Jacek Świerk – Churching

0
42
Filip Wrocławski
Filip Wrocławski

„Rozmyślam czasami,
Kto, jako ostatni, wejdzie, ujrzy aktem
Wiary, czym to miejsce było przed wiekami.” –
Philip Larkin Chodzenie do kościoła (przeł. Jacek Świerk)

Zeszłej niedzieli, zanim Msza się rozpoczęła,
Wszedłem do środka, lekko naciskając klamkę.
Na ścianach nowoczesne, zimne arcydzieła,
Ojciec Święty się śmieje w pozłacanej ramce,
Słowa najnowszej pieśni niezborne i miałkie,
Zakaszlał ktoś i kichnął, dziecko zapłakało,
Nie palą się świeczniki od mokrych zapałek,
Kątem oka przyglądam się konfesjonałom
I temu, w którym kiedyś mocno oberwałem.

Wstaję z kolan i smętnie spoglądam wokoło,
Gość przykucnął i nie tą ręką się przeżegnał,
Tamtych chłopców wyraźnie zmęczyła wesołość,
Roześmiana dziewczynka w boczną nawę wbiegła,
Pieśń na wejście mi ciągle wychodzi niezbornie,
Mimo że się zaczęło i trzeba się skupić,
Pismo mówi, że najpierw musimy spokornieć,
Że tych Słów nie słuchają przewrotni i głupi,
Młodzi ze scholi nie są dziś w najlepszej formie,

A jednak tutaj chodzę, prawie co niedziela,
Bo czasem jadę na Mszę do sąsiedniej wioski,
Gdzie mieszka w celi chemik, teolog i pszczelarz,
I można kupić dobre, pożyteczne książki,
I więcej ludzi czeka w kolejce na spowiedź,
I w czasie krótkich kazań nie lecą bombowce,
I pseudo-filozofia nie miesza mi w głowie,
I to spojrzenie z krzyża nie jest takie obce,
Bo na co w sumie liczy spracowany człowiek,

Jak nie na odpoczynek i słowa pociechy.
„Moja wina” odmawia i bije się w piersi.
Pozytywnie nastraja barokowy przepych.
Kiedy słyszy o Sądzie, nie boi się śmierci.
Ufa, że mu się uda, że przestanie grzeszyć.
Nawet mowa o zbiórce go tutaj nie mierzi,
Bo zaprawdę potrzeba więcej instrumentów,
Pierwszej wody solistów i ckliwej poezji.
Jak na złość nie zabrakło taczek i cementu.

– Potrzebujemy chętnych w poniedziałek rano.
Niektórzy sobie poszli przed „Baranku Boży”.
Wyspowiadani, jutro zgrzeszymy tak samo.
– Prosimy przynieść parę ogrodowych nożyc.
W tej cieplarni stracimy wiarę i tożsamość,
Obrotny koleś kupi kurie i kościoły,
Włoży sprzęt do masażu do konfesjonałów.
Póki co szorujemy sumienia na połysk,
A w tygodniu żywimy się stekiem banału.

Katol po pracy czuje wstręt do spekulacji,
Mając na głowie dzieci, teściową i kredyt.
Karmiąc kaczki, nie myśli się o apostazji.
Bulisz za leki, nie masz czasu słuchać bredni.
Biblia to bez wątpienia największy bestseller.
Majstrują w niej, o zgrozo, przebiegli tłumacze:
Po co patrzeć na klęczkach na biały wafelek,
Skoro nie ma znaczenia Requiescat in pace?
– Oby Cię nie ochrzczono w tęczowym kościele,

W którym ogień nie krzepnie i moc nie truchleje,
Machiavelli szefuje religijnej prasie,
Atrapy prawdy broni bezzębny bulterier.
Do Judasza się zwracasz: „Świątobliwy Bracie!”,
Pasterze na patenie smażą Ewangelię.
Wierni piją z kielicha planetarny zacier;
Wierzą, że weszli w lepszą chrześcijańską erę,
Że ciemnota odmawia przestarzały pacierz…
– Fajny papież rozjechał rozum buldożerem.

Pokorny Odnowiciel mieszka w kurnej chacie
I ogląda z dystansu tę całą mizerię.
Święty Tomasz z Akwinu to jego przyjaciel.
– Antychrystom publicznie kiedyś spadną spodnie,
Ale, niestety, zdążą zrobić krwawą łaźnię…
– Zakonnica włożyła marksistowskie gogle
I ksiądz wziął ją w ramiona przy wielkim aplauzie,
Organista zaśpiewał im „Sto lat” przeciągle…
– Czy te Panie z Różańcem ogarną ten bajzel?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko