Kwiaty magnolii
Przez szparę w uchylonych drzwiach wpada smuga światła
i muzyka mówię wyraźnie nie przepadam za rock’n’rollem
w okresie początkowego szaleństwa słuchałem Edith Piaf
Louisa Armstronga szwendałem się po piwnicach z muzyką jazzową
Wzruszali mnie trzej panowie na głoskę sz: Szopen Schumann i Schubert
Zbierałem płyty z nagraniami Orkiestry Drezdeńskiej
Do dziś szeroko otwieram oczy kiedy na bazarkach z starociami
dostrzegam okładki tych płyt
Podobno w Central Parku pod koniec pierwszej dekady lipca opadły
liście z krzaków magnolii
i opadały nadal
gdy na cmentarzu Al. Hibbler z wysoko uniesioną twarzą na
której szkliły się w lipcowym słońcu łzy i kropelki potu
zaśpiewał Nobody Knows the Trouble l’ve Seen
To było w tym momencie kiedy Fred Robbins
zauważył że zmieniając marynarkę
nie przełożył kartki z mową którą miał wygłosić na pogrzebie Louisa
Nie pamiętam gdzie wtedy stali Bing Crosby i Ela Fitzgerald
Jak też nie mogę odgadnąć kto oprócz żony i Johannesa Brahmsa
odwiedzał Schumanna w zakładzie dla nerwowo chorych w Enderlich
koło Bonn
To wtedy w parku w Bonn w ostatnich dniach lipca zwiędły krzewy
magnolii
Widział je siedzący na ławce Albrecht Dietrich chmurzyło się tego
sierpniowego dnia więc z niepokojem patrzył w niebo
I słuchał muzykę chmur zawieszonych nad nieodległym przecież
cmentarzem
Nie wiem, czy w grudniowy dzień sześćdziesiątego trzeciego roku
Ubiegłego wieku ktoś położył kwiat magnolii na grobie Edith
na cmentarzu Pere Lachaise
Być może nikt z czterdziestu tysięcy zgromadzonych nie widział jej
starego zdjęcia z tym kwiatem we włosach
Kiedy w Ivry grzebano Cypriana Kamila Norwida
na poboczu cmentarza pod jego murem właśnie kwitły magnolie
dziś trudno mi powiedzieć
czy choć jeden kwiat znalazł się na żółtym
piasku świeżo wykopanej mogiły
Bohdanie, Z zainteresowaniem, któremu towarzyszyło…
wzruszenie, przeczytałem, nie raz, nie dwa, ten wiersz.
Gratuluję, Darek