Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
64

Frajda

Zastanawiałem się jakiego słowa użyć po lekturze książki profesora Jana Majchrowskiego. I wymyśliłem: frajda. Czyli przyjemność, duża przyjemność.

W tej książce, która w samym tytule odwołuje się do słowa pisanego, pisanego przez innych, książki, swoją droga niewiele pada tytułów, są tylko pretekstem do pisania o ludziach, zdarzeniach, okolicznościach, do polemiki. Nie jakiejś twardej, brutalnej, raczej delikatnej, życzliwej, nawet wówczas, gdy autor fundamentalnie się nie zgadza z adwersarzem.

Pada sporo nazwisk. Część znam, bo skończyłem ten sam wydział, co Majchrowski i, choć dzieli nas osiem lat (to ja jestem starszy), sporo pracowników Wydziału Prawa warszawskiego Uniwersytetu była/jest ta sama. Ale jest też w tej książce sporo nazwisk, które, choć znane, albo odeszły w zapomnienie, albo swe poglądy zmieniało, przystosowywało do „potrzeb etapu”. „Okrucieństwo” pamięci. Internet przypomina, autor „Polidruków” nie daje „spłonąć” ani rękopisom, ani „dziełom życia”, o których tak bardzo, niektórzy, chcieliby zapomnieć.

Ale to też książka, po pierwsze dowcipna, po drugie pełna pięknych wspomnień. Często z odległych lat.

Wracajmy do nazwisk. Zbigniew Siemiątkowski w zbitce z Leszkiem Kołakowskim i jego „Głównymi nurtami marksizmu”. To u tego pierwszego, komunisty, późniejszego ministra, miał zdawać egzamin student Majchrowski (ale ten egzamin na Wydziale Politologii). Wyszedł z piątką choć Kołakowskiego (wówczas) nie przeczytał. Za to zobaczył… fotel Gierka, nawet w nim usiadł.

Zaskoczył mnie autor w rozdziale III zatytułowanym „Autograf prezydenta”. Nie tym, że posiada książkę generała Jaruzelskiego z jego autografem. Zaskoczył dedykacja i osobą, której tę dedykację Jaruzelski napisał. Książkę Majchrowski sobie wziął z wydziałowej biblioteki, gdzie oddawano niepotrzebne publikacje. Wpis był dla profesora Michała Pietrzaka. To promotor mojej pracy magisterskiej, człowiek, który wystosował pismo w mojej obronie, gdy siedziałem w więzieniu. A w książce podkreślenia i uwagi Pietrzaka. Jaruzelski napisał, że „jest niezmiennie przekonany, że wprowadzenie stanu wojennego to był konieczny akt prewencyjny wobec realnie największego niebezpieczeństwa.” Mój promotor pod tym zdaniem napisał jedno słowo. Jedno, ale jakże znaczące. „Tak”

W tym rozdziale sporo o Michniku, Wałęsie, Świtoniu, Siła-Nowickim, Hannie Gronkiewicz-Waltz i… i Stanie Tymińskim. Kto go jeszcze pamięta? A kto, prócz Majchrowskiego, przeprosił go za głupstwa wypisywane przed i podczas kampanii prezydenckiej w roku 1990?

Kilka stron też o „pierwszej pracy w roli obrońcy”. Zabawnych. Honorarium? Piwo w lotniskowym barze!

Kolejna postać z Wydziału Prawa, Stanisław Ehrlich. Oczywiście, już za czasów moich studiów mówiło się o jego przeszłości, komunistycznym „dorobku”. Ale nie pamiętałem, że jego uczniem był profesor Piotr Winczorek (ten z kolei był promotorem pracy Majchrowskiego). Urocze (to ironia!) „pyf” Ehrlicha w kawiarni w Łazienkach, gdy autor „Polidruków” nie zgodził się z jakaś jego opinią.

Są w tej książce Obory i Astoria, domy pracy twórczej pisarzy (ojciec autora był pisarzem), a więc i rozmowy, które tam toczono, stoliki lepszych i tych „gorszych”. To „pieprz” takich książek. Ale zaraz pada fundamentalne pytanie o polska inteligencję. O tym, jak wmówiono, że…Pytanie serio, poważne.

Śmiałem się z akapitów poświęconych Wojciechowi Sadurskiemu, a jeszcze bardziej z pisma wysmażonego przez uniwersyteckiego kolegę (też profesora), które Majchrowski dostał do podpisu. Pisma, w którym miał potępiać sam siebie…

Jest sporo odniesień do pracy Parlamentu Europejskiego (był Majchrowski stypendysta), do tego jak próbują nas „ustawiać w kącie”, relatywizować historię. Sporo tez o sytuacji zawodowej profesora. Jego konfliktach z „kastą” sędziowską.

Ta książka jest ciekawa. Po prostu! Miałem frajdę!

Jan Majchrowski – Polidruki. Potrawa z książek i ludzi, Zysk, Poznań 2024, str. 243.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko