiskowo objawia się, jako Katherina Cavalieri, uczennica Saleriego i domniemana kochanka Mozarta, Martyna Kleszczewska. Muzyka, nowe aranże utworów Mozarta w opracowaniu Pawła Harańczyka, brzmią bardzo współcześnie. Wprowadzenie muzyki elektronicznej, może i przyspieszenia tempa wykonania utworów, nadają muzyce świeżości, choć przecież muzyka Mozarta nigdy się nie zestarzała. I nawet w klasycznych wykonaniach nigdy słuchacza nie znudzi.

Gdy dołożymy jeszcze do tego obrazu, jak zwykle zaskakującą, scenografię Łukasza Błażejewskiego, otrzymujemy wykwintną całość. Spektakl, który nas zachwyci i zauroczy. A kiedy wyjdziemy na ulicę Krakowską, wcale nie zdziwimy się, że pokazane na scenie intrygi, zawiści i zazdrości, ale i samouwielbienie, kończące się w finale osamotnieniem,  wyłażą na każdym kroku z zaułków krakowskiego Kazimierza… Teatr to niekończąca się historia!

Janusz M. Paluch 

Teatr Nowy Proxima w Krakowie: Peter Levin Shaffer „Amadeusz”, przekład – Maciej Stroiński, reżyseria –  Piotr Sieklucki, scenografia i kostiumy – Łukasz Błażejewski, kierownictwo muzyczne i aranże – Paweł Harańczyk, ruch sceniczny – Karol Miękina, asystent scenografa i charakteryzacja – Artur Świetny, charakteryzacja – Julia Kubacka, reżyseria światła – Wojciech Kiwacz, realizacja dźwięku – Bogdan Czyszczan, Marcin Pater. Wystąpili: Jerzy Fedorowicz, Marcin Kalisz, Jonatan Maciejowski, Vitalik Havryla, Nina Stec,  Sławomir Sośnierz, Jacek Strama, Janusz Marchwiński, Marcin Mróz, Michał Sienkiewicz, Alex Spisak, Martyna Kleszczewska. Premiera: 7 września 2024 roku.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko