Zabawa w ostrożność
Z czasem dociera do nas, że na globie naładowanym bronią, toczone są wojny, spadają bomby i rozpętują się konflikty spychające w przepaść nie tylko regionalne padoły, ale całe kontynenty. Dociera wtedy, gdy taka bomba spadnie nasz dom. A kiedy niebo nad nami jest bezpieczne to, co się toczy daleko gdzieś, dokucza nam teoretycznie.
Oczywiście, jesteśmy po brzegi wypełnieni współczuciem, na każdym kroku manifestujemy solidarność z napadniętym narodem i jesteśmy zadowoleni, że to nie nas się zabija. Ale tylko nieliczne państwa zdają sobie sprawę, że ci zaatakowani ludzie walczą również w obronie ich granic.
*
Nieodległe są czasy naszej podwójnej wojny i to, że byliśmy w niej osamotnieni. Łatwo więc możemy sobie wyobrazić człowieka, który na próżno woła o dostarczenie mu broni, a kiedy wreszcie ją otrzymuje, nie pozwala mu się na jej użycie zgodne z przeznaczeniem. Stawia mu się warunki. Czyli mówi: możesz się bronić, ale nie wolno ci zwyciężyć, bo jak tego dokonasz, to obudzisz faceta z bombką;. już tysiąc tysięcy razy obiecywał, że zrzuci.
Wtedy obdarowany odczuwa uzasadniony gniew i męczy go frustracyjna zgaga.
*
Widmo trzeciej wojny planetarnej wisi nad Ziemią. Zatruwa umysły tak pacyfistów, jak miłośników zbrodni. Narody wyposażone w uzbrojenie najświeższego kwiku mody, puszą się, prężą muskuły i gadają, że są tak potężne, że aż strach.
Ale okazuje się, że kraj uzbrojony po zęby, nie jest chroniony, ponieważ wystarczy, jak się pojawi słabeusz z bombką atomową i zacznie straszyć jej użyciem, by spuścił z tonu, zabawił się w ostrożność i, zakazując użycia swojej broni zgodnie z przeznaczeniem, pozwolił przykładowemu Putinowi na dalsze ochocze niszczenie zaatakowanego narodu.
Putin wykorzystuje ten fakt skrupulatnie i metodycznie. Wojna Rosji z Ukrainą nie trwałaby trzy lata i nie byłoby w niej tyle ofiar, gdyby Zachód zdecydował się na dostarczenie broni OD RAZU i BEZ STAWIANIA WARUNKÓW JEJ UŻYCIA.
Dalszy ciąg zabawy w ostrożność
W nie tak dawno opublikowanym tekście pod tym tytułem, napisałem: ”Wojna Rosji z Ukrainą nie trwałaby trzy lata i nie byłoby w niej tyle ofiar, gdyby Zachód zdecydował się na dostarczenie broni OD RAZU i BEZ STAWIANIA WARUNKÓW JEJ UŻYCIA”. Dzisiejszy powinienem zatytułować OSTATNI DZWONEK, RYCHŁO WCZAS, NAJWYŻSZA PORA. Albo DOWCIP NA KONIEC URZĘDOWANIA.
*
Zbyt późno zorientowano się, że bez możliwości użycia broni i wykorzystania jej CAŁEJ mocy, Ukraina padnie i dotychczasowe zaangażowanie, wszystek militarny i finansowy trud, zostaną zaprzepaszczone. Zbyt późno (oby tak się nie stało) dostrzeżono, że prawo do obrony nie powinno być opatrzone zastrzeżeniami, anikt rozsądny nie może zakazać walczyć ze wszystkich sił; po spóźnionej decyzji odchodzącego prezydenta i w obliczu koszmarnych zapowiedzi prezydenta obejmującego urząd, łaskawe pozwolenie obronę rujnowanego kraju brzmi co najmniej groteskowo.
*
USA słynie z nieznajomości geografii. Jak spytać standardowego mieszkańca Stanów Zjednoczonych, gdzie leży ta Polska, mało kto z indagowanych da radę pokazać ją na mapie. Co innego my, którzy znamy historię USA i potrafimy wymienić większość prezydentów.
Podobnie z Ukrainą. Jest to dla nich kraina egzotyczna. Odległa i z niezrozumiałych (zwłaszcza dla Trumpa i jego entuzjastów) przyczyn, zaczepiająca niewinną Rosję. Nie dziwi więc fakt, że większość Amerykanów nie chce jej dalej wspierać.
*
By jednak nie zwalać całego zła na USA, warto przypomnieć sobie, jaką postawę wobec Ukrainy przybrała Europa. Niby prężącą muskuły, a w istocie ściskającą pośladki. Niby odważną, a w istocie wyczekującą i wiernie naśladującą poczynania Stanów Zjednoczonych. Europa, miłośnie wpatrzona w dyplomatyczne kluczenia wokół amerykańskiej pomocy Ukrainie, tak samo, jak Imperium, zwlekała z dostawami i tak samo zakazywała ich pełnego wykorzystywania. Z chwilą, gdy J. Biden zezwolił na obronę, sojusznicze państwa Zachodu zaczęły nosić się z zamiarem ewentualnego udostępnienia broni dalekiego zasięgu.
Ps
do początku kadencji Trumpa zostało niewiele czasu. Po tej odrobinie, świńskim truchtem nadbiegnie rzeczywistość i rozlegnie się powszechny kwik rozpaczy. Ale zanim nastąpi koniec niepodległej Ukrainy i odbędzie się współczujące zjedzenie zająca wśród przyjaciół, ów krótki czas należałoby wykorzystać na choćby częściowe odrobienie strat. Częściowe, ponieważ nie da się naprawić wszystkich.
Ps2
Mogę (z trudem i na dużych obiekcjach) zrozumieć kunktatorstwo USA. Ostatecznie są od rosyjskiego zagrożenia terytorialnie dalej, niż my. Ale spietranej Europy nie bardzo, gdyż byle kołek powinien zdawać sobie sprawę, że jak już Putin połknie Ukrainę, to nie spocznie, dopóki jej nie podbije.